19
W październiku Dean miał trochę więcej dni na planie, przez co widzieli się tylko przez kamerki, ale listopad okazał się być bardziej łaskawy jeśli chodziło o dni wolne, co bez zawahania postanowił wykorzystać.
Castiel wychodził ze szkoły, rozmawiając z Meg i Gabrielem, gdy ktoś szarpnął go od tyłu, przysłaniając mu usta. Przestraszył się, chciał krzyczeć o pomoc, ale nie dał rady. Gdy zaczął się wierzgać, napastnik go puścił i obrócił przodem do siebie. Tym napastnikiem okazał się być Dean, który oberwał pięścią w ramię.
— Chcesz, żebym zawału dostał?! — prawie krzyknął, a Dean zaśmiał się cicho, za co znowu oberwał. — To nie jest śmieszne!
— Trochę jest — stwierdził, całując go delikatnie. — Nie gniewaj się.
Castiel spojrzał na niego zdezorientowany.
— Co ty tu w ogóle robisz?
Dean wzruszył ramionami.
— Mam wolne, więc pomyślałem, że wpadnę odwiedzić mojego chłopaka, z którym dawno się nie widziałem...
— Bez uprzedzenia w środku tygodnia?
— Tak, bo chciałem zrobić ci niespodziankę. Druga niespodzianka czeka w twoim domu.
Castiel westchnął i wtulił się w jego klatkę piersiową. Tęsknił za nim. Czemu nie mogli mieszkać razem? Czemu jak zamieszkają razem to wcale nie będzie tak bardzo lepiej, bo Deana często w ogóle nie było w domu?
— Wolałbym, żebyś przyjechał za dwa tygodnie — powiedział cicho, bo za dwa tygodnie mijało pół roku odkąd są razem.
— Tak właściwie to zostaję dwa tygodnie — wyznał niepewnie, bo chciał zostać tu do tego dnia, skoro miał szansę.
— To może w końcu będę miała okazję lepiej cię poznać — wtrąciła Meg.
— Oboje będziecie mieli — stwierdził, przytulając najpierw Meg, a potem Gabriela. — Ale w środę za dwa tygodnie porywam Casa od razu po szkole i tyle będziecie nas widzieć.
Castiel, początkowo ostrożnie i podchodząc do sprawy z dystansem, postanowił dać drugą szansę Gabrielowi. Był sceptyczny, nie spodziewał się wiele, ale Gabriel robił wszystko, aby naprawić ich przyjaźń i powoli wracali do relacji, która łączyła ich na początku roku.
— A na najbliższy piątek masz plany? — spytał niepewnie Gabriel, a Dean zamyślił się.
— Nie, raczej nie — stwierdził po chwili i objął Castiela, który wciąż pozostawał w niego wtulony. — A co?
— Robię imprezę urodzinową. Castiela już zapraszałem, więc pewnie i tak by cię zabrał, ale możesz czuć się oficjalnie zaproszony i... Byłoby naprawdę miło, gdybyś wpadł.
— Spoko, ale dwa pytania — stwierdził i znowu się zamyślił. — W sumie to trzy... Cztery...
— Pytaj o co chcesz — powiedział Gabriel.
— Gdzie ta impreza?
— U mnie w domu.
Dean przytaknął.
— Dajesz jakieś regulacje odnośnie nagrywania tego co będzie się tam działo?
Gabriel wzruszył ramionami.
— Wątpię, aby było to potrzebne, będziemy w dość zaufaną szóstkę.
— My i kto jeszcze?
— Claire z chłopakiem.
Dean spojrzał na Castiela.
— Z nią też się przyjaźniłeś, tak?
— Tak — potwierdził chłopak.
— Dobra, następne pytanie —kontynuował Dean. — Czy będzie alkohol?
Gabriel zmarszczył brwi.
— Czemu miałoby nie być? — odpowiedział pytaniem.
— W takim razie chcę przejrzeć playlistę muzyki przed imprezą.
Gabriel wyglądał na zagubionego, a Castiel schował twarz w klatkę piersiową Deana i zaczął się śmiać.
— Po co ci ta playlista?
— Bo ostatnio ten tu niewinnie wyglądający aniołek zwany moim chłopakiem zrobił mi dość erotyczny taniec do piosenki o seksie, gdy wypił za dużo i stracił koszulę.
— Stracił koszulę? — spytała Meg. — O tym nie wspominaliście.
Castiel wyprostował się, ale tak, że Dean wciąż mógł go obejmować.
— Zrobiłem tak — powiedział, pokazując gest rozszarpywania ubrania. — Jeden guzik zgubiłem, rozerwałem koszulę w miejscu dwóch innych zapięć...
— I tańczył toples — wtrącił Dean. — W klubie pełnym napalonych dziewczyn, gejów i biseksualistów.
— I pijanego ciebie — przypomniał mu Castiel.
— Panowałem nad sobą — zaprotestował. — Dobrze wiesz co by się tam stało, gdybym nad sobą nie panował.
W odpowiedzi Castiel spojrzał na niego i poruszał jednoznacznie brwiami, a Dean przygryzł wargę.
— Nie możemy po prostu go pilnować? On jest zazwyczaj grzeczny po alkoholu — zauważyła Meg.
— Był grzeczny — odparł Dean. — Powiedziałem, że ma do mnie przyjść jak się upije i to zrobił. Po prostu zrobił mi prawie że striptiz i...
— Mówiłeś, że ci się podobało — przerwał mu Castiel, patrząc na swojego chłopaka wyzywająco.
— Podobało — powiedział bez zawahania, patrząc mu w oczy. Było widać między nimi napięcie. — Ale jeśli kiedyś dojdzie do powtórki to wolałbym, żebyśmy byli sami.
— Zatańczę ci do tej piosenki co wtedy przed naszym pierwszym razem, co ty na to? — spytał muskając jego wargi.
Dean uśmiechnął się szeroko.
— Kusisz, skarbie.
— Pierwszym razem? — spytał zdezorientowany Gabriel. — Wy nie...?
— Nie — odpowiedzieli jednocześnie.
— Nie jestem z tych, którzy się śpieszą — dodał Dean.
— Ale to już jest wybitne nie śpieszenie się — stwierdził Gabriel. — Wow...
— Dean uświadomił mi, że seks to dodatek do związku — powiedział Castiel. — Budujemy nasz związek na innych rzeczach...
— Bo dzięki temu będzie trwalszy — dokończył za niego Dean. — Także na razie przyjaźń, zaufanie i wsparcie połączone z pocałunkami i drobnymi rzeczami, a na seks przyjdzie pora.
Gabriel zaczął coś analizować.
— Ty z nikim nie byłeś pół roku.
— Zgadza się — potwierdził Dean. — Przed Casem najdłużej trwało to trzy miesiące.
— Ze wszystkimi działałeś tak powoli?
— Tak.
— Czyli jesteś prawiczkiem?
Dean nie był pewien czy powinien mu to mówić, ale co mu szkodziło? Nawet jeśli chłopak puściłby tę informację dalej, raczej nikt by mu nie uwierzył.
— Nie mów nikomu, ale tak.
Gabriel spojrzał na Castiela widocznie zszokowany.
— Stary, masz pojęcie jakie masz szczęście z tym facetem?
— Wiem o tym, Gabe — przyznał. — I naprawdę żałuję, że nie mogę dać mu tego samego.
— Byłoby zbyt pięknie, gdybyście obaj byli dziewicami — stwierdził, po czym zwrócił się do Deana. — Szacunek, naprawdę. Gdybym był tobą, pewnie spałbym już z przynajmniej kilkunastoma osobami...
— Gabriel, ty spałeś z kilkunastoma osobami — przypomniał mu Castiel.
— No właśnie! — prawie krzyknął. — Pokusa, hormony... Nie potrafię nad tym panować.
— Zmieńmy temat — poprosiła Meg. — Gabriel, impreza w sześć osób, biorąc pod uwagę sztywniactwo chłopaka Claire to będzie niewypał.
— Co mam zrobić? Zaprosić całą szkołę, żeby ten kutas przyszedł? Bo przyjdzie, gwarantuję ci to. To moja osiemnastka. To ważny dzień. Mogę głosować na prezydenta. Chcę spędzić ją w gronie przyjaciół, a nie wśród ludzi, bojąc się, że mój były tam będzie.
— On ma rację, Meg — wtrącił Dean, kalkulując w głowie, że Gabriel musiał nie zdać, albo poszedł do szkoły rok później. Nie chciał go o to wypytywać, więc szybko puścił to w niepamięć. — Jeśli jego zdaniem powinno być sześć osób niech będzie sześć. Na jego obronę dodam, że swoją osiemnastkę spędziłem na planie, impreza odbyła się w mojej przyczepie i oprócz mnie była tam tylko Charlie. I dobrze to wspominam.
— Czyli postanowione. Będziemy w szóstkę. A teraz się rozchodzimy czy...?
— Powiedziałem mamie Casa, że będziemy wieczorem, więc niekoniecznie — stwierdził Dean. — Mamy sporo opcji. Kino, bilard, kręgle...
— Kręgle — przerwał mu Gabriel. — Chodźmy na kręgle. Castiel gra. Idziesz z nami? — spytał, patrząc na Meg.
— Idę i ogram was wszystkich.
— Ze mną jeszcze nie wygrałaś — zauważył Castiel.
Dean zmarszczył brwi i spojrzał na swojego chłopaka.
— Dobry jesteś?
— Ma zgrabne palce, musi być dobry — wtrącił Gabriel.
Dean spojrzał na Gabriela zdezorientowany.
— Zgrabne palce? Co masz przez to na myśli?
Gabriel przygryzł wargę.
— Nie wiem czy Castiel życzy sobie żebym mówił.
Castiel nachylił się Deanowi do ucha.
— Palcami można robić stymulację prostaty. Podobno jestem w tym dobry — wyszeptał.
— Robiłeś to Gabrielowi, że wie takie rzeczy?
— Balthazarowi. Pewnie mu powiedział.
Dean przytaknął. Nigdy nie rozmawiali z Castielem o różnych czynnościach seksualnych, a może powinni? Może było więcej takich małych rzeczy? Może te małe rzeczy by mu pomogły?
— Dobra, to idziemy na kręgle. Ja stawiam — zadeklarował Dean, a Gabriel uniósł ręce do góry w geście radości.
Gdy już grali, nie miał aż tylu powodów do unoszenia rąk, bo okazało się, że przegrywał. Dean i Castiel toczyli jakąś dziwną rywalizację, jakby to kto będzie lepszy w kręgle było czymś bardzo ważnym, Meg jakoś próbowała ich gonić, a Gabrielowi ciężko było nawiązać walkę z Meg. Mimo to świetnie się bawił, bo jego życie wracało do normy. Jasne, był sam, ale po Balthazarze nie spieszyło mu się do kolejnego związku, a patrząc na Deana i Castiela tylko podnosił sobie wymagania.
Może było coś w tym, żeby nie opierać związku na seksie? Może to, że ta dwójka ze sobą nie sypiała paradoksalnie rozwijało ich związek? Wyglądali na jedną ze szczęśliwszych, albo nawet najszczęśliwszą parę, jaką Gabriel znał. Dodatkowo Dean wydawał się być naprawdę świetnym gościem. Gabriel zdawał sobie sprawę, że wysłał Castiela do Deana z inną intencją, ale podobało mu się to, jak to się rozwinęło. Patrzył na nich i czuł dumę, bo w jakimś stopniu przyczynił się do tego, że ta dwójka była teraz razem. A byli świetni razem.
— Czemu mam wrażenie, że o coś się założyli? — spytała Meg, zwracając się do Gabriela.
— Bo pewnie się założyli. Tylko nie mam pojęcia o co.
W tym momencie Dean zbił wszystkie kręgle na raz i zaczął się drzeć i wymachiwać rękami, jakby wygrał jakieś ważne zawody. Spojrzał wymownie na Castiela.
— Dwa razy pod rząd. Przebij to!
— Przebić się nie da, mogę wyrównać — powiedział pewnie.
— Nie dasz rady, skarbie — powiedział, jakby próbował go sprowokować.
— Dam radę — upierał się Castiel.
Dean stanął bliżej niego. Dzieliły ich centymetry. Nachylił mu się do ucha.
— Dostaniesz nagrodę jak dasz radę.
— Jaką? Już założyliśmy się, że przegrany będzie pół godziny nago.
— Dorzucę do tego wspólne oglądanie porno.
Castiel przygryzł wargę.
— Nago?
Dean przytaknął.
— Obaj nago.
— Prowokujesz.
— Wiem — przyznał, muskając jego usta.
— Ej, kochasie — zwrócił im uwagę Gabriel. — Bo zaraz rzucę za Castiela.
— Wybaczcie, nie widzieliśmy się od czasu Emmys, stęskniliśmy się... Przepraszamy — powiedział skruszony Dean.
Castiel skupił się i zbił wszystkie na raz, a Dean opuścił zrezygnowany głowę.
— To miało zadziałać w drugą stronę — jęknął i opadł zrezygnowany na kanapę przy torze, gdy Castiel powtórzył jego wynik.
Castiel nie próżnował i usiadł mu na kolanach, przodem do niego, zakładając mu ręce na plecach. Dean objął go delikatnie.
— Jestem pod wrażeniem — przyznał.
— Dziękuję — odpowiedział z uśmiechem i pocałował go, po czym przekręcił się i usiadł obok Deana.
Gabriel podszedł do toru, bo teraz była jego kolej, a Meg przyjrzała się parze badawczo.
— Co się między wami dziś wyprawia? — spytała. — Wyglądacie, jakbyście mieli się przelecieć, nie ważne czy ktoś patrzy, czy nie.
— Cóż, do tego momentu jest raczej bliżej niż dalej — stwierdził Dean. — Ale to będzie taka perełka na torcie tego związku...
— Mówi się wisienka na torcie.
— Cas zasługuje na perłę zamiast owocu.
Castiel spojrzał na niego zauroczony.
— To było słodkie, Dean.
— Dziękuję, skarbie — odpowiedział, całując go krótko.
Meg wywróciła oczami. Dean i Castiel byli uroczą parą, ale była pewna, że coś się między nimi wydarzyło – zbliżyli się do siebie bardzo mocno przez ostatnie tygodnie. Chyba już mogła planować im ślub, bo jeśli ta dwójka się rozstanie, to ona przestanie wierzyć w jakąkolwiek miłość.
Dla Castiela to były małe kroczki, ale wiedział doskonale, że dla Deana to coś dużego. Wspólne oglądanie porno, szczególnie nago, było dla Deana czymś dużym. Całowali się przy tym i masturbowali. Każdy robił to sam, ale przez to, że się całowali i wolną ręką błądzili po ciele tego drugiego, mieli poczucie sporej intymności w tym wszystkim. Może i Castiel określił to w myślach jako "mały kroczek", ale nawet dla niego było to ważne, bo wskazywało na progres u Deana i cieszyło go to. Gdy po wszystkim się przytulili, kompletnie ignorując to, że obaj mają spermę na podbrzuszu, Castiel nagle zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie przekroczyli pewną nieprzekraczalną dotąd granicę i poczuł się przez to wszystko wyjątkowo. Ciężko było nazwać to seksem czy pierwszym razem, ale było to coś, co sprawiło, że nagle do Castiela dotarło jak dobrze będzie się czuł, przede wszystkim psychicznie, gdy ten pierwszy raz w końcu się wydarzy.
To nie była już młodzieńcza, naiwna miłość jak z Balthazarem – to było coś zdecydowanie większego, coś o wiele poważniejszego. Z Balthazarem zawsze wiedział, że to nie jest ten jedyny – że jest pierwszym i że to kiedyś się skończy. Z Deanem naprawdę chciał wierzyć w to, że to ten jedyny. Darzyli się nawzajem szacunkiem, a uważał to za podstawę. Ufali sobie bardziej niż komukolwiek innemu i to też uważał za coś kluczowego. Nie byli tylko partnerami – byli też najlepszymi przyjaciółmi i to sprawiało, że ich związek wydawał się być o wiele poważniejszy, bo byli sobie naprawdę bliscy. Castielowi podobało się podejście Deana do seksu, nawet jeśli wynikało ono z jego przeżyć z przeszłości, chociaż John mówił to samo, więc możliwe, że Dean i tak by tak postępował. Podobało mu się to, że seks nie był na pierwszym miejscu – to wydawało się być czymś zarezerwowanym dla związków napalonych nastolatków, które zrywają średnio po miesiącu. Początkowo bał się, że brak seksu źle wpłynie na ich relację, ale paradoksalnie było odwrotnie. Był przyzwyczajony do seksu kilka razy w tygodniu, bo tak to wyglądało, gdy był z Balthazarem. A z Deanem? Zaraz minie im pół roku i im dłużej byli razem, tym mniej czuł, że tego potrzebuje.
Właśnie to w niego uderzyło – nie potrzebował seksu z Deanem, aby być z nim szczęśliwy. Chciał tego, ale nie potrzebował. Potrzebował tego, żeby Dean po prostu był obok i to nie musiało znaczyć, że dosłownie obok. Chodziło po prostu o to, żeby mógł z nim porozmawiać, gdy coś się działo lub gdy zwyczajnie tęsknił.
Fizycznie miał Deana obok na urodzinach Gabriela, które wcale nie były wielką imprezą. Było sztywno, jak przewidziała Meg. Było niezręczniej niż ktokolwiek by przypuszczał. Skończyło się na tym, że po prostu oglądali filmy, jedząc popcorn, chipsy i inne niezdrowe przekąski, aż w końcu zamówili pizzę. Do tego pili piwo, które kupiła mama Gabriela i Dean, który uznał, że na wszelki wypadek przyniesie kilka sześciopaków. Ostatecznie okazało się, że piwo, które kupił Dean było lepsze, więc pili głównie to. Jedynie Claire wolała to, które kupiła mama Gabriela.
Większość siedziała normalnie, ale Castiel musiał się wyróżniać i stwierdził, że skoro ma miejsce to będzie leżał z głową na kolanach Deana, który wykorzystywał to, aby o jakiś czas przeczesywać mu dłonią włosy.
— Dobra, będziemy się zbierać — stwierdził Ryder, chłopak Claire.
— Odprowadzę was — zaproponował Gabriel.
— Nie trzeba, trafimy.
— Okej. Dzięki, że wpadliście.
— Spoko, na razie.
Claire przytuliła się krótko ze wszystkimi i wyszła, a Dean wyciągnął szyję, aby zobaczyć czy już wyszli.
— Boże, jaki to dupek! — wyrzucił wreszcie z siebie. — Widzieliście jaka spięta przy nim była?
— Prawie nic nie mówiła — zauważyła Meg.
— No właśnie! Bała się przy nim odezwać, to było tak bardzo widać, że bolało. Nie rozumiem czemu dziewczyny są z takimi chłopakami.
— Niektórzy potrzebują dupka, żeby potem docenić właściwą osobę — zauważył Gabriel.
— Ile oni są razem?
— Z osiem miesięcy — stwierdził niepewnie Castiel.
— Ile?! Boże!
— Dean, spokojnie.
— Spokojnie?! Dziewczyna marnuje sobie życie z tym dupkiem! I tak, wiem, to jej decyzja i w ogóle, ale ona nawet nie wygląda na szczęśliwą i...
— Skarbie, nie mieszaj się w związki innych — poprosił Castiel. — Też mi się nie podoba ten cały Ryder, ale co możemy zrobić? Mówiąc jej, że powinna mieć kogoś lepszego jedynie zrazimy ją do siebie, nie do niego. Znam Claire, ona musi sama to zrozumieć.
— Niestety, ale masz rację — przyznała Meg. — Nic nie możemy zrobić.
— Możemy — stwierdził Dean. — Będę codziennie wpadał do szkoły, pokazywał jej jak powinno to wyglądać. Chłopak powinien mieć szacunek do dziewczyny czy chłopaka, z którym się umawia. Ja mam szacunek do Casa, Cas ma szacunek do mnie i patrzcie gdzie jesteśmy. Wiecie ile razy pokłóciliśmy się przez ostatnie pół roku?
— Wcale? — spytała Meg.
— Raz — wyznał Castiel, a dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana.
— Czemu nic nie mówiłeś?!
— Bo to była głupota.
— I to duża — przyznał Dean. — Poszło o ubrania.
— Ubrania? — spytał zdezorientowany Gabriel.
— Tak. Castiel się upierał, że nie będzie kupował droższych porządnych ubrań, bo szkoda mu pieniędzy. Ja stwierdziłem, że lepiej kupić koszulkę za trzydzieści czy czterdzieści dolarów, która wygląda dobrze i będzie wyglądała dobrze nawet dwa lata niż taką za dziesięć dolarów, która szybko się zużyje.
— Zacząłem krzyczeć, że nie będę kupował drogich ubrań tylko dlatego, że mam bogatego chłopaka — wtrącił się Castiel.
— A ja odkrzyknąłem, że bogaty to dopiero będę za jakieś dziesięć lat i po prostu chcę, żeby dobrze wyglądał.
— Darliśmy się na siebie kilka minut, aż nas stamtąd wyrzucili.
— Posadziłem go na ławce w galerii i porozmawialiśmy na spokojnie. Przyznał mi rację i wróciliśmy po tą koszulkę.
— I dzisiaj mam ją na sobie — podsumował, wskazując na białą koszulkę z kieszonką na klatce piersiowej.
— Uwielbiam jak kończycie za siebie zdania — stwierdził Gabriel. — To słodkie.
— Nasz związek momentami jest przesłodzony — wyznał Dean. — Ale chyba takie uroki początków i docierania się, gdy obu stronom zależy.
— A mówią, że idealne pary nie istnieją... — westchnęła Meg.
— Nie jesteśmy idealni — stwierdził Castiel. — Po prostu się nawzajem szanujemy i rozumiemy. Tyle.
I to magiczne tyle wystarczało. Kolejne półtorej tygodnia przed wyjazdem Deana mocno ich do siebie zbliżyło. Dean codziennie odbierał Castiela ze szkoły, a w czasie, gdy chłopak miał zajęcia, spędzał czas z jego mamą i pomagał jej szukać pracy, co kobieta widocznie doceniała.
Dean wrócił do Los Angeles dzień po ich pół-rocznicy, bo miał jakieś bardzo ważne spotkanie z menadżerką, a trzy dni później wracał do Vancouver.
Ale to wcale nie oznaczało, że mieli widywać się rzadziej. Wręcz przeciwnie. Świadomość, że przetrwali razem pół roku podziałała na Deana jak jakieś czarodziejskie zaklęcie i sprawiło, że przyjeżdżał częściej. Zawsze gdy miał więcej niż trzy dni wolnego przylatywał do Castiela i rzadko kiedy mu to zapowiadał. Rzadko w praktyce oznaczało raz, gdy przypadkiem wygadał się, że wreszcie uniknie tej dużej rodzinnej kolacji z okazji Świąt. Spędził Święta z Castielem, jego mamą i rodziną od jej strony. Na Sylwestra polecieli do Lawrence, aby ten dzień spędzić razem z najbliższą rodziną Deana. Mama Castiela poleciała z nimi, bo inaczej spędziłaby ten dzień sama, co Dean uznał za absolutnie niedopuszczalne. Ich mamy wydawały się stawać przyjaciółkami, co ich cieszyło. Mimo nastroju w Sylwestra i odrobiny alkoholu, do niczego nie doszło – Dean twierdził, że jest gotowy, ale Castiel go powstrzymał.
— Dean, jesteśmy pijani — powiedział. — Jeśli będziesz chciał tego, gdy wytrzeźwiejemy, wtedy dobrze, ale nie teraz, proszę. Nie chcę, żebyś żałował.
Dean dziękował mu za to jeszcze przez dwa dni, nim Castiel wrócił do Phoenix. Czuł, że jest prawie gotowy i naprawdę chciał, aby Castiel był tym pierwszym, ale nie chciałby stracić dziewictwa po alkoholu. Castiel mógł go wykorzystać, wytłumaczyć się tym, że sam nie do końca był świadomy tego, co się dzieje, ale jednak go powstrzymał. Powstrzymał go, bo kochał go, szanował i wiedział, że Dean by tego nie chciał. To sprawiło, że zaczął kochać go jeszcze bardziej.
Dean przyleciał raz w połowie stycznia, potem dopiero na Walentynki, ale nie przyleciał w Walentynki, a kilka dni wcześniej, co skończyło się wspólnym oglądaniem gali rozdania Oscarów w niedzielny wieczór.
— Każdy tylko nie znowu Marvel — powiedział błagalnie Dean, gdy mieli przyznawać nagrodę dla najlepszego aktora. Prezenterzy, ogłaszając zwycięzcę, nie wyczytali jednak nazwiska aktora z Marvela, a aktora z najnowszego filmu DC. — Tak!
Castiel spojrzał na niego nieco zbity z tropu. Czasem naprawdę go nie rozumiał.
— Myślałem, że lubisz Marvela.
Dean zerknął na niego.
— Bo lubię, ale ilość nagród jaką dostają jest jakimś nieporozumieniem, szczególnie, że w tym roku spadli z poziomem. Dostają te nagrody za markę, nie za...
Przerwali, bo aktor poprosił na scenę swoją dziewczynę. I zaczął mówić bardzo romantycznie, niemal nienaturalnie. Od razu było wiadomo, do czego to zmierza.
— Boże, jakie to na pokaz — jęknął Castiel, a Dean spojrzał na niego.
— Nie chciałbyś takich oświadczyn?
Castiel pokręcił głową.
— Raczej nie. To narzucenie presji na tę osobę. Jakby się bał, że odmówi, więc robi to na oczach wszystkich, prawie całego świata, żeby było jej głupio powiedzieć „nie". Jak ona powie "nie" to wyleje się na nią masa hejtu, że zrobiła z niego pośmiewisko. Takie publiczne oświadczyny nie są dla mnie ani trochę romantyczne. Są żałosne i podchodzą pod tchórzostwo.
Dean przeanalizował słowa Castiela i w sumie to chłopak miał rację. To mogło być tak odbierane i faktycznie mogło być przeprowadzone w ten sposób. Wiedział jak wyglądają związki niektórych aktorów – ustawione przez menadżerów, tworzone na siłę, kruche. Zazwyczaj oświadczyny w takich związkach były ostatnią deską ratunku – coś w stylu "nie układa nam się, ale wyjdź za mnie, może będzie lepiej". Może faktycznie te wszystkie publiczne oświadczyny w takich przypadkach miały na celu próbę uwiązania kogoś?
— Czyli nie chciałbyś, żebym oświadczył ci się w ten sposób? Bo na Emmy...
— Myślałem wtedy, że żartujesz — powiedział zaskoczony. Ile byli wtedy razem? Cztery miesiące? Nie przyszło mu do głowy, że Dean mógł myśleć wtedy poważnie o sposobie zaręczyn.
— Nie żartowałem, Cas. Czyli oświadczyny jak kiedyś wygram coś ważnego nie będą dobrym pomysłem?
— To może być ten sam dzień, ale nie na oczach kamer, nie przed całym światem. To byłoby dla mnie niekomfortowe.
Dean przytaknął, bo to miało sens. Mógłby oświadczyć mu się po wygraniu czegoś w samochodzie czy w domu. Nie musiał nastawiać go w tej chwili na światła reflektorów.
— Więc jakbyś chciał, żeby to wyglądało?
Castiel spojrzał na niego widocznie zagubiony. Czy Dean naprawdę o tym myślał? Za trzy tygodnie jego osiemnastka, której szczerze wątpił, że mogą doczekać, gdy zaczynali ze sobą chodzić. Robiło się poważnie – zbliżały się wyniki rekrutacji na uczelnie. Możliwe, że niedługo razem zamieszkają. Myślenie o oświadczynach wydawało się być naturalne i wcale nie oznaczało, że Dean oświadczy mu się w ciągu kilku najbliższych dni. Wciąż nie uprawiali seksu, ale może nie potrzebowali tego, aby być szczęśliwi razem? Chociaż Castiel uważał, że dobrze byłoby sprawdzić czy pasują do siebie także pod tym względem.
— Pytasz poważnie? — spytał, zastanawiając się czy może żartować, czy jednak powinien mówić szczerze.
— Tak — powiedział Dean, patrząc mu w oczy.
Castiel zamarł na moment. Dean brzmiał, jakby był pewien, że chce to zrobić – on naprawdę o tym myślał. Ta myśl już nie przerażała Castiela tak, jak wtedy w Mediolanie. Dużo się wydarzyło przez ostatnie trochę ponad jedenaście miesięcy odkąd się znają i przez dziewięć miesięcy, które byli razem – ich związek nabrał tempa, znali się teraz praktycznie idealnie i nie mieli już żadnych tajemnic. Poznali też swoich rodziców. Castiel miał dobre relacje z rodzicami Deana, a Dean miał dobre relacje z mamą Castiela. Ich rodzice też się lubili. To, co zbudowali miało potencjał na coś więcej niż tylko bycie parą. Obaj doskonale o tym wiedzieli. Tak samo jak obaj doskonale wiedzieli, że oświadczyny nie oznaczały od razu ślubu.
— Mam kilka wymogów — zaczął. — Chociaż wymóg to złe słowo bo raczej to, że będzie inaczej nie zmieniłoby mojej decyzji, ale...
— Po prostu to wymień — poprosił Dean, gładząc delikatnie jego policzek.
— W żadne święta, pod żadnym pozorem. Nie chcę, żeby to było prezentem. Nie urodziny, nie Boże Narodzenie, nie rocznica... Chociaż rocznica jeszcze ujdzie, ale to bardzo zależy. I pod żadnych pozorem Walentynki, bo to oklepane. Nie w miejscu powszechnie uchodzącym za romantyczne, bo to oznaczałoby, że nie masz na to pomysłu. Nawet jeśli byłbym pewny, że chcę za ciebie wyjść, a ty zabrałbyś mnie do cholernego Paryża, odmówiłbym dla zasady. I nie w restauracji. Nie na czyjejś imprezie urodzinowej. Broń Boże na czyimś ślubie. Wolałbym też, żeby to nie było przy rodzinie, bo też czułbym presję. Najlepiej żeby to było prywatne, intymne... w miarę możliwości oryginalne.
— Tylko ty i ja... i może Miracle?
— Tak.
— I mam wymyślić coś oryginalnego?
— Tak.
— Okej... — przygryzł wargę. Jak miał wymyślić oryginalnego nie w miejscu publicznym? Chciał, żeby ta chwila była wyjątkowa i ważna, dlatego nie chciał robić tego w sposób, w który Castiel przed chwilą poprosił go, aby tego nie robił. — A jakieś wymagania co do pierścionka? — spytał.
Castiel spojrzał na niego poważnie.
— Chcesz już go kupować?
Dean wywrócił oczami.
— Nie już natychmiast — uspokoił go. — Po prostu myślę o tym, wiesz? Jeśli dostaniesz się na USC* to zamieszkamy razem, tak na stałe, to poważny krok. Jeśli będzie dobrze to... — przerwał, przygryzając wargę. — Nie chcę cię tym spłoszyć, Cas. Po prostu uważam, że to dobry moment, aby zacząć o tym myśleć. Zrobiło się poważnie, niedługo może być poważniej. A ja naprawdę jestem z tobą szczęśliwy...
Castiel uciszył go krótkim pocałunkiem.
— Też jestem szczęśliwy Dean — zapewnił go, uśmiechając się delikatnie. — I nie mówisz tego po kilku tygodniach, tylko po kilku miesiącach, to jest różnica — stwierdził, a Dean zaśmiał się cicho.
— Czyli mogę się nad tym zastanawiać?
— Tak, Dean — powiedział, sprawiając, że Dean zarumienił się lekko, co Castiel uznał za urocze. — I nie chcę cię z niczym poganiać, ale łatwiej będzie mi powiedzieć "tak", jeśli wcześniej pójdziemy do łózka. Chcę wiedzieć czy tam też się tam zgramy.
— Zgramy — powiedział pewnie. — Zapamiętałem twój rytm, gdy się masturbowałeś...
Castiel odepchnął go delikatnie, a Dean znowu się zaśmiał. Castiel uwielbiał jego śmiech.
— Nie mam wielkich wymagań, Dean — stwierdził. — Może być najprostszy jaki znajdziesz. Żadnych brylantów i tak dalej. I ułatwię ci, mam rozmiar dwanaście**.
Dean uśmiechnął się i znowu go pocałował. Zapamięta to wszystko i kiedyś wykorzysta. I to kiedyś wcale nie wydawało się być bardzo odległe.
A/N
*USC – University of South California
** przypominam, że w USA mają inną rozmiarówkę dosłownie wszystkiego, na polskie rozmiary to będzie 27/28.
Next raczej dzisiaj.
Wracając jeszcze do rozdziału 18 – samochód, w którym był Miracle to suv – one mają duże bagażniki, do których normalnie dochodzi światło i można przewozić w nich zwierzęta. W rozdziale była wspomniana też przegroda, więc wyglądało to mniej więcej tak:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro