dwie twarze
Widok niebieskich oczu oraz jasnego, pełnego ciepła uśmiechu roztopił serce Perry'ego, który z wrażenia prawie upuścił długopis należący do Ethana. Złapał go mocniej, choć z niebywałą ostrożnością, wyobrażając sobie jakby chwytał czyjąś dłoń.
Stawiał bezradne kroki wprzód, zwracając uwagę tylko i wyłącznie na Waddighama jakie nie widział jeszcze do tej pory. Uśmiech do niego pasował, ale kamienna twarz także była niego stworzona. Landon uważał klasowego kolegę za przystojnego chłopaka i na pewno wiele dziewcząt ubolewało nad tym, że czarnowłosy był zainteresowany innymi facetami.
Facetami - pomyślał nagle Perry, który przyjrzał się jeszcze raz mężczyźni, jaki szedł wraz z Ethanem. W jego głowie pojawiało się mnóstwo różnych, pokręconych teorii. Waddigham nie chciał go dotykać, widywać się z innymi za co jeśli powodem był właśnie jego skryty związek z tym gościem? Landon przyjrzał się uważnie starszemu i już podobieństwo między nim a licealistą przestało istnieć. Serce Perry'ego uderzyło mocniej, a dłoń sama zacisnęła się ze złości.
Ten facet jest o wiele starszy od Ethana. Stary zboczeniec.
Landon nie mógł zostawić tak tej sytuacji i zaczął szybciej zbliżać się do dwójki, która prawdopodobnie była parą. Szatyn przyjął postawę pełnego oburzenia, bo nie miał zamiaru pozwolić Ethanowi na to, aby był z kimś kto mógłby być jego ojcem. Krew w licealiście się zagotowała kiedy ujrzał jak nieco niższy, starszy facet położył swoją dłoń na głowie czarnowłosego. Pogłaskał jego kosmyki i to było sygnałem dla chłopaka, że musiał w końcu się odezwać.
- Ethan! - zawołał głośno, a wtedy oboje, których śledził Landon - odwrócili się do wysokiego biegacza.
Waddigham zmienił swój wyraz twarzy diametralnie, jakby nie chciał nikomu poza tym facetem pokazywać jak uroczo potrafił się uśmiechać. Perry poczuł pewnego rodzaju zazdrość, bo także chciał doświadczyć takiej przyjemności, nie chciał być gorszy niż ten podstarzały mężczyzna z siwymi pasemkami.
Szatyn podbiegł do nich i skupił swój wzrok na oczach niższego licealisty, który do samego początku szkoły zajmował mnóstwo jego myśli.
- Możesz iść do samochodu. Zaraz do ciebie przyjdę - powiedział Ethan, ale starszy mężczyzna uśmiechnął się tylko i zmierzył wzrokiem wysportowanego chłopaka.
- Czemu nie przedstawisz mi swojego kolegi? - zapytał, a następnie szturchnął chudzielca. - To ten co dał ci kwiatka? - dopytał, a wtedy czarnowłosy odwrócił swój wzrok na bok, a mężczyzna widząc jego reakcję wystawił dłoń ku Perry'emu. - Josh Waddigham, tata Ethana - przedstawił się.
Landon uśmiechnął się niekontrolowanie i z momentem uściśnięcia dłoni starszego pana wszystkie negatywne emocji zniknęły jak bańka mydlana.
- Landon Perry - uprzejmym tonem i z zadowoleniem poznał ojca tajemniczego chłopaka, który miał dwie twarze. Wobec ojca wyglądał jak dziecinny aniołek, natomiast w szkole zachowywał się jak rodem z piekła demon.
- Miło mi cię poznać, Landon. Sądząc po twojej sylwetce chyba biegasz, prawda?
- A tak - przyznał się szatyn.
- Ale Ethan nigdy mi nie mówił o tobie, a sam przecież był w sztafecie. Nie widziałem cię też nigdy na zawodach.
- To dlatego, że niedawno przeprowadziłem się z rodziną do Nowego Jorku.
- Aaa, to wiele wyjaśnia - pokiwał głową Josh i znów promiennie uśmiechnął się do Landona, i wtedy licealista ujrzał podobieństwo między nimi.
- Mój długopis - powiedział Ethan i zabrał go z ręki Perry'ego, szybko chowając do kieszeni swój mały skarb.
- Tak, jest twój. Musiałem go przypadkiem zabrać z korepetycji.
Ojciec Waddighama popatrzył najpierw na Landona, a potem na własnego syna i połączył fakty.
- Czyli to z tym chłopcem widujesz się przed lekcjami - zauważył, a Ethan przy ojcu nie był już tak wygadany i chamski jak zazwyczaj. Stracił swoją tarczę, którą się chronił.
- Tak - Perry powiedział bez zastanowienia, nie myśląc o innym kontekście podejrzeć starszego mężczyzny. - Pański syn daje mi korepetycje - odparł z dumą.
- Yhm - mruknął. - Tak to się teraz mówi - wymamrotał tak cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć, a następnie wpadł na pomysł. - Może napijesz się u nas herbaty? - zaproponował starszy, ale nim Landon zdołał cokolwiek odpowiedzieć głos zabrał Ethan.
- On nie lubi herbaty - powiedział, po czym złapał ojca za bluzę i chciał stąd jak najszybciej odejść.
- Niestety dziś nie mam czasu - odpowiedział i trochę żałował tego, że akurat dziś zgodził się pójść z Daisy do kina.
- Szkoda - odparł smutnym tonem pan Waddigham, ale nie musiał czekać długo aż kolejny pomysł przyjdzie mu do głowy. Spojrzał znów na Perry'ego i podał mu kolejną propozycje. - To skoro mój syn daje ci... korepetycje to czemu tak wcześnie? Nie macie gdzie się uczyć?
- Sala od chemii jest zawsze otwarta - podkreślił Ethan. - Tam jest dobrze.
- Mieszkam daleko od szkoły, więc nie byłoby sensu, aby Ethan przyjeżdżał taki kawał drogi - Landon powiedział ze szczerą troską, a pan Waddigham znalazł złoty środek.
- Możecie się uczyć u nas w mieszkaniu. Pracuje do godziny 18, a więc po lekcjach możesz przychodzić do nas. Nie będę wam przeszkadzać - mężczyzna wyszczerzył się, a Ethan czuł się tak jakby jego ojciec zakopywał go żywcem w grobie, do którego najpierw podstępem go zapędził.
- W szkole jest ok - mruknął czarnowłosy, ale Perry nie mógł przepuścić takiej okazji. Mógł w końcu zbliżyć się do chłopaka, zobaczyć jak mieszka, poznać go jeszcze bliżej niż zaplanował.
- Jeśli Ethan się zgodzi to czemu nie - Landon posłał mu uśmiech, a czarnowłosy zmierzył go wzrokiem. Perry poczuł tę mroczną aurę, ale się nie obawiał, przynajmniej przez kilka sekund, bo nagle sobie przypomniał, że przecież pana Waddighama nie będzie wtedy w mieszkaniu. Ethan będzie miał czas, aby go zamordować za takie chytre wpraszanie się.
- To bardzo dobry pomysł! - z zadowoleniem wyznał Josh. - Ethan ostatnio jest bardzo zmęczony, więc bez sensu, aby wstawał tak wcześnie przed lekcjami. W ogóle nie będzie się skupiał na zajęciach - mężczyzna roztrzepał włosy swojego syna i pożegnał się z Landonem. - W takim razie możesz wpadać kiedy tylko chcesz. Czekam w samochodzie - odparł i odszedł zostawiając dwójkę młodych chłopaków razem.
Ethan od razu wyprostował swoje plecy i ze złością spojrzał na Landona. Licealista o brązowych włosach był niby wyższy oraz silniejszy, ale wolał nie lekceważyć Waddighama, który nagle... niespodziewanie chytrze się uśmiechnął.
- Nieźle to rozegrałeś - powiedział niższy, który zbliżył się do Perry'ego.
Landon wzdrygnął się będąc tak blisko czarnowłosego, ale po chwili zaczął się przyzwyczajać do coraz mniejszego dystansu między nimi. Sam sobie się dziwił, ale odczuwał przyjemność, będąc blisko człowieka, który posiadał charakter osób, których Perry zawsze chciał unikać. Robił to od zawsze, trzymając przy sobie tylko wartych tego ludzi. Czym zatem Ethan tak się wyróżnił?
- Co rozegrałem? - Landon uśmiechnął się do Waddighama, którego próba zastraszenia się nie powiodła. Nie był już tak pewny swego. - To twój tata mnie zaprosił do was do mieszkania.
- A ty odmówiłeś - jego kącik ust wciąż był uniesiony, ale Perry wyczuł zawahanie i powolne utracanie kontroli.
- Bo dziś akurat nie mogłem, ale chętnie pójdę na taki układ. Jeśli tylko będziesz chciał, przecież nie wywarzę drzwi - zaśmiał się Landon.
- Już mnie drugi raz śledziłeś, więc mogę się chyba wszystkiego spodziewać - wzruszył ramionami. - Wziąłeś też mój długopis i...
- Nie przeczytałem zawartości tamtej karteczki - Perry się wtrącił, bo nie chciał być posądzony za coś, do czego zmierzał Waddigham.
Szatyn zauważył, że Ethan lubił wpędzać go w zakłopotanie i wtedy swobodnie prowadzić rozmowę tylko, i wyłącznie na swoją korzyść. Perry nie mógł teraz pozwolić sobie na żaden błąd i starał się wywrzeć na Waddighamie swoje zainteresowanie. Czarnowłosy zamilkł na moment, a jego powieki chwilowo opadły, jakby poczuł wstyd. Czyżby odezwało się jego poczucie winy?
- Nie chcę być wścibski, ale chcę cię poznać - po raz kolejny przemówił Landon.
- Czemu nie możesz dziś do mnie przyjść? - spytał znienacka Ethan, a Perry poczuł, że nie mógł mu wyznać prawdy. Nie chciał, żeby Waddigham naprawdę pomyślał sobie, a raczej... Aby nie odkrył tego, że był poniekąd szpiegiem.
- Mam coś do załatwienia, a poza tym dziś miałem już korepetycje - udało mu się wykręcić.
- Skoro mamy się poznać, to też chcę czegoś się o tobie dowiedzieć - słowa niższego, filigranowego chłopaka sprawiły, że Perry z zaskoczeniem popatrzył na Ethana, na którego bladej twarzy, pomimo zmęczenia pojawiły się kolory.
- Korepetycje to dobry krok - Landon delikatnie uśmiechnął się, a Ethan o dziwo także, choć nieznacznie poszedł w jego ślady.
Spojrzenia chłopaków spotkały się bezpośrednio. Wyższy nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek mógłby mieć tak magiczne tęczówki.
- A może się nie zgodzę na nie. Wziąłeś to pod uwagę? - zapytał, psując chwilę, która mogłaby zakończyć się inaczej.
- Wciąż muszę ci odpowiedzieć na twoje pytanie, a chcesz je usłyszeć - Perry znalazł punkt wyjścia, a Ethan przewrócił oczami, choć nie zaprzeczył. - Odpowiem ci na korepetycjach - szatyn wziął ręce za plecy i poczuł się swobodniej w towarzystwie szkolnego samotnika.
- Jeśli się nie zgodzę to ojciec i tak cię wpuści - Ethan westchnął, jakby trochę udawał ogromną niechęć, lecz Perry nie mógł być tak pewny swego. - Chyba cię polubił.
- A ty nie możesz? - zapytał.
Wtedy czarnowłosy uniósł swoje powieki zdobione czarnymi, gęstymi jak noc rzęsami i włożył nerwowo dłonie do kieszeni. Na jego twarzy pojawił się grymas, a z ust, gładkich i cienkich wyrwało się przekleństwo.
Landon spojrzał w dół i zauważył, że Ethan wyciągnął szybko swe dłonie, a na jednej z nich ujrzał mały strumyk krwi.
- Co się stało?!
- Nic - Waddigham chciał szybko ukryć miejsce, w które podobnie zranił się długopisem jaki miał dość ostrą końcówkę.
- Pokaż.
Landon nie mógł dać za wygraną i chwycił za dłoń chłopaka. Czarnowłosy zerknął na bolące miejsce, a potem na twarz biegacza, która była skupiona na rozciętej skórze.
- Coś metalowego wbiło ci się głęboko pod skórę, nie ruszaj się - powiedział i delikatnie próbował on wyciągnąć ciało obce spod naskórka.
Ethan marszczył swoje brwi i nosek, bo to go bolało jednak kiedy patrzył na skupioną twarz Perry'ego zapomniał o tej nieprzyjemności. Postanowił on w tej chwili skupić się na łagodnych rysach twarzy biegacza. Nie chciał on narażać swoich uczuć dlatego obiecał sobie, że tylko dziś będzie się przyglądał jego dość przystojnej twarzy. Kto nie znał Landona mógłby twierdzić, że jest on bohaterski i silny emocjonalnie, ale dla Ethana był on tylko tchórzliwym kurczakiem, który nie potrafił określić niczego w swoim życiu.
Szatyn usunął w końcu metalową część od długopisa, a gdy uniósł swoją głowę spotkał się ponownie ze spojrzeniem Waddighama. Czarnowłosy cieszył się, że wyraz twarzy wyższego się nie zmienił, co czyniło go bardziej seksownym i przystojnym. Uśmiech do niego nie pasował, ale też wiedział, że Perry nie potrafił się długo smucić. Landon trzymał zaś dłoń niższego i poczuł w sobie chęć kontynuowania tej czynności. Luka tkwiąca w nim się zapełniała tylko wtedy, gdy był z Ethanem, a mogąc go dotykać czuł większą chęć bliskości i zmniejszania dystansu między sobą.
Perry chciał postawić jeszcze jeden krok bliżej, ale wtedy usłyszał dziewczęcy głos :
- Landon! - Daisy wybiegła zza zakrętu i spojrzała ona na dwójkę chłopaków.
Ethan momentalnie odepchnął od siebie dłoń Perry'ego i szybko odwrócił się do tej dwójki czując w sobie dziwny żal.
Dziewczyna nie spodziewała się tutaj spotkać Ethana i poczuła ona w sobie smutek, a także tęsknotę, bo kiedyś byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
- Idziemy już do mnie? - zapytała Perry'ego, który nerwowo uniósł swe brwi, a Ethan zaś słysząc te słowa zacisnął swe wargi i odszedł do samochodu, w którym czekał na niego ojciec.
Landon odprowadził wzrokiem czarnowłosego puszczają na chodnik metalowy odłamek, którym się zranił. Nie chciał się rozstawać z Ethanem, ale czując w swoim umyśle oraz sercu nieznany dotąd mu chaos postanowił wrócić na stały grunt i z uśmiechem podszedł do Daisy, która widząc chłopaka także uniosła swe kąciki.
- Idziemy? - zapytał pewnie, po czym oboje ruszyli najpierw do domu dziewczyny, a po zabraniu biletów wybrali się oni do kina.
Znajomi z klasy kupili popcorn, a także napoje, udając się do sali numer 5, aby zobaczyć film Woody'ego Allena W deszczowy dzień w Nowym Jorku. Komedia romantyczna przypadła do gustu zarówno Daisy, jak i Landonowi. Przeplatające się ze sobą historie, Perry porównał do dzisiejszego dnia. Rozcięta dłoń Ethana, a także rozmowa z czarnowłosym, ujmującym chłopakiem, a potem zwrot akcji, który sprawił, że był teraz z Daisy, z którą zjedli prawie cały popcorn solony z tekturowego pudełka.
Scena pocałunku między dwojgiem postaci wywarła na Daisy tak duże emocje, że aż przełożyła do swojej piersi dłoń, czując dudniące serce, natomiast Perry spoglądając na dziewczynę, będąc w ciemnej sali i słysząc romantyczną muzykę wyobraził sobie, że tuż przy jego boku był Ethan Waddigham.
-
--
---
Sytuacja między dwojgiem poniekąd idzie w dobrym kierunku, a jak będzie dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro