Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Pięćdziesiąt Jeden⚜️

— Czekaj, co?

— Wysiadaj.

— Czemu? Jesteś na mnie zła?

— Po prostu....

— Przepraszam, okej? Nie wiedziałem, że to będzie tak ogromny pro...

— Przymknij się, Michael. — Przewróciłam oczami i wysiadłam z auta, zostawiając otwarte drzwi. Stanęłam przed maską, a Michael gapił się na mnie z zaciśniętą szczęką. Zaraz jednak z wahaniem odpiął swój pas i również wysiadł z samochodu.

Uniosłam do góry głowę, pozwalając, by deszcz — który teraz przypominał raczej delikatną mgiełkę — moczył moją twarz. Nie zważając na rozmazujący się obraz, przyglądałam się kroplom, osiadającym na szkłach moich okularów. W końcu zdjęłam je i wytarłam brzegiem swetra.

Michael nerwowo przystanął obok mnie. Oparłam się o dach i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki oddech i pozwoliłam mięśniom na rozluźnienie, kiedy napawałam się zapachem deszczu.

— Kiedy byłam w czwartej klasie, podkochiwałam się w takim jednym chłopaku, Ronniem. Miał takie duże, dziecięco błękitne oczy, w których gubiłam się za każdym razem, kiedy na mnie popatrzył. Miałam wrażenie, że tonę, ilekroć go widziałam. — Uśmiechnęłam się, wyraźnie pamiętając chłopaka. Michael przeniósł swój ciężar ciała z jednej nogi na drugą, więc kontynuowałam: — Od kiedy go spotkałam, niebieskie oczy były moimi ulubionymi. To była pierwsza rzecz, której szukałam w chłopakach. Musiał mieć niebieskie oczy, bo uzależniłam się od uczuć, które dzięki nim poznałam, wiesz?

Michael pozostał cicho, wpatrując się w niebo.

— Przez długi czas czułam się niewidzialna. Nawet przed tym, jak spotkałam Dylana, nie miałam pojęcia, kim jestem. W pewnym momencie nawet mnie to nie obchodziło. Dryfowałam na powierzchni świata, nie robiąc nic szczególnego.

— Mae...

— Pozwól mi skończyć — powiedziałam, posyłając mu delikatny uśmiech. — Oglądałeś kiedyś Współczesną Rodzinę?

— Słucham? — zapytał, marszcząc brwi. Zachichotałam.

— To serial. Możemy kiedyś razem obejrzeć, pewnie ci się spodoba. Ale jest jedna rzecz, którą powiedziała kiedyś jedna z postaci i to sprawiło, że przemyślałam sobie kilka spraw.

— Co to było? — zapytał miękko. Odetchnęłam, jeszcze raz wdychając zapach deszczu, zanim ponownie się odezwałam.

Na świecie żyją marzyciele i realiści. Można by pomyśleć, że marzyciel odnajdzie swojego marzyciela, a realista — realistę, ale najczęściej dzieje się wręcz przeciwnie. Widzisz, marzyciele potrzebują realistów, by nie zbliżyć się za bardzo do słońca... a realiści? No cóż, bez marzycieli, mogliby nigdy nie oderwać się od ziemi.

Michael mruknął, powoli kiwając głową.

— Chodzi mi o to, że — kontynuowałam, odwracając się tak, by patrzeć na niego — ja jestem realistką. A ty jesteś moim marzycielem.

Policzki Michaela pokryły się różem, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Otulił mnie swoimi ramionami, ściskając mnie w niedźwiedzim uścisku. Zachichotałam, otaczając jego szyję swoimi ramionami i bujając się z nim z boku na bok. Ułożył swoją twarz w zgięciu mojej szyi, powodując, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka w miejscu, w którym czułam jego oddech.

Odsunęłam się i ułożyłam dłonie na jego policzkach. Wtulił się w nie i zamknął oczy. Przyjrzałam się jego ciemnym rzęsom, rzucającym cienie na policzki, potarganym, ale nadal perfekcyjnym brwiom, kremowej skórze i różowym ustom, na których widniał uśmiech.

— Nie jesteś jedynie kimś, kogo kocham, Michael. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i przy tobie staję się lepsza. Kiedy na ciebie patrzę, to po prostu... czuję się taka kompletna. Przytłacza mnie uczucie szczęścia i miłości, i nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Ciągle chcę ci mówić, jak bardzo cię kocham i sprawiać, żebyś też czuł się kochany. Wszystko jest lepsze, kiedy jesteś blisko. Dzięki tobie nie oszalałam. Dzięki tobie czuję się ładna. Czuję się ważna, jakbym wreszcie miała swoje miejsce. Jesteś moim domem, a ja nie chcę się już czuć, jakbym była bezdomna.

Delikatnie potarłam kciukami policzki Michaela, kiedy spojrzał na mnie z miłością.

— Nikt wcześniej nie powiedział mi kiedyś czegoś takiego — wymruczał, a ja się do niego uśmiechnęłam.

— No ja mam nadzieję, że nie — zaśmiałam się, zabierając dłonie z jego twarzy. Michael uśmiechnął się, by po chwili samemu chwycić moją twarz w swoje dłonie i umieścić pocałunek na moich ustach.

Nasze usta poruszały się w zgodzie ze sobą, aż zauważyłam, że zaczynam się w niego wtapiać. W pocałunku czułam jego uśmiech i nie mogłam nic poradzić na wybuch motyli w moim brzuchu. Odsunął się jedynie po to, by oprzeć swoje czoło o moje.

— Zielone — westchnęłam. Otworzył oczy i przechylił głowę lekko na bok.

— Zielone?

— Teraz zielone oczy są moimi ulubionymi.

— Czyżby? — Michael posłał mi przebiegłe spojrzenie, dodając do tego ten swój półuśmieszek, a ja przewróciłam oczami.

— Nie psuj mi tego — jęknęłam, szturchając go, przez co się zaśmiał.

— Chwila moment — powiedział, krzyżując ramiona na piersi. — I to dlatego kazałaś mi wysiąść z samochodu?

— Ej, facet, musiałam się skoncentrować! — broniłam się, również zakładając ręce. Michael uniósł brew. — Dobra, już. Jest jeszcze coś — przyznałam, uśmiechając się.

— Czyli...?

— Nauczę cię prowadzić samochód.

////////

W tym rozdziale autorka popełniła małe faux-pas. Potraficie powiedzieć, co to takiego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro