16.
Postanowiłaś iść po udanej imprezie skrótem. Nie chciałaś zmoknąć, bo akurat się rozpadało. Weszłaś w ciemną uliczkę i usłyszałaś głos:
-ładna jesteś
-i taka seksowna- gdy to usłyszałaś nawet za siebie nie spojrzałaś tylko przyśpieszyłaś kroku.
-wiesz, że to nie ładnie tak ignorować ludzi?- napastnik złapał za twoje nadgarstki, a drugi wziął twoją torbę. Przynajmniej nie ruszali ciebie. Cofam te słowa. Przyszedł trzeci napastnik i zaczął cię obmacywać. Zbliżył się do ciebie niebezpiecznie blisko i polizał cię w szyję co sprawiło, że jeszcze bardziej poczułaś się zagrożona.
-jaki piękny dzień nie sądzisz?- zobaczyłaś gościa w kapturze, który wam się przyglądał.- deszcz pada, ptaki gdzieś odleciały...a walić!- wyciągnął nóż i załatwił nim napastnika gotowego cię głębiej zbadać, a reszta uciekła gubiąc twoją torbę.
-dziękuje
-Nie ma sprawy, ale następnym razem nie łaź tędy- osoba zdjęła kaptur i pokazała ci twarz
-Caton...uratowałeś mnie!
-jak miałbym cię nie uratować? Zadźgałbym każdego jeśli by było trzeba dla twojego bezpieczeństwa.
----------------------------------------------------
przepraszam za moją nieobecność, ale telefon mi dedł. Jak uporam się z tym problemem to jeśli tylko chcecie zrobię z tej książki maraton tylko musicie mi powiedzieć czy chcecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro