Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

                                                                  Zapraszam na tt: #chłopakzmiami

W poniedziałek musiałam zadzwonić do Phoebe. W weekend nie mogłam się do niej dodzwonić, więc ponowiłam próbę nawiązania połączenia przed pracą. Już wyobrażałam sobie, co na to odpowie. "Dziewczyno, korzystaj z okazji!"

— O hej. Dlaczego nie napisałaś mi komentarza pod zdjęciem? — zaczęła z wyrzutami.

— Nie uwierzysz, co zrobiłam... — zaczęłam od razu, nie mogąc dłużej czekać.

— Co? — Już widziałam, jak się uśmiecha dwuznacznie.— Jakiś przystojniak?

— To wszystko twoja wina! — Zaczęłam chodzić po zapleczu. — Chciałam ci napisać na temat twojego ratownika, ale przez przypadek wysłałam tę wiadomość komuś innemu. — Chwyciłam się za czoło. Byłam tak zażenowana, że chciałam się zapaść pod ziemię.

— Ale co? Źle? A może napisałaś do jakiejś dziewczyny?

— Do chłopaka, ale...

— I nie jest przystojny?

— O matko, to nie jest ważne! — krzyknęłam.

— Wnioskuje po "o matko", chłopak jest prawdziwym przystojniakiem. Masz go w znajomych? Muszę zobaczyć...

— Daj spokój. — Przewróciłam oczami. — On ma już dziewczynę.

—A ty jej nie lubisz?

— To straszna zazdrośnica... — urwałam. — Oblała mnie piwem, bo rozmawiałam z Aaronem! Najlepsze jest to, że rozmawialiśmy o jego pijanym przyjacielu.

— Czyli Aaron — wyczułam w jej głosie rozbawienie.

— Czy ty z tego wszystkiego zrozumiałaś tylko jego imię?

Mogłam się tego spodziewać. Phoebe zawsze słyszy to, co chce.

— Przestań gadać, tylko korzystaj z okazji! Czy to nie jest znak?! Musisz w końcu przełamać barierę i pozwolić komuś, by się tobą zaopiekował.

— Nie potrzebuję opieki. Jestem dorosła i umiem się sobą zaopiekować.

— Ale tak po męsku. Wiesz, z tym czymś. W ogóle jestem ciekawa, kiedy ostatni raz byłaś z mężczyzną w łóżku?

— Phoebe! — skarciłam ją. — Jesteś nienormalna... — Pokręciłam głową.

— Jak sama tego nie załatwisz, to znajdę go na Facebooku i osobiście napiszę. Aaron... — rozmarzyła się.

— Phoebe proszę cię, nie rób mi tego. Już i tak się ośmieszyłam — westchnęłam.

— A tak na marginesie, to wiesz, że Carl ciągle do mnie pisze? Jest taki kochany i... — Nie słuchałam jej dalej, ponieważ właśnie przyszła ciocia, zaganiając mnie do roboty. Musiałam skończyć rozmowę.

— Kocham cię wariatko. — Zaśmiałam się głośno. — I proszę cię, nie rób nic za moimi plecami.

— Zastanowię się. Pa. — Przesłała mi buziaka i zakończyła rozmowę, a ja wróciłam na swoje miejsce za ladą.

Poprawiłam swój fartuszek i zabrałam się do pracy. Chwyciłam czajniczek z kawą i zaczęłam chodzić po stolikach, napełniając puste filiżanki klientom.

Widziałam Aarona w kawiarni. Przyszedł ze swoim przyjacielem. Zauważyłam, że pojawiali się o tej samej porze, co ostatnio. Udawałam, że go nie widzę, lecz on przez cały czas zerkał na mnie, chcąc przez to, bym odwzajemniła jego wzrok. Ja jednak wolałam się skupić na klientach. Wolałam, to nie znaczy, iż nie patrzyłam na niego. Zerkałam na niego ukradkiem, błagając w duchu, by niczego nie zauważył.

Jego włosy były w nieładzie, a koszulka wisiała na nim pognieciona. Przygryzał dolną wargę, na ten widok nie potrafiłam oderwać wzroku. Wyglądał w tym momencie jak model. Delektowałam się jego widokiem, wręcz rozpływałam się nim, tym bardziej w chwili, gdy włożył rękę we włosy i przeczesał je nimi. Najgorsze było to, że mężczyzna zauważył, jak się na niego gapiłam. Chciałam szybko oderwać wzrok, udawać, że nic takiego nie miało miejsca, jednak jego wnikliwy wzrok mi na to nie pozwolił. Chciałam, ale nie mogłam.

— Ella! — krzyknęła ciocia, podbiegając do mnie. — Nie widzisz? — Pojawiła się obok mnie w kilku sekundach i zabrała ode mnie czajnik.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez Aarona rozlałam całą kofeinę na stół. Wszystko pobrudziłam: stół, swój uniform i marynarkę klienta.

— Przepraszam — powtarzałam cały czas, pomagając wycierać mokre plamy.

Nasz gość nie wyglądał na szczęśliwego, ale cóż się dziwić. Kawa była gorąca, więc musiałam go nią oparzyć. W dodatku okazało się, że jego biała koszula też była mokra, co go jeszcze bardziej rozzłościło. Ciocia starała się go jakoś uspokoić, ale z jego twarzy ani na chwilę nie schodził rozgniewany grymas.

— Za to dostanie pan kawę na nasz koszt — mówiła ciocia uprzejmym głosem, uśmiechając się przy tym najłagodniej, jak potrafiła.

Starszy mężczyzna chyba spieszył się do pracy, a ja głupia oszołomiona wyglądem jakiegoś chłopaka, rozlałam na niego wrzątek.

— Już nie chcę tej kawy — warknął przez zęby, wstając z krzesła. Wyszedł bez słowa, nawet się nie żegnając zwykłym "do widzenia".

Rzeczywiście musiał się naprawdę zdenerwować. Ale nie wiadomo jak ja bym się zachowała na jego miejscu. Może gorzej, może tak jak on, a może jeszcze inaczej... A to wszystko przez Aarona. Przyszedł i zaczarował mnie swoim seksapilem.

Razem ze swoim przyjacielem zajęli miejsca w miejscu, z którego mieli dobrą widoczność na ladę, kasę fiskalną i... Na mnie... Robiąc nową kawę, cały czas czułam jego wzrok na moim ciele. Patrzył na mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Był poważny, jakby się nad czymś zastanawiał, a jednak w jego oczach widziałam jakiś błysk. Trochę na kształt snucia jakiegoś planu.

Aaron przypominał mi Adonisa albo nawet herosa, chociaż może to zbyt przesadzone... Przystojniak, uwodziciel, przyciągał nie tylko wzrokiem, ale także swoją urodą i całą swoją osobą. Czego tylko by nie zrobił. Takie było moje zdanie, bo właśnie tak robił ze mną. Był niczym magnes. I ten jego wzrok... Jakby rozbierał mnie do naga.

"Już powoli zamieniałam się w Phoebe..."

Czy byłam zauroczona jego wyglądem?Chyba tak...

Ten przenikliwy wzrok, jego postura, włosy w nieładzie, zagryzanie wargi, gdy spoglądał na mnie, no i dotyk, który palił moją skórę. Do tej pory, gdy przypominałam sobie tamten wieczór, gdy w ramach rekompensaty zaprowadził mnie pod dom cioci. Złapał mnie wtedy za rękę, bym nie uciekła mu tak szybko. Jego ciepłe, szorstkie ręce na moim ciele...

Nie znałam go za dobrze albo raczej w ogóle, więc nie wiedziałam, jakim naprawdę był człowiekiem. Wieczorem po imprezie był miły i dobrze mi się z nim rozmawiało. Na Messengerze porównywał moje oczy do cukierków czekoladowych, trochę jakby flirtował ze mną. Ale czy to tylko jednorazowe? Czy on zawsze się tak zachowywał, a może wtedy był taki, bo mu się chciało? Może gdyby nie chciał, byłby aroganckim i zbyt pewnym siebie kobieciarzem, nieprzejmującym się uczuciami innych? Nawet Autumn, z którą był. Może tamtego wieczoru tylko udawał takiego przyjacielskiego? Nie mogę być taka naiwna. Przynajmniej nie w stosunku do chłopaków, a tym bardziej takich hipnotyzujących jak on. Powinnam była trzymać się z nim na dystans. Nie chciałabym być jego kolejną laską, z którą miałby iść do łóżka. Z drugiej strony, skąd niby wiem, że on jest właśnie taki? Przecież nie każdy jest taki sam...

— Hej. — Podszedł do lady, uśmiechając się do mnie. — Poproszę dwie kawy. — Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni spodni. Zerknęłam na jego dłonie, które sprawnie wyciągały banknoty. Znalazłam w kilku miejscach blizny, co mnie zaintrygowało. Nie zauważyłam ich, gdy wieczorną porą odprowadzał mnie do domu, ponieważ nie przyglądałam się jego dłoniom tak jak teraz. Tylko dlaczego nagle ciekawi mnie kilka niedoskonałości w tym chłopaku, a gdybym zauważyła je w innym facecie, nie zastanawiałby mnie to skąd je ma i kiedy się one pojawiły?

— Z mlekiem czy bez? — Czajnik właśnie w tym momencie oznajmił swoją gotowość.— A może śmietanka?

— Tak, proszę mleko. — Jego wzrok padł na świeżo upieczone ciasteczka mojej cioci. — I to... — nie potrafił tego nazwać.

Obserwował wnikliwe każdy popełniony przeze mnie ruch. Uśmiechałam się kącikiem ust, nie mogąc powstrzymać się przed tym.

— Co robisz wieczorem? — zapytał nagle.

— Słucham? — nie byłam pewna, czy to, co powiedział, było prawdą czy to sobie wymyśliłam.

—Wieczorem razem z moim kumplem jedziemy na kino samochodowe i pomyślałem, że może też będziesz chciała? Lubisz stare filmy?

To nie mógł być wybuch mojej wyobraźni. On naprawdę tam stał. Pytał się o wspólne spędzenie czasu. Czekał na odpowiedź. A co najlepsze: odkąd tu przyszedł, w ogóle nie wspomniał o sobotniej wiadomości, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.

— Autumn nie będzie zachwycona. — Było już za późno, by cofnąć wypowiedziane przeze mnie słowa, choć w tej chwili bardzo ich żałowałam.

Kątem oka sprawdziłam, czy przypadkiem moja ciocia nas nie obserwowała.

— Jej nie będzie. — Wziął łyk kawy, którą przed chwilą postawiłam przed nim. — Leci gdzieś, chyba do Paryża. — Zmarszczył czoło. — Do SPA czy gdzieś. Ojciec jej załatwił. Będę tylko Noah i ja, ale on zabiera ze sobą swoją laskę. Nie chcę być piątym kołem u wozu, więc zastanawiałem się, czy nie poszłabyś ze mną? Oczywiście jako nowa koleżanka. — Uśmiechnął się tym swoim gwiazdorskim uśmiechem.

Specjalnie jechała do Paryża, by skorzystać ze SPA?! Czy to było normalne? Przecież nie brakowało SPA w Miami albo gdzieś niedaleko. Poza tym wszystkie są takie same... Dobra, chyba wiedziałam, dlaczego tam. Widoki. Paryż to piękne miasto. Chyba że chodzi o Francuzów... Ale co, że niby lepiej masowali? Czy chodziło tu o coś zupełnie innego?

— Noah to jest ten sam, który mnie pocałował? — zapytałam, przestając myśleć o rudej Barbie, która wcale mnie nie obchodziła.

— Tym razem będzie grzeczny. — Uniósł dłonie w górę, w geście poddania. — Będę go miał na oku, a poza tym będzie w towarzystwie dziewczyny, więc nie masz się czego obawiać.

Spojrzałam na niego sceptycznie. Miałam mu wierzyć? Zapowiadało się fajnie... Oglądanie filmów w samochodach, na dodatek tych starszych! Podobało mi się, tym bardziej że nigdy nie uczestniczyłam w tak niezwykłym maratonie. Tylko perspektywa spędzania czasu z Aaronem i Noahem była zbyt ryzykowna, bym powiedziała. Aaron miał dziewczynę, a Noah może się okazać zdrajcą i wypaplać Autumn, iż byłam z nimi. Wtedy byłaby wojna.

— Widzę, że się wahasz — odrzekł. — Nie będziesz żałować. — Zabrał dwie filiżanki, ale zanim wrócił do swojego przyjaciela, dodał: — O, powinnaś wiedzieć, że jedziemy dwoma samochodami. Noah i jego dziewczyna i ty ze mną, nie będzie ci to przeszkadzać, prawda?

Otworzyłam buzię z zamiarem wypowiedzenia czegokolwiek, ale nim jednak zdążyłam odpowiedzieć, był szybszy:

— To do wieczora. — Mrugnął do mnie. — Przyjadę po ciebie.

Nie wierzyłam, że nie udało mi się niczego wypowiedzieć! Zachowałam się jak każda inna laska, która lata za przystojniakami. Jak laska, która tylko czeka, aż Casanova ją porządnie wypieprzy... Nigdy nie chciałam być taka jak Phoebe! A ludzie zawsze mówili: "z kim przestajesz, takim się stajesz" i co? I już stawałam się jak ta wariatka. Przecież ona jest czasami gorsza od chłopaka! Kochałam ją, była cudowna i miała wielkie serce, ale była nie do zniesienia. Nie chciałam być jak ona, zawsze chciałam być sobą i nie zamieniać się w kogoś innego. Tym bardziej nie w kontaktach z chłopakami. Z tym musiałam być uważna, a szczególnie po związku z Davem...

— Co się tak cieszysz, kochanie? — Ciocia przywróciła mnie do rzeczywistości.

— Nic, po prostu... — przeciągnęłam, zastanawiając się, co wymyślić. Doskonale pamiętałam, iż moja opiekunka nie tolerowała Aarona, więc nie mogłam jej tak po prostu powiedzieć, że spędzę dzisiejszy wieczór razem z nim. — Przypomniało mi się, że jadę dzisiaj do kina ze znajomymi. Mogę?

Okey, troszkę nagięłam prawdę. Ale co miałam powiedzieć? Swoją drogą byłam ciekawa, dlaczego moja ciocia, kobieta, która szanowała każdego człowieka i lubiła ludzi, nie akceptowała Aarona. To musiało być coś na rzeczy, dlatego nie zamierzałam się zagłębiać w naszą znajomość. Kilka filmów i tyle. Miałam już znajomych z Miami. Michelle, Jacob, Will, Cooper, Samuel, Lucas, a także Josh. Wolałam ich i chyba powinnam była zrezygnować z tego wyjścia, lecz gdy tylko chciałam do nich podejść, zastałam ich stolik pusty.

Co w takim razie miałam robić? Powinnam była mu napisać, że nie chce się spotkać? Nie potrafiłam tego zrobić, choćbym nie wiadomo jak chciała. Przyciągało mnie do niego, coś w środku mnie pragnęło go bliżej poznać, ale ta druga strona, ta rozsądniejsza, krzyczała: "nie rób tego, będziesz żałować!" Zachęcała mnie myśl o starych filmach w samochodach. Chciałam je zobaczyć, dlatego też niczego nie odwoływałam. Zgodziłam się na to, ale nie ze względu na Aarona czy jego kolegę, a na nowe doświadczenie. Chciałam tam się pojawić i to przeżyć. Może to było bezsensowne albo trochę egoistyczne, ale naprawdę mnie to nakręcało. W kinie byłam miliony razy, a na takim seansie w autach? Nigdy. Nie wiadomo, czy będę miała jeszcze w życiu taką okazję.

— Ale nie będziesz długo? — Wymierzyła we mnie ostrzegająco palcem. — Pamiętasz, że jutro masz pracę? Chyba że chcesz dzień wolnego...

— Nie ciociu. Przecież cały weekend miałam wolne. Dzięki, ale wrócę o przyzwoitej godzinie. — Wysiliłam się na uśmiech, chociaż tak naprawdę było mi źle, że okłamywałam swoją ukochaną ciocię, która mi wierzyła i ufała, choćby nie wiem co.

Naszą rozmowę przerwał nowy klient. Na szczęście! Bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby mnie o coś zapytała. Chyba z tego wszystkiego od razu powiedziałabym jej całą prawdę.

Nie lubiłam kłamać, a szczególnie osobom, które kochałam, które były bliskie mojemu sercu. Ciocia Jasmine była moją ulubioną ciocią i głupio mi było, że kiedy ona okazała się dla mnie dobra - pozwoliła mi u niej spać, jeść i w ogóle przebywać, tylko w zamiar za pomoc w pracy - ja ją okłamywałam. Czułam wyrzuty sumienia, zżerające mnie od środka. Nie mogłam przestać o tym myśleć do zamknięcia kawiarni. Patrząc na nią, w głowie pojawiał mi się obraz, przypominający mi co zrobiłam.

Musiałam uważać, by niczego nie zobaczyła; by niczego nie podejrzewała... Żeby nie zobaczyła Aarona.

Phoebe kilka razy jeszcze do mnie pisała. Chciała wiedzieć, czy coś się u mnie zmieniło z Aaronem. Nie chciałam jej niczego pisać, ale nie mogłam wszystkich okłamywać, tym bardziej że ona pewnie napisałaby do niego. O tak, ona byłą do tego zdolna! Napisałam jej więc, że umówiłam się z kolegą na seans. Kilka razy podkreśliłam jej słowo: "kolega", by zrozumiała, ale ona i tak swoje...

Przed wyjazdem wiele razy wkładała mi seksowną bieliznę, mówiąc, że zawsze może się przydać. Powtarzała, iż może zmienię zdanie, gdy zobaczę jakiegoś masażystę albo ratownika - marzyła z takim kimś pójść do łóżka - i będziemy mieli wakacyjny romans. Ja jednak tak nigdy nie chciałam. Może to głupie, ale jak już to wolałabym kogoś, kto pokocha mnie taką, jaką byłam, tak samo i wady, i zalety. Jedyny, który zostanie ze mną na zawsze. Ale to było niemożliwe. Dlatego na razie omijałam mężczyzn. Nie chciałam powtórki z Davem.

A przynajmniej nie przez najbliższy czas.

Nie lubiłam do tego wracać. Moja przeszłość była już zamknięta od dawna. Było; minęło. Nauczyłam się, że nie mogę być zbyt naiwna i nie powinnam we wszystko wierzyć, tym bardziej, kiedy coś jest na rzeczy; coś jest podejrzanego... Byłam zbyt zauroczona Davem. Za bardzo mu wierzyłam i nie słuchałam się zdania osób trzecich, którzy pragnęli mojego szczęścia i nie chcieli, by mnie krzywdzono. Byłam głupia.

— Hej Jacob! — Uśmiechnęłam się do chłopaka, który właśnie zajmował swoje miejsce tuż przy ladzie.

Pomachał do mnie, uśmiechając się krzywo.

— Coś się stało?

Z zawahaniem spojrzał w moje oczy. Odpowiedział dopiero po kilku chwilach:

— Gadasz z Aaronem — zauważył. — Podoba ci się?

— Co? Nie. — Zajęłam się sprzątaniem blatu. — Prosił tylko kawę. — Zerknęłam ponownie na ciocię, która była zajęta rozmową z klientką. — No dobra, może czasami rozmawiamy. — Przewróciłam oczami. — Ale to chyba nie jest coś złego, prawda? - Skupiłam się na koledze.

Skinął głową, dając mi do zrozumienia, iż zrozumiał. Mimo to nie byłam tego do końca pewna.

— Uważaj na niego — spoważniał. — To nie zbyt dobry towarzysz do spędzania czasu.

— Dlaczego?

Nie rozumiałam. Najpierw moja ciocia, teraz Jacob... Co on zrobił? Siedział za kratami czy co?Już nie rozumiałam tego wszystkiego. Dlaczego każdy ostrzegał mnie przed Aaronem? Rozmawiałam z nim tylko chwilę. Nie znałam go, nie wiedziałam, dlaczego to jest tak bardzo ważne, bym nie miała z nim kontaktu.

Jacob otwierał już buzię, ale gdy podeszła moja opiekunka, zmieniłam szybko temat:

— To, co ci podać? — Miałam nadzieję, że zrozumie aluzję.

Modliłam się w środku, by zmienił temat. Nie chciałam bezsensownych problemów, a szczególnie teraz z ciocią. Aaron i ja to nic. Nic nie znaczyło.

Z początku patrzył na mnie pytającym wzrokiem, ale po chwili zapytał szybko:

— Mogę ciasteczko? — Aż ze zdenerwowania zrobił się czerwony na twarzy.

Byłam bardzo ciekawa, o co tu chodzi. Kim on jest albo co on zrobił złego, że ma taką reputację?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro