❖ Rozdział dwunasty
Chociaż nie chciała z początku zgodzić się na zajęcie pokoju Chanyeol'a, gdy tylko Kai wyskoczył z propozycją, że chętnie odda jej swoje łóżko, momentalnie zmieniła zdanie. Wystarczyło jedno spojrzenie jej dawnego przyjaciela w stronę Jongina, by zrozumiała, że nie uniknie wścibskich pytań. Chociaż... jeśli wciąż nie pojawił się w pokoju to może wszystko sam sobie wyjaśnił z kolegą z zespołu?
Ciekawe, czy Kai powiedział mu prawdę, zastanowiła się.
Była pewna, że obecność Jongina nie pozwoli jej myśleć o niczym innym, jednak to Sehun zawładnął jej umysłem i ani śmiał z niego wyjść. Rian w każdej chwili mogła przywołać jego głos. Niski, niby pewny siebie, a jednak skrywający tak wiele. W życiu nie przeszłoby jej przez myśl, że samotny chłopak, którego spotkała w swoim ulubionym miejscu tak naprawdę był gwiazdą. Nawet jeśli nie znała całego składu EXO, nie słuchała ich piosenek ani nic z tych rzeczy, nie zmieniało to faktu, iż Sehun był sławny. Tak samo, jak Chanyeol, Kai i cała reszta, których imion nie potrafiła jeszcze spamiętać.
Kto by pomyślał, że jej los splecie się z losem trzech sławnych chłopaków...
W jej wyobrażeniach wszystkie gwiazdy były niesamowicie szczęśliwe. Szczerzyły się do obiektywów, udzielały wywiadów i dziękowały fanom za wsparcie. W końcu, bez nich nie osiągnęliby sukcesu. Nigdy nie przypuszczała, że sława w rzeczywistości niosła ze sobą ogromne brzemię, które koniec końców okazuje się ciężkie do zniesienia.
Sam Kai opowiadał jej o tym, jaki czuł się samotny i nieszczęśliwy. Co z tego, że otaczało go milion ludzi, skoro w głębi duszy i tak był zupełnie sam? Sehun, podczas ich rozmowy na dachu również dał jej do zrozumienia, że nie był szczęśliwy. A Chanyeol? Chanyeol na razie wydawał się być odporny na smutek. Zamiast tego okazywał niesamowicie obojętne zachowanie wobec przyjaciół, z którymi przecież powinien być szczery. Po co ukrywać prawdziwe emocje przed najbliższymi? Mieszkał z chłopakami z zespołu. Spędzali wspólnie praktycznie każdą chwilę swojego życia i doskonale wiedzieli, przez co muszą przechodzić, by być na szczycie.
Czyżby to nie wystarczyło do stworzenia prawdziwej, silnej więzi?
Usiadła na krawędzi łóżka i zagryzła wargę, gdy poczuła nieprzyjemny ból w żebrach. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że złamanie szybko się nie zrośnie, bardzo chciała to przyspieszyć. Myśl, że Chanyeol będzie ją teraz we wszystkim wysługiwał niesamowicie ją zawstydzała. Już i tak źle czuła się z faktem, że pozwoliła mu się tutaj przyprowadzić. Nawet jeśli chłopcy przyjęli ją bardzo ciepło, głupio czuła się w ich towarzystwie.
Westchnęła i rozejrzała się po wielkim pomieszczeniu. Ściany zostały pomalowane na jasnozielony kolor. Przyozdobiono je zdjęciami zespołu, a także zdołała zauważyć karykaturę rodziców Chana, która mimowolnie wywołała w jej sercu miłe wspomnienia. Uwielbiała tych ludzi i szczerze żałowała, gdy wyprowadzili się do nowego domu, który kupił im syn. Byli bardzo dumni z Chanyeol'a. Dosłownie wszystkim chwalili się swoim sławnym synem.
Siedziała na wielkim łóżku z tak miękkim materacem, że miała ochotę w nim umrzeć. Ponadto cała pościel pachniała Chanem, dzięki czemu czuła jego bliskość nawet wtedy, gdy go przy niej nie było. Choć próbowała wciąż się na niego złościć i pragnęła bawić się jego uczuciami jeszcze przez jakiś czas, cała jej nienawiść i żal do niego zaczęły się ulatniać. Nawet jeśli straciła go jako dziecko i nie pomógł jej w ocaleniu Diamond People to pomógł jej w chwili, gdy została bez dachu nad głową. Otoczył ją opieką, na którą nie zasługiwała.
Starła pospiesznie łzy, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Nim zdążyła odpowiedzieć, ujrzała czarną czuprynę i rząd równych, śnieżnobiałych zębów. Oszołomiona zakryła usta, by nie krzyknąć. Oczywiście, że spodziewała się Chanyeol'a! W końcu chłopak stanowczo oznajmił przyjaciołom, że żaden z nich nie miał prawa przekroczyć progu jego pokoju. No, chyba że Rian zaczęłaby wołać o pomoc. Był to jedyny wyjątek. Tymczasem Jongin, od tak, zamknął za sobą drzwi i z uśmiechem do niej podbiegł.
Usiadł obok oszołomionej dziewczyny i zaczął przyglądać się jej twarzy spod zmarszczonych brwi.
– Myślałem, że się ucieszysz na mój widok.
– Chanyeol cię zabije, jak cię tu zobaczy – przypomniała. Ton jej głosu był tak śmiertelnie poważny, że chłopaka mimowolnie przeszył nieprzyjemny dreszcz. – Słyszałeś, co powiedział.
– Trzeba było się zgodzić spać w moim pokoju. Wtedy nie musiałbym się do ciebie skradać – wzruszył ramionami i zmierzwił jej włosy.
Rian zaśmiała się pod nosem. Uwielbiała patrzeć, gdy Kai się uśmiechał. Jego oczy zawsze błyszczały niczym gwiazdy, sprawiając, że i ona czuła się szczęśliwa. Długo zastanawiała się nad tym, czy powinna w ogóle zadawać się z tym chłopakiem. W końcu był sławny, a ona... ona była nikim. Jednak w chwili, gdy Jongin odwiedził ją w szpitalu, zrozumiała, że w głębi duszy był zwykłym człowiekiem. Oboje zasługiwali na szczęście tak samo. Sława i pieniądze nie miały najmniejszego znaczenia, gdy dwoje ludzi się rozumiało. A, skoro Chanyeol'a potrafiła traktować jak przyjaciela po wszystkim, co wspólnie przeszli, Kai'owi również postanowiła dać szansę.
– Postawiłeś mnie w bardzo niezręcznej sytuacji. Wszyscy się na mnie gapili – zauważyła.
– Wyjaśniłem im, że jesteś moją dziewczyną. – Widząc przerażenie w jej skośnych oczach, dodał rozbawiony: – Żartowałem! Czym ty się tak przejmujesz, Rian? Boisz się, że stracisz przeze mnie Chanyeol'a?
Jongin spuścił głowę i zaczął bawić się dłońmi, co nie uszło uwadze Rian. Widziała, że zrobił się smutny, przez co i jej humor się popsuł. Zrozumiała, o co mu chodziło. Nie była głupia, jednak strach paraliżował ją przed powiedzeniem czegoś, czego mogłaby później żałować. Oszukiwała Junsu przez cały ich związek. Wmawiała mu, że go kocha i jej na nim zależy, przez co go zraniła. Nie chciała tego powtórzyć. Nawet jeśli nie miała pewności, że Kai patrzył na nią inaczej, jak tylko na koleżankę, nie zamierzała bawić się w słowne gierki. Nie chciała być dawną Rian.
– Już raz go straciłam – westchnęła. – Jedyne czego się obecnie boję to tego, że sobie nie poradzę. Sam widziałeś, że nie umiałam znaleźć pracy i wiesz, że obecnie nie mam nawet dachu nad głową. Za wszelką cenę pragnę spłacić Chanyeol'a i was. To jest moje jedyne zmartwienie.
– Przecież możesz z nami zostać! – oburzył się. – Nie chcemy od ciebie żadnych pieniędzy. Wszyscy zgodziliśmy się na to, byś się wprowadziła i zamierzamy traktować cię, jak nową lokatorkę, więc przestań wygadywać bzdury. Nigdy cię stąd nie wyrzucimy.
Rian uśmiechnęła się smutno. Była ciekawa, jak szły przygotowania do ślubu Jieun i Junsu. Chociaż nie rozumiała ich pośpiechu, w końcu ledwie się znali, nie miała prawa im czegokolwiek wytykać. Po prostu robili to, czego oczekiwali od nich rodzice. Poświęcali się dla dobra rodziny. Ona nie potrafiła tego zrobić. Nigdy nie wyszłaby za kogoś, kogo nie kochała. Mimo to, naprawdę pragnęła pojawić się na weselu, by osobiście złożyć życzenia siostrze i byłemu chłopakowi.
– Rian?
Odrzuciła na bok myśli i ponownie spojrzała na chłopaka. Patrzył na nią z taką troską, że jej serce mimowolnie cisnęło się do gardła. Znów poczuła się niesamowicie smutna i samotna, a powstrzymywanie płaczu zadawało jej niesamowity ból. Chciała odwrócić wzrok od Jongina, gdy ten przyciągnął ją do siebie i otoczył umięśnionymi ramionami. Chociaż zrobił to dość delikatnie, i tak przeszył ją ból.
Zdezorientowana mrugała oczami, chcąc pozbyć się niechcianych łez. Bliskość chłopaka niczego jej nie ułatwiała. Nie lubiła, gdy ktoś okazywał jej czułość, ponieważ bardzo rzadko otrzymywała ją od kogokolwiek. Sama też trzymała się na dystans. Gdy Junsu ją przytulał, czy też całował, nie czuła niczego. Była całkowicie wypruta z emocji, gdy się spotykali, jednak przy Jonginie było zupełnie inaczej. Od ich pierwszego spotkania wiedziała, że nie będzie jej obojętny.
– Przy mnie możesz płakać. To nie wstyd. Po prostu byłaś silna zbyt długo – wyszeptał nagle do jej ucha, sprawiając, że z jej ust wydobył się głośny szloch.
Zaciskała palce na jego czarnej koszuli bez ramiączek, wtulając twarz w jego ramię. Potrzebowała tego. Potrzebowała się wypłakać, by wszystkie negatywne emocje opuściły jej ciało. Miała dość udawania silnej dziewczyny, która nikogo nie potrzebowała do szczęścia. Dopiero w chwili, gdy została sama jak palec, zrozumiała, jak wiele byli warci przyjaciele. To ludzie znaczyli w tym życiu najwięcej. Nie pieniądze, sława, dobre wyniki w nauce, czy praca, a ludzie i pozytywne relacje, które się z nimi tworzy.
Jongin głaskał Rian po włosach, nie mówiąc ani słowa. Wiedział, że cisza w tej chwili wyrażała więcej niż tysiąc słów. Po prostu był przy dziewczynie, udowadniając, że nie musiała dłużej być sama. Miała jego, Chanyeol'a i bez wątpienia zdobędzie dobrych kolegów w Sehunie, D.O i Bae.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka wparował Chan z pełną torbą zakupów. Zatrzymał się nagle, wbijając w niego zaskoczone spojrzenie. Szloch Rian było słychać w całym pokoju, przez co na twarzy szatyna pojawiło się pytające spojrzenie wymieszane ze smutkiem. Kai patrzył jedynie w jego oczy, próbując przekazać mimiką twarzy, by Chan zostawił ich samych. Najwyraźniej zrozumiał, ponieważ po kilku sekundach opuścił pokój, zamykając za sobą drzwi.
To był pierwszy raz, gdy Park Chanyeol nie wybuchnął. Zamiast wydrzeć się na niego, po prostu spuścił głowę i odszedł, pozwalając Rian na pozostanie w jego ramionach.
Chanyeol wyszedł z windy, gdy znalazł się na dziesiątym piętrze i ruszył na sam koniec korytarza. Wciąż ściskał w dłoni siatkę pełną owoców, która miała być dla Rian. Widząc jednak, jak jego przyjaciółka tkwi w ramionach Jongina, nie miał ochoty się z nią spotkać. Wiedział, że ta dwójka musiała się znać. Kai nie wszedłby od tak do jego pokoju, a Rian bez wątpienia nie wypłakałaby się na ramieniu dopiero co poznanego chłopaka. Znał ją zdecydowanie zbyt dobrze. Nawet jemu nie raz było ciężko wyciągnąć z dziewczyny powód jej łez, a niegdyś byli dla siebie najbliżsi.
Wpisał kod do drzwi i wszedł do mieszkania.
– Przyszedłem cię odwiedzić, Ahjussi! – krzyknął, ściągając buty i założył przygotowane w rogu białe kapcie. – Mam dla ciebie dużo owoców.
Minął długi przedpokój i rozejrzał się po dużym mieszkaniu, gdy usłyszał śpiew Jin Pyo i lecąca wodę z łazienki. Uśmiechnął się na myśl, że mężczyzna brał właśnie kąpiel. Jin Pyo należał do strasznych czyściochów, przez co potrafił kąpać się trzy razy w ciągu dnia. W chwili, gdy jego ubrania miały na sobie choćby pojedynczą plamkę, od razu wymieniał je na nowe. Nie zdarzyło mu się jeszcze chodzić dwa dni w tej samej koszulce, czy też dżinsach. To samo tyczyło się mieszkania, które aż lśniło z czystości. Nigdzie nie dało się znaleźć choć odrobiny kurzu, czy też niepozmywanych naczyń. Przeciętny, samotny facet nie dbał o porządek i wolał spędzać czas w inny sposób, jak sprzątając w mieszkaniu, jednak Pyo był zupełnie inny. Wyjątkowy.
Położył siatkę na jasnym blacie i sięgnął po czerwony elektryczny czajnik, by nalać do niego wody i wstawić na herbatę. Sięgnął też po dwa kubki z namalowanymi małpami i włożył do nich tytki z miętową herbatą. Uwielbiali ją oboje, dlatego też nie musiał pytać mężczyzny o to, czego by się napił.
Gdy zaparzył już herbatę, położył kubki na stole i sam usiadł przy kwadratowym stole. Wsypał po jednej łyżeczce cukru i nasłuchiwał śpiewającego Jin Pyo. Nigdy nie pomyślałby, że ten mężczyzna stanie się mu bliższy od własnego ojca. Łączyło ich tak wiele, że przyglądający im się z boku ludzie mogliby pomyśleć, że łączyły ich więzy krwi, choć to nie prawda. Jin Pyo był najlepszym przyjacielem jego matki, przez co nie raz się nim opiekował, gdy rodzice wyjeżdżali gdzieś na wakacje. Pomimo majątku, który otrzymał od rodziców po ich śmierci, nigdy nie odwrócił się od ich rodziny i wciąż pozostał takim samym człowiekiem, jakim Chan zapamiętał go jako dziecko. Dlatego też tak bardzo go szanował.
– Omo! Myślałem, że umrę na zawał! – krzyk mężczyzny wytrącił Chanyeol'a z rozmyślań.
Chłopak posłał mężczyźnie delikatny uśmiech i wskazał na parującą herbatę.
– Co cię do mnie sprowadza, dzieciaku? Nie powinieneś być przy Rian? – zagadnął Jin Pyo, wygodnie siadając na miękkim krześle z metalowym oparciem. W ogóle nie krępował się faktem, iż miał na sobie jedynie jasnobrązowy szlafrok, który odsłaniał część jego torsu.
– Kai przy niej siedzi, więc nie jestem jej potrzebny – odpowiedział, nim zdołał ugryźć się w język.
Ahjussi mimowolnie zaśmiał się pod nosem, uważnie patrząc na markotną minę chłopaka. Oczywiście, że był zazdrosny! Wystarczyło spojrzeć na jego zmarszczone brwi i zaciśnięte usta, by to zauważyć.
– Dlaczego nie może cieszyć się z obecności was obu? Po co jej jeden chłopak, jeśli może mieć dwóch?
– Nie będę tym „drugim"! – krzyknął rozwścieczony, cisnąc w rozbawionego mężczyznę piorunujące spojrzenie. – To ja oddałem jej swój pokój, przyprowadziłem ją do domu, a ona ukrywała przede mną, że zna Jongina! Dlaczego to musi być akurat on!? Boże, jak ja go nie cierpię!
Jin Pyo upił łyka gorącej herbaty, spoglądając na Chana spod brwi.
– Pozwoliłeś jej u was zamieszkać, żeby jej to teraz wypominać?
– Oczywiście, że nie! – zaprzeczył szybko Chanyeol, mieszając łyżką w kubku. – Po prostu wkurza mnie to, że ten idiota przy niej siedzi.
– Czy ty czujesz coś do Rian? – spytał Pyo, zaskakując Parka swą bezpośredniością. Widząc, jak jego policzki nabierają czerwonego koloru, przeciągnął się na krześle i głośno westchnął. – Pytam, czy jest to twoja pierwsza miłość, czy coś w tym stylu. Z tego co pamiętam, spotykałeś się z wieloma sławnymi dziewczynami. Jak ostatnia z nich miała na imię... Chyba Dara z 2NE1?
– Wiem, o co ci chodzi – fuknął Chan. – Traktuje Rian jak siostrę i zawsze tak było. Ale to, że nie traktuję jej jak obiektu moich westchnień wcale nie oznacza, że pozwolę jej się spotykać z byle kim. Zasługuje na porządnego faceta.
– Jongin jest porządnym facetem. Osobiście bardzo go lubię.
– Jongin jest gwiazdą, a to oznacza, że nie będzie miał dla Rian w ogóle czasu! Zostanie przez niego zraniona tak, jak została zraniona przeze mnie. Nie chcę, by znowu przez to przechodziła. Poza tym, Kai zawsze może zacząć spotykać się z jakąś gwiazdą i co wtedy? Jak będę mógł uleczyć złamane serce przyjaciółki, gdy przez internet dowie się o nowym romansie tego idioty, jeśli sam będę w trasie? Dobrze wiesz, że została sama. Nie ma nikogo, prócz mnie.
– Pozwól jej samej zdecydować o tym, z kim chce się związać – Pyo nachylił się nad stołem, uważnie patrząc w ciemne oczy chłopaka. – Obecnie macie roczną przerwę, więc macie czas, by pobyć razem bez jakichkolwiek obaw. Ponadto, Rian jest już dorosła i jestem pewien, że sobie poradzi. Człowiek uczy się na własnych błędach. Nie ochronisz jej przed złem całego świata, zamykając ją w klatce. Dobrze wiesz, że ona tego nie lubi i nigdy ci nie wybaczy, jeśli będziesz próbował ją kontrolować.
Oczywiście, że o tym wiedział! Jednak myśl o tym, że serce Rian mogło wybrać Jongina, doprowadzała go do szału. Nigdy nie potrafił dogadać się z tym chłopakiem i szczerze wątpił, by kiedykolwiek się to zmieniło. Nawet jeśli należeli do tego samego zespołu, różniło ich zbyt wiele, by mogła zrodzić się między nimi przyjaźń. Dlatego nie potrafił pogodzić się z faktem, że będzie musiał się dzielić Rian z Jonginem. Miał szczerą nadzieję, iż uda mu się przekonać dziewczynę, by na zawsze odpuściła sobie Kai'a. On nie był dla niej odpowiedni i w jego oczach nigdy taki nie będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro