21 • dzień 38
°°°
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, słońce już powoli zachodziło, a ogień z ogniska ogrzewał rozbitków, którzy przy nim siedzieli.
Jednak dwóch osób brakowało.
Jungkook i Taehyung w pewnym momencie odłączyli się od reszty ocalałych tak naprawdę bez żadnego powodu. Po prostu nagle Jeon zerwał się z miejsca łapiąc młodszego za nadgarstek odciągając go od ogniska. Pociągnął go w nikomu nieznanym kierunku, a Taehyung był w takim szoku, że nawet nie próbował się wyrywać.
- Jungkook, co robisz? Gdzie idziemy?? Dlaczego nie siedzimy z pozostałymi? - Zapytał zdezorientowany Tae kiedy zauważył, że są już całkiem daleko od reszty. Wilgotny piasek skrzypiały pod ich stopami, a ognisko zmieniło się w niewielki punkcik w oddali. Spojrzał na mężczyznę, który cały czas trzymał go za rękę i zarumienił się okropnie od razu odwracając wzrok. Jednak nie wyrwał się z uścisku.
- Po prostu miałem już dość ich towarzystwa. Strasznie przynudzali. - Odpowiedział od razu brunet, a niższy tylko przytaknął nie widząc w tym nic podejrzanego.
Bo Jeon wcale nie odciągnął go od ogniska dlatego, że przynudzali, ba, rozmawiali na całkiem ciekawe tematy jednak jedna rzecz przeszkadzała mu tak, że nie potrafił usiedzieć spokojnie. A mianowicie to, że Kim jak gdyby nigdy nic leżał między nogami Jimina oparty o jego tors, a Park bawił się jego przydługimi czekoladowymi kosmykami.
Na początku starał się ich ignorować jednak z czasem ich szepty i uśmiechy stały się niesamowicie irytujące, a kiedy zaczęli chichotać przez coś co Jimin wyszeptał Taehyungowi do ucha apogeum zostało osiągnięte.
Jeon po prostu nie wytrzymał i odciągnął chłopaka od rudzielca. Nazwijcie go przewrażliwionym, zazdrosnym, cokolwiek, ale naprawdę nie potrafił patrzeć na tamtą dwójkę. Te uśmieszki, te niby nic nie znaczące gesty działały na bruneta jak na lwa, któremu chciano odebrać największą zdobycz. A to kończyło się zazwyczaj bardzo źle.
Chociaż dla niego Taehyung był kimś o wiele ważniejszym niż jakaś tam zdobycz.
Pomimo tego, że znali się trochę ponad miesiąc czarnowłosy zauroczył się dziewiętnastolatkiem. Jego uroczym zachowaniem, piękną twarzą i niesamowitym charakterem. Oczywiście Kim nie był idealny, nikt nie był. Każdy posiadał wady większe lub mniejsze, jednak właśnie te wszystkie "skazy" sprawiały, że był on sobą - osobą, która od dłuższego czasu potrafiła posklejać złamane serce Jeona.
Był po prostu Kim Taehyungiem. I Jungkookowi to w zupełności wystarczało.
To on był pierwszą osobą, którą zobaczył po przebudzeniu się na wyspie, to on czuwał przy nim kiedy był nieprzytomny. Był takim aniołkiem, którego uśmiech potrafił rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. To w nim polubił, nawet jeśli przez pierwsze dni tak bardzo trmu zaprzeczał. Teraz już tego nie robił, a docenił to co dostał. Bo dostał tak wspaniałą osobę jaką był dziewiętnastolatek.
- Długo jeszcze będziemy tak iść? - Spytał Taehyung kiedy oddalili się od reszty całkowicie. Brunet nawet nie zorientował się, że szli już całkiem długo.
Słońce ułożyło się do snu chowając się za horyzont budząc swojego srebrnego brata, który pojawił się na nieboskłonie.
Piasek chłodził ich stopy, delikatny wiatr mierzwił włosy, a przed nimi rozciągała się nicość, nad którą panowało niebo z milionem gwiazd. W centrum lśniła największa, dawała światło na plażę rzucając na parę jasnoniebieską poświatę tak, że mogli zobaczyć jedynie swoje twarze. Był to księżyc odbijający się w tafli wody, księżyc, który dzisiejszej nocy miał być świadkiem kolejnego kroku w historii tych dwóch mężczyzn.
- Wiedziałeś, że dzisiaj jest pełnia księżyca? - Zagadnął Jeon kiedy usadowili się wygodniej na piasku. Spojrzał na chłopaka, który w odpowiedzi pokręcił tylko przecząco głową. - A wiesz dlaczego cię tutaj zabrałem?
- Chciałeś mi pokazać pełnię ? - Odparł, a raczej zapytał Taehyung przekręcając głowę tak, że teraz oboje patrzyli się na siebie. Czarnowłosy uśmiechnął się lekko i powoli przybliżył swoją dłoń do tej należącej do młodszego.
Przesuwał ją centymetr po centymetrze, aż w końcu złączył razem ich palce w delikatnym uścisku. Niewinny gest spowodował, że w brzuchu Kima wybuchły fajerwerki, a lica pokryły się rumieńcem zdobiąc jego opaloną skórę przepięknym karminowym kolorem.
- Poniekąd chciałem. - Przytaknął starszy wzmacniając ich uścisk. - Wiesz co mi to przypomina? - Padło pytanie, na które dziewiętnastolatek po raz kolejny nie znał odpowiedzi. - To mi przypomina pierwszą noc kiedy szczerze porozmawialiśmy.. Pamiętasz?
Usta Taehyunga rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Do głowy zaczęły napływać wspomnienia sprzed kilku tygodni. Pytanie Jeona było niedorzeczne. Jak mogłby zapomnieć?
To był ich pierwszy raz. Pierwszy raz kiedy porozmawiali, pierwszy raz kiedy Jeon się mu zwierzył. A także pierwszy raz kiedy się przytulili i pierwszy raz kiedy Taehyung zasnął w objęciach mężczyzny. Nic nie znaczące gesty, ale czy na pewno?
- Oczywiście, że pamiętam. - Odpowiedział patrząc na ich splecione dłonie. - Nawet bardzo dobrze.
Jungkook przygryzł wargę patrząc się w usiane gwiazdami niebo. Przymknął oczy czując przyjemna, chłodną bryzę na twarzy. Było idealnie. Pomimo tego, że byli Bóg wie gdzie, bez odpowiednich środków do życia, prądu, wszystko było tak jak miało być. Ponieważ siedział tu, na tej plaży z ważna osobą.
- Czyli pamiętasz jak powiedziałem ci wtedy, że cię lubię, prawda? - Ciszę rozerwało jego pytanie. Brązowowłosy przytaknął. - A wtedy przy wodospadzie, kiedy cię pocałowałem w policzek?
- Nie da się tego zapomnieć. - Wyszeptał nastolatek.
Jeon mówił takim głosem, z takim rozmarzonym wyrazem twarzy, że Kim nawet jakby nie chciał to na jego policzkach pojawiała się lekka czerwień.
Obecność starszego działała na niego tak bardzo, że nie potrafił powstrzymać reakcji swojego ciała, szybkiego bicia serca. To wszystko działo się samo, zupełnie nie miał kontroli.
Jungkook obrócił się przodem do niego. Na jego ustach błądził lekki uśmiech, a ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w Taehyunga z wielką adoracją. Nastrój całkowicie się zmienił.
- Wiesz.. przemyślałem sobie parę spraw. - Zaczął cały czas się uśmiechając. - Może to za wcześnie, może i nie. Nie wiem. I nawet nie chcę wiedzieć. Po prostu.. - Przerwał by wziąć głeboki wdech. - Po prostu jesteś dla mnie ważny, Tae. Przez te wszystkie dni stopniowo stawałeś się dla mnie priorytetem. Twoje bezpieczeństwo, samopoczucie.. ty sam. Pewnie wyolbrzymiam, ale kiedy zobaczyłem cię przy ognisku z Jiminem coś zroumiałem. I nie chcę stracić szansy. - Stwierdził wpatrując się w zaskoczoną twarz młodszego.
Taehyung analizował słowa bruneta, każde po kolei. Jego serce biło jak oszalałe, słyszał je doskonale i był pewnie, że Jeon również. Przełknął ślinę.
- Jakiej szansy? - Spytał.
Jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Zamiast tego poczuł dłoń na swoim policzku, a zaraz po tym gorące wargi na swoich. Jungkook go całował. Całował z taką delikatnością, z taką czułością, że Kim zaczął się zastanawiać czy było to prawdziwe.
Przymknął oczy kiedy starszy złapał go za biodro i przyciągnął blisko siebie. Ich torsy się otarły, oddechy wymieszały, a gorąco zawisnęło w powietrzu. Piwewszy raz ktoś go całował, pierwszy raz czuł się tak dobrze.
Pierwszy raz oddawał pocałunek.
Kiedy w końcu się od siebie oderwali oboje dyszeli. Ich twarze dzieliły milimetry, dłoń Jeona cały czas spoczywała na jego policzku, a spuchnięte wargi wykrzywione były w uśmiechu.
- Jesteś piękny Kim Taehyung. - Wyszeptał Jeon kiedy młodszy czując zawstydzenie schował twarz w zagłębieniu jego szyi. - Jesteś przepiękny. I chcę żebyś był mój.
- Od dawna byłem twój. - Wyszeptał młodszy, a na ustach bruneta pojawił się szeroki uśmiech.
~*~
krótkie bo na 1150 słow i bardzo ckliwe, ale musicie mi wybaczyć bo jest to pierwszy raz kiedy opisałam pocałunek xd
mam nadzieję, że nie wyszło bardzo cringy xd
Kocham, do następnego <33
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro