Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️ Trzydzieści Pięć ⚜️

Uderzył mnie w twarz i kontynuował ciągnięcie mnie przez parking, ściskając mój nadgarstek. Popchnął mnie na samochód, wpatrując się we mnie z ogniem, widocznym w jego oczach.

Kołysał się lekko na nogach; oznaka obecności alkoholu w jego organizmie. Wpadł na mnie, a ja zdążyłam jedynie się wzdrygnąć, zanim obrócił mnie, chwytając za włosy, i przycisnął do maski samochodu. Szarpałam się i starałam wykręcić, kiedy przycisnął mnie mocniej, przytrzymując w miejscu. Podniósł moją głowę, oddychając mi w twarz.

— Myślisz, że możesz sobie flirtować z innymi mężczyznami? — wysapał gniewnie, szarpiąc mnie za włosy. — Pod moim nosem?

— Dylan, przecież ja nie...

— Jesteś moja — warknął, przyciskając moją twarz do maski.

Potem podciągnął mnie do góry za włosy i popchnął w kierunku drzwi i do środka auta. Usiadłam na siedzeniu, szlochając w dłonie. On sam wdrapał się na fotel kierowcy i uruchomił silnik.

— I kiedy wrócimy do domu, pokażę ci, jak bardzo.

Gwałtownie otworzyłam oczy i znalazłam się w pokoju z przygaszonymi światłami, w łóżku. Czyjeś ręce znajdowały się na moich ramionach, potrząsając mną. Strząsnęłam z siebie tę osobę, cofając się, dopóki moje plecy nie uderzyły o ścianę. Panicznie rozejrzałam się dookoła, chwytając w dłonie koc i przyciągając go do siebie, aż w końcu zrozumiałam, że jestem w hotelowym pokoju.

Wspomnienia przeszłych zdarzeń odpłynęły, kiedy ujrzałam Michaela, siedzącego na podłodze i pocierającego bok głowy. Jego oczy wypełnione były troską.

Moje usta zadrżały, a ja załamałam się, opuszczając głowę i łkając histerycznie w kołdrę. Łóżko poruszyło się i zostałam zgarnięta w ramiona chłopaka, którego kochałam niewiarygodne mocno. Moje ręce owinęły się wokół jego szyi, kiedy płakałam w jego ramionach, obleczonych w białą koszulkę.

— Shhh — gruchnął, głaszcząc mnie po plecach i przygładzając włosy. — To był tylko zły sen, Mae. Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna, obiecuję.

I właśnie w tym rzecz. Nawet kiedy chwilę temu miałam okropny koszmar, w całym swoim życiu nie czułam się bezpieczniej, niż teraz, będąc w ramionach Michaela.

----

[Michael]

— To się zdarzyło, wiesz — wymamrotała słabym głosem.

Bawiła się końcówkami swoich czarnych włosów – co, jak zauważyłem, robiła zawsze, gdy była niespokojna, albo zdenerwowana – kiedy siedzieliśmy na łóżku, twarzami do siebie. Właśnie skończyła opowiadać mi, co wydarzyło się w jej snach, pozostawiając mnie oniemiałego.

Jej zagubione niebiesko-zielone spojrzenie lądowało wszędzie, tylko nie na moich oczach. Na swoim nosie nie miała okularów, na twarz make-upu, więc ciemne cienie pod jej oczami, były widoczne. Nawet kiedy była smutna, nadal była piękna.

Raz za razem, wtykała palec w dziurkę na dole swojej, em, mojej koszulki, czekając, aż coś powiem. Kiedy jednak tego nie zrobiłem, sama odezwała się ponownie.

— Ten sen. Albo koszmar, jeśli wolisz. To zdarzyło się naprawdę — mówiła cicho.

Moje serce wyrywało się do niej. Mae nigdy nie opowiedziała mi wiele o swojej przeszłości. Nigdy nie powiedziała mi, dlaczego byłą tak... popieprzona. Chciałem ją zatrzymać i chronić przed okrutnym światem. Nie chciałem, żeby znowu przydarzyło jej się coś złego.

— Przykro mi — odetchnąłem, tylko po to, żeby pokręciła głową.

— Dlaczego wszyscy to mówią? — zapytała, marszcząc brwi i wyrzucając ręce do góry w wyrazie frustracji.

— Co masz na myśli?

— Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie przepraszają* za takie rzeczy. Takie, których nie spowodowali — sapnęła.

— Żeby okazać współczucie — odpowiedziałem, wzruszając ramionami. — By pokazać komuś, że nie jest sam.

— A co, jeśli ja nie chcę współczucia? Co, jeśli chcę zapomnieć o całym tym gównie, które mi się przydarzyło? Co, jeśli nie chce wspominać tych wszystkich razy, kiedy mnie uderzył, albo zmusił do seksu? Co, jeśli nie chcę pamiętać tej nocy, kiedy wyszliśmy z imprezy, bo jakiś dupek powiedział mi „cześć", a ja z grzeczności odpowiedziałam, tylko po to, by Dylan uznał, że z nim flirtowałam i zaciągnął mnie do domu, żeby mógł mi „właściwie pokazać do kogo należę"? Że w drodze do domu mieliśmy wypadek, bo był najebany? Co, jeśli nie chcę tego wszystkiego pamiętać?

Siedziałem tam kompletnie oszołomiony. Mae była czerwona na twarzy przez złość i smutek, łzy spływały po jej policzkach, kiedy brała kolejne głębokie oddechy, próbując się uspokoić.

Złość zapaliła się we mnie, kiedy słowa, które wypowiedziała, do mnie dotarły. Ktoś ją zranił. A wiedza o tym, że przeszła przez tak wiele, raniła też mnie. Nie zasługiwała na to. Była jak drogocenna mała, słodka babeczka i to w ulubionym smaku**.

Pozostałem cicho, częściowo dlatego, że nie miałem pojęcia, co powiedzieć, a częściowo przez to, że obawiałem się kolejnego wybuchu. Ale, co dziwne, potrafiłem stwierdzić, że tego potrzebowała. Mae była typem osoby, która butelkuje swoje uczucia, dopóki nakrętka nie wytrzyma i wszystko się wylewa.

W końcu pociągnęła nosem i westchnęła, ocierając policzki z resztek łez wierzchem dłoni. Potem wzięła ostatni głęboki oddech i znowu się odezwała.

— Przepraszam za to — zaczęła, pocierając zmęczone powieki. — Nie chciałam tak wybuchnąć.

Wzruszyłem ramionami, posyłając jej mały uśmiech i chwytając jej dłoń. Potarłem jej knykcie swoim kciukiem w uspokajającym geście, a ona się skrzywiła.

— Nie chcę być sama, Michael — przyznała, nareszcie na mnie patrząc.

W jej oczach kryło się tak wiele bólu, że łamało mi to serce. Chwyciłem jej drugą dłoń, delikatnie pociągając ją ku sobie. Wskazówka była wystarczająca, by wczołgała się na moje kolana, nadal pociągając nosem. Przytuliłem ją mocno, lekko całując ją w czoło.

— Już nigdy nie będziesz sama, Mae. Obiecuję.

////////

*jak pewnie większość się zorientowała, chodzi o „I'm sorry", które tłumaczymy zarówno jako „przepraszam", jak i „przykro mi"

*tak właśnie jest w oryginale, don't judge me

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro