Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

                                                                Zapraszam na tt: #chłopakzmiami

Dwie godziny upłynęły nam na rozmowach, żartach i śmiechu. Czekaliśmy na wejście Lucasa i jego występ, ale do tego było jeszcze dużo czasu. Była dopiero siedemnasta, więc zaczynałam powątpiewać, czy uda nam się tyle przeczekać.

Lokal z minutę na minutę wypełniał się coraz większą ilością osób. W tle słychać było jakąś melodię, która miała dodawać tylko klimatu. Wszyscy, z którymi tu przyszłam, siedzieli na kanapach przy stoliku, tylko nie ja. Ja jedna zostałam przy barze i to nie dlatego, iż było mi z nimi źle albo nie chciałam z nimi rozmawiać, ale dlatego, iż przez długi czas rozmyślałam o mojej przypadkowej wiadomości do Aarona.

Niby nic, a jednak byłam zażenowana. Już nawet nie sprawdzałam, co odpisał mi w odpowiedzi i czy w ogóle ją odczytał.

— Zaraz przyjdzie Lucas — usłyszałam Willa, który podszedł do mojego krzesła.

— Przecież zostało jeszcze kilka godzin — zauważyłam. Na wszelki wypadek sprawdziłam godzinę w komórce. Tak jak mówiłam, było kilkanaście minut po siedemnastej.

— Ale będzie miał próbę, to może, chociaż to uda nam się zobaczyć. — Uniosłam głowę na jego słowa. W jego oczach po raz kolejny mogłam zauważyć radosny błysk, który chyba nigdy go nie opuszczał. Swoją drogą ten wieczny optymizm pasował do niego, a jednocześnie dawał pozytywne światełko do naszego towarzystwa.

Upiłam łyka trunku. Czułam smak alkoholu, limonki oraz mięty. Zaczęłam bawić się kolorową słomką, kiedy poczułam, jak ktoś zaczął mnie obserwować. Z początku nic sobie z tego nie robiłam. Myślałam, że coś mi się wydawało, lecz kiedy się rozejrzałam, uwagę przykuł mnie pewien chłopak, siedzący na kanapie w kącie. Trzymał w dłoni jakiś napój alkoholowy, a drugie ramię miał wsparte o oparcie. Bezwstydnie patrzył się prosto na mnie i nie zamierzał odrywać ode mnie wzroku.

Nie znałam go, ale pewnie był jednym z tych, którzy polowali na dziewczyny po to, by zabrać je do łóżka. Upatrzył mnie, dlatego teraz ilustrował mnie wzrokiem, oblizując przy tym swoje usta. Aż przeszły mnie dreszcze. Nie dlatego, iż był brzydki czy obleśny w tym, co robił, ale dlatego, że sama myśl o tym, iż prawdopodobnie chciał mnie zabrać do pokoju i uprawiać seks bez zobowiązań, tylko po to, by się zabawić albo rozluźnić, sprawiała, że czułam lekki lęk. Ja nie byłam Phoebe, mnie takie rzeczy nie ekscytowały. Poza tym nie chciałam tego. Udawałam więc, że mnie to nie obchodzi. Oderwałam wzrok od chłopaka i skupiłam się na swoim drinku.

Ponownie odblokowałam telefon i włączyłam internet. Trudno. Przecież nie zrobiłam niczego złego. Po prostu się pomyliłam, byłam tylko człowiekiem, prawda? Najwyżej mnie wyśmieje.

Pokazało mi się kilka nowych powiadomień, a także dymek czatu z Aaronem. Oznaczało to, iż coś do mnie napisał. Jednak kiedy miałam sprawdzić co dokładnie, usłyszałam, jak ktoś siada obok mnie. Byłam pewna, że to ktoś z moich znajomych, lecz gdy spojrzałam na tego kogoś, okazało się, że był to chłopak z kanapy. Postawił przed sobą trunek i zerkał kątem oka na moją komórkę.

— Twój chłopak? — Uśmiechnął się pod nosem, wracając wzrokiem do szklanki. Jego głos był pewny siebie i czuć w nim było drwinę. Miałam wrażenie, iż za chwilę pęknie i parsknie śmiechem.

— Niekulturalnie tak podglądać. — Włożyłam aparat z powrotem do torebki i spojrzałam na niego. Miał uśmiech na ustach, a oczy patrzyły się na mnie zamglonym wzrokiem, co oznaczało, że musiał już trochę wypić. Nie był pijany, ponieważ trzymał się jeszcze dobrze na nogach, nie bełkotał, ani nawet nie mówił co mu ślina na myśl przyszła.

— Co w takim razie robisz tu sama? — Chwycił oburącz za szklankę i zaczął rysować na niej wzory. — Taka ładna dziewczyna jak ty...

— Daruj sobie te teksty — w porę mu przerwałam. — I w ogóle skąd wiesz, że jestem sama? A może z kimś przyszłam? — Wzięłam kolejny łyk trunku.

— Siedzisz sama cały czas na tym samym miejscu. — Raptownie na niego spojrzałam zdziwiona, na co dodał z szerokim uśmiechem: — Obserwuję cię, odkąd tu wszedłem i to nie dlatego, że nie mam co robić, ale dlatego, że wpadłaś mi w oko.

"Bo szukałeś laski na noc."

Wpatrywał się w moją twarz, jakby czekał, aż zareaguję. Jednak ja nie miałam ochoty z nim siedzieć, a już w ogóle z nim gadać.
Nie wypiłam na tyle, by coś między nami wyszło: chociażby jakaś w miarę klejąca się rozmowa.

— Powinnam się ciebie bać? Okażesz się jakimś stalkerem albo zboczeńcem? — Nie wiem jakim cudem byłam aż taka odważna. Czy to było przez drinka? Przecież nie było tego dużo. Tylko dwa, na dodatek nie do końca, ponieważ w tej chwili zaczynałam drugiego. Ten miał być ostatnim i na nim miałam zakończyć. Miałam za słabą głowę.

Zaśmiał się cicho.

— A na takiego wyglądam? — Poruszył zabawnie brwiami.

„Nie."

Był przystojny i męski. Może nawet starszy ode mnie kilka ładnych lat. Albo i kilkanaście? Ten zarost na jego twarzy mógł każdego zmylić. Wpatrywał się na mnie swoimi piwnymi oczami, okolonymi długimi rzęsami. Aż miałam ochotę ich dotknąć i sprawdzić, czy są prawdziwe, czy mi się nie przewidziało. W ostatnim momencie położyłam swoją dłoń na torebce. To mi przypomniało o Aaronie.

Wróciłam wzrokiem do nieznajomego chłopaka, który właśnie wypijał duszkiem końcówkę zawartości swojej szklanki. Obserwowałam, jak porusza się jabłko Adama. Głośno połknęłam ślinę. Byłam już pewna, że on sam to usłyszał, dlatego też moje oczy się powiększyły, gdy chłopak zaczął mi się przyglądać bardzo wnikliwie, jakby badał moją duszę. Czy każdy przystojny mężczyzna z Miami tak się patrzył na kobiety?!

Odłożył szkło na blat i otworzył buzię, by coś powiedzieć. Już miałam usłyszeć jego głos, gdy w ostatnim momencie zapaliły się światła, a z mikrofonu wydobył się głos jakiegoś rockmena. To mnie otrzeźwiło i przypomniało po co tu przyszłam.

Odwróciłam się w stronę sceny i zaczęłam szukać wzrokiem Lucasa. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać, iż nie był to prawdziwy koncert, tylko próba, ponieważ nie każdy mikrofon działał, a oprócz tego gitary nie były podłączone do wzmacniacza.

Zespół składał się z czterech osób. Jeden z nich, ubrany cały na czarno z długimi za ramiona włosami wydzierał się do mikrofonu. Za nim siedział perkusista i walił w talerze, a po bokach dwóch gitarzystów, wśród których znajdował się mój znajomy. Był ubrany w skórzaną kurtkę i dziurawymi jeansami. Wszystko wyglądało fantastycznie, ale osobiście nie byłam nigdy fanką rocka.

Widziałam jak Michelle wraz z Samanthą stały tuż przed sceną, odrzucając włosami w różne strony. Zachowywały się, jakby były największymi fankami. Dołączył do nich Cooper i starał się im coś wykrzyczeć, ale przez tę głośną muzykę nie został wcale zauważony.

Jacob siedział tuż obok Willa przy stole razem z Joshem oraz Samuelem, którzy coś przeglądali w telefonach. Wyglądali, jakby w coś grali i co jakiś czas udało mi się wypatrzeć uśmiech raz u jednego, raz u drugiego, jakby był to uśmiech zwycięstwa.

Zerknęłam ponownie na zespół. Widać było, że nie był to ich pierwszy występ i wiedzieli co robić. Co prawda to była tylko próba, a na klubowiczów było jeszcze za wcześnie, to i tak dawali z siebie wszystko. Widziałam to skupienie na twarzy Lucasa i emocje u wokalisty oraz szeroki uśmiech na ustach perkusisty - musiał robić coś, co naprawdę lubił albo kochał.

Widziałam, jak dziewczyny bawią się na parkiecie, tańcząc teraz prawie jak prawdziwe tancerki. Nie widziałam już tego wstydu, który tkwił w nich na początku pierwszej piosenki, a zamiast tego wariowały prawie że po całym parkiecie, choć nie mogłam zrozumieć, jak można do tego tańczyć. No ale co ja tam wiedziałam? Przecież nie słuchałam rocka.

W pewnym momencie Samantha się obróciła i nagle zatrzymała, jakby wszystko dookoła zniknęło, jakby momentalnie muzyka przestała grać. Uśmiech zszedł z twarzy, a zamiast tego pojawiło się zdziwienie oraz coś na kształt złości albo wściekłości. Stała jak słup ani na chwilę nie odrywając wzroku od mężczyzny, który siedział tuż obok mnie. Instynktownie spojrzałam na nieznajomego, pewna, iż również będzie się na nią patrzeć ze zdziwieniem czy czymś podobnym, lecz nic takiego się na jego twarzy nie pojawiło. Za to uniósł delikatnie jeden kącik ust w górę. To był jeden krótki moment, jakby nie chciał, by Samantha się zorientowała. Potem przybrał grobową minę jak gdyby nigdy nic.

— A co ty tu robisz, Michael?! — W szybkim tempie dziewczyna pojawiła się naprzeciwko nas. Gdyby mogła, zabiłaby oczami. Zacisnęła dłonie w pięści, przygotowując się do walki.

— Bawię się, nie widać? — Wzruszył ramionami. Jego głos był spokojny, mogłabym powiedzieć, iż rozbawiony. Nie robił sobie niczego z zachowania Samanthy i tego, jakie emocje wywołała w niej jego obecność. — Przypominam ci, że to jest klub. Każdy może tu przyjść i nie powinnaś od razu na mnie tak naskakiwać. — Przymknął jedno oko, ilustrując ją od góry do dołu. — Przyszedłem się wyciszyć, zrelaksować, pobawić... — W jego oczach dostrzegłam błysk.

Dopiero teraz do mnie dotarło, że stałam tuż obok nich i przyglądam się całej ich rozmowie. Nie powinnam była. Musiałam niezauważalnie od nich odejść, by dać im przestrzeń i prywatność. Nie wiedziałam, skąd się znali i dlaczego Samantha się tak zdenerwowała, więc tym bardziej nie powinnam była ich nasłuchiwać. To nie była moja sprawa.

— Chodźmy Noelle. — Zauważyła, jak zabieram swoją torebkę, więc wzięła mnie za ramię i zaciągnęła do stołu, gdzie siedzieli chłopacy. Byłam prawie pewna, że widzieli całą sytuację. — Uważaj na niego. Najlepiej z nim w ogóle nie rozmawiaj — szepnęła mi do ucha.

Nie rozumiałam, dlaczego jej tak bardzo na tym zależało. Gdy miałam już zadać pytanie, Will zaczął coś opowiadać, jakby chciałby, by to, co przed chwilą się stało, odeszło w niepamięć.

Już nawet nie obchodziło mnie, iż zostawiłam swojego drinka na stoliku barowym, przy którym jeszcze chwilę temu siedziałam. Nie było mi szkoda. To nawet lepiej, ponieważ wraz z powrotem do moich towarzyszy, odechciało mi się jakiegokolwiek alkoholu.

Zrobiło się jaśniej w mojej torebce, co mnie zdziwiło. Dlatego też otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej telefon, który informował o nadejściu powiadomienia. No tak, wiadomość od Aarona. Po włączeniu ekranu zobaczyłam, że nie była to jedna wiadomość, a kilka i to od tego samego nadawcy. Aaron. Aż się mimowolnie uśmiechnęłam. Na szczęście nikt tego nie widział, bo każdy był pogrążony w rozmowie.

By nie tracić już więcej czasu, wcisnęłam dymek czatu i zaczęłam czytać:

"Dzięki. Czyli jednak warto było spędzać czas na siłowni."

"A żeby być kwita, też cię skomplementuję..."

"...masz śliczne oczy. Ten kolor przypomina mi takie czekoladowe cukierki, ale zapomniałem, jak one się nazywały."

"Nie no, nie przypomnę sobie. Chociaż w sumie skoro czekoladowe, to czekoladowe."

O mało nie parsknęłam śmiechem z treści tych wszystkich wiadomości. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Czyżby naprawdę tak uważał? A może tylko tak pisał? W takim razie skoro opcja numer dwa była prawdziwa, to niby dlaczego tak tylko napisał?

— Noelle? — Do rzeczywistości przywrócił mi głos Josha. By nie widział za dużo, szybko zamknęłam ekran. Chyba i tak zdążył zobaczyć, ponieważ patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Starał się niczego po sobie nie poznać, a szczególnie przed naszymi znajomymi, więc oderwał ode mnie wzrok i wrócił do rozmowy z chłopakami.

— Wybacz Noelle, ale ten chłopak nie jest dobrym kompanem. Nie warto z nim się trzymać — powiedziała Samantha, a każdy na nią spojrzał. Mówiła o nieznajomym, który nie przestawał się na mnie patrzeć. — I nie mówię tego dlatego, że go nie lubię, ale dlatego, że tak jest naprawdę. On jest bardzo mściwy... — dodała cicho, odprowadzając wzrokiem kolesia z baru.

— Widziałem go kiedyś w towarzystwie tego łysego kolesia, co często się kłóci z Aaronem — Samuel zaczął opowiadać. — Wiem, bo widziałem ich kiedyś na korytarzu w liceum. Wyglądają, jakby wyszli z więzienia. Ta czaszka na głowie jest straszna — dodał, robiąc krzywy grymas twarzy.

— W ogóle Martin ostatnio mi mówił... — Cooper zmienił temat.

Ja już ich nie słuchałam. Nie znałam żadnego Martina, a poza tym byłam ciekawa, czy Aaron coś jeszcze mi napisał. Więc chwyciłam telefon i kolejny raz przeczytałam wiadomości.

"Pamiętaj Noelle, musisz się trzymać od niego z daleka."

Dlatego też szybko wyłączyłam internet i wróciłam do swoich towarzyszy. Musiałam coś zrobić, by przestać myśleć o tym, co wysłał mi Aaron.

— Michelle, wypijesz ze mną drinka? — zapytałam dziewczynę, która siedziała tuż obok mnie. Wyglądała na ubawioną. Włosy opadały jej na czoło, z których kilka kosmyków plątało się po wszystkich stronach, delikatnie mokrych od potu. Starała się wyrównać oddech. Kiwnęła ochoczo głową, zgadzając się na kolejną kolejkę.

Kiedy jednak już wstałam z krzesła, od razu spotkałam się z Lucasem, który trzymał w dłoniach dwa drinki z parasolką. Musiał związać sobie włosy tuż po zejściu ze sceny. Mrugnął do mnie i postawił przed nami szkło.

— Siedziałyście jako jedyne bez alkoholu, więc wam go zamówiłem — wytłumaczył.

— Dzięki. — Uśmiechnęłam się do niego.

                                                                                               ***

— A jak tobie się podobało? — Lucas zadał pytanie. Prawie wszyscy były już po kilku drinkach, oprócz niego. On musiał być trzeźwy, by zagrać koncert.

— Masz talent — odpowiedziałam tylko. — Nie znam się na takiej muzyce, ale umiejętnie grasz na gitarze. — Wzięłam kolejnego łyka trunku. Musiałam przestać myśleć o Aaronie.

Na moje słowa zaśmiał się cicho.— Jesteś urocza.— Wybaczcie, ale muszę iść. — Pokazałam palcem korytarz, który prowadził do toalety.Na szczęście nie chwiałam się aż tak bardzo, jak Cooper czy Samantha, więc nikt nie musiał mi pomagać w dojściu do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Na korytarzu było ciemniej i jakby ciszej. Włączona była tylko jedna lampa, na dodatek miałam wrażenie, iż światło było tak niewyraźnie, że i tak słabo widziałam drogę do WC. Nie mówiąc już o ludziach, którzy tam stali w grupkach albo w parach, śmiejąc się i chichocząc.

— Zgubiłaś się, maleńka? — usłyszałam szept tuż przy uchu. Był to ten sam chłopak, który siedział obok mnie przy barze. Właśnie pochylał się nade mną, nie przejmując się moim gniewnym wyrazem twarzy. Uśmiechał się do mnie uwodzicielsko.

Nie odpowiedziałam na jego słowa. Przeszłam obok niego, ale gdy zbliżyłam się do drzwi toalety, poczułam jak łapie mnie za nadgarstek, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

— Nie słuchaj, co inni o mnie opowiadają. Oni mnie nie znają, a ty możesz w każdej chwili poznać. — Wolną dłonią pogłaskał mnie delikatnie po policzku.

— Zostaw mnie — mój głos był w miarę głośny, lecz nie chciałam krzyczeć, by go nie rozzłościć. Nie wiedziałam, jakim był z natury człowiekiem, więc wolałam nie ryzykować. Już i tak jego uścisk był silny. Miałam tylko nadzieję, iż nie będę miała potem śladów.

— Zastanów się nad tym dobrze. — Zmierzył mnie od góry do dołu. — Ślicznie wyglądasz — dodał na koniec. Chwilę trwaliśmy w takiej pozycji. Starałam się kilkakrotnie wyswobodzić z jego uścisku, jednak on był silniejszy ode mnie. Widząc niechęć z mojej strony, puścił mnie i odszedł.

Wzięłam głęboki oddech i weszłam do toalety. Musiałam opłukać się zimną wodą.







************************************
Hejo! ❣️
Wybaczcie mi, że się spóźniłam, ale wczoraj byłam na wyjeździe i całkiem zapomniałam dodać nowy rozdział 🙆
Jak się Wam podobał?
A co u Was?
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! ❤️
Piszcie śmiało, ja naprawdę nie gryzę 🥺💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro