Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Czterdzieści Dziewięć⚜️

To ma być coś szalonego według ciebie?

Razem z Michaelem siedzieliśmy w moim samochodzie, zaparkowanym na podjeździe mojego taty. Dłonie miałam zaciśnięte na kierownicy, mój oddech był nierówny, pot zbierał mi się czole i w innych miejscach, a noga nie mogła przestać podskakiwać. Powiedzenie, że się denerwowałam, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem.

— Cóż,  chyba masz rację — kontynuował Michael, niepewnie przeczesując palcami swoje włosy.

— To był zły pomysł — powiedziałam potulnie, patrząc na ogromną posiadłość, w której mieszkał mój ojciec. Był elegancki, prawie w stylu wiktoriańskim. Miał podjazd, który ciągnął się minimalnie 60 metrów, z fontanną przed domem. Ogromne wierzby płaczące i drzewa wiśni otaczały podwórko. Zaczęłam się mimowolnie zastanawiać, czy mój ojciec zasadził je dlatego, że wiedział, że to moje ulubione drzewa, od kiedy byłam dzieckiem. Podwórko było tak zielone, jak tylko mogło być. Zauważyłam też pracownika, sadzącego kwiaty w ogrodzie. Było piękne, ale zdecydowanie za duże.

— To naprawdę był zły pomysł — powtórzyłam, uderzając głową o kierownicę. Michael położył dłoń na moim udzie i ścisnął, sprawiając, że moje wnętrzności zamrowiły, a moje policzki się zaróżowiły.

— Może nie będzie tak źle — powiedział łagodnym głosem.

— Przed chwilą powiedziałeś, że to szaleństwo! — wrzasnęłam, a mój głos załamał się gdy na niego spojrzałam. Delikatnie się do mnie uśmiechnął, więc westchnęłam. Jedynie starał się być dobrym chłopakiem.

— Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć. — Uśmiechnął się, pochylając, by złożyć mocny pocałunek na moich ustach. Wszystkie moje zmartwienia wyparowały, a moje całe ciało się rozluźniło. Zmarszczyłam brwi, kiedy się odsunął i wyskoczył z auta. Również szybko się wydostałam i pobiegłam za nim, gdy szedł ścieżką do dużych drzwi frontowych. Złapałam go za dłoń i nerwowo przylgnęłam do jego boku.

— Boże, czuję się, jakbym to ja miała spotkać twoich rodziców, nie na odwrót — wyznałam, sprawiając, że Michael zachichotał. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami.

— Gotowa? — zapytał, patrząc na mnie z góry. Posłał mi relaksujący uśmiech, chowając luźne pasemko blond włosów za moje ucho.

— Nie — przyznałam, ale i tak zadzwoniłam dzwonkiem.

Po minucie czekania bez odpowiedzi moje nerwy zaczęły narastać jeszcze bardziej. Ale kiedy drzwi w końcu się otworzyły, to nie był mój tata, ani nawet nie służąca, jak po części oczekiwałam. Przed nami stała młoda dziewczyna, z krótkimi, ciemnobrązowymi włosami i niebiesko-szarymi oczami.

Wrzasnęła tak kurewsko głośno, że oboje z Michaelem musieliśmy zakryć uszy.

— O mój Boże!! — wykrzyczała, a jej oczy zaczęły wypełniać się łzami. Zaczęła podskakiwać w miejscu z ekscytacji, potrząsać rękami i piszczeć.

— Myślę, że ona wie, kim jesteś — wyszeptałam do Michaela, gdy oboje obserwowaliśmy, jak dziewczyna wariuje. Prawdopodobnie był do tego przyzwyczajony, ale dla mnie to zdecydowanie było coś nowego.

— Chyba zaraz umrę. Albo już umarłam. O mój Boże, Michael Clifford stoi przed moimi drzwiami. Czy to jest prawdziwe życie? Jestem już martwa? Nie żyję, prawda? — złapała moje ramię i ścisnęła je naprawdę mocno.

— Nope, zdecydowanie żywa — jęknęłam, odrywając od siebie jej palce. Pisnęła raz jeszcze, by chwilę później odsunąć włosy za ucho.

— O mój Boże, cześć — powiedziała do Michaela, uśmiechając się do niego słodko. — Jestem B i jestem w tobie zakochana.

Moje brwi wystrzeliły w górę. Noo i to jest prawdziwy fangirling.

— Ehm, cześć. — Michael uśmiechnął się nieśmiało.

— Zapraszam — powiedziała szybko B, chwytając Michaela za nadgarstek i wciągając go do środka. — Wejdźcie.

Kopnięciem zamknęła drzwi i stanęła, według mnie, zdecydowanie za blisko Michaela.

— Chcesz czegoś? Wody? Jakąś przekąskę? Moje dziewictwo?

Zbladłam. Czy ona naprawdę właśnie to powiedziała? Na głos? Po prostu stała tam ze szklistym spojrzeniem, z rozmarzeniem wpatrując się w mojego chłopaka, dopóki nie ogarnęła, co właśnie powiedziała.

— O Boże, powiedziałam to głośno, prawda? — Zmarszczyła brwi, a jej policzki się zaróżowiły. Cała twarz Michaela była czerwona i nie mogłam się nie roześmiać.

— Czy mój ta... ehm, Richard jest tutaj? — zapytałam, nerwowo poprawiając okulary na nosie. B spojrzała na mnie tak, jakby nawet nie wiedziała, że stałam tu cały ten czas. Zmrużyła na mnie oczy na sekundę, a potem przeniosła na splecione palce moje i Michaela.

— Tato! — krzyknęła, a ja znowu zbladłam. Tato?

B defensywnie zaplotła swoje ramiona na klatce piersiowej, posyłając mi zabójcze spojrzenie. Parę sekund później tata wyłonił się zza rogu z wielkim uśmiechem na ustach. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulkę i jeansy, okulary w czarnych oprawkach spoczywały na jego nosie, a siwiejące włosy były w nieładzie.

— Meredith! — wykrzyknął. Rozłożył szeroko ramiona i przyciągnął mnie do niezręcznego uścisku.

Meredith? — zadrwiła B. — To jest Meredith?

Jezu, zaczynam się zastanawiać, ile jeszcze razy usłyszę to w tym tygodniu.

Wzrok mojego taty wylądował na Michaelu, jego uśmiech zblakł, po czym zmarszczył swoje brwi.

— Kto to jest?

Westchnęłam cicho. — Tato, to jest Michael, mój...

— Jej chłopak, proszę pana — dokończył Michael, wyciągając swoją dłoń. Ku mojemu zaskoczeniu tata grzecznie nią potrząsnął. B wywróciła oczami, po czym wbiegła na górę po schodach.

— Nie wiedziałem, że masz chłopaka, Meredith — powiedział ojciec, patrząc na mnie. Krótko pokręcił głową, po czym się uśmiechnął nieszczerze. — Obiad powinien być niedługo gotowy. Chodźcie, czujcie się jak u siebie w domu.

Przeszedł przez dom, aż dotarliśmy do salonu, w którym mieściła się biała kanapa w kształcie litery C, telewizor z płaskim ekranem, który musiał mieć co najmniej 72 cale, wraz z pięknym zegarem dziadka i stolikiem kawowym oraz wielkim kominkiem. Liczne obrazy były rozrzucone na ścianach, a dywan wyglądał na miększy niż brzuch Michaela, co wydawało się niemożliwe.

Tata usiadł na jednym końcu kanapy, a ja i Michael siedzieliśmy na drugim. Siedzieliśmy w ciszy, aż do pokoju weszła kobieta, trzymając tacę z trzema szklankami wody.

— Więc... — zaczął ojciec, na co jęknęłam w myślach. Wziął łyk swojej wody, po czym kontynuował. — Mitchell, tak?

— Michael — warknęłam. Robił to specjalnie, wiedziałam o tym.

— Michael — udał uśmiech. — Do jakiej szkoły chodzisz?

— Uh, nie chodzę już do szkoły, proszę pana. — Od Michaela można było wręcz poczuć niezręczność. Ścisnęłam jego dłoń, której nie puścił, odkąd wysiedliśmy z auta.

— Oh? — odparł tata w udawanym szoku. Mój gniew zapłonął. Nie miał prawa tak znienacka być nadopiekuńczym tatą. Dopiero co wrócił do mojego życia, a już byłam bliska wykopania go z powrotem.

— Pracujesz?

— Poniekąd. — Michael potarł swój kark. — Jestem w zespole.

— Nie jesteś w jednym z tych boy bandów, prawda? — Tata skrzywił się. To nie była odpowiedź, której się po nim spodziewałam. Michael prychnął.

— Boże, nie, jesteśmy punk rockowi.

— Nie jesteście punk rockowi. — Wywróciłam oczami, na co on trącił mnie ramieniem.

— Gram na gitarze — powiedział dumnie Michael.

— Ale ona lubi perkusistów — wymruczałam do siebie pod nosem, chichocząc.

— Musisz dać mi posłuchać po obiedzie — nalegał mój tata. Uniosłam brew.

— Naprawdę? — ucieszył się Michael, zadowolony z faktu, że najwyraźniej udało mu się przekonać do siebie drugiego z moich rodziców.

— Może mógłbyś nauczyć czegoś mojego syna. — Zachichotał tata. Wywróciłam oczami i sięgnęłam po wodę.

Nagle do pokoju weszła kolejna postać, na co wyplułam moją wodę, rozpryskując ją wszędzie dookoła.

— O wilku mowa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro