⚜️Dwadzieścia Cztery⚜️
Cliffoconda: cześć
Kliknęłam wiadomość, kiedy tylko pojawiła się na ekranie.
Minęło kilka godzin, od kiedy Ashton (ku mojemu nieszczęściu) wyjechał, a ja siedziałam na moim biurku, przeglądając Tumblr. Michael zostawił mi kilka wiadomości - niektóre wyrażały wściekłość i smutek, że wczoraj (niecelowo) go wystawiłam - przez to, że zapomniałam powiedzieć mu, że nie będę mogła porozmawiać z nim na FaceTime, bo Ash wyciąga mnie na imprezę, żeby „upić mnie" po raz pierwszy w moim życiu.
Nie muszę chyba mówić, że tego ranka obudziłam się z okropnym bólem głowy, by chwilę później biec już do łazienki, zbyt przestraszona, by odpisać Michaelowi.
Poprawiłam okulary na nosie, odblokowałam telefon i nerwowo odpisałam.
Mae: cześć
Cliffoconda: oh, więc teraz odpisujesz
Mae: ktoś tu jest dzisiaj niegrzeczny
Skrzywiłam się na moją wiadomość, wiedząc, że to tylko pogorszy sprawę i że będzie przez to jeszcze bardziej zdenerwowany.
Cliffoconda: mam prawo być dzisiaj niegrzecznym, kurwa, wystawiłaś mnie zeszłej nocy, pierdoło
Mae: możemy porozmawiać na Facetime teraz?
Cliffoconda: idk, czy jeszcze chcę
Przewróciłam oczami i tak, czy tak zadzwoniłam do niego z komputera, w międzyczasie poprawiając włosy i układając się na krześle. Nerwowo czekałam na jego odpowiedź, byłam jednak zaskoczona nagłym przypływem pewności siebie. Po siedmiu nieznośnie długich dzwonkach, jego spikselowana twarz pojawiła się na ekranie. Nie potrafiłam powstrzymać się od uśmiechu na widok jego zirytowanej twarzy. Wyglądał naprawdę słodko z brwiami zmarszczonymi w wyrazie frustracji.
- Cześć - zachichotałam. Zmrużył na mnie oczy.
- Nie „cześciuj" mnie tu słodkim głosem, jestem na ciebie wściekły - obruszył się, sprawiając, że moja twarz zrobiła się czerwona.
- Przepraszam - powiedziałam nieśmiało. Westchnął.
- Masz wiele do wyjaśnienia. Powinnaś teraz całować mnie w tyłek.
- Dobra, to było obrzydliwe i definitywnie nigdy się nie zdarzy. - Skrzywiłam się, przyprawiając go o śmiech. - Ale wiem o tym. Nie jestem pewna jak, ale jakoś ci to wynagrodzę. Cały czas czuję się okropnie z tego powodu. Nie powinnam tego robić.
Michael machnął ręką, kończąc temat, nie chcąc o tym rozmawiać. Co było zrozumiałe, bo szczerze mówiąc, ja też nie chciałam. Chociaż raz cieszyłam się, że jestem sobą. Dosłownie. To było świetne uczucie - mieć swoją pewność siebie na jakimś poziomie. Powinnam dziękować chłopcom, za prawienie mi komplementów ostatnimi czasy.
- Więc... dlaczego zostałem wystawiony?
Westchnęłam. - Ash zaciągnął mnie na imprezę.
- Na imprezę. - Michael uniósł brew, wyglądał na zdziwionego. - Ty i imprezy jakoś mi do siebie nie pasujecie.
- No wiem - prychnęłam. - Ash zaproponował, żebyśmy poszli, bo był to jego ostatni dzień tutaj. Nie chciałam, ale wydawał się tak podekscytowany wizją pójścia na imprezę, że aż poszłam z nim.
Michael mruczał coś pod nosem, prawdopodobnie nadal zdenerwowany tym, że Ashton spotkał się ze mną, zanim on to zrobił.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Nie chciałam cię wystawić, Mikey.
Twarz Michaela zrobiła się czerwona, jakby był jednocześnie sfrustrowany i zażenowany. - W porządku, przyzwyczaiłem się do tego.
- Przyzwyczaiłeś się? - powtórzyłam, marszcząc brwi. Wzruszył ramionami.
- Dziewczyny zawsze mnie wystawiają. To nieważne.
- Obiecuję, że więcej tego nie zrobię - uśmiechnęłam się do niego. Przewrócił oczami.
- Bezczelność - zaśmiał się. - Impreza była przynajmniej dobra?
Moje brwi złączyły się. - Właściwie to większości nie pamiętam. Jedynie to, że chyba przez cały czas rozmawiałam z Ash'em, leżąc na podłodze.
- Wow - prychnął. - Kiepsko.
- A czego oczekiwałeś? Ja nie imprezuję. - Zaśmiałam się. - Jestem tą nudną osobą, która cały czas podpiera ściany, jedząc czipsy i popijając je soczkiem.
Michael zaśmiał się. - Przynajmniej nareszcie się upiłaś.
- Ta... i najprawdopodobniej to nie powtórzy się w najbliższym czasie - wymamrotałam, pocierając czoło i ziewając, co wskazywało, że nadal byłam na kacu.
- Biedne maleństwo - wymruczał, przez co się zarumieniłam. Wyszczerzył się do mnie. - Nie radzi sobie z alkoholem.
- Zamknij się - wyburczałam. - Nawet nie wiem, co wczoraj piłam.
- To na pewno było bezpieczne.
- Pamiętam, że było różowe.
- Jak ładnie. Kiedy zamierzasz pofarbować włosy na niebiesko?
Michael pomalował ostatnio swoje włosy na niebiesko (co, jeśli wierzyć Calumowi, było całkowitym przypadkiem, bo próbował ponownie zafarbować je na biało i czarno, ale w jakiś sposób zrobiły się niebieskie) i teraz czekał, aż ja porzucę blond i również przefarbuję się na niebiesko.
- Hmm... smerfować, czy nie smerfować - zastanawiałam się, stukając palcem wskazującym w podbródek.
- Czy to w ogóle jest pytanie? - zapytał Michael.
- Moje włosy są usmażone od rozjaśniania ich, Mikey.
Jego twarz zrobiła się cała czerwona i znowu sfrustrowana. Mamrotał coś bezładnie.
- Dlaczego tak się denerwujesz, kiedy wymawiam twoje imię? - zapytałam, przez co zajęczał.
- Nie wiem - wymamrotał, wzruszając ramionami. - Chyba chodzi o sposób, w jaki to robisz.
- Aw.
- Tylko wtedy, kiedy mówisz „Mikey". To dziwne, zamknij się.
- AW.
- Zamknij się!
- AW, TO TAKIE SŁODKIE.
Michael jęknął ponownie, jego twarz była jasnoczerwona. Zachichotałam.
- Przestań mi dokuczać - jęczał.
- Przecież ja ci nie dokuczam! - powiedziałam tym samym tonem, co on.
- Jesteś taka słodka - powiedział nagle, śmiejąc się. Moja twarz zrobiła się czerwona.
- Cicho bądź.
- Nie jest tak zabawnie, kiedy odwrócimy role, co? - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się, potrząsając głową na to, jak bardzo kochałam tego dzieciaka.
///////
💙don't be a silent reader 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro