17
Castiel wyleciał w sobotę rano, a z lotniska tym razem nie odebrała go Meg, a mama. Przytulili się i poczuł się dziwnie, ale pozytywnie dziwnie. Tęsknił za tym.
— Jak było? — spytała kobieta.
— On jest świetny, mamo — powiedział z dumą w głosie.
Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego jak dobrym aktorem jest Dean, ale gdy lepiej go poznał i gdy zobaczył jak szybko potrafi zamienić siebie w Seana, uświadomił sobie jak dobry w tym jest. Powinien iść dalej niż grać w mało popularnych seriali młodzieżowych, ale niestety wiedział, czemu Dean się tego boi – wychodził z założenia, że w tych mniej popularnych produkcjach jest po prostu bezpieczniej i ludzie raczej się wspierają niż próbują nawzajem wykorzystać.
Kobieta uśmiechnęła się.
— Jako chłopak czy aktor? — spytała.
— To i to — odpowiedział. — Chciałbym, żebyś kiedyś poznała go bliżej...
— Daj mi czas — poprosiła go. — Wydaje się być w porządku, ale to za szybko. Najpierw chcę, żebyś znowu byli rodziną.
Castiel przytaknął. Było niezręcznie i wiedział, że jeszcze jakiś czas tak będzie, ale miał nadzieję, że możliwie jak najkrócej.
— Jedźmy do domu — powiedział cicho.
Był ciekaw gdzie dokładnie mieszka jego mama, bo póki co wiedział tylko tyle, że wynajęła mieszkanie w Phoenix, niedaleko jego liceum. Naprawdę chciał wierzyć, że to mieszkanie stanie się jego domem i że zamieszka z mamą na stałe, zamiast przesiadywać w tygodniu u Mastersów. Lubił nocować z Meg, ale wiedział, że jeśli znajdzie w końcu chłopaka, byłoby to niekomfortowe. Nie chciał tracić jej przez to jak Claire. Jasne, to nie było tak, że Claire całkiem się odcięła, ale prawie nie rozmawiali i Castiel był praktycznie pewien, że to dlatego, że mimo że był gejem, czuła się niekomfortowo z faktem, że zdarzyło im się sypiać w jednym łóżku i w jakiś sposób czuła, że to nie jest w porządku wobec jej obecnego chłopaka. Głupie, ale jak znał Claire to chodziło właśnie o to.
Poprzez "mieszkanie" jego mama miała na myśli dom. Był dość mały, a Castiel kojarzył okolicę – jakieś pół mili od szkoły. Ile mogło zająć mu dojście do szkoły? Dziesięć minut idąc w miarę powoli?
Dom nie był najmniejszy, ale gdy mama zaprowadziła go na bok budynku, gdzie były schody na drugie piętro i tam otworzyła drzwi, Castiel zdał sobie sprawę, że w sumie to było bardziej mieszkanie niż dom – wynajmowała tylko jedno piętro i to z osobnym wejściem.
Piętro było małe, ale miało wszystko, co potrzeba – kuchnię połączoną z salonem, dwa pokoje i łazienkę. Dwa pokoje oznaczały, że Castiel dostał swój pokój, co było miłe. Zostawił tam swoje rzeczy i rozejrzał się.
Pokój był niewielki – ledwie mieściło się tu łóżko, na szczęście średniej wielkości, dwie szafy, komoda i biurko. Miejsca na nic innego za bardzo nie było. Ściany były szare i gołe – nic na nich nie było, nic na nich nie wisiało, nawet zegar. Mógłby się tu urządzić. Może to nie będzie to samo co w domu rodzinnym, ale to byłby znowu jego pokój. U Deana miał swój pokój, gdy przyjechał się nim zajmować, ale praktycznie z niego nie korzystał i to było co innego. Tam to było bardziej jak pokój w hotelu, a tu mógł mieszkać.
Położył się na materacu. Nie był najwygodniejszy – zdecydowanie wolał ten w domu Deana, ale nie było tragicznie. Ciekawe czy mama pozwoli mu przyprowadzać tu Deana, gdy będzie przyjeżdżał, bo był pewien, że będzie.
— W porządku? — usłyszał głos mamy i podniósł się tak, że teraz opierał się na przedramionach, patrząc na nią.
— Tak, tylko dziwnie. Ostatnio swój pokój miałem na początku lutego, a teraz mamy końcówkę lipca.
Kobieta niepewnie usiadła na łóżku obok syna.
— Nie chciałam, żeby cię wyrzucił...
— Mamo, jeśli ma być lepiej, po prostu do tego nie wracajmy — poprosił. — Nie ważne co chciałaś, a czego nie chciałaś, bo nie zrobiłaś w tej sprawie nic dopóki rodzice Meg nie poszli do sądu. Umarłbym na ulicy, gdyby nie oni i Dean. No i rodzice Balthazara... Jak porządni ludzie mogli wychować takiego chuja...?
— Czemu wtedy zerwaliście? — spytała, próbując przełamać tę granicę, która niestety była bardzo wyraźna – temat orientacji Castiela wydawał się być murem nie do przebicia, ale musiała go przebić, jeśli chciała, aby jeszcze kiedykolwiek było normalnie.
— Tak naprawdę to zerwaliśmy krótko po tym jak mnie wyrzuciliście i to była moja decyzja, bo uznałem, że mój stan psychiczny wyklucza jakikolwiek związek w tamtym momencie. Przyjaźniliśmy się, ale on chciał do mnie wrócić i... jestem pewien, że tylko dlatego przespaliśmy się w moje urodziny i naprawdę niczego nie żałuję teraz bardziej niż tego, że wtedy do tego doszło. Następnego dnia chciał tego znowu, a ja odmówiłem i uciekłem do was. Nie wpuściliście mnie, poszedłem do szkoły wyglądając jak bezdomny, Gabriel mnie znalazł, zabrał do siebie i zaciągnął na ten konwent... Zrzucili mi się na bilet na urodziny, żebym mógł poznać Deana i... poznałem go. Bliżej niż sądziłem. Bałem się na początku, że mnie wykorzysta, ale on nawet o tym nie myślał, wiesz? Po prostu przejął się tym co mu powiedziałem, był wdzięczny, że zachowywałem się w stosunku do niego normalnie i uznał, że chce mi pomóc. Dał mi pracę i powiedział, że jeśli kocham Balthazara to powinienem do niego wrócić. Uznałem, że w jakimś stopniu go kocham, a skoro on wciąż mnie kocha to czemu nie i zeszliśmy się i... — przygryzł wargę. — Cóż, przynajmniej to nie trwało długo, bo miesiąc później Dean przyjechał do szkoły i jego kumpel nagrał jak Balthazar przyznaje się do tego, że mnie zdradzał. Wtedy zerwałem z nim ostatecznie i nie wiem, naprawdę nie wiem co by się tam stało, gdyby Dean tam wtedy ze mną nie pojechał... Ale cieszę się, że to się skończyło. Balthazar był błędem, ale zrozumiałem to za późno.
Kobieta przytaknęła słabo. Część niej cieszyła się, że Balthazar to dupek i gdyby nie to, że jej syn był teraz z innym chłopakiem, cieszyłaby się bardziej, bo wierzyłaby, że to obrzydziło mu chłopców.
— Ten Dean... — zaczęła cicho. — Powiedziałeś, że dla niego pracowałeś. Co to za praca? — spytała, bojąc się usłyszeć wiele różnych dziwnych rzeczy, głównie tyczących się seksu, dlatego prawda ją zaskoczyła.
— Nadal pracuję — odparł. — Prowadzę mu profile na mediach społecznościowych i dbam o jego wizerunek. Mam przez to lekkie zgrzyty z jego menadżerką, bo nie wszystko pasuje do jej wizji Deana, ale jest okej. To nie jest do końca legalna praca, dlatego chcę iść na studia w tym kierunku, aby pracować w ten sposób legalnie, może pracować dla jakiejś korporacji... Z tego są dobre pieniądze.
— Nie chcę podcinać ci skrzydeł, ale nie jestem pewna czy stać teraz na twoje studia i...
— Dean mi je opłaci — wtrącił jej, a kobieta była jednocześnie zmartwiona i zaskoczona.
— Castiel, to dużo pieniędzy, a to jest aktor... Może nie najbardziej znany, ale...
— Mamo — przerwał jej i spojrzał na nią poważnie. — Pomyślałaś właśnie, że to mamy jakiś chory układ i on mnie sponsoruje, prawda?
Kobieta westchnęła i przytaknęła. Ale co miała myśleć? Znany aktor zainteresował się jej synem, zaproponował mu, aby dla niego pracował i sądząc po ubraniach Castiela, nie były to małe pieniądze, a do tego proponował mu opłacić studia? To nie było coś, co spotyka normalnych ludzi, a jeśli spotyka to rzadko kiedy w dobrym zamiarze.
— A nie macie?
— Nie, nie mamy — powiedział pewnie. — A jeśli cię to uspokoi to mogę cię zapewnić, że jesteśmy razem już dwa miesiące i jeszcze tego nie zrobiliśmy. Spaliśmy razem, ale w znaczeniu, że w jednym łóżku. Seksu nie było.
Matka spojrzała na syna zagubiona. Nie brzmiał, jakby kłamał. Ale wyszukała trochę informacji o tym Deanie i nie wskazywały one raczej na to, że jest z tych dobrych. Jasne, jeździł za darmo po szkołach, rozmawiając z młodzieżą, gdy nie mógł przyjechać, kupił pączki, ale to były te nowsze rzeczy. A starsze? Był playboyem, czemu miałby się zmienić dla jej syna?
— Zdefiniuj seks — poprosiła, zaniepokojona, a Castiel ukrył twarz w dłonie i krzyknął, dłońmi tłumiąc ten krzyk.
— Mamo, błagam — powiedział błagalnie. — Nie obciągnąłem mu, on mi też nie. Nie penetrował mnie, ja jego też nie. Starczy ci to za odpowiedź?
— To mi do niego nie pasuje. Czytałam o nim i...
— Wiesz, że większość tego co czytasz o aktorach to zabieg marketingowy, prawda? Menadżerka Deana uznała, że lepiej sprzeda się z takim wizerunkiem i dlatego mamy zgrzyty, bo odkąd prowadzę mu konta, czasem odsłaniam część prawdziwego Deana i jej to nie pasuje. To co piszą o Deanie, a to jaki jest naprawdę to dwie różne sprawy, praktycznie dwie różne osoby. Prawdziwy Dean to ten, który potrafił zadzwonić w środku nocy, że jego pies nie daje mu spać, a po kilku tygodniach przyznał, że miał koszmar i chciał usłyszeć mój głos, bo go uspokaja. Prawdziwy Dean to ten, który przyleciał do Phoenix tylko po to, aby zaśpiewać mi miłosną piosenkę na oczach całej szkoły, bo się nie dogadaliśmy i prawie zerwałem z nim kontakt. Prawdziwy Dean to ten, który zabierając mnie na imprezę powiedział, że mam go znaleźć, jeśli będę się dziwnie czuł, bo martwił się o to, że mogę za dużo wypić lub że ktoś mi czegoś dosypie. Czy cokolwiek z tego co powiedziałem zgadza się z tym, co przeczytałaś w internecie?
Kobieta westchnęła.
— Tylko to o śpiewaniu — przyznała.
— No właśnie. Mamo, wiem, że ci ciężko, bo mam chłopaka, a nie dziewczynę, ale proszę, żebyś mi zaufała. Dean jest w porządku, dbamy o siebie nawzajem. Wiem, że to brzmi naiwnie i wiem, że może ci się wydawać dziwne, ale jestem prawie całkowicie przekonany, że Dean jest dla mnie tym jedynym. Dlatego proszę, postaraj się chociaż udawać, że go akceptujesz, bo on jest ważną częścią mojego życia teraz i być może na całą moją przyszłość, więc jeśli będziesz próbowała namówić mnie do tego, abym go zostawił, stracisz mnie. I tym razem będzie to na dobre.
Te słowa Castiela podziałały na jego mamę. Niewiele rozmawiali o jego orientacji czy związku z Deanem. Kobieta obserwowała za to uśmiech syna i inne drobne reakcje na jego twarzy, gdy ten rozmawiał przez telefon z Deanem. W drugi weekend, przez który Castiel był u niej, powiedziała, że chce, aby był po prostu szczęśliwy i jeśli z Deanem na razie jest, nie będzie się mieszać i postara się go polubić. Castiel ją wtedy przytulił, a następnego dnia wspierał mamę na sprawie rozwodowej przeciwko ojcu, który próbował się na niego rzucić i pewnie by to zrobił, gdyby nie ochrona. Rozwód doszedł do skutku, a pan Novak miał płacić alimenty na syna, co sprawiło, że Castiel odetchnął z ulgą. Nie potrzebował tych alimentów, ale wiedział, że przydadzą się mamie, bo ta póki co pracowała dorywczo i nie miała normalnej pensji.
Wprowadził się do niej w pierwszy weekend po rozpoczęciu ostatniej klasy liceum. Meg setki razy pytała go czy jest tego pewien. Nie był pewien, ale chciał pokazać mamie, że się stara, aby było lepiej, a uważał, że mieszkanie przez większość czasu u Mastersów tym nie było, szczególnie, że przyszły weekend miał być z Deanem w Los Angeles na gali Teen Choice Awards, a w przedostatni weekend września na gali Emmy, gdzie potwierdzono nominację Deana.
O nominacji dowiedział się od Deana. Pamiętał, że oglądali z Meg film na Netflixie, a Dean zadzwonił i miał przerażony głos, a do tego mówił tak szybko, że Castiel nie rozumiał ani słowa i początkowo myślał, że stało się coś złego, że ktoś mu coś zrobił, szczególnie, że słyszał też, że Dean płakał. Ale w końcu powiedział wyraźnie: Mam nominację do pieprzonego Emmy, Cas. Uwierzysz? Uwierzył i odpowiedział, że jest z niego dumny. Dean zasługiwał na to, aby dużo częściej być nominowanym do takich nagród i aby równie często wygrywać, a nie na to, aby płakać ze szczęścia, bo w końcu ktoś uznał, że może warto go nominować.
— Zdążysz do szkoły w poniedziałek? — spytała jego mama, gdy pakował się na wyjazd.
Nadal nie wiedział co ze sobą zabrać, bo to była specyficzna gala. I dodatkowo miała być na plaży. Dean powtarzał: załóż wszystko, tylko nie garnitur, więc spakował pięć koszulek, dwie flanele, koszulę jeansową i spodnie w czterech różnych kolorach, uznając, że na miejscu pomęczy Deana o to, co według niego ma założyć, bo nie ma pojęcia.
— Powinienem. Mam lot powrotny w poniedziałek o szóstej rano.
— Czemu nie w niedzielę wieczorem?
— Bo ostatni lot pokrywa się z galą, a teleportować się jeszcze nie umiem.
— Czemu nie bierzesz garnituru?
— Bo to nie Oscary, mamo. Włącz o ósmej FOX to może mnie zobaczysz, a na pewno zobaczysz jak to wygląda, okej?
— Na pewno nie potrzebujesz mojej zgody na piśmie?
— Na pewno, Dean sprawdzał kilkanaście razy, ale to miłe, że się upewniasz, dziękuję — powiedział, wiedząc, że nie brzmi do końca naturalnie, ale naprawdę zaczynał się bać, że branie lotu niecałe trzy godziny po szkole i próba spakowania się w tym czasie to nie był najlepszy pomysł. Zaczął się stresować, że nie zdąży. — Dobra, chyba mam wszystko.
— A ręcznik?
— Dean mi pożyczy.
— Pasta do zębów?
— Też pożyczy. Szczoteczkę mam. Tak naprawdę potrzebuję tylko ubrań, szczoteczki, laptopa i ładowarki do telefonu.
— I portfela.
— Raczej paszportu, prawa jazdy i tego — stwierdził, podnoszą telefon do góry. — Kto jeszcze używa portfeli jak wszystko można mieć w telefonie?
— Ci, którzy jak ja nie nadążają za technologią. Na pewno masz wszystko?
— Tak mi się wydaje.
— To jedźmy, bo się spóźnisz.
Castiel zaczął mieć wrażenie, że jego mama zmieniła się odkąd z nią zamieszkał – bardziej się angażowała. Ostatnio nawet podpytywała o to jak układa mu się z Deanem i nie usłyszał tam żadnej wścibskości, którą słyszał wcześniej, co uznał za ogromny progres. Może dotarło do niej, że został im niecały rok nim wyjedzie na studia i najpewniej zamieszka z Deanem? Może chciała, aby te miesiące były dla nich dobre i aby syn chciał utrzymywać kontakt po tym, jak wyjdzie? I tak by chciał, ale ona mogła odbierać to inaczej.
Z lotniska wziął taksówkę, którą podjechał do domu Deana. Z doniczki przy schodach wyjął zapasowy klucz, tak jak poinstruował go Dean i wszedł do środka, od razu badając sytuację w lodówce i szafkach. Dean miał lot z Vancouver dopiero za niecałą godzinę, więc pewnie będzie w domu za jakieś cztery godziny. Chciał zrobić mu niespodziankę, a że była głównie mąka i tego typu rzeczy, uznał, że może zrobić pizzę. Brakowało tylko pomidorów, cebuli i czosnku na sos, więc zamknął dom i pojechał do sklepu. Dean zadeklarował, że może brać jego auto, gdyby czegoś chciał, a aktualnie chciał zrobić mu niespodziankę i powitać go dobrą, domową pizzą. Kupił w sklepie pomidory, cebulę, czosnek, ser i parę innych rzeczy, nie tylko na pizzę, ale na cały weekend i wrócił do domu. Domu Deana, bo jego domem jeszcze ten budynek nie był, ale wierzył, że za kilka miesięcy będzie, bo nawet jeśli z zewnątrz nie wyglądał najładniej to przecież to był dom jego chłopaka.
Castiel wyrobił ciasto na pizzę i zostawił sos na wolnym ogniu, a w międzyczasie przetarł kurz w całym domu, zaczynając doceniać to, że nie był wcale taki duży – mógłby się nim zajmować, gdy już tu zamieszka. Dokończył robić pizzę i akurat wyjmował ją z pieca, gdy drzwi się otworzyły. Po chwili usłyszał psie pazury stukające o podłogę, a kilka sekund później poczuł oplatające go ramiona Deana i jego wargi na swojej szyi.
— Zrobiłeś pizzę? — spytał, a Castiel przytaknął i po chwili musiał łapać jego dłoń, aby Dean nie dobrał się do pizzy.
— Jest gorąca i nie umyłeś rąk — zauważył, przekręcając się, aby go pocałować. Dean przyciągnął go do siebie i ubiegł w pocałunku. Castiel odwzajemnił pocałunek. Nie widzieli się trzy tygodnie, ale teraz to brzmiało jak cała wieczność.
— Tęskniłem za tobą — powiedział, gdy przerwali pocałunek. — Bardzo — dodał, muskając krótko jeszcze wargi.
— Ja za tobą też, ale to nie zmienia faktu, że masz iść umyć ręce, a ja to pokroję i zaniosę na stół.
Dean uśmiechnął się i wsadził rękę do kieszeni.
— Najpierw prezent — stwierdził, wyjmując z kieszeni klucz i podając go Castielowi.
— Do czego to?
— Do domu. Uznałem, że skoro i tak wiesz, gdzie jest zapas to równie dobrze możesz mieć swój. Jeśli chcesz możesz to potraktować jako wcześniejszy prezent z okazji trzeciej miesięcznicy, która za tydzień.
Castiel zawiesił mu się na szyi, wtulając w niego, a Dean objął go mocno i pocałował w głowę.
— Dziękuję — powiedział cicho Castiel.
— Nie ma za co, skarbie — odparł. — Idę umyć ręce i przyniosę wino.
— Wino?
— Lubisz wino.
— Tak, ale zazwyczaj piliśmy je na randkach i...
— To jest spontaniczna randka — oznajmił i zniknął w łazience.
Castiel schował klucze do spodni i uśmiechnął się. Zastanawiał się czy Dean wie ile to dla niego znaczy. Jasne, teraz było lepiej, ale gdy się poznali był przecież bezdomny. Dając mu klucze do własnego domu, Dean wysłał mu sygnał, że już nigdy taki nie będzie, a przynajmniej nie dopóki będzie z nim. Pokazywało to też jak bardzo Dean mu ufał, chociaż to akurat wiedział już wcześniej. To było bardzo ważne i sprawiło, że Castiel miał ochotę płakać ze szczęścia, ale jakoś to zwalczył. Nie chciał płakać ze szczęścia przez coś tak głupiego – to tylko klucz. A może aż klucz?
Spędzili cudowny wieczór przy winie i pizzy. W końcu mogli porozmawiać normalnie – nie przez telefon, nie przez kamerkę, a mając drugiego przed sobą i z Miracle plączącym się pod stołem i żebrzącym o chociaż kawałek jedzenia.
Dean opowiedział Castielowi o tym co działo się na planie i jak zmieniło się podejście niektórych po nominacji do Emmy. Według Deana sama nominacja nie powinna być dla innych aż tak ważna – owszem, dla niego była, ale głównie ze względów osobistych. Reszta powinna się przejąć jeśli jakimś cudem wygra, w co nie wierzył. Z kolei Castiel opowiedział Deanowi o tym jak wyglądał rozwód rodziców i o tym jak mieszka mu się z mamą. Wspomniał też, że robią większe kroczki odkąd się do niej wprowadził i że cieszy go fakt, że znowu ma własny pokój.
— Zaproś ją na Emmy jeśli może przyjechać — wypalił Dean, a Castiel zamarł na moment.
— Co?
Dean westchnął i spojrzał na niego.
— Rozmawiałem z nią tylko wtedy w sądzie i nie byłem w stosunku do niej do końca miły — zauważył. — Chcę to naprawić, więc jeśli będzie mogła i będzie chciała przyjechać to niech przyjedzie. Nie wiem czy uda mi się załatwić jej wejściówkę na galę, bo i złożyłem już wniosek o cztery, ale...
— I co? Chcesz ją zostawić samą we własnym domu? Nie boisz się?
— Cas, co ona może zrobić? To twoja matka, błagam, mieszkasz z nią. Nie ufam jej jeszcze na tyle, ale też nie zamierzam być paranoikiem w tej kwestii. Chyba jak będzie tu sama przez jakieś trzy godziny to nie zabije mi psa i nie podpali domu, prawda?
Castiel spojrzał na niego i przytaknął, bo Dean miał rację – jego mama nie miała żadnego interesu w tym, aby zrobić coś głupiego, więc nie powinni bać się zostawić jej tu samej. Jedyne o co powinni się martwić to to, aby nie poczuła się samotna. I nagle się o czymś zorientował.
— Czekaj, cztery wejściówki?! — spytał, prawie krzycząc, a Dean przytaknął.
— Dla ciebie, mojego brata i moich rodziców.
Castiel pobladł.
— Dean, czy ty chcesz poznać ze sobą naszych rodziców?
Dean wzruszył ramionami.
— Jeśli wytrzymamy do tej gali, równie dobrze mogę zacząć realnie myśleć o oświadczynach, Cas, więc tak, uważam, że powinni się poznać i uważam, że twoja mama lepiej to przyjmie, jeśli od razu pozna moich rodziców. Może inaczej mnie odbierze, jak zrozumie, że moja rodzina nie jest bogata. Ale jeśli nie uważasz, że to dobra decyzja...
— Nie, to jest dobra decyzja, ale po prostu mnie zaskoczyłeś.
Dean uśmiechnął się.
— To dobrze, bo lubię cię zaskakiwać — przyznał.
Castiel spojrzał na niego podejrzliwie.
— Jest coś jeszcze?
— To czas pokaże.
— Czas pokaże?
Dean przytaknął.
— Zapisałem się do seksuologa, jestem już po dwóch sesjach. Zdiagnozował mi jakieś zaburzenie, nie pamiętam teraz dokładnie nazwy i będę nad tym pracował, żebyśmy mogli zacząć myśleć o tym na poważnie, bo chcę być dla ciebie gotowy na to wszystko.
Castiel spojrzał na Deana zdezorientowany.
— Poszedłeś dla mnie do seksuologa?
— Co było cholernie krępujące, bo dla faceta to wstyd, aby przyznać, że ma się z tym problem, ale tak — przyznał. — Nie wiem kiedy będę w stanie faktycznie myśleć o tym w sposób pozytywny i nie spinać się na myśl o seksie, nawet jak tego chcę, ale po prostu uznałem, że zrobi ci się miło jak powiem, że coś z tym robię.
Castiel złapał jego dłoń i tym samym sprawił, że Dean spojrzał mu w oczy.
— Bardzo mnie to cieszy, Dean, ale zrób to dla siebie, nie dla mnie. Naprawdę chcę, żebyś miał z tego przyjemność, gdy już to zrobimy. Boję się, że myśląc, że robisz to dla mnie, wywrzesz na sobie presję. Więc przejdź tę terapię dla siebie i wiedz, że poczekam tyle, ile będziesz potrzebował. Bo wiem, że na ciebie warto będzie czekać.
Dean uśmiechnął się szeroko i nachylił się nad stołem, aby go pocałować. Tak samo jak nachylił się do niego w niedzielę popołudniu gdy jedli obiad, przed wyjściem na galę.
Weekend minął zdecydowanie zbyt szybko, ale Dean cieszył się, że dostali chociaż tyle. Mieli piątkowy wieczór, piątkową noc, całą sobotę i praktycznie całą niedzielę. Najbardziej bolała perspektywa, że następne spotkanie dopiero za sześć tygodni. Chyba, że... Kiedy ten konwent w szkole Castiela? Czy Rowena ustaliła już termin? Mógłby wtedy zostać na parę dni, jeśli zgra się to z nagrywaniem odcinków. To zawsze trochę mniej przerwy przed następnym spotkaniem.
— Powinienem mieć szacunek do tej gali, ale nie chcę wyjść na palanta, więc co powiesz na to, abym poszedł tak? — spytał Dean, wskazując na swój aktualny ubiór, który składał się z nowych jeansów, białej koszulki i czerwono-czarnej flaneli.
— Jeśli inni też ubierają się tak jak chodzą na co dzień to jestem za, bo wyglądasz w tym świetnie.
— Super. To postanowione.
I Dean faktycznie tam poszedł. Castiel z kolei założył czarne spodnie i jeansową koszulę, którą zapiął, nie zakładając pod spód żadnej koszulki – uznał, że skoro to jest na plaży i będzie ciepło to bez sensu zakładać cokolwiek więcej.
Na miejscu spotkali się z Bennym i Charlie. Benny najwyraźniej uznał, że szanuje tę galę, bo ubrał swoje najlepsze spodnie, koszulkę i na to marynarkę, aby wyglądać w miarę elegancko. Charlie natomiast miała na sobie dość ładną sukienkę, ale raczej taką do chodzenia na co dzień niż jakąś elegancką bankietową, więc Dean uznał, że cała ich trójka nie wypada na tle innych źle. Jakiś aktor, którego Dean kojarzył z Netflixa przyszedł w podartych jeansach i za dużej bluzie z kapturem i rozczochranych włosach – wyglądał trochę, jakby ktoś go napadł, albo jakby właśnie zaliczył szybki numerek. Dean uznał, że obie wersje są równie prawdopodobne.
Aktorzy i osoby towarzyszące mieli wydzieloną strefę, siedząc na krzesłach bokiem do stojącej publiczności, składającej się głównie z nastolatków. Dean żałował, że siedzieli tyłem do oceanu, bo wtedy mógłby się patrzeć na ocean nie okazując jawnie, że jest tu tylko dlatego, że tak wypada.
Benny i Charlie liczyli na wygraną, a Dean uważał, że nie mają szans, bo akurat tutaj liczyła się głównie popularność – głosowały nastolatki i było wiadome, że młodzież zagłosuje na tego, kogo ogląda.
Zaczęli od filmów – dali nagrodę dla najlepszego aktora filmowego, którą dostał ktoś z Marvel, Deana mało to interesowało. Potem zrobili przerwę na reklamy, następnie wywiad z jakąś dziewczynką, którą wytrzasnęli nie wiadomo skąd i gdy już miał nadzieję, że coś się zacznie dziać to puścili na scenę One Republic. Dean nie przepadał za ich muzyką, ale przynajmniej zagrali piosenki, którą był w stanie znieść.
— To gala czy impreza, ja pierdolę — jęknął Dean, gdy prezenterzy skupili się na publiczności, która zaczęła wchodzić w interakcję z młodzieżą. Co on tu w ogóle robił? Pewnie gdyby był tu w roli fana, podobałoby mu się to, ale on chciał tylko usłyszeć, że wygrał ktoś inny.
W końcu wrócili do filmów i dali nagrodę dla najlepszej aktorki – znowu Marvel. Cóż za zaskoczenie...
Czemu oni zaczynali od filmów, a nie seriali? Uznali, że najlepsze na koniec czy po prostu chcieli dłużej stresować tych z seriali? Może Dean traktowałby to wszystko inaczej, może nawet by się bawił jak niektórzy nominowani, gdyby to nie była jego pierwsza nominacja w życiu.
Boże, na co komu tyle kategorii? Czy on naprawdę musiał tracić tu dziś połowę wieczoru udając, że chce dostać tę cholerną deskę surfingową, której i tak nigdy nie dostanie?
W końcu dotarli do seriali. Panie i panowie – oto czas prawdy.
Zaczęli od serialu. Widział, że Benny i Charlie na chwilę wstrzymali oddech na ogłoszenie wyników, ale czy ktokolwiek serio wierzył, że mają szansę? On nie wierzył i pewnie dlatego nie zabolało go, że nie wygrali.
Przyszła kolej na kategorię dla aktora. Wymienili jego i Benny'ego. Dean usiadł wygodniej na krześle, a Benny jakby skulił się mając nadzieję, że coś z tego będzie.
— Waszym wyborem, najlepszym serialowym aktorem jest... Dean Winchester!
Początkowo nie dotarło to do Deana. Miał wrażenie, że się przesłyszał, ale gdy Castiel rzucił mu się na szyję z jednej strony, a Benny i Charlie z drugiej, nie miał pojęcia co robić. Chyba powinien tam iść, prawda?
Wyswobodził się z ich uścisków i ruszył na scenę, praktycznie biegnąc w tamtym kierunku. Przytulił się z piosenkarzami, którzy odczytywali wyniki jego kategorii i odebrał deskę. Była wyższa od niego.
Gdzie on ją postawi w tym małym domu?!
Uniósł deskę do góry. Spodziewał się, że będzie trochę lżejsza.
W końcu zbliżył się do mikrofonu i poprawił go sobie na wysokość swoich ust.
— Naprawdę nie wiem co powiedzieć — zaczął. — Wiem, że wielu mówi, że nie spodziewało się wygrać, ale ja naprawdę byłem pewien, że wygra ktoś inny, bo konkurencja była mocna i... Nawet nie zastanawiałem się co powiem, naprawdę, więc wybaczcie mi, ale będę mówił tym — stwierdził, wskazując na swoje serce.
Zgromadzona młodzież darła się w niebogłosy, a on paradoksalnie się cieszył, bo kupili mu te kilka sekund do namysłu odnośnie słów, które ma powiedzieć.
— Może zacznę od tego, że gram od trzynastu lat i jakoś trzy lata temu zwątpiłem, że kiedykolwiek będę stał na takiej scenie, więc dziękuję — powiedział, a publiczność znowu zaczęła się drzeć. Cóż, to było nawet trochę miłe. — Cieszę się, że serial staje się popularniejszy, bo myślę, że mamy przekaz, którego brakuje dla młodych i który staramy się przekazywać też na spotkaniach, które organizujemy w szkołach. Nie mam dużo czasu, więc powiem tylko, żebyście po prostu nie bali się być sobą, bo mimo, że może się wam to wydawać przerażające to tylko bycia naprawdę sobą sprawi, że poczujecie się wolnym. Jesteś gejem? Bądź gejem. jesteś lesbijką? Bądź lesbijką. Jesteś bi? Bądź bi. Jesteś hetero? Bądź hetero, nie próbuj na siłę być innej orientacji. Nie ma znaczenia w kogo wierzycie, ludzi jakiej płci kochacie czy jaki macie kolor skóry, naprawdę. Po prostu odważcie się otworzyć, pokażcie to, jacy naprawdę jesteście. Nie musicie być kompletnie sobą przed całym światem, wystarczy, że będziecie przed jedną osobą. Uwierzcie mi, wiem coś o tym bardzo dobrze. Jesteście wszyscy młodzi, całe życie przed wami. Proszę, nie zmarnujcie tego życia na udawanie kogoś, kim nie jesteście, bo inni tego od was oczekują. Ta właściwa osoba, gdy już ją znajdziecie, zaakceptuje was i pokocha właśnie za tą prawdę. Dziękuję!
Zszedł ze sceny i wrócił do Castiela. Nigdy nie czuł się aż tak zestresowany jak w tym momencie.
— Wypadłem jak debil, prawda? — spytał niepewnie.
Castiel pocałował go w policzek.
— Wypadłeś świetnie.
— A szczerze, Cas? — spytał, zerkając na niego, widocznie mu nie wierząc. Castiel uśmiechnął się do niego.
— Szczerze, wyglądałeś na nieco zagubionego, ale twoja mowa mnie poruszyła, więc było świetnie, Dean.
Dean odetchnął i uśmiechnął się, przyciągając Castiela do pocałunku. Może faktycznie stawał się popularniejszy niż sądził? Może jednak mógłby mieć większą karierę niż to, co do tej pory? I to wszystko dzięki Castielowi.
A/N
Next jutro.
Zostały 4 rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro