2
Harry po dukierce otwarcie przyznał się do bycia gejem. Kilka dni potem wstawił ogłoszenie że szuka dla siebie prywatnej dziwki. Pytanie brzmi...- Cholera on jest gejem! Czego te zdziry nie rozumieją?! Dziurka to dziurka, może mają rację ale jednak on chce chłopca! Chce uroczego, małego i niewinnego chłopca, którego będzie mógł karać i nagradzać, któremu będzie mógł założyć pierścień i ostro go zerżnąć nie pozwalając dojść. Tego pragnie!- Chodził dziś poddenerwowany w dodatku jego fotograf również zapragnął takiego właśnie chłopca, ale na zdjęciach. Chce Harrego i kogoś słodkiego. A przez to że nagle obowiązek znalezienia go spadł na Stylesa, brunet wynajął sobie pierwszą z brzegu dziwke i doprowadził ją do krwawienia po czym wrzucił za drzwi bo nie była w stanie dla niego jęczeć. Spojrzał na stare zdjęcie ich zespołu. -Cholera jakie to oczywiste! Louis! Wszyscy fani zawsze chcieli Larrego! Jeśli niebieskooki nadal jest tak samo słodki, nie tylko znajdzie sobie współpracownika ale również worek na sperme! To jest to!- pomyślał, jednak wolał sprawdzić wygląd chłopaka. Harry upewnił się na samym początku jaką 'metamorfozę' przeszedł Louis od wielkiej przerwy 1D. Oglądając aktualne zdjęcie Louisa, a w sumie już przy pierwszym wiedział, że nic z tego nie będzie. Jego postura zrobiła się typowo męska, rysy twarzy już nie były takie słodkie i dziecinne jak kiedyś i do tego zarost. No i zaczął się ubierać jak dres .-nah- Przetarł twarz dłońmi . -a co z tym zawsze słodkim Irlandczykiem?-spytał się w myślach. Teraz w wyszukiwarce wpisał frazę 'Niall Horan'. Ale tak jak przy Louisie już na pierwszym zdjęciu wiedział, że nic z tego nie będzie. Horan wrócił do naturalnego koloru włosów, a to te blond kudełki dawały mu tyle słodkości. No i nie oszukując się też wygląda jak dorosły mężczyzna. Liama od razu wykluczył, to jest chodzący ideał, ale nie słodkości tylko seksu. Nawet w proponowanych wyskoczyło mu teraz „Liam daddy af", którego wolał jednak unikać. Cóż najwidoczniej Harry będzie musiał znaleźć jakiegoś chłopaka z ulicy. Nienawidził tego u swojego nowego menadżera. Tyle razy napominał mu że chciałby być aktorem a tu co? Modeling. Nie no wspaniale. Gdyby tego było mało sam musi sobie wszystko załatwiać
- przysięgam że jak upłynie ten rok zerwę z nim kontrakt- wysyczał wściekły
Dochodziła północ, Harry uznał, że nie będzie siedzieć w domu. Wziął kluczyki od swojego samochodu i wyjechał z pod posesji. W połowie drogi zorientował się, że nie ma portfela ani telefonu. Zatrzymał się przy jakiejś obskurnej dzielnicy, żeby sprawdzić czy w bagażniku nie ma jakieś bluzy gdzie może być gotówka. Wszystko byłby w porządku gdyby nie to, że pod jednym z większych tutaj znajdujących się budynków znajdował się samochód Zayna.
-Co do?- zapytał sam siebie Harry. Był pewny, że to samochód Zayna, to te tablice.
Z jednej strony zaintrygowało go to ale z drugiej nie zbyt chciał się z nim spotkać. To przez Zayna rozpadł się zespół, skoro najwidoczniej był ćpunem to niech sobie tak zostanie. Niestety nie znalazł niczego w bluzach w bagażniku. Sapnął cicho słysząc nieprzyjemne strzelanie, jakby łamiące się kości. Teraz tym bardziej nie chciał się mieszać w sprawy Zayna. Zapewne zaatakował go jakiś gang. Teraz, niech sobie radzi. Coś głęboko w środku mówiło mu, żeby mu pomóc kiedyś przecież byli przyjaciółmi. Harry szybko to zignorował, można powiedzieć, że show-biznes niszczy w nim resztki moralności, człowieczeństwa. Jedyne co się dla niego teraz liczyło to schlać się w trzy dupy i wypieperzyć jakiegoś gościa z klubu. Wsiadł do samochodu i odjechał. Być może pomógłby mu gdyby mógł potem się w nim spuścić, ale Zayn nawet za nastolatka starał się wszystkim dominować.- Nawet kiedyś dawał klapsy Liamowi na koncertach!- Harry odgonił te myśli parkując w dobrze znanym mu już miejscu.
Zayn obudził się na typowo szpitalnym łóżku, czuł się jakoś inaczej, tak bezbronny. Bezbronny to dobre słowo. Gdy chciał się podnieść jego ciało przeszedł tępy ból, na co jęknął cicho. Znów opadł na poduszkę, po jego policzku spłynęła jedna samotna łza. -W co ja się wpakowałem- pomyślał
- i do chuja kiedy ktoś do mnie przyjdzie- warknął cicho.
A jak na zawołanie usłyszał kroki na korytarzu obok, po chwili dźwięk przekraczania klucza w zamku. -Czy oni myślą, że byłbym w stanie się podnieść?- sam pomyślał. Kilku mężczyzn weszło do pomieszczenia, jedni zaczęli się śmiać inni patrzyli na Zayna jak na kosmitę, a ten który podał mu DNA zagryzł wargę. Z kieszeni wyjął pieniądze i położył na stole obok siebie
-kolejny błąd...- powiedział sam do siebie- bierz kase i spieprzaj puki jestem miły- warknął na Zayna.
Mulat z wielkim trudem wstał a jego policzki były mokre od łez bólu. Podszedł do stołu i wziął pieniądze a potem poczuł jakby coś zmiażdżyło mu rękę czy nogę
- wynoś się nie słyszałeś?!
Krzyknął wściekle mężczyzna a Zayn obrócił się doniego widząc że stał na jego ogonie? Szybko jednak wyrwał go spod nóg osiłka ipobiegł do wyjścia, nie zastanawiając się dłużej kiedy dostrzegł lufę pistoletuprzed nosem. Szybko wszedł do samochodu i po raz kolejny zalał się łzami. Nicnie rozumiał. Zayn odpalił samochód, nie będąc w stanie prowadzić. -Najwyżej kogoś zabiję- pomyślał i chciał pojechać.Ale po prostu nie wiedział jak, od natłoku emocji zapomniał jak prowadzić. Doprzyjemniej była teza Zayna. Włączył radio, jeszcze jak na złość w radiuleciała piosenka Stylesa. Zayn znów zalał się łzami, przyłączył stacje. Naszczęście nie była to już piosenka któregoś z jego byłych 'przyjaciół'. -Zdradzieckiekurwy, sami zaczęli śpiewać solo a na niego krzyczeli- pomyślał, był tak bardzobezsilny. Z trudem wyjechał z tej dzielnicy, zaczęło padać. Zayn trudził sięchwilę z wycieraczkami, jednak wygrał tą małą wojnę, cieszył się jak małedziecko. Coś już zaczęło dziać z jego zachowaniem. Zaparkował przed domemzadowolony. Wręcz wbiegł do swojego pokoju po drodze zatrzymując się przedlustrem. Kiedy zobaczył swoje odbicie krzyknął wystraszony. Miał duże kocieuszy i rzecz jasna ogon, małe kiełki i pazurki...co oni mu zrobili? Wolałjednak o tym nie myśleć, zamówił taksówkę i wziął pieniądze by pojechać doszpitala do siostry. Przecież robił to wszystko dla niej, nawet za cenę śmierci wiec opcja że trochę się zmienił chyba nie była taka zła. Do uszu jest w stanie się przyzwyczaić, z ogonem trochę gorzej. W trakcie drogi do szpitala stwierdził, że jest on zajebiscie miękki i słodki. Gdy zatrzymali się pod szpitalem, Malik wziął wdech i po chwili wypuścił. Zapłacił mężczyźnie który zaraz po tym odjechał. Malik niepewnie wszedł do szpitala, wszyscy się na niego patrzyli, na szczęście większość osób to starcy. Miał nadzieję, że nie spotka tu żadnego 'fana' który chciałby zdjęcie. Podszedł do recepcji, czekając w kolejce coraz bardziej bał się ludzi tu zgromadzonych.
-W czym mogę pomóc?- zapytała pielęgniarka, przeniosła wzrok z komputera na Zayna na co cicho pisnęła, Zayn jej się jeszcze bardziej przeraził.
-Szukam doktora Sykesa- wyszeptał niepewnie Zayn.
-Cały czas prosto, później w prawo i trzecie drzwi na lewo- odpowiedziała udając spokojną pielęgniarkę.
-Czyli teraz tak będzie wyglądać moje życie- mruknął sam do siebie.
Szedł korytarzem tak jak powiedziała mu pielęgniarka. Nie mógł się pogodzić, że jego siostrze może się coś stać. Zapukał a gdy usłyszał ciche "proszę", wszedł.
-Dzień dobry doktorze- przywitał się cicho Zayn.
-Panie Malik, co się panu stało?- zapytał przerażony lekarz, aktualnym wyglądem Malika.
-To nieważne- odpowiedział, szybko odchodząc od lekarza który zbliżał się w jego stronę.
-Nich da się Pan zbadać, może uda nam się panu pomóc- powiedział lekarz.
-Zajmijcie się moja siostrą- wyszeptał ze łzami w oczach.
-Nie mamy pomiędzy, już Panu mówiłem- odpowiedział lekarz, znów siadając za biurkiem.
-Ile Pan chce, to już nie jest problem- odpowiedział mulat.
Wiedział, że lekarz może pomóc jego siostrze bez tych pieniędzy. Tylko każdy lekarz jest jak pieprzona sroka tylko tyle, że na pieniądze, na bardzo wartościowe dolary, gówniane papierki.
-nie jestem pewien czy jest pan w stanie zapłacić panie Malik, słyszałem że ostatnio nie zbyt idzie panu w karierze-gdyby tylko wiedział ile pieniędzy ma mulat
- podaj cenę- wysyczał a sierść na jego ogonie zjeżyła się
- dwa i pół miliona- odparł lekarz z dumnym uśmieszkiem.
Malik wyciągnął z kieszeni pieniądze i podał doktorowi sumę, doskonale wiedział że w to nie są wliczone koszta leków ,które będzie musiała jeść jego siostra kiedy stąd wyjdzie. A gdyby ktoś pytał, tak Zayn sprzedał cały swój dobytek. Lekarz uśmiechnął się miło
- jutro z rana będzie operacja
Tylko tyle potrzebował Malik do szczęścia. Od jutra zaczną leczyć jego siostrę. Tylko to się liczy. Zadowolony opuścił szpital i postanowił pójść do jednej z kawiarni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro