⚜️Trzydzieści Dwa⚜️
Zasunęłam sukienkę, wstrzymując powietrze, dopóki nie zasunęłam jej do końca. Poprawiłam okulary i spojrzałam na swoje odbicie, z roztargnieniem przeczesując końcówki lekko skręconych włosów.
Poza śliczną sukienką, którą znalazła dla mnie Kat, miałam na sobie też zwykły, czarny choker z małym, zwisającym sierpem księżyca i mały pierścionek z serduszkiem na małym palcu. Moje nogi były gładkie jak pupcia niemowlaka, a smoky eye wyglądało cholernie dobrze. Muszę przyznać, nieźle się odstawiłam dla Mikiego.
Mikey.
Uśmiechnęłam się do siebie, lekko podskakując. Byłam podekscytowana tym, że w końcu, fizycznie, się z nim zobaczę. Po prawie dziesięciu miesiącach znania się, po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, nareszcie miałam go spotkać. I, mało tego, miałam go zaskoczyć. Denerwowałam się, ale tylko trochę.
Byłam pod wrażeniem względem samej siebie, bo przecież Buddyści mówią, że jeśli spotykasz kogoś i twoje serce puchnie, dłonie się trzęsą, a kolana słabną, to to nie jest ten jedyny. A kiedy spotkasz swoją bratnią duszę, czujesz spokój. Żadnej niepewności, żadnego poruszenia.
Ja w tamtym momencie byłam tak spokojna, jak nigdy.
Moim planem było wślizgnięcie się do pokoju Michaela, podczas ich występu (zrobione), zamówić jakiś dobry obiad (zrobione) i dać mu prezent, który dla niego zrobiłam. I, oczywiście, wreszcie powiedzieć mu, że się w nim zakochałam.
Kiedy przeczesywałam znowu włosy, mój telefon zaczął dzwonić. Szczęśliwa podskoczyłam do łóżka, na którym leżał, podnosząc go i czytając napis „Daddy long legs", który zabłysnął na ekranie. Uśmiechnęłam się.
— Hej, Lu...
— Mae — przerwał mi Luke, brzmiąc, jakby nie mógł złapać oddechu. Momentalnie przestałam się uśmiechać. — Mae, mieliśmy wypadek.
— Co? — Mój głos się załamał, a ręce zaczęły drżeć.
— Mike, on... kurwa. — Głos Luka trząsł się ze strachu. Potem usłyszałam jakieś szmery, a następnie kolejny głos.
— Mae, przyjedź do szpitala Princeton*. Teraz — powiedział do mnie Calum równie roztrzęsionym głosem.
— Co się stało, Calum? — ponagliłam go, starając się nie rozpłakać.
— Ash powiedział naszemu kierowcy, żeby odebrał cię spod hotelu. Powinien tam być za minutę. Chodzi o Mike'a. O-on...
— Cal, proszę — załkałam, wciskając ręce w rękawy koszuli Michaela, którą mi dał, i wkładając na nogi jego osławione buty – które były za duże o dobre trzy rozmiary, muszę dodać – sprawiając, że miałam stopy, jak klaun.
Teraz jednak nie miałam czasu, żeby się tym martwić.
— Włosy Mike'a zajęły się ogniem od jednego z fajerwerków w trakcie występu.
Będąc w windzie, zakryłam usta dłonią i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.
Zajął się ogniem.
— Wszystko z nim dobrze? — wykrztusiłam ze szlochem.
— Nie wiem. Owinęli mu twarz i bok głowy jakąś chłodzącą gazą — poinformował mnie.
Wybiegłam z windy, kiedy tylko otworzyły się drzwi i pobiegłam do furgonetki, stojącej przed budynkiem.
— Jestem w vanie, niedługo będę.
—————————————————
Biegnąc przez szpital i próbując znaleźć kogoś, kto powie mi, gdzie jest Michael, nie potrafiłam powstrzymać łez, płynących po policzkach i miliona myśli, kłębiących się w mojej głowie.
Jak poważne były poparzenia?
Jak bardzo poparzył sobie twarz?
Oh Boże, co, jeśli teraz oślepnie na jedno oko?
Kiedy nareszcie znalazłam pielęgniarkę, zatopioną w lekturze jakiejś teczki, wypuściłam lekkie westchnienie ulgi.
— Przepraszam, czy mogłaby mi, proszę, powiedzieć, w której sali jest Michael Clifford? — zapytałam, kiedy tylko przyciągnęłam jej uwagę.
— Rodzina? — zapytała, spoglądając na mnie podejrzliwie. Nerwowo pomachałam rąbkiem koszuli.
— Ehm, dziewczyna — skłamałam, przełykając gulę w gardle.
— Jasne. Imię?
— Mae Robins, proszę pani — wykrztusiłam.
Wydęła wargi, po raz ostatni obcinając mnie wzrokiem od góry do dołu i nareszcie skinęła na mnie głową, namyślając się. Poprowadziła mnie wzdłuż korytarza aż do pokoju. Zostawiła mnie na zewnątrz, a ja zajrzałam przez małe okienko. Zobaczyłam jednak tylko plecy chłopców, jak zakładam, Dave'a i taty Michaela razem z doktorem i pielęgniarką.
Ułożyłam dłoń na klamce i wzięłam głęboki oddech, przygotowując się na to, co miało się za chwilę wydarzyć.
///////
*Autorka kazała wstawić nazwę, więc wstawiłam 🙂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro