Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Pięćdziesiąt Dwa⚜️

— Naciśnij pedał po prawej.

— Okej...

— CHOLERA, NIE POWIEDZIAŁAM „DO DECHY", MICHAEL.

— POWIEDZIAŁAŚ „NACIŚNIJ PEDAŁ"!

— MICHAEL!

— MAE!

— UWAŻAJ NA KRAWĘŻNIK! O MÓJ BOŻE.

— POMÓŻ MI, MAE.

— MICHAEL, TAM JEST BUDYNEK!

— PRZESTAŃ NA MNIE WRZESZCZEĆ.

— HAMULEC, WCIŚNIJ HAMULEC!

Michael wreszcie postawił stopę mocno na hamulcu, przez co samochód zatrzymał się gwałtownie, a nami szarpnęło do przodu.

— Michael, na litość boską — odetchnęłam, przykładając dłoń do czoła i starając się uspokoić serce, które próbowało wyskoczyć mi z piersi.

— Powiedziałaś, żebym wcisnął ten pedał! — próbował się bronić, kiedy posłałam mu spojrzenie z serii „no błagam".

— No przepraszam, że myślałam, że będziesz wiedział, że nie musisz wciskać swojej wielkiej stopy w podłogę! — krzyknęłam, zdejmując okulary i uciskając mostek nosa.

Michael wymruczał coś niepoprawnego pod nosem, pocierając oko. — Musimy to robić?

— Nie — przyznałam, wydymając wargi. — Ale w sumie czemu nie?

— Mam po prostu wrażenie, że teraz to nie jest najlepszy pomysł, Mae.

— Zamknij się, to świetny pomysł.

— Brzmisz zupełnie jak ja — zaśmiał się, potrząsając głową.

— Tak tylko mi się powiedziało. — Posłałam mu jednostronny uśmiech.

— Droga jest mokra — wytknął mi. Uniosłam brew.

— No i?

— No i mogłem zabić nas oboje.

— Bardzo pocieszające, ale myślę, że nic nam nie będzie. — Przewróciłam oczami i spojrzałam, na otaczający nas lekko mokry parking. Miał rację. — Tylko nie jeźdź po kałużach, bo te małe sukinsyny, to diabeł w przebraniu, kiedy jeździ się po deszczu.

— Bardzo pocieszające — sparodiował mnie, na co posłałam mu zabójcze spojrzenie.

Michael wziął głęboki oddech, mocniej zacisnął dłonie na kierownicy i ponownie wcisnął pedał.

— Dobrze! — powiedziałam, uśmiechając się do niego. Mimo że toczyliśmy się może z prędkością może trzech mil na godzinę, to był już postęp. Michael szczerzył się, nie odrywając wzroku od drogi.

— Masz tu zawodowca, kochanie — zagruchał, zdejmując z kierownicy jedną dłoń, opierając się wygodnie w fotelu i przyjmując pozycję luzaka, jedynie po to, by po chwili powrócić do poprzedniej pozycji, kiedy znowu zaczął zbaczać w kierunku krawężnika. Uśmiechnęłam się lekko przez to, jak ujmujący był i uznałam, że nigdy się do tego nie przyzwyczaję.

Michael poruszał się powoli, ale efektywnie, przez ogromny parking, a ja uznałam, że idzie mu tak dobrze, że mogę zwolnić uścisk z deski rozdzielczej i hamulca awaryjnego, i trochę się rozluźnić.

— Naprawdę uważasz, że moje stopy są gigantyczne? — zapytał znikąd. Parsknęłam śmiechem.

— W porównaniu z moimi — powiedziałam, unosząc nogę i stawiając stopę na desce, by pokazać but o rozmiarze 7. — Tak. Rzeczywiście są ogromne.

— Moje buty serio wyglądały na tobie zabawnie, kiedy zjawiłaś się wtedy w szpitalu — zachichotał. Też się zaśmiałam, a potem skrzywiłam na te wspomnienia.

— Cieszę się, że nic ci nie jest — wymruczałam, patrząc na niego. Spojrzał na mnie przelotnie, marszcząc brwi.

— Prawie oślepłem na jedno oko — poinformował mnie, a z moich ust wyślizgnęło się lekkie sapnięcie.

— Jasna cholera — odetchnęłam, a on kiwnął głową.

— Byłem kurewsko przerażony — zaśmiał się. — Pamiętam bycie w całkowitym szoku. Ciężki oddech i to, że cały się trząsłem. Może nawet śliniłem i chyba zwróciłem obiad.

Siedziałam w ciszy. Słuchanie, jak Michael mówi o incydencie z ogniem z własnego punktu widzenia, przywołało moje wspomnienia o nim, w szpitalnym łóżku, z twarzą owiniętą bandażami. Zmarszczyłam się.

— Ale nic mi nie jest — przypomniał mi, kładąc dłoń na moim kolanie i ściskając, zanim z powrotem położył ją na kierownicy.

Zwolnił, a potem całkowicie zatrzymał się i zaciągnął ręczny. Przekręcił kluczyk tak, że auto było wyłączone, ale z radia wciąż płynęła muzyka. Szybko podłączył kabelek AUXa do swojego telefonu, przesuwając coś i w końcu wybierając wolną piosenkę. Uśmiechnął się i odpiął swoje pasy, by wysiąść z auta i przebiec na moją stronę. Otworzył drzwi i wyciągnął w moją stronę dłoń.

— Mogę prosić o taniec?

Mrugnęłam w lekkim szoku, po czym w końcu też się rozpięłam i umieściłam dłoń w jego dłoni, pozwalając mu wyciągnąć się z wnętrza samochodu. Poprowadził mnie przed samochód i stanął przede mną. Jedną dłoń umieścił na moim biodrze, a palce drugiej splótł z moimi. Swoją drugą dłoń położyłam na jego ramieniu, a on przyciągnął mnie do siebie, nie pozostawiając między nami wolnej przestrzeni.

— Nie umiem tańczyć — powiedziałam w końcu, przygryzając wargę.

— Ja też nie — odpowiedział po namyśle, wyciągając mi wargę spomiędzy zębów i z powrotem układając dłoń na moim biodrze.

Moje policzki rozgrzały się i zanim mogłam wymyślić jakąś ciętą odpowiedź na temat jego dziwacznego tańca, Michael zaczął nas kołysać, tworząc małe okręgi. To było łatwe i jakoś udało mi się nie nastąpić mu na palce. Puścił moją dłoń i tę rękę również położył na moim biodrze. Ja oparłam głowę o jego obojczyk, uśmiechnęłam się i pozwoliłam otulić się jego zapachem.

— If I lay here, if I just lay here, would you lie with me and just forget the world.

Zamknęłam oczy, wsłuchując się w miarowe bicie serca mojego chłopaka.

— Nie jesteś już dla mnie tym Michaelem Cliffordem — powiedziałam cicho. Michael oparł swój policzek na czubku mojej głowy.

— Co to znaczy?

— Tylko tyle, że teraz jesteś po prostu Michaelem. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale to nic złego — powiedziałam, a on mruknął.

— Po prostu Michael — powtórzył z uśmiechem wyczuwanym w jego głosie. — To brzmi tak... normalnie. Nawet mi się to podoba.

— Ty mi się nawet podobasz — zaśmiałam się figlarnie.

— A ja cię nawet kocham — odparł, a ja podniosłam wzrok.

Spojrzałam w jego zielone oczy, gubiąc się na chwilę, po czym uśmiechnęłam się i pociągnęłam go w dół do w pełni zasłużonego pocałunku.

/////////











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro