Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Polecam przed przeczytaniem przesłuchać piosenkę z mediów, bo pojawia się ona w rozdziale i łatwiej będzie Wam wyobrazić sobie tę scenę.

***


— Jak to kurwa nie przyjedzie?! 

Dean naprawdę bardzo rzadko krzyczał do telefonu i jeszcze rzadziej przeklinał, ale gdy dzień przed przybyciem Castiela, który miał przylecieć do niego pierwszym samolotem po skończeniu ostatniego dnia lekcji w tym roku szkolnym, Meg zadzwoniła z informacją, że Castiel chce zostać w Phoenix, nie potrafił zareagować inaczej.

To raczej pytanie do ciebie — stwierdziła Meg, która była zadziwiająco opanowana. — Podobno masz chłopaka czy coś, więc woli się odsunąć.

Dean zamarł na moment. Jak to miał chłopaka? Przecież nie widywał się nawet z nikim oprócz znajomych z plany i głównie była to Charlie, która była lesbijką, więc Castiel nie miał absolutnie o co się martwić, bo nie miał żadnej konkurencji i Dean był praktycznie pewien, że nie będzie miał jej nigdy, bo był naprawdę wspaniały i warty dosłownie wszystkiego.

— Co?! — znowu krzyknął. — Ale ja nikogo nie mam. Nawet nie myślę o nikim innym niż on.Co on sobie ubzdurał, boże? — jęknął zrezygnowany.

Podobno jak pojechał do ciebie, gdy byłeś chory to mówiłeś, że ktoś ci się podoba.

Poważnie?! Castiel pomyślał wtedy, że mówi o kimś innym, a nie o nim i dlatego się odsunął? Przecież to nie miało sensu!

— Mówiłem o nim, na litość boską — powiedział, nie mając pojęcia, jak ta sytuacja obróciła się w tak paskudny sposób. Owszem, Castiel był ostatnio mnie weselszy w ich rozmowach przez telefon, ale myślał, że to przez koniec szkoły, że może był zmęczony, a nie że czuje się w jakiś sposób odepchnięty. — Dawałem mu jasne sygnały, nie wiem, czemu ich nie zauważył.

Które widocznie źle odczytał, więc musisz to teraz naprawić. 

Jak niby miał to naprawić, skoro Castiel nie chciał tu przyjechać? Miał pojechać do Phoenix i zaciągnąć go tu siłą?

— Nie możesz go zmusić, żeby wsiadł w ten samolot? 

Nie wpuszczą mnie za bramki, siłą go tam nie zaprowadzę. Jak uzna, że nie leci to nie leci. 

Dean znowu zaklął. Gdyby wiedział, że te jego sygnały wszystko pogorszą, byłby cicho. Mógł zacząć je dawać dopiero podczas dłuższego pobytu Castiela u siebie, wybadać go i wtedy ewentualnie wyznać mu prawdę. Ale nie - pierwszy raz, gdy tak naprawdę mu zależało i to on został sprowadzony do roli zdobywcy, musiał spieprzyć sprawę.

— Dobra, jedno pytanie, może dwa. Mogę?

Usłyszał westchnięcie Meg w słuchawce.

Pytaj.

— Myślisz, że nie chce przyjechać, bo też coś czuje czy boi się, że jeśli się z kimś zwiąże to go odstawię na bok, a nie chce tracić naszej przyjaźni?

Nie powiedział tego wprost, ale jestem prawie pewna, że to pierwsze. Dlatego mówię, że musisz coś zrobić.

Myślał, że poczuje ulgę na taką wiadomość, a było dokładnie odwrotnie - przestraszył się, bo nagle dotarło do niego, że to wszystko mogło się wydarzyć naprawdę - że ten nieco zamknięty w sobie, ale dobry jak anioł chłopak mógłby zostać jego chłopakiem. Nagle pojawiła się prawdziwa szansa na to, że faktycznie mógłby być z kimś, kto traktuje go normalnie i komu na nim zależy. Nie mógł wypuścić tej szans z rąk. Tylko jak miał to zrobić? Nagle uświadomił sobie, że pod kątem związku nie wiedział o Castielu praktycznie niczego.

— Dobra, w takim razie drugie pytanie — stwierdził. — Czy Cas jest romantykiem?

Wydaje mi się, że tak. Lubi komedie romantyczne, większość kłótni z Balthazarem wynikała z tego, że tamten dupek był za mało romantyczny...

I już wiedział, co zrobić. Umiał śpiewać, umiał grać na gitarze. Wystarczyło tylko poświęcić temu kilka godzin. No i wsiąść jutro rano w samolot ze świadomością, że to go przeraża - niczego nie bał się bardziej niż latania samolotem, mimo że latał dość często od wczesnego dzieciństwa i nigdy nic poza turbulencjami się nie stało. Ale Castiel był warty możliwego dostania zawału podczas tych głupich turbulencji, chociaż wierzył, że podczas tak krótkiego lotu, nic takiego się nie wydarzy.

— Dobra, dzięki, Meg. Za wszystko — powiedział i się rozłączył. Pierwsze co musiał zrobić to kupić bilet na jutrzejszy samolot, a dopiero potem zająć się resztą planu. Naprawdę miał nadzieję, że to wszystko będzie tego warte i nie ośmieszy się publicznie. Do tej pory latał tylko gdy musiał, gdy nie on za to płacił i gdy zwyczajnie na tym zarabiał - pierwszy raz miał wsiąść na pokład samolotu dobrowolnie, w celach prywatnych, samemu płacąc za lot. Miał nadzieję, że jutro o tej porze nie będzie żałował tej decyzji.


Castiel i Meg siedzieli przy stoliku koło drzewa podczas ostatniej w tym roku szkolnym dłuższej przerwy. Niewiele rozmawiali, bo chłopak wydawał się być trochę zamknięty w sobie, jakby znowu było z nim gorzej. Było tak odkąd wrócił od Deana. Meg domyślała się czemu - Castiel dopuścił do siebie te uczucia, do przyznania się do których stopniowo dojrzewał i nagle, gwałtownie znowu zaczął te uczucia odtrącać, udając, że nic nigdy się nie pojawiło. Najgorsze, że gdy Meg zaczynała temat, bo była nawet gotowa powiedzieć mu to, co powiedział jej Dean, Castiel albo zaczynał ją ignorować, albo krzyczał, albo po prostu uciekał, udając, że ma coś teraz pilnie do zrobienia. Po wczorajszym telefonie naprawdę modliła się, aby Dean w końcu coś zrobił. Postanowiła zostawić to w jego rękach - jej były w tej kwestii kompletnie bezradne, bo już zrobiła to co mogła i zadzwoniła do Deana, informując go o wszystkim.

Więc po prostu siedzieli w ciszy, nie bardzo wiedząc, jak przerwać to milczenie. Może dzięki temu, że byli cicho, szybciej usłyszeli szmer ludzi, alarmujący o tym, że coś się dzieje.

I faktycznie coś się działo. Konkretniej: Dean Winchester na terenie ich szkoły. Z futerałem na gitarę zawieszonym przez ramię. W czapce z daszkiem, którą obrócił daszkiem do tyłu i z okularami przeciwsłonecznymi zawieszonymi na białej koszulce.

— Boże, co on tu robi? — jęknął Castiel.

— Uświadamia ci, że jesteś głupkiem — stwierdziła Meg, a Castiel nie zdążył odpowiedzieć, bo Dean wskoczył na pusty, bo częściowo uszkodzony stół obok tego, który zajmowali z Meg i skutecznie zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Kilka osób zaczęło nagrywać to, co się działo telefonami komórkowymi.

— Jeśli ktoś nie lubi romantycznych momentów to proszę, żeby zignorował całe zajście — poprosił Dean, wyjmując gitarę z futerału. Był zestresowany. Castiel od razu wyczuł to w jego głosie. — A jeśli ktoś nie chce patrzeć to przepraszam, ale jestem zrozpaczony i muszę wyjaśnić jedną kwestię z kimś dla mnie ważnym. Mam nadzieję, że ta osoba już teraz wie, że to dla niej.

Dean spojrzał na Castiela, który patrzył się na niego jakby zobaczył ducha i zaczął grać. A Castiel? Wpatrywał się w Deana, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się działo.

I've grown used to the plane rides
Fresh linens on my king-size, baby
And sleepin' alone
If I didn't take a trick home
Start drinking in the morning
New city, same story
Always this club or that
Won't someone get me where my boys at?

Śpiewał do niego - Castiel wiedział, że Dean śpiewał do niego. Patrzył się na niego, jakby nikt inny i nic innego po prostu nie istniało. Jakby byli tu tylko we dwóch. Castiel widział w jego oczach przerażenie, nadzieję. Znał tą piosenkę i to dodatkowo gubiło go w tym wszystkim - czemu Dean śpiewał piosenkę miłosną? 

Before you came along
I never really saw
How empty I'd become
If you'll just give me the chance
I'll leave it in the past
And you'll be my only one

Castiel spojrzał na Meg, która uśmiechała się szeroko. Nie była zaskoczona - wiedziała? Razem to zaplanowali? Bardziej niż to, że Meg miała w tym swój udział przerażało go to, że Dean śpiewał te wersy o pojawieniu się odbiorcy piosenki w swoim życiu z ogromnym przekonaniem - jakby dokładnie to chciał mu przekazać. Czy naprawdę tak to czuł? Czy chciał, aby Castiel był jego jedynym? Kochał go?

We don't have to go out just 'cus it's Friday night
We can just stay here, do whatever you like
Ditch the car downstairs, nobody has to know
We'll turn the cell phones off, leave the radio on
And you'll dance real slow, baby, please don't stop
Just take my hand, this night don't have to end
If we don't let the light in
So just don't let the light in

Castiel realnie nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Bardzo dużo osób widziało to, co teraz się działo, a Dean wpatrywał się w niego i tylko w niego - był pewien, że większość osób już wiedziała, do kogo Dean to kierował. Owszem - Castiel uwielbiał romantyczne momenty, ale to przewyższało wszystko, czego mógłby oczekiwać. 

Czy Dean Winchester naprawdę śpiewał mu piosenką miłosną przed jakąś połową uczniów jego szkoły, żeby wyznać mu, że go kocha?!

I'm only bein' honest
Because I really want this, baby
I'm comin' clean
You gotta know that that's hard for me

Castiel nie był pewien czy dla Deana było takie ciężkie odwalić Romeo przed całą jego szkołą, ale Dean śpiewał to z przekonaniem, jakby to naprawdę nie było dla niego łatwe. Musieli porozmawiać. Szczerze. Pilnie.

Before you came along
I never really saw
How empty I'd become
If you'll just give me the chance
I'm gonna be the man
The one you know I was

We don't have to go out just 'cus it's Friday night
We can just stay here, do whatever you like
Ditch the car downstairs, nobody has to know
We'll turn the cell phones off, leave the radio on
And you'll dance real slow, baby, please don't stop
Just take my hand, this night don't have to end
If we don't let the light in

And honestly
I think this whole you and me
Could be something that just works out
So just stay with me
I'm living for your energy
And you got me dreamin' out loud

Do Castiela zaczęło docierać to wszystko i chyba właśnie przez to zaczął się rumienić. Dean to dostrzegł i uśmiechnął się do niego, jakby dopiero teraz zszedł z niego stres - jakby dopiero ten uśmiech Castiela sprawił, że się uspokoił.

We don't have to go out just 'cus it's Friday night
We can just stay here, do whatever you like
Ditch the car downstairs, nobody has to know
We'll turn the cell phones off, leave the radio on
And you'll dance real slow, baby, please don't stop
Just take my hand, this night don't have to end
If we don't let the light in

— Cas — zaczął mówić Dean, od razu po ostatnim wersie i zeskoczył ze stolika, zostawiając tam gitarę i idąc w jego stronę. Castiel wstał. — Zaszło jakieś potworne nieporozumienie...

Nieporozumienie? — spytał Castiel.

Dean przytaknął i delikatnie ujął jego dłonie w swoje.

— Źle mnie wtedy odebrałeś — wyjaśnił. — Gdy mówiłem o chłopaku, który mi się podoba, z którym mam nadzieję, że coś wyjdzie, mówiłem o tobie — powiedział patrząc mu w oczy i widząc wyraźny szok w oczach Castiela. — Nie wiem kiedy to poczułem, ciężko określić dokładnie, ale wiem co czuję i wiem, że to jest prawdziwe i jestem pewien, że jeśli miałbym mieć kogoś spoza branży to nie chcę nikogo innego niż ciebie. Kocham cię, Cas. Kocham twoje oczy, błękitne jak ocean, ale piękniejsze niż ocean, dlatego nie odrywałbym od nich wzroku, gdybym tylko mógł. Wiem, że tak siebie nie postrzegasz, ale jesteś przystojny. I jesteś moim aniołem, za którym szaleję i z którym chcę spróbować, bo to naprawdę może się udać, jeśli tylko będziemy chcieli. Wiem, że znamy się dopiero niecałe trzy miesiące, ale jestem pewien, że do siebie pasujemy, że możesz być tym jedynym. Ale jeśli źle to zrozumiałem, jeśli ty nie czujesz tego w ten sposób, możemy wrócić do tego co było...

— Dasz mi dojść do słowa? — przerwał mu Castiel.

— Proszę bardzo — powiedział speszony, przygryzając nerwowo wargę. Bał się tego, co może usłyszeć. Miał nadzieję, że Meg dobrze to wszystko odczytała, że Castiel faktycznie to czuł, bo inaczej oznaczałoby to, że przed chwilą zrobił z siebie idiotę.

— Czemu nie powiedziałeś mi tego wtedy? 

Dean westchnął.

— Bo bałem się, że mnie odtrącisz, jeśli jednak tego nie czujesz. 

Castiel uniósł brwi, jakby to nie było zbyt mądre.

— A teraz się tego nie baleś?

Dean wziął głęboki oddech. Czy jego serce mogło nie walić jak oszalałe? Czemu nie potrafił nad nim zapanować?

— Teraz mogłem cię stracić, więc to było jedyne rozwiązanie. Musiałem coś zrobić, żeby ci pokazać, że mi zależy. Bo zależy mi, Cas. I tobie też, skoro wytrzymałeś ze mną cztery dni, gdy byłem chory i dla mnie gotowałeś...

— Dean — przerwał mu, a Dean znowu się speszył, jakby trochę się go bał.

— Słucham — powiedział, znowu przygryzając wargę.

— To co zrobiłeś przed chwilą... — zaczął spokojnie. — To było najsłodsze czego w życiu doświadczyłem. Uwielbiam Steve'a Granda...

— Wiem, to był jeden z powodów wybrania tej piosenki — przyznał, po czym znowu zrobił się jeszcze bardziej zestresowany. — Przepraszam, kontynuuj — powiedział, a Castiel uśmiechnął się do niego.

—... ale jeszcze bardziej uwielbiam ciebie, Dean — wyznał. — Uwielbiam to jaki jesteś naprawdę, poza tym co pokazujesz publicznie. Uwielbiam tego prawdziwego ciebie, który potrafi zaskakiwać. Uwielbiam jak marudzisz na Miracle, jakby życie z psem pod jednym dachem było najgorszym co cię w życiu spotkało, bo brzmisz wtedy tak słodko, że mam ochotę cię po prostu przytulić. Uwielbiam to, że jesteś spontaniczny i romantyczny i naprawdę nie rozumiem, czemu nikt wcześniej nie był w stanie tego docenić. Uwielbiam to, że jesteś najlepszym męskim przyjacielem jakiego miałem i jestem pewien, że będziesz jeszcze lepszym chłopakiem, bo też cię kocham i też chcę spróbować. 

Dean nagle się rozluźnił i spojrzał na Castiela jakby nieco zaskoczony tym wyznaniem. Miał nadzieję, że usłyszy, że Castiel też go kocha, ale jakaś cząstka niego bała się, że chłopak spojrzy na niego jak na idiotę i zapyta się czy czuje się w porządku, bo są tylko przyjaciółmi i nigdy nie będzie niczego więcej. A Dean prawie że rozpaczliwie pragnął czegoś więcej.

— Czyli... Zostaniesz moim chłopakiem? — spytał niepewnie. 

Castiel znowu się zarumienił i opuścił nieco głowę, przygryzając wargę. Przytaknął i uniósł wzrok na Deana.

— Tak — odpowiedział, a Dean nie miał zamiaru dłużej czekać. Przeniósł dłonie z rąk Castiela na jego policzki i delikatnie ujął jego twarz, po czym zrobił to, na co czekał od wielu tygodni - pocałował go. 

Castiel był zaskoczony tym, że Dean zrobił to publicznie, ale w sumie nie powinien się dziwić, bo przecież chwilę wcześniej zaśpiewał mu publicznie piosenkę miłosną. Odwzajemnił pocałunek, zdejmując mu czapkę i wplatając dłoń w jego włosy, chcąc przyciągnąć go bliżej. Dean jedną dłoń zdjął z jego policzka, przenosząc ją na kark Castiela. Obaj kompletnie ignorowali brawa ludzi - to nie miało dla nich żadnego znaczenia. Tak właściwie byli tak bardzo skupieni na pocałunku, że te brawa, jak i żadne inne dźwięki w ogóle do nich nie docierało. 

W końcu przerwali pocałunek i złączyli swoje czoła, jakby nie chcieli się już nigdy puszczać.

— Leć ze mną do Los Angeles — poprosił Dean. — Proszę. 

Castiel uśmiechnął się szeroko i spojrzał mu w oczy.

— Polecę — zapewnił go, a Dean też się uśmiechnął i znowu go pocałował, tym razem krócej. — Teraz nie wiem czy powinienem wracać na lekcje, czy od razu iść z tobą — westchnął.

— Samolot mamy dopiero za cztery godziny, poczekam na ciebie — zapewnił Dean, znowu krótko go całując. — Nacieszę się tobą jeszcze. 

Castiel znowu się zarumienił. Nie chciał iść do szkoły, nie chciał go zostawiać. Czy zerwanie się z dwóch ostatnich lekcji mogło mu zaszkodzić? Raczej nie.

— Te cztery godziny będą ciągnąć się w nieskończoność bez ciebie — powiedział cicho. 

— Ta...

— Nie możemy spędzić ich razem? — spytał. — Chrzanić matmę i geografię, chodźmy gdzieś razem. 

Dean uśmiechnął się i przyciągnął go do siebie, obejmując go mocno.

— Zadbam o ciebie, obiecuję.

— Wiem, Dean. 

— Eee, chłopaki — wtrąciła się Meg. — Nie chcę przerywać wam tego momentu, ale...

— Panie Deanie Winchesterze — usłyszeli głos dyrektora i momentalnie oderwali się od siebie, a Castiel oddał Deanowi jego czapkę, którą ten szybko nałożył na głowę, znowu daszkiem do tyłu i próbował się zachowywać w sposób mówiący "nic się tu nie stało", który paradoksalnie tylko potwierdzał, że coś właśnie miało miejsce. — Wie pan, że to teren szkolny, prawda?

— Tak, panie Singer — powiedział skruszony. — Przepraszam...

— Po prostu zabierz stąd Novaka — poprosił. — Niech ma wreszcie jakieś życie poza nauką, bo jego oceny przerażają nas wszystkich. 

Dean prawie wytrzeszczył oczy, a Castiel zaśmiał się cicho i wtulił się w jego klatkę piersiową, więc Dean momentalnie go objął. 

Castiel uwielbiał swojego dyrektora - był pewien, że w kraju nie było lepszego dyrektora niż Bobby Singer. Nikt inny nie był tak bardzo w porządku w stosunku do swoich uczniów i młodzieży. Starał się jak mógł, wysłuchał Castiela, gdy temu groziło zawieszenie przez wagary po tym, jak został wyrzucony z domu i nie był w stanie uczęszczać na lekcji, starał się pomagać. To on powiedział Castielowi, że może liczyć na stypendium, co zmotywowało chłopaka do nauki. 

— Już nas nie ma — zadeklarował Dean, ale mężczyzna postanowił go jeszcze na moment zatrzymać.

— I powiedz swojej menadżerce, żeby zabookowała nas na sierpień...

Dean pokręcił głową, bo jak bardzo chciał mu powiedzieć, że okej, to niestety nie mógł

— W sierpniu nagrywany prawie w każdym tygodniu. Będziemy robić wydarzenia dopiero od września.

— To we wrześniu — poprosił. — Wiem, że już tu byliście, ale...

— To było na innych zasadach i spontanicznie, wiem — potwierdził Dean. — W pierwszy możliwy termin w roku szkolnym jesteśmy tutaj, obiecuję panu. 

— Dziękuję.

Dean skinął mu głową i patrzył jak mężczyzna odchodzi. 

— Co jest nie tak z twoimi ocenami? — spytał zaniepokojony Dean.

— To, że miałbym najlepszą średnią w szkole, gdybym przez cały rok szkolny uczył się tak jak przez ostatnie trzy i pół miesiąca — wyznał, a Dean uniósł brwi, zaskoczony tym wyznaniem.

— Nie wiedziałem, że jesteś kujonem.

— Nie jestem. Nie siedzę nad książkami po kilka godzin dziennie. Po prostu słucham nauczycieli, zapamiętuję i powtarzam to wszystko po powrocie ze szkoły. To mi wystarcza. 

Dean nie do końca w to uwierzył, ale to teraz nie miało znaczenia. Znaczenie miało to, że miał go teraz przy sobie i że pierwszy raz od dawna czuł się naprawdę szczęśliwy.

We trójkę pojechali do Meg, gdzie spakowali rzeczy Castiela i zamówili taksówkę na lotnisko. 

— Kiedy pozwolisz mu wrócić? — spytała Meg, gdy zapinali plecak z rzeczami Castiel - głównie były to ciuchy i sprzęt elektroniczny.

— Najchętniej nigdy — odparł Dean, uśmiechając się i całując go w czoło. — A tak poważnie to pewnie koło dwunastego lipca, bo wtedy wracam na plan. 

— Kiedy miesiąc zamienił się w półtorej miesiąca? — spytał Castiel. 

— Kiedy powiedziałeś "tak" i zostałeś moim chłopakiem — odpowiedział i pocałował go, ale pocałunek przerwał im dzwoniący telefon Deana, który przez chwilę zastanawiał się czy odbierać czy nie. W końcu odebrał. Nie zdążył nic odpowiedzieć, a już się skrzywił i odsunął telefon trochę dalej od ucha.

Castiel, mimo tego, że stał pól metra dalej, słyszał wszystko bardzo wyraźnie.

Masz pojęcie co zrobiłeś ze swoim wizerunkiem?! Chcesz utknąć w komediach romantycznych dla gejów, których prawie nikt nie ogląda?! Kim w ogóle jest ten chłopak?! Wiesz, że jak pójdziesz z nim do łóżka do możesz iść do więzienia?! Bo skoro chodzi do szkoły to raczej nie jest pełnoletni...

Dean wywrócił oczami i ruszał ustami w rytm słów kobiety, co rozbawiło Castiela i dopiero wtedy, gdy miał nadzieję, że chłopak nie wziął tego osobiście, postanowił przerwać swojej menadżerce.

— Rowena, posłuchaj — zaczął. — Mam prawo się zakochać, tak? Mam prawo być sobą. To ty wykreowałaś fałszywą wersję mnie w mediach, nie pytając mnie o zdanie. Nigdy nie chciałem być buntowniczym bogiem seksu, na którego mnie kreowałaś. Mam chłopaka od niespełna godziny, a ty już mówisz o łóżku, mimo że wiesz, że mi się z tym nie śpieszy. Wiesz, że jestem prawiczkiem...

Meg spojrzała na Castiela zdezorientowana, bo na jego twarzy nie zobaczyła szoku, którego się spodziewała.

— Wiedziałeś? — spytała, a chłopak przytaknął.

— ... zakochałem się i nie zamierzam udawać, że jest inaczej, bo tobie to nie pasuje — kontynuował Dean. — Będę się z nim pokazywał i nie możesz mi tego zabronić. Jeszcze miałabyś jakikolwiek argument, gdyby był brzydki, ale on jest przystojny, tak? Dobrze będziemy razem wyglądać, więc mogę go ze sobą zabierać i będę to robił. Mam gdzieś co będzie z moim wizerunkiem. Prawdziwa wersja mnie pasuje do mojej obecnej roli, na razie nie chcę myśleć o przyszłych, okej? A teraz pozwolisz, że się rozłączę i dam ci czas na ochłonięcie. Miłego dnia.

Dean rozłączył się i dla pewności wyłączył telefon, aby więcej mu tego dnia nie dzwonił - chciał skupić się na Castielu i tylko na nim.

— Przepraszam, że musieliście to słyszeć... — zaczął.

— Nie rozumiem czegoś — przerwała mu Meg. — Skoro nie chciałeś takiego wizerunku to czemu w to brnąłeś?

Dean westchnął.

— Bo musiałem, nie dano mi wyboru. Jako aktor jestem towarem, produktem marketingowym agencji i muszę robić to, co mi mówią.

— Nie możesz zmienić agencji?

Dean pokręcił głową.

— Kontrakt jest ważny jeszcze trzy lata, a zerwanie go jest zbyt drogie. No i poza kwestiami wizerunkowymi naprawdę są okej. Zarabiam najwięcej z całej obsady, jeżdżę na konwenty do Europy, gdzie serio dobrze płacą... Poza tym jestem pewien, że jak Rowena ochłonie to przegadamy wszystko na spokojnie i jakoś ogarniemy sprawę medialnie. Jakiś kit o stabilizacji czy coś.

Meg przytaknęła, a Castiel spojrzał na Deana niepewnie.

— Wiedziałeś, że możesz mieć problemy przez to, że wyznasz mi uczucia publicznie w taki sposób, prawda? — spytał, a Dean przytaknął, bo doskonale zdawał sobie z tego sprawę i dlatego bał się co będzie, jeśli Castiel go odtrąci.

— Tak — przyznał. — Ale jesteś tego wart, Cas. Gdybym miał zrobić to jeszcze, zrobiłbym to bez zawahania.

— Jakim cudem dowiedziała się tak szybko? — wtrąciła się Meg.

— Bo parę osób to nagrywało, więc obstawiam, że nagranie z mojego romantycznego wyczynu jest już w sieci — odparł Dean, jakby trochę tym wszystkim zmęczony. — Dla mnie osobiście to nie jest problem. Nie zamierzam ukrywać tego związku. A że przy okazji ludzie dostrzegli jakąś prawdziwą cząstkę mnie to może nawet docelowo wyjdzie dobrze. Zobaczymy. 

Castiel uśmiechnął się łagodnie i splótł delikatnie ich palce, aby dodać mu otuchy. Wciąż ciężko było mu uwierzyć w to, że go miał, ale przecież czuł jego palce splecione ze swoimi, więc to było prawdziwe. Musiało być. Nawet jeśli było to szalone.

Ciężko było mu też uwierzyć w to, że to jest prawdziwe, gdy wieczorem leżał wtulony w Deana na jego kanapie i oglądali razem film. Dean napalił w kominku, dla klimatu i przyniósł wino, które było wybitnie dobre. Castiel wiedział jednak, że to dzieje się naprawdę - był chłopakiem Deana i wiedział, że te półtorej miesiąca, które razem tu spędzą to będą jedne z najlepszych tygodni jego życia.

A/N

Piosenka w rozdziale: Steve Grand - Don't Let The Light In 

Next jutro (tj. wtorek). Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro