Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Piętnaście⚜️

— Więc powiedziałaś jej wszystko?

Zignorowałam Kat, skupiając się na jeziorze, które widziałam przez obiektyw aparatu. Zrobiłam parę zdjęć, potem przesunęłam się o kilka kroków, by sfotografować kilka gęsi, które przepływały obok. Oparłam się kolanem o ziemię, by ustabilizować swoją pozycję i przybliżyłam ujęcie na ich głowy.

— Mae — jęknęła Kat. Westchnęłam, robiąc jeszcze jedno zdjęcie i zbierając się w sobie, i odwróciłam się do przyjaciółki, która marszczyła na mnie brwi. Zrobiłam zdjęcie także jej, więc tupnęła nogą.

— Nie znoszę, kiedy mnie ignorujesz!

— Nie znoszę, kiedy zadajesz mi miliony pytań — zripostowałam, powodując kolejny jęk. — Ta, już wie. Stań tam, na mostku.

— Co powiedziała? — zapytała, opierając się o barierkę mostku. Zrobiłam jej kolejne zdjęcie i wzruszyłam ramionami.

— Niewiele. Ona po prostu... słuchała. Skrzyżuj nogi i połóż ramiona za swoją głową.

— Była zła? — zapozowała tak, jak jej powiedziałam, więc wykorzystałam to.

— Nie wydaje mi się. Po prostu powiedziała mi, żebym była ostrożna, bo on może być strasznym, starym pedofilem — uśmiechnęłam się, przeglądając fotografie, które dzisiaj zrobiłam.

— Nie o to mi chodziło — westchnęła. — Bardziej o twoje... no wiesz — zwinęła swoją dłoń i potrząsnęła nadgarstkiem w powietrzu.

— Oh, nie. Była trochę smutna, że się raniłam... chyba że na siebie, za to, że nigdy nie dostrzegła żadnych znaków czy czegokolwiek. Powiedziałam jej, że nie mogła pomóc, bo trzymałam to całkiem nieźle ukryte.

— Wow — odetchnęła.

— No, była zaskakująco wyrozumiała w tej kwestii. Właściwie to nie bardzo zaskakująco, bo znasz moją mamę. Jest całkowicie wyrozumiała w stosunku do wszystkiego i w ogóle. Ona też wszystko ukrywała.

— Ale to dobrze — powiedziała entuzjastycznie. — Może ona będzie umiała ci pomóc!

— Nie potrzebuję pieprzonej pomocy! — warknęłam. Kat skrzywiła się, a ja momentalnie poczułam się źle. Skierowałam się naprzeciwko nas, do drzewa, którego gałęzie zwisały nisko nad ziemią. — Wejdź na nie i połóż się na tej dużej gałęzi.

Kat wykonała polecenie, nie odzywając się ani słowem. Wspięła się na drzewo i ułożyła na gałęzi, wyginając plecy w łuk. Palce wplątała w swoje włosy, ugięła jedną z nóg w kolanie, a drugą opuściła swobodnie w dół. Kiedy na moim aparacie znalazły się kolejne zdjęcia, usiadła tak, że obie jej nogi zwisały w dół, a ręce trzymały się gałęzi pomiędzy nimi.

— Seksownie — zawołałam, przez co odrzuciła głowę w tył i zaśmiała. Szybko zrobiłam kolejną fotkę, a ona zeszła na ziemię.

— Przepraszam, że na ciebie warknęłam — powiedziałam, chwytając jej dłoń i przytrzymując. Obróciła naszymi rękami dookoła.

— Nie powinnam mówić tego w ten sposób.

— Nie, w porządku. Potrzebuję pomocy, tylko nie sądzę, że ktokolwiek może mi jej udzielić, wiesz? Myślę, że muszę po prostu... sama się uratować.

~~~~~~~~~

Cliffoconda: ej, wiesz, co sobie właśnie uświadomiłem?

Mae: że jesteś me mnie beznadziejnie zakochany?

Cliffoconda: nie

Mae: cholera, pozwól dziewczynie marzyć

Mae: więc co?

Cliffoconda: oboje mamy iphony

Mae: dziękuję ci, panie oczywisty

Mae: co mam zrobić z tą całą wiedzą

Cliffoconda: możemy zrobić facetime

O cholera.

Zapomniałam o tym! I co do kurwy nędzy mam na to odpowiedzieć. Nie mogę po prostu powiedzieć „nie".

Cholera, cholera, cholera.

Mae: ale jestem już w łóżku

Wow, Meredith, świetna wymówka.

Cliffoconda: i?

Mae: jest ciemno, a jestem zbyt zmęczona, by wstać i załączyć światło

Cliffoconda: :(

Mae: przepraszam

Cliffoconda: może następnym razem, tak?

Mae: Tak, oczywiście

Cliffoconda: Obiecujesz?

Przełknęłam, starając się unormować oddech.

Mae: Obiecuję.

~~~~~~~~~

Telefon zawibrował głośno, leżąc na biurku, strasząc mnie. Oderwałam wzrok od ekranu komputera i zdjęć Kat, które właśnie obrabiałam. Zerknęłam w dół, na swój telefon, odczytując napis „smAsh". Burknęłam, drapiąc się po policzku. Dlaczego Ashton do mnie dzwonił?

— Halo?

— Mae — powiedział Ashton, praktycznie krzycząc na mnie przez telefon.

— Ash — powiedziałam powoli, lekko zmieszana. Był cicho przez jakąś minutę.

— Wiem, że nie jesteś tym, za kogo się podajesz.

///////

Dum, dum, dum.

💙don't be a silent reader 💙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro