Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Sześćdziesiąt⚜️

— Było fajnie — powiedziała, uśmiechając się do niego. Objął ją ramieniem, przyciągając do siebie bliżej, kiedy wychodzili z teatru. Przytaknął w odpowiedzi, uśmiechając się pogodnie i pocałował ją w czubek głowy.

— Ten film był zaskakująco dobry — odpowiedział, otwierając dla niej drzwi po stronie pasażera. Zarumieniła się, wsiadając do środka. Obiegł dookoła samochód, by po chwili usiąść na miejscu kierowcy. Uruchomił samochód, odpalając silnik. Uśmiechała się.

— Nie podobało mi się jak ten chłopak, który podawał nam popkorn, na ciebie patrzył.

Od razu przestała się uśmiechać. — S-słucham?

— Pożerał cię wzrokiem — kontynuował, marszcząc nos.

— Wcale nie — zaprotestowała i zaśmiała się lekko, zapinając swój pas, nim ruszył. Nie wydawało jej się, by ten chłopak patrzył na nią w sposób inny, niż po przyjacielsku. Uśmiechnął się do niej, podał jej popkorn i tyle.

— Właśnie, że tak — oświadczył, podnosząc głos. Zamrugała gwałtownie.

— Dylan...

Nagle przed nią pojawiła się ręka, uderzając ją mocno w usta. Jęknęła, od razu przykładając palce do warg i popatrzyłam na niego w szoku.

— Już wystarczy — zamruczał, wpatrując się w drogę przed nimi.

Uderzył ją. Ten, który sprawiał, że czuła się bezpieczna, tak po prostu ją uderzył.

— Meredith?

Popatrzyłam na Dylana. Obserwował mnie ze zmarszczonymi brwiami. — Co?

— Słyszałaś mnie?

Tak. Głośno i wyraźnie.

— Myślę, że powinieneś iść — powiedziałam słabo, wstając i otrzepując spodenki. Podniósł się szybko, chwytając mnie za przedramię.

— Nawet nie dasz mi szansy?! — powiedział głośno. Zmrużyłam oczy.

— Nie! — krzyknęłam, wyszarpując rękę. Co zaskakujące, puścił.

— Ale ja cię kocham!

— Ja ciebie nie — wysyczałam przez zaciśnięte zęby. — Kocham Michaela. A teraz idź, proszę.

— Nie — zaśmiał się. — Nie, kochasz mnie. Mnie, Meredith. Zawsze będziesz mnie kochać.

Patrzyłam na mojego byłego chłopaka, nie czując nic i zastanawiając się, jak kiedykolwiek mogłam coś w nim widzieć. Myślałam o tych wszystkich razach, kiedy mnie uderzył (w końcu straciłam rachubę), jak mnie przeklinał i stawiał w złym świetle między ludźmi, jak zachowywał się, jakbym była jego własnością, a jednocześnie patrzył na mnie, jakbym była kawałkiem mięsa.

A potem w moje myśli wkroczył Michael, a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech. Pomyślałam, jak wiele dla mnie zrobił, nawet jeszcze zanim się spotkaliśmy. O tym, że traktował mnie nie jak księżniczkę, ale jak królową. Jak zawsze mi pokazywał, że mnie kocha i że mu na zależy. I to, że cenił mnie, jakbym była najrzadszym diamentem na świecie.

Dylan patrzył na mnie z nadzieją, błyszczącą w oczach. Więc zrobiłam coś, co wcześniej byłoby nie do pomyślenia.

Uderzyłam go w twarz.

Poderwałam rękę do tyłu, potrząsając nią, kiedy moje palce przeszyły iskierki bólu. Dylan cofnął się, prawie spadając ze schodów. Jęknął, przykładając dłoń do szczęki.

— Kurwa — syknął, próbując otrzeć krew, która pociekła mu z wargi. — Do kurwy, Meredith.

— Odejdź — warknęłam. — Zanim zastanowię się nad złożeniem wniosku o zakaz zbliżania.

Odwróciłam się i wróciłam do domu, zatrzaskując za sobą drzwi i zamykając je na klucz. A potem wrzasnęłam.

Jak może myśleć, że tak po prostu wróci do mojego życia, po tym wszystkim, co mi zrobił?

Oh, no nie wiem, pewnie dlatego, że jesteś wielką kurwa idiotką, która zawsze przyjmowała go z powrotem, podpowiedziała mi radośnie podświadomość.

To jasne, że wie o Michaelu, więc czemu w ogóle próbuje?

Jęknęłam głośno sfrustrowana, ściskając drżące palce w pięści. Syknęłam, czując nagły ból, i popatrzyłam na moje czerwone kłykcie.

Za kogo on się do cholery...

Moje myśli zostały porzucone, kiedy usłyszałam cichy dzwonek FaceTime dobiegający z komputera i telefonu. Pobiegłam po schodach, prawie się dwa razy przewracając. Wbiegłam do pokoju i opadłam na fotel przed komputerem dokładnie w momencie, w którym ikonka zniknęła. Miałam siedem nieodebranych połączeń na FaceTime i trzy kolejne na telefonie. Zaczęłam panikować.

Kiedy miałam oddzwonić, ktoś zadzwonił ponownie.

— Michael! — odetchnęłam, kiedy odebrałam. Na ekranie pojawiła się jego spikselowana twarz, poprawiając się na wyraźniejszą po sekundzie.

— Cześć, kochanie — zaświergotał, mimo że wyglądał na zmęczonego i spoconego.

— Wszystko w porządku? — zapytałam, rozpuszczając włosy z kucyka i lekko je pusząc, po czym związałam je z powrotem, bo wyglądały niedorzecznie.

— Tak — odetchnął, odsuwając włosy z twarzy. — Po prostu nadal jestem podekscytowany.

— Oh.

— Ostatni występ na tej trasie — rozpoczął, wstając z jakiegoś siedzenia. — Było smutno, ale też niesamowicie. Jeden z naszych najlepszych występów.

— Mówisz tak za każdym razem — przewróciłam oczami. Nagle patrzyłam na biały sufit, a w tle słychać było cichy odgłos. — Um... Michael?

— Tak?

— Czy ty sikasz?

— Um... — Zerknął na mnie z rogu ekranu. — Może. 

— Jesteś obrzydliwy.

— To może być prawda — odpowiedział szczerze, zasuwając spodnie i wracając na ekran. — Ale to ty się ze mną umawiasz.

Odwrócił ekran, pokazując się w lustrze. Zaczął bujać biodrami i tańczyć, a ja odrzuciłam głowę i zaśmiałam się. Potrząsnęłam głową, ponieważ to właśnie był chłopak, w którym byłam po uszy zakochana.

////////


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro