Oneshot
Pełen mocnej energii stałem w bezruchu przy kilkunastu supercarach. Każdy z nich wyglądał obłędnie - jak gdyby miał kosztować miliony. Ale w sumie nawet i taki scenariusz nie byłby dla mnie zdziwieniem.
Oczekiwałem na wyścig wraz z dwójką moich przyjaciół i kilkoma innymi osobami. Większości z nich nie znałem, ale udało mi się zauważyć między innymi "whiskasa" oraz "szybkiego".
— David, usiądziesz Carbusiowi na kolanach? — usłyszałem głos szarowłosego mężczyzny, na co odwróciłem się zaintrygowany tematem — Wtedy sobie usiądę na miejscu pasażera, wiesz jak jest — mruknął.
Twarz Davida nie wyrażała żadnych dziwnych emocji. Po prostu niewzruszony skinął głową i zaczął przypatrywać się samochodom jego marzeń. Ja natomiast odwróciłem twarz w stronę mojego wyjętego ówcześnie z kieszeni telefonu i dołączyłem do aktualnego wyścigu. Ruszyłem do mojej własności - pięknego auta, o matowym wykończeniu i otworzyłem drzwi, by następne wpakować się na miejsce kierowcy.
Czas wygrać ten wyścig - wyszeptałem pod nosem.
Umiejscowiłem się lepiej na fotelu, gdy pod moje drzwi podszedł brązowowłosy mężczyzna. David popatrzył się w moje oczy zmieszanym wzrokiem, po czym delikatnie i z gracją dostał się na moje kolana, by potem przez cały wyścig siedzieć do mnie plecami. Zamknął za sobą drzwi, a ja przysunąłem go do siebie jeszcze bliżej, by nasze ciała nie miały ani centrymetra odstępu.
— Będziemy ostro hamować, więc możesz trzymać się nawet mnie, jeżeli tego potrzebujesz — powiedziałem, do ucha chłopaka.
Ewidentnie się speszył, gdyż zauważyłem na jego twarzy mały uśmieszek, pomieszany z zaraźliwym rumieńcem. I choć niczego nie komentowałem - byłem pozytywnie zaskoczony zachowaniem chłopaka. Po chwili, poczułem jak ten swobodnie wręcz wlepia się w moje ciało, kładąc kark na moim prawym barku.
Nie minęła chwila nim do auta, na miejsce pasażera wszedł Erwin, zakańczając rozmowę wcześniej prowadzoną przez komórkę.
Nagle, usłyszeliśmy głośny wydźwięk z głośników, informujący o przebiegającym wyścigu. Każdy ucichł, a odliczanie powolnie się zaczęło. Przybliżyłem jeszcze bardziej ciało Davida do siebie, po czym odpaliłem silnik.
3...
2..
1...
Ostro ruszyliśmy, i nim się obejrzałem byłem w prawie na samym przodzie. Starałem się wyprzedzić każdego, chociaż szło mi to oporowo. Przy jednym z kilku zakrętów, spitowałem jedno z aut, przechodząc na następne miejsce. Cieszyłem się wgłębi siebie jak dobrze szedł mi ten pojedynek. Poczułem na swojej ręce dłoń, która należała do osoby siedzącej na mnie. Nie mogłem się skupić, na co zaśmiałem się pod nosem.
— David — powiedziałem donośnie, na co ten mruknął, nie wiedząc o co chodzi. Westchnąłem rozbawiony zachowaniem starszego.
- No co, to tylko ręka - burknął, także cicho się śmiejąc.
Nic na to nie odpowiedziałem, dalej prowadząc pojazd. Wyprzedziłem kolejną osobę, po czym mocno zahamowałem na jednym z zakrętów, przez co David lekko poleciał do przodu.
Szybko przyciągnąłem go do siebie ręką, na co ten złapał się lepiej mojej dłoni. Ponownie wróciłem do pojedynku, skupiając się na drodze. Przy jednym z mocniejszych zakrętów walnąłem w jedną ze ścianek, robiąc 360.
Przeklnąłem pod nosem, szybko odwracając się pojazdem. Jechałem dalej, czując że mam coraz mniej szans na jakąkolwiek wygraną.
Chciałem jakoś to skomentować, jednak widząc zamyślonego Erwina, zaprzestałem.
Mężczyzna siedzący (bardzo bardzo) blisko mnie, najprawdopodobniej to odczuł.
— Dobrze sobie radzisz Carbo, spokojnie — mruknął, wtulając się bardziej w mój bok.
Ponownie się uśmiechnąłem, wciskając pedał gazu. Manewrowałem wszystkie swoje ruchy za pomocą różowej kierownicy, czując się jak Bóg tego auta. Dojeżdżając do mety, zauważyłem na niej jeszcze jeden samochód, jednak nie przejmując się tym, otworzyłem drzwi. David wyszedł z pojazdu, a ja od razu po nim.
Erwin jednak nadal siedział zamyślony w aucie, na co przewróciłem oczyma.
Poszedłem wraz z niższym ode mnie chłopakiem do organizatora, dowiadując się iż zająłem drugie miejsce. Starałem się nie odczuwać wkurzenia, jednak nie wychodziło. Od zawsze uznawałem drugie miejsce, za miejsce przegrywa. Było tak strasznie blisko do pierwszego miejsca, a ja to zjebałem w ułamek sekundy.
Westchnąłem, przytakując głową.
Podszedłem, wraz z Davidem chodzącym mi po piętach, do drewnianego podium.
Ustałem na drugim miejscu, koło tego pierwszego. Był to mężczyzna, którego nawet nie znałem. Po dosłownie kilku sekundach, przyszedł także ten, z trzeciego miejsca.
Przewróciłem oczyma, gdy na moją szyję został zawieszony jeden z kilku medali.
Jak najszybciej zszedłem z podium, odchodząc w stronę własnego pojazdu.
Chciałem już wejść do niego, gdy nagle zostałem pociągnięty za rękę. Odwróciłem się, podnosząc brew.
Brązowowłosy mężczyzna o imieniu David, przybliżył się do mnie i stając na palcach, dał mi całusa w policzek, mówiąc przy tym:
- Dla mnie i tak jesteś wygranym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro