⚜️Czterdzieści Siedem⚜️
Mikey: gdzie jesteś
Mae: stoję pod drzewem
Mikey: nie ma mnie dwie sekundy a ty mnie zostawiasz
Mikey: jak mogłaś
Mikey: myślałem że łączy nas coś specjalnego
Mae: zamknij się zanim rzucę w cb lampą
Mae: bo potrzebujesz OŚWIECENIA
Mae: HAHAHAHHAHAHAHEHAHA
Mae: ŁAPIESZ
Mikey: przypomnij mi czemu się ze sobą umawiamy
Mae: przez moje niesamowity żarty, duh
Mikey: GDZIE TY JESTEŚ
Mae: TYYYYYYYYYYYY
Mae: GDZIEKOLWIEK JESTEŚ TYYYYYY*
Mikey: PIEPRZ SIĘ
Mae: przynajamniej zabierz mnie najpierw na randkę wow michael
Mikey: PROSZĘ POWIEDZ MI GDZIE JESTEŚ
Mikey: TO ZOO JEST OGROMNE I SIĘ BOJĘ
Mikey: LUDZIE SIĘ NA MNIE GAPIĄ
Mae: to dlatego, że jesteś taki gorący ;-)
Mikey: naprawdę cię teraz nienawidzę
Mae: ja też cię kocham, placuszku
Mae: jestem obok tygrysów
Zachichotałam i schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam przy pomniku tygrysa, który stał naprzeciwko wybiegu tygrysów i czekałam na Michaela. Kiedy dowiedziałam się, że nie ma nic ważnego do zrobienia przez następne trzy albo cztery dni, postanowiłam zaciągnąć go do zoo. Nie do końca popieram zoo, patrząc na to, jak małe wybiegi mają zwierzęta. Ale jednocześnie możliwość zobaczenia tych wszystkich, pięknych zwierząt z tak bliska, była niesamowita, wiecie? To skomplikowane.
Michael został już kilka razy rozpoznany, ale na nasze szczęście był środek tygodnia i przedpołudnie, więc większość ludzi była w szkole lub pracy. Kilka razy, kiedy ktoś podchodził do Michaela, próbowałam się odsunąć na bok, ale Michael zawsze łapał mnie za rękę, upewniając się, że zostanę na swoim miejscu. Jakoś nie chciałam, by nasze zdjęcia krążyły po całym Internecie, ale starałam się o tym za bardzo nie myśleć i skupić się na teraźniejszości.
— Nareszcie — sapnął Michael, zatrzymując się przede mną. Uśmiechnęłam się na jego widok.
— Chodź, nakarmimy ptaki. Będzie zabawnie.
----
— Aaaa!
Parsknęłam śmiechem, kiedy ptak o piórach w kolorach tęczy, przeleciał nad głową Michaela, przez co ten wrzasnął i się skulił. Wyciągnęłam ramię, a ptak podleciał i na nim wylądował. Podsunęłam mu mały, wypełniony nektarem kubeczek, który dała nam pani z obsługi.
— Są przerażające. Właśnie dlatego zostaję w domu — marudził Michael, a ja przewróciłam oczami. Nadleciał kolejny ptak, lądując na ramieniu Michaela. Spiął się i zamarł.
— Trzymaj kubeczek uniesiony — powiedziałam. Kiedy to w końcu zrobił, ptaszek zsunął się po jego ramieniu, usadowił się na jego dłoni i zaczął pić. — Widzisz? Nie jest tak strasznie.
Nagle nadleciał kolejny ptak i wylądował na mojej głowie, na co Michael odetchnął głośno, strasząc przy tym swojego nowego kumpla na tyle, że odfrunął. Kolejny ptak podleciał i wylądował na moim ramieniu, a potem kolejne dwa na moich rękach.
— Mae! — Wyciągnął z kieszeni swój telefon i zaczął robić mi zdjęcia, podczas gdy ja śmiałam się histerycznie.
— Jestem królową ptaków! — oświadczyłam pomiędzy napadami śmiechu, po czym skrzywiłam się, bo na swoim ramieniu poczułam coś chłodnego.
— Um, Mae...
— Cholera, za każdym razem... — Potrząsnęłam ramionami i ptaki odleciały. Michael wybuchnął śmiechem, kiedy ja krzywiłam się i wzdychałam, widząc ciecz spływającą po moim ramieniu. Sięgnęłam do torby, by wyciągnąć mokre chusteczki i się wyczyścić.
— O mój Boże, Michael!
Oboje unieśliśmy wzrok i spostrzegliśmy dziewczynę z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaraz za nią stała starsza kobieta, zapewne jej mama. Twarz Michaela przybrała uroczy odcień czerwieni, kiedy przytulał dziewczynę i ustawiał się do zdjęcia. Ja stałam niezręcznie obok, nadal próbując zetrzeć z siebie ptasią kupę.
— Kim jest ta dziewczyna? — usłyszałam jej pytanie. Udałam, że wcale tego nie słyszę, ale kątem oka widziałam, jak Michael się uśmiecha.
— To Mae — opowiedział, pocierając tył szyi i szczerząc się jak debil.
— To jest Mae? — prychnęła dziewczyna, gapiąc się na mnie. Przewróciłam oczami.
— Zaczyna się — wymamrotałam pod nosem, kręcąc głową.
Michael westchnął, grzecznie pożegnał się z dziewczyną i załapał mnie za rękę, by odciągnąć mnie od klatki ptaków. Za nami rozległ się dźwięk seryjnego robienia zdjęć, a ja zacisnęłam palce na jego dłoni trochę mocniej.
— Wszystko dobrze? — zapytał, stając przede mną i otaczając moje policzki dłońmi. Wzruszyłam ramionami.
— Spodziewałam się tego — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Widziałam ten hejt, który wylewał się na Bryanę i Arzayleę. Wiedziałam, że ze mną nie będzie inaczej.
Michael odszukał moje spojrzenie wzrokiem, cały czas pocierając moje policzki kciukami. Westchnął ponownie i złożył na moim czole długi pocałunek.
— Kocham cię — wymruczał. Uśmiechnęłam się i wtuliłam policzek w jego dłoń.
— Ja ciebie też.
////////
* Youuuuuuuuuu, wherever you are :) chyba wszyscy wiemy, o jaką piosenkę chodzi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro