Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 | štirinajst

- Domen, ty słoweńska, latająca mrówko... - Lanisěk wszedł do pokoju i odrazu rzucił się na łóżko.

Leżał twarzą w poduszkach chyba z siedem minut, aż w pewnym momencie zacząłem się martwić, czy on w ogóle żyje.

Nagle przewrócił się na plecy, zakładając dłonie za głowę. Wbił wzrok w sufit i leżał bezczynnie.

- Zakochałem się.

Zaciekawiony, zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni.

- Której to mam współczuć? - zaśmiałem się, a on posłał mi maślane spojrzenie.

- Jej imię zaczyna się na "L", a kończy na "ena".

Chyba się przesłyszałem. Nerwowo zmierzwiłem włosy i starałem się nie pokazać, że jego słowa mnie ruszyły.

- Ona jest taka śliczna i miła i ma bogate wnętrze i... - nie pozwoliłem mu dokończyć, bo doskonale o tym wiedziałem.

- A co cię tak nagle naszło? - wstałem, aby otworzyć okno, ponieważ w pokoju zrobiło się strasznie duszno.

- Sam nie wiem... ale jak myślisz, mam u niej jakiekolwiek szanse?

Prychnąłem, bo ten człowiek coraz bardziej zaczął mnie irytować.

- Oczywiście, że nie.

Anze wspiął się na łokcie i zmierzył mnie wzrokiem.

- A czemu tak uważasz?

- Bo... Lena ma już kogoś - gdyby Anze się na mnie nie patrzył, walnął bym się w czoło z moich idiotycznych słów.

- Prevc, ja wiem, że masz branie, ale żeby już gadać z kelnerką, czy jest zajęta, czy nie, to lekka przesada, nie sądzisz?

1 - 0 dla Laniska.

Zacząłem się nerwowo śmiać, aby ukryć, na jakiego idiote właśnie wyszedłem.

- Oj, Prevc... ile ty się jeszcze musisz o życiu nauczyć - machnął ręką - Jeżeli ktoś jest dla ciebie ważny, to bądź wobec tego kogoś szczery, a nie, robisz jakieś dzikie podchody i Bóg wie co jeszcze.

Wyszedł z pokoju, a ja siedziałem i patrzyłem się w zamknięte drzwi. Zamknąłem oczy, kręcąc głową, ponieważ doskonale wiedziałem, że jednak Lanisek czasami mówi coś sensownego.

Jeszcze paru skoczków i pora na mnie. Poprawiłem gogle i dźwignąłem narty, opierając je na ramieniu. Wygładziłem koszulkę z numerem i patrzyłem jak skok oddaje mój poprzednik. Wziąłem trzy głębokie wdechy i kucnąłem, aby zapiąć narty i przygotować się do skoku.

Usiadłem na belce. Jeszcze raz sprawdziłem wiązania i wyprostowałem się. Patrzyłem na trenera, trzymał w dłoni flagę, która lekko powiewała. Zielone światło i jazda. Odepchnąłem się przyjmując pozycje najazdową.

Dla skoczka ten moment trwa wieczność. Nigdy nie wiadomo, czy wylądujemy cali i w jednym kawałku, czy może będą nas zdrapywać z nawierzchni. Nie słychać wtedy krzyków, ani komentatorów. Liczą się sekundy, które mają niezwykłe znaczenie. Ani na moment nie można wypaść z transu, a skupienie się gra tu pierwsze skrzypce.

Najpierw jedna narta, następnie drugą dotknęły miejsca za zieloną linią. Zacisnąłem pięść i potrząsłem nią, aby dać znak, że jestem z siebie zadowolony. Pierwszy skok zaliczam do udanych.

Kucnąłem, aby odpiąć narty i następnie, znowu, zarzucić je na ramię. Pomachałem do kamery i zniknąłem za bramką.

- Dobra robota - Peter podszedł do mnie i poklepał po plecach.

- Dzięki.

Drugą serię zakończyłem na podium. Bez pośpiechu przebrałem się i naciągnąłem czapkę na głowę.

Lena stała w pierwszym rzędzie fotoreporterów. Odwróciłem głowę śmiejąc się, kiedy zobaczyłem ją w mojej czapce. Wyglądała tak uroczo, że aż miałem ochotę ją wycałować w każdy element jej idealnego ciała.

Skierowała obiektyw aparatu w moją stronę i uśmiechnęła się widząc jakie ma pięknie ujęcie.

Ustawiliśmy się na podium - Ja, Daniel i Kamil. Polscy kibice jak zwykle dali z siebie wszystko, kiedy to Stoch wskoczył na pierwsze miejsce. Nie dziwię się, w końcu w stu procentach mu się należało.

Po całej ceremonii chwilę pozowaliśmy do zdjęć, a to z nartami, a to bez, ale dziennikarze to szybko i sprawnie zakończyli swoją pracę nie męcząc nas dłużej. Lena gdzieś zniknęła, ale nie miałem możliwości iść jej szukać, ponieważ zostałem poproszony o krótki wywiad.

Przyjąłem gratulacje od chłopaków, zamieniłem kilka zdań z trenerem i zrobiłem kilka zdjęć z fanami.

Nie widziałem nigdzie Leny, dlatego uznałem, że najlepiej będzie, jak wrócę do naszego domku. Jednak w drodze mignęła mi się jaskrawo zielona czapka z dodatkiem szarości, więc bez wahania skierowałem swoje kroki w tamtą stronę.

Nie miałem za dużo czasu, aby ułożyć jakikolwiek scenariusz naszej rozmowy, dlatego stwierdziłem, że powiem jej wszystko prosto z serca.

Lena stała tyłem do mnie oparta o ścianę jednego z domków. Miała pochyloną głowę i najwyraźniej oglądała zdjęcia z aparatu. Wziąłem trzy głębokie wdechy i powoli skierowałem się w jej stronę. W międzyczasie włożyłem dłonie do kieszeni czując jak zimno oblewa moje ciało.

Nadal nie poczuła, że ktoś za nią stoi, dlatego delikatnie nachyliłem się w jej stronę.

- Nie wiedziałem, że Domen ma dziewczynę - zaśmiałem się na te słowa, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie.

- Bo nie ma - tak jak wtedy, powiedziała to, nie patrząc kto z nią rozmawia.

Uniosła wzrok w moją stronę, a ja ująłem jej twarz w dłonie.

Patrzyła na mnie lekko zdziwiona i czekała na mój ruch. Już było tak blisko, kiedy to Daniel Andre Kociarz Tande nie wrzasnął jednego krótkiego słowa.

- Kotek!!!

Razem z Leną najpierw spojrzeliśmy się w stronę Norwega, a następnie na siebie. Czar prysł i uznałem, że jednak mój monolog wobec niej przeniosę na moment, kiedy będziemy sam na sam.

Podeszliśmy do Daniela, który kucał przy małym, malusieńkim wręcz kotku.

- No zobaczcie jak on na mnie patrzy!

- Nazwij go Malinka - Lena zaśmiała się.

Na początku razem z Danielem wymieniliśmy spojrzenia.

- Malinka? - Tande próbował powtórzyć słowo, ale wyszło to dość komicznie zważając na jego akcent.

- No dobra, to teraz mały quiz dla czołowych skoczków Pucharu Świata - potarła dłonie, a my z Danielem o mało co nie wybuchnęliśmy śmiechem z jej wyrazu twarzy.

- Ok, więc gdzie aktualnie jesteśmy?

- No w Wiśle - wyrwałem się z odpowiedzią.

- A w jakim hotelu mieszkamy?

- W Gołą-Gołę-Gołębiewskim - Tande próbował wymówić nazwę hotelu, ale w końcu mu się udało.

- No a teraz chyba najtrudniejsze pytanie, jak się nazywa skocznia, na której aktualnie się znajdujemy?

- Malinka!!! - Tande uderzył się z otwartej ręki w czoło.

- Ok, to w nagrodę masz buziaka - Lena przysunęła się do niego i delikatnie dotknęła ustami jego policzka.

Daniel poruszył brwiami w moją stronę, a ja się tylko nerwowo zaśmiałem.

Kurwa.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

14! Ale ten czas leci, pamiętam jak dodałam pierwszy rozdział 😥

Dziękuję za każdą gwiazdkę 🌟 i komentarz 💭

Pytanie: którego skoczka jest za mało w tym opowiadaniu? (może da się coś z tym zrobić 😏)

See ya, C. 💌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro