⚜️Dwadzieścia Trzy⚜️
— Musisz wyjeżdżać już jutro? — jęknęłam, turlając się po podłodze. Ashton spoglądał na mnie z kuchni, nalewając sobie czekoladowego mleka do szklanki.
— Powinniśmy iść na jakąś imprezę, zanim wyjadę — zasugerował. Podniosłam na niego wzrok.
— Chocolate milk party? — zapytałam, śmiejąc się. Ashton zachichotał, chwytając karton czekoladowego mleka i zaczynając tańczyć na środku kuchni.
— It's a chocolate milk party, it's a chocolate milk party — śpiewał. Słyszałam śmiech mojej mamy dobiegający z salonu.
— Nigdy nie byłam na prawdziwej imprezie — wyznałam, siadając i poprawiając okulary na nosie. Zmarszczyłam brwi, kiedy Ash przechylił głowę na bok.
— Serio?
— To znaczy, chodziłam na przyjęcia urodzinowe, kiedy byłam mała, ale to w sumie wszystko — wzruszyłam ramionami.
— Powinniśmy iść na jakąś! — podskakiwał.
— No nie wiem... — nerwowo szarpnęłam za rękaw mojego sweterka.
— No dawaj... miej trochę zabawy w życiu — mówił, chwytając mnie za dłoń i podnosząc z podłogi. Ułożyłam swoje dłonie na biodrach.
— Czy ty sugerujesz, że moje życie jest nudne? — zapytałam wyzywająco, mrużąc oczy. — Bo ciężko mieć nudne życie, kiedy przyjaźnisz się z czterema australijskimi idiotami.
— Ej! — przyłożył dłoń do miejsca, w którym znajdowało się serce, udając zranionego. — Nieważne. Co się wydarzyło między tobą a Mikey'em?
Wzruszyłam ramionami po raz osiemdziesiąty, uśmiechając się delikatnie. — Myślę, że spróbujemy to naprawić. Chyba da mi jeszcze jedną szansę.
— To zasługuje na świętowanie!
— Nie możemy zamówić pizzy i obejrzeć Bob's Burgers na Netflix'ie w ramach tego świętowania? Poza tym razem z Michaelem mamy zamiar po raz pierwszy porozmawiać na FaceTime — podrapałam się po głowie. Ashton jęknął nieznośnie głośno.
— Mae, no dalej!
— Meredith, na miłość boską, po prostu idź — krzyknęła mama z salonu.
— Chyba mogłabym zadzwonić do Kat. Ona normalnie wie wszystko o tym, kto i gdzie organizuje jakąś imprezę — powiedziałam, wyciągając telefon z kieszeni. — Ale tylko na godzinę, okej?
—————————————————
— Hej, hej tyyyy.
— Co? Proszę, nie wymiotuj na mnie, wyglądasz, jakbyś zaraz miał to zrobić.
— Moooogę przynieść ci szriinka*?
— Przynieść co?
— Dggrinka.
— Ehm — nerwowo potarłam swoje ramię, kiedy koleś, którego widziałam pierwszy raz w całym moim życiu, przysunął się jeszcze bliżej.
— No proszę, skaaaarbie...
Czyjeś ramię owinęło się dookoła moich ramion, przyciągając mnie do klatki piersiowej. Dokładnie wiedziałam, kto to był, dzięki zapachowi perfum. Koleś zmierzył Ashtona wzrokiem, po czym chyba zdecydował terroryzować kogoś innego.
— Dzięki — westchnęłam, nie bawiąc się jakoś szczególnie.
— Nie bawisz się? — zapytał Ashton, czytając mi w myślach. Wziął łyk piwa, by następnie wydać z siebie zadowolone „ahhh".
— To zależy od tego, jak szczera mam być — odpowiedziałam, szukając Kat w tłumie. Dom, w którym się znajdowaliśmy, był ogromny, jak przy każdej stereotypowej imprezie nastolatków. Dodatkowo śmierdział potem i hormonami.
— Mae! Maaaae! — krzyknęła Kat, potykając się zaraz przed nami. Przez dobre dwie minuty wpatrywała się w Ashtona rozmarzonym wzrokiem, dopóki nie potrząsnęłam jej ramieniem, zwracając uwagę na siebie.
— Oh, hej — zachichotała. Przewróciłam oczami. Wcisnęła mi kubeczek w dłoń. — Pij!
— Kat, przecież wiesz...
— Pij! — Ashton i Kat krzyknęli w tym samym momencie.
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na zwyczajnie wyglądający, pojedynczy czerwony kubeczek, do połowy wypełniony czymś różowym. Nigdy dotąd nie piłam żadnego alkoholu ani nigdy nawet nie byłam tym zainteresowana, szczególnie na imprezie, otoczona przez setkę spoconych i napalonych nastolatków.
Ale kiedy Kat posłała mi kolejne spojrzenie, które mówiło, że dźgnie mnie widelcem, jeśli chociaż raz nie wyluzuję, przechyliłam kubeczek, wypijając drinka od Kat do dna i krzywiąc się przez pieczenie w gardle.
———————————
— Zrobią to — wybełkotałam, tworząc z kciuka i palca wskazującego okrąg i wpychając w niego drugi palec wskazujący. Ashton odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się głośno, sprawiając, że i ja zaczęłam się śmiać.
Siedzieliśmy na podłodze w rogu salonu, z moją głową ułożoną na ramieniu Ashtona, podglądając Kat, która flirtowała z jakimś facetem.
— Nah, ona po prostu prowadzi z nim przyjaaacieeelską pogawędkę — chichotał Ashton. Potrząsnęłam głową, przez co okulary zsunęły mi się z nosa. Zmarszczyłam brwi.
— Nie znasz Kat tak, jak ja — westchnęłam, by chwilę później również zachichotać. — Ona uwielbia to robić.
— Więc... jest dziwką? — zapytał, pociągając łyk piwa. Podniosłam głowę z jego ramienia i spiorunowałam go wzrokiem.
— Nie — powiedziałam, energicznie potrząsając głową. — No, właściwie, to tak. Chyba?
— Wow — wymruczał, rozglądając się dookoła zaszklonym wzrokiem.
— Nie lubię tego całego nazewnictwa — dąsałam się. — To jej ciało i może z nim robić, co tylko chce. Dopóki jest to dla niej bezpieczne. Jestem zaskoczona, że do ciebie nie uderzała, chociaż w sumie podejrzewam, że może być lesbijką.....
— Uprawiałaś kiedyś seks?
Moje policzki rozgrzały się. — Ehm...
— Nieważne, to było zbyt osobiste, przepraszam.
— Jest okeeeej — wymamrotałam, biorąc łyk drinka. — Uprawiałam.
— Chciałabyś zrobić to z Mike'iem? — zapytał nagle, uśmiechając się do mnie. Zbladłam.
— Ew! Nie!
Ashton zaśmiał się głośno. — Horton uważa cię za kłamliwą sukę.
Parsknęłam śmiechem. — Zamknij się. Chciałabym, żeby z nim wszystko toczyło się woooolno.
— Chcę, żebyście się pobrali. — Beknął. — Shippuję Machael'a bardzo mocno.
— O mój Boże.
///////
* w angielskim jest tu pewna gra słów drink (napój) - shrink (psychiatra)... po polsku to nie ma żadnego sensu, ale koleś zaproponował jej leczenie psychiatryczne tym pierwszym pytaniem :)
💙don't be a silent reader 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro