⚜️Pięćdziesiąt Dwa⚜️
— Naciśnij pedał po prawej.
— Okej...
— CHOLERA, NIE POWIEDZIAŁAM „DO DECHY", MICHAEL.
— POWIEDZIAŁAŚ „NACIŚNIJ PEDAŁ"!
— MICHAEL!
— MAE!
— UWAŻAJ NA KRAWĘŻNIK! O MÓJ BOŻE.
— POMÓŻ MI, MAE.
— MICHAEL, TAM JEST BUDYNEK!
— PRZESTAŃ NA MNIE WRZESZCZEĆ.
— HAMULEC, WCIŚNIJ HAMULEC!
Michael wreszcie postawił stopę mocno na hamulcu, przez co samochód zatrzymał się gwałtownie, a nami szarpnęło do przodu.
— Michael, na litość boską — odetchnęłam, przykładając dłoń do czoła i starając się uspokoić serce, które próbowało wyskoczyć mi z piersi.
— Powiedziałaś, żebym wcisnął ten pedał! — próbował się bronić, kiedy posłałam mu spojrzenie z serii „no błagam".
— No przepraszam, że myślałam, że będziesz wiedział, że nie musisz wciskać swojej wielkiej stopy w podłogę! — krzyknęłam, zdejmując okulary i uciskając mostek nosa.
Michael wymruczał coś niepoprawnego pod nosem, pocierając oko. — Musimy to robić?
— Nie — przyznałam, wydymając wargi. — Ale w sumie czemu nie?
— Mam po prostu wrażenie, że teraz to nie jest najlepszy pomysł, Mae.
— Zamknij się, to świetny pomysł.
— Brzmisz zupełnie jak ja — zaśmiał się, potrząsając głową.
— Tak tylko mi się powiedziało. — Posłałam mu jednostronny uśmiech.
— Droga jest mokra — wytknął mi. Uniosłam brew.
— No i?
— No i mogłem zabić nas oboje.
— Bardzo pocieszające, ale myślę, że nic nam nie będzie. — Przewróciłam oczami i spojrzałam, na otaczający nas lekko mokry parking. Miał rację. — Tylko nie jeźdź po kałużach, bo te małe sukinsyny, to diabeł w przebraniu, kiedy jeździ się po deszczu.
— Bardzo pocieszające — sparodiował mnie, na co posłałam mu zabójcze spojrzenie.
Michael wziął głęboki oddech, mocniej zacisnął dłonie na kierownicy i ponownie wcisnął pedał.
— Dobrze! — powiedziałam, uśmiechając się do niego. Mimo że toczyliśmy się może z prędkością może trzech mil na godzinę, to był już postęp. Michael szczerzył się, nie odrywając wzroku od drogi.
— Masz tu zawodowca, kochanie — zagruchał, zdejmując z kierownicy jedną dłoń, opierając się wygodnie w fotelu i przyjmując pozycję luzaka, jedynie po to, by po chwili powrócić do poprzedniej pozycji, kiedy znowu zaczął zbaczać w kierunku krawężnika. Uśmiechnęłam się lekko przez to, jak ujmujący był i uznałam, że nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
Michael poruszał się powoli, ale efektywnie, przez ogromny parking, a ja uznałam, że idzie mu tak dobrze, że mogę zwolnić uścisk z deski rozdzielczej i hamulca awaryjnego, i trochę się rozluźnić.
— Naprawdę uważasz, że moje stopy są gigantyczne? — zapytał znikąd. Parsknęłam śmiechem.
— W porównaniu z moimi — powiedziałam, unosząc nogę i stawiając stopę na desce, by pokazać but o rozmiarze 7. — Tak. Rzeczywiście są ogromne.
— Moje buty serio wyglądały na tobie zabawnie, kiedy zjawiłaś się wtedy w szpitalu — zachichotał. Też się zaśmiałam, a potem skrzywiłam na te wspomnienia.
— Cieszę się, że nic ci nie jest — wymruczałam, patrząc na niego. Spojrzał na mnie przelotnie, marszcząc brwi.
— Prawie oślepłem na jedno oko — poinformował mnie, a z moich ust wyślizgnęło się lekkie sapnięcie.
— Jasna cholera — odetchnęłam, a on kiwnął głową.
— Byłem kurewsko przerażony — zaśmiał się. — Pamiętam bycie w całkowitym szoku. Ciężki oddech i to, że cały się trząsłem. Może nawet śliniłem i chyba zwróciłem obiad.
Siedziałam w ciszy. Słuchanie, jak Michael mówi o incydencie z ogniem z własnego punktu widzenia, przywołało moje wspomnienia o nim, w szpitalnym łóżku, z twarzą owiniętą bandażami. Zmarszczyłam się.
— Ale nic mi nie jest — przypomniał mi, kładąc dłoń na moim kolanie i ściskając, zanim z powrotem położył ją na kierownicy.
Zwolnił, a potem całkowicie zatrzymał się i zaciągnął ręczny. Przekręcił kluczyk tak, że auto było wyłączone, ale z radia wciąż płynęła muzyka. Szybko podłączył kabelek AUXa do swojego telefonu, przesuwając coś i w końcu wybierając wolną piosenkę. Uśmiechnął się i odpiął swoje pasy, by wysiąść z auta i przebiec na moją stronę. Otworzył drzwi i wyciągnął w moją stronę dłoń.
— Mogę prosić o taniec?
Mrugnęłam w lekkim szoku, po czym w końcu też się rozpięłam i umieściłam dłoń w jego dłoni, pozwalając mu wyciągnąć się z wnętrza samochodu. Poprowadził mnie przed samochód i stanął przede mną. Jedną dłoń umieścił na moim biodrze, a palce drugiej splótł z moimi. Swoją drugą dłoń położyłam na jego ramieniu, a on przyciągnął mnie do siebie, nie pozostawiając między nami wolnej przestrzeni.
— Nie umiem tańczyć — powiedziałam w końcu, przygryzając wargę.
— Ja też nie — odpowiedział po namyśle, wyciągając mi wargę spomiędzy zębów i z powrotem układając dłoń na moim biodrze.
Moje policzki rozgrzały się i zanim mogłam wymyślić jakąś ciętą odpowiedź na temat jego dziwacznego tańca, Michael zaczął nas kołysać, tworząc małe okręgi. To było łatwe i jakoś udało mi się nie nastąpić mu na palce. Puścił moją dłoń i tę rękę również położył na moim biodrze. Ja oparłam głowę o jego obojczyk, uśmiechnęłam się i pozwoliłam otulić się jego zapachem.
— If I lay here, if I just lay here, would you lie with me and just forget the world.
Zamknęłam oczy, wsłuchując się w miarowe bicie serca mojego chłopaka.
— Nie jesteś już dla mnie tym Michaelem Cliffordem — powiedziałam cicho. Michael oparł swój policzek na czubku mojej głowy.
— Co to znaczy?
— Tylko tyle, że teraz jesteś po prostu Michaelem. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale to nic złego — powiedziałam, a on mruknął.
— Po prostu Michael — powtórzył z uśmiechem wyczuwanym w jego głosie. — To brzmi tak... normalnie. Nawet mi się to podoba.
— Ty mi się nawet podobasz — zaśmiałam się figlarnie.
— A ja cię nawet kocham — odparł, a ja podniosłam wzrok.
Spojrzałam w jego zielone oczy, gubiąc się na chwilę, po czym uśmiechnęłam się i pociągnęłam go w dół do w pełni zasłużonego pocałunku.
/////////
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro