⚜️Czterdzieści Pięć⚜️
— Spotkasz się ze mną w swoim ogrodzie?
— Nie.
— W świetle księżyca wyglądasz jak anioł w przebraniu.
— Jesteś jak chwast.
— Więc mnie wyrwij.
Przygryzłam wargę, próbując się nie zaśmiać przez jego odpowiedź. Jego uśmiech widziałam nawet z takiej odległości.
— Mogę wejść?
— No nie wiem, możesz?
Usłyszałam prychnięcie Michaela, kiedy kierował się do drzewa ustawionego bezpośrednio przed moim oknem. Zmierzył je wzrokiem, zatarł dłonie, po czym podskoczył, chwytając za gałąź. Niestety, ale ku mojemu rozbawieniu, zsunął się kilka sekund później, spadając na ziemię. Wymknął mi się cichy śmiech, kiedy usłyszałam wymamrotane „milcz", zanim zaczął się efektywnie wspinać na drzewo.
— Podaj mi rękę — poprosił, kiedy zrównał się z moim oknem. Był teraz tak blisko, że dokładnie widziałam te iskierki podekscytowania, tańczące w jego zielonych oczach. Wyciągnęłam do niego rękę, a kiedy ją złapał, wciągnęłam go przez okno do pokoju. Stał przede mną, spoglądając na mnie i oddychając ciężko.
— Hej — szepnął.
— Naprawdę to zrobiłeś? — zapytałam niskim głosem.
— Nie — odpowiedział ironicznie, krzyżując ramiona na piersi. Szturchnęłam go, a on się zaśmiał, przez co prawie roztopiłam się u jego stóp. Boże, jak ja tęskniłam za jego śmiechem.
— Mogłeś po prostu wejść drzwiami — oznajmiłam, przewracając oczami.
— A gdzie w tym zabawa? — zachichotał.
Złapał mnie nagle i zostałam otoczona przez jego ramiona, jego zapach, jego wszystko. Jego ramiona oplotły mnie, z początku mnie zaskakując, bo się tego nie spodziewałam, ale chwilę później i ja otoczyłam ramionami jego talię i przytuliłam twarz do jego klatki, kiedy on zanurzał twarz w zgięciu mojej szyi. Brakowało mi tego, tak bardzo mi tego brakowało.
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, zanim się odsunęłam.
— Przepraszam — powiedziałam.
— Dlaczego? — zapytał, a ja wiedziałam, że nie chodzi mu o to, dlaczego przepraszam. Pytał dlaczego to zrobiłam.
— Byłam wściekła — odpowiedziałam, wpatrując się w jego klatkę. — Byłam zła, bo chciałam spędzić z tobą trochę czasu, a ty wolałeś zagrać w FIFĘ z chłopakami.
— Więc postanowiłaś zamknąć się w moim pokoju, zamiast po prostu ze mną o tym porozmawiać? — zapytał, marszcząc brwi. Prychnęłam i odepchnęłam się od niego, odchodząc.
— To nie jest dla mnie takie łatwe — zajęczałam, odwracając się do niego plecami.
— Co jest trudnego w powiedzeniu „hej, spędziłbyś ze mną trochę czasu"?
— Nie rozumiesz — powiedziałam nieśmiało. Nie chciałam się kłócić.
— Więc pomóż mi to zrozumieć! — Słyszałam, że zbliżył się do mnie o kilka kroków, ale się zawahał. Odwróciłam się.
— To po prostu trudne, okej? — powiedziałam głośno, po czym westchnęłam i ściszyłam głos, by nie obudzić mamy. — Nie wiem, jak to wyjaśnić. Chyba czułam, że nie powinnam musieć ci mówić, że chcę spędzić z tobą czas. Nie wiem, mówiłam ci, że jestem popieprzona.
— Nie jesteś popieprzona, Mae — odpowiedział Michael głosem, który wręcz ociekał irytacją. — Przestań w to wierzyć.
— Ależ jestem — powtórzyłam, wyrzucając dłonie w powietrze.
— A co ze mną? — zapytał nagle.
— Co z tobą?
— Z tym, co ja czuję?
To mnie uderzyło. Z tym jednym, krótkim zdaniem, wszystko zaczęło wirować. Zrozumiałam, że nigdy nie wzięłam jego uczuć pod uwagę. Jasne, nie chciałam go zranić, ale to zrobiłam. Mnóstwo razy. Byłam samolubna, tak cholernie skupiona na sobie. Miałam szczęście, że nadal był blisko, po tych wszystkich próbach odepchnięcia go od siebie.
Zawsze musiało chodzić o mnie. Ja, ja, ja.
— A co czujesz? — zapytałam ostrożnie, bawiąc się skrawkiem moich szortów. Michael przełknął ślinę i otarł czoło wierzchem dłoni.
— Co czuję? — powtórzył, brzmiąc tak, jakby już żałował, że poruszył ten temat.
Zamilkł na moment, po czym wymamrotał „jebać to" i zrobił dwa duże kroki w moim kierunku. Chwycił moją twarz w swoje dłonie i zmiażdżył moje usta w pocałunku. Mój umysł ucichł.
No, nie całkowicie, bo jasna cholera, całowałam Michaela Clifforda.
Moje powieki zatrzepotały, te bzdurne fajerwerki wybuchły w moim brzuchu i sercu, dłonie stały się wilgotniejsze, a kolana słabsze. Serce waliło mi w piersi tak mocno, a ja jedynie zastanawiałam się, czy on to słyszy.
Zawsze słyszymy o takich rzeczach — w filmach, książkach i szczególnie w fanfikach. Ale nigdy nie sądziłam, że naprawdę da się poczuć elektryczność płynącą przez żyły. To było cudowne. Uzależniające. Nie chciałam, żeby się kiedykolwiek skończyło.
Kiedy zaczęłam oddawać pocałunek, poczułam się, jakby moje ciało stanęło w ogniu. Jakbym była w stanie jakiejś dziwnej euforii. To było uczucie, jakiego nie doświadczyłam nigdy wcześniej.
Nasze usta pasowały do siebie perfekcyjnie, poruszając się wspólnie. Nie był to pocałunek z języczkiem i macankami. To było proste i niewinne. Michael cofnął się i oparł swoje czoło o moje. Jego oddech owiał moją twarz, ale nie otworzyłam oczy.
— Nie masz pojęcia, ile dla mnie znaczysz, Mae — wyszeptał. — Nawet po tym wszystkim, to zawsze będziesz ty. Za każdym razem, kiedy zawieje wiatr, słyszę twoje imię i nie mogę go wyrzucić z mojej pieprzonej głowy. Jesteś tam, zawsze tam jesteś. Wszędzie. Za każdym razem kiedy zobaczę coś niebieskiego, myślę o tobie, bo to twój ulubiony kolor. Widzę bezdomnego kota i myślę „oh, Mae spróbowałaby go zabrać do domu, gdyby tu była". A kiedy Luke robi kawę, myślę o twoim dziwactwie i o tym, jak dużo mleka zawsze dolewasz do swojej. Wziąłem ze sobą w trasę poduszkę z domu, bo nadal pachnie jak ty. Nawet jeśli pozornie nie znajdujesz się w centrum mojej uwagi, to i tak tam jesteś.
Whoa.
— Nie znam słów, by powiedzieć ci, jak zazdrosny byłem, kiedy zobaczyłem twoje zdjęcie z tym kolesiem.
Moja twarz zrobiła się gorąca. Więc widział zdjęcie Leviego i mnie.
— Przez chwilę myślałem, że cię straciłem. To dlatego... dlatego jestem tutaj. Nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie najważniejsza.
Stałam tam z lekko rozchylonymi ustami. Nie wiedziałam co powiedzieć. Michael Clifford uzewnętrzniał przede mną swoje uczucia, cholercia.
— Bo widzisz, nawet kiedy mnie denerwujesz, albo irytują mnie te twoje drobne nawyki i tak siedzę później i myślę sobie „cholera, jak ja zajebiście kocham tą dziewczynę". Bo tak właśnie jest, Mae. Jestem w tobie bardzo zakochany.
I właśnie wtedy moje serce stanęło, a oczy się zaszkliły.
Kocha mnie.
Jest we mnie zakochany.
— Czemu? — zapytałam łamiącym się głosem. W ciemności odszukałam jego oczy.
— Czemu co? — odpowiedział zmieszany.
— Dlaczego ja?
Michael westchnął i zabrał ręce z mojej twarzy, po czym odwrócił się, by podejść do mojego biurka. Skrzywiłam się i zadrżałam, kiedy straciliśmy ze sobą kontakt.
— Pamiętasz ten dzień? — W rękach trzymał ramkę ze zdjęciem mnie i Michaela, które zrobiłam tego ranka, kilka tygodni temu, kiedy tuliliśmy się do siebie w łóżku po nocy pełnej koszmarów. Wydrukowałam je jeszcze zanim wyjechałam.
— Oczywiście. — Uśmiechając się i dotykając swoich ust, przypominając sobie, że prawie się tego ranka pocałowaliśmy.
— To ta noc, w której postanowiłaś mi zaufać i opowiedzieć mi o swoim koszmarze. Zrozumiałem wtedy, że chcę cię chronić przed całym złem tego świata — powiedział, muskając zdjęcie palcami. Odłożył je z powrotem na biurko. — A kiedy skakaliśmy z urwiska — mówił dalej, uśmiechając się — okazało się, że chcę cię uszczęśliwiać, bo tyle czasu spędziłaś nie będąc szczęśliwa.
Sięgnął do swojej kieszeni i coś z niej wyciągnął. — Kiedy znalazłem to wśród rzeczy do prania, które leżały na podłodze tego dnia, kiedy odeszłaś...
Rzucił to coś do mnie.
Talia kart. Moje policzki się rozgrzały. Byłam pewna, że jest w walizce. Musiała wypaść...
Michael wrócił do mnie i znowu chwycił moją twarz w dłonie. Moje spojrzenie przesunęło się z kart na jego oczy. Zbliżył się do mnie i ponownie złączył nasze usta. Zamknęłam oczy, roztapiając się w pocałunku. Odsunął się o wiele za szybko.
— „Kocham sposób, w jaki odwracasz wzrok, kiedy przyłapię cię na patrzeniu na mnie, jakbyś wcale tego nie robił."
Moja twarz zrobiła się jeszcze gorętsza.
— „Kocham to, że wiesz, jak mnie rozśmieszyć, kiedy jestem smutna."
Ten chłopak mnie zabije.
— „Kocham ten błysk w twoich oczach, kiedy mówisz o czymś, czym się pasjonujesz, jak muzyka albo pizza."
— Już, wystarczy, załapałam! — Śmiałam się, zasłaniając twarz. — Wiem, co napisałam.
Michael odsunął moje dłonie i pocałował mnie po raz trzeci. Tym razem krótko i słodko.
— Kiedy je znalazłem, zrozumiałem, że cię kocham. Naprawdę. Kocham cię, Mae. Jesteś dla mnie tą jedyną.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro