Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⚜️Czterdzieści Dwa⚜️

Gapiłam się na sufit mojego pokoju – tak, mojego pokoju – o 13:42, będąc nadal w piżamie.

Byłam dosłownie największą idiotka w całym wszechświecie. Jak to się mówi, spieprzyłam to po królewsku.

Minęły prawie 2 tygodnie od kiedy wróciłam do domu, a ja byłam w rozsypce, i to ze swojej winy.

Poza okazjonalnymi wiadomościami „jak tam?", „w porządku", „super", Michael i ja ledwie rozmawialiśmy. Łatwo był stwierdzić, że jest na mnie zły; to było dość oczywiste. I nie winiłam go za to. Ale patrząc na zdjęcie jego i jakiejś platynowej blondynki z kaczymi ustami, która wydawała się być z nim blisko, nie potrafiłam powstrzymać węzłów, zawiązujących się w moim brzuchu.

Nie powinnam być zazdrosna, skoro Michael nie jest nawet moim chłopakiem, a oni mogą być jedynie przyjaciółmi, no nie?

— Odbierz, proszę — wyszeptałam łamiącym się głosem, słuchając dźwięku wybieranego połączenia. Kiedy nie odebrała, zostawiłam jej wiadomość na poczcie głosowej. — Kat, mogłabyś, proszę, przyjść jak tylko będziesz miała okazję? Proszę.

Moja dolna warga zadrżała, więc szybko się rozłączyłam.

Kim była ta dziewczyna i skąd się wzięła?

Przewijałam Twittera, dopóki nie trafiłam na wideo, które zatrzymało moje serce. I, oczywiście, uruchomiło się automatycznie.

Była tam ta dziewczyna w szlafroku, obok Michaela, który był bez koszulki i również w szlafroku.

Błyskawicznie zamknęłam Twittera i napisałam do drugiej i ostatniej osoby, którą znałam.

——————————

— Prawdopodobnie właśnie to robią.

— Mae, na pewno nie.

— Na pewno tak. To znaczy, gdybym była nim, na pewno bym to zrobiła.

— Mae.

— Dlaczego niby nie? Jest gorąca i szczupła, a ja jestem, no, mną.

— Mae...

— I ja go po prostu zostawiłam! Nawet się nie pożegnałam. Jaką osobą trzeba być?

Levi rzucił we mnie poduszką, przez co upuściłam swoją łyżkę na podłogę. Skrzywiłam się.

— Nie bądź wredny, cierpię już wystarczająco — jęknęłam, pociągając nosem. Levi zmrużył na mnie oczy.

— Przestań się nad sobą użalać. To wszystko twoja wina.

— Kupiłeś mi lody, żebym poczuła się lepiej, a teraz na mnie naskakujesz?

— Nie naskakuję — westchnął, układając się wygodniej na moim łóżku. Wziął do ust pełną łyżeczkę waniliowych lodów i zamyślił się na chwilę. — Ale nie będę się nad tobą użalał. Nie jestem tu po to, żeby ci słodzić i mówić rzeczy, które chcesz usłyszeć. Jestem tu, żeby powiedzieć ci to, co powinnaś usłyszeć.

Również westchnęłam. — No, chyba masz rację.

Levi posłał mi zadowolone z siebie spojrzenie, a ja przewróciłam oczami. Ale byłam wdzięczna, że tam był.

— Co mam teraz zrobić?

Levi wzruszył ramionami. — Po prostu z nim porozmawiaj. Przeproś za bycie idiotką i wynagrodź mu to. No wiesz, bez obrazy czy coś, ale on zasługuje na wiele i ty powinnaś być tą, która mu to da, ale nie jesteś. Pozwalasz swoim kompleksom na przejmowanie kontroli, chociaż jesteś dla niego całym światem.

Moje policzki rozgrzały się na myśl, że Michael myśli o mnie w ten sposób. Czy naprawdę znaczę dla niego tak wiele, jak on dla mnie?

— Ale...

— Nawet nie próbuj zaprzeczać. To jest tak kurewsko jasne, jak samo słońce. Zaufaj mi, obserwuję go na Twitterze.

Uśmiechnęłam się i skrzyżowałam ramiona na piersi. — Ah, tak? Myślałam, że ich nie lubisz.

— Em... — znowu wzruszyłam ramionami. — Są w porządku.

— Tylko w porządku — powtórzyłam, unosząc brew. Przewrócił oczami i sapnął.

— Okej, są naprawdę dobrzy. Szczęśliwa?

Posłałam mu zadowolony uśmiech.

Nagle drzwi mojej sypialni otworzyły się gwałtownie, a czerwona na twarzy i sapiąca z wysiłku Kat pojawiła się, niosąc ogromną torbę.

— Wyszłam z pracy, jak tyko dostałam twoją wiado.... kto to?

Spojrzała na Leviego, kiedy tylko weszła do pokoju. Jej włosy były związane w naprawdę niedbały kucyk, a zielone oczy wyglądały na nieco szalone, ale nie winiłam jej za to, skoro praktycznie szlochałam, zostawiając jej wiadomość godzinę temu.

— Um, to jest Levi. Pracuje ze mną w piekarni. Levi, to jest Kat, moja psychotyczna najlepsza przyjaciółka — wyjaśniłam, wskazując rękami.

Zebrała w całość jego potargane, ciemne włosy i szare oczy i uśmiechnęła się, jakby myśląc „cholera, ten gość jest atrakcyjny". Rzuciła torbę na łóżko, a zawartość najzwyczajniej się z niej wysypała — było tam 6 filmów Disneya, 4 Nicolasa Sparksa, pudełko ciastek, paczka mięciutkich chusteczek i około miliona KitKatów.

Znała mnie tak dobrze.

— Oh, proszę, kontynuujcie rozmowę. Mną się nie przejmujcie.

Kat coś knuła i sam Bóg wiedział, że nie miało się to skończyć dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro