07 • dzień 9
°°°
Taehyung obudził się kiedy przez liściaste zadaszenie zaczęły padać pojedyńcze promienie słońca. Zamruczał cicho pod nosem i wytarł piąstkami zaspane powieki, które posklejały mu się podczas snu.
Hoseoka nie było obok niego, a w oddali słyszał głosy pozostałych, więc doszedł do wniosku, że jako jedyny jeszcze nie wstał. Przeciągnął się rozprostowując kości i dopiero w tamtym momencie zwrócił uwagę na to, że nie śpi tak jak zwykle pod swoją flanelową koszulą, tylko pod dużą i niesamowicie ciepłą, bordową bluzą należącą do nikogo innego jak Jungkooka.
Jego policzki od razu pokrył dorodny rumieniec kiedy zrozumiał, że starszy musiał go tu przynieść i przykryć, ponieważ nie zarejestrował nawet momentu, w którym wczorajszego wieczora wrócił, a raczej tego, w którym zasnął. Zrobiło mu się ciepło na sercu kiedy pomyślał, że brunet rezygnując z własnego komfortu oddał mu swoją bluzę, a z drugiej poczuł się źle, ponieważ przez niego mężczyzna prawdopodobnie zmarzł w nocy.
Ich wczorajsza, a raczej dzisiejsza rozmowa sprostowała między nimi parę spraw, przez co nastolatek był od rana w dobrym humorze. Miał wrażenie, że zrobili ogromny krok w przód w ich relacji i naprawdę się z tego cieszył bo miał nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
Wstał z piasku i wyszedł spod zadaszenia widząc jak Yoongi i Hoseok rozmawiają w cieniu palm, a pozostała czwórka śmieje się obierając owoce ze skórek. Podszedł do nich z uśmiechem na twarzy i zajął miejsce obok Namjoona, któremu Jin wycierał coś z twarzy z niezadowoloną miną.
- Znowu się uświniłeś, w dodatku prawie zabiłeś. - Mruknął czyszcząc mu dłonią policzek. - Tosz to koniec świata z tobą, nawet na chwilę nie można zostawić cię samego. I jak ja mam ci wyprać tą koszulkę, co? - Stwierdził Kim, a pozostała czwórka zaśmiała się głośno z miny koreańczyka, który starał się jakoś udobruchać swojego chłopaka głaszcząc go po drugiej dłoni i mrucząc ciche "przepraszam Jinnie".
- Co się stało? - Zapytał Jimina siedzącego po jego prawej stronie, a rudzielec wręczył mu obraną mandarynkę, którą chłopak wdzięcznie przyjął. Był głodny jak wilk i zjadłby teraz dosłownie wszystko.
- Jin prosił Joona żeby przyniósł kokosy i gdy szedł to się wywrócił na piasku no i niestety wszystkie zgniótł kiedy się na nie przewrócił. I Jin się teraz wkurza bo pobrudził se koszulkę. - Wytłumaczył pokrótce sytuację, a Taehyung rozśmieszony zaczął chichotać pod nosem przeżuwając owoc.
Uwielbiał tą dwójkę. Tworzyli naprawdę uroczą parkę. Kochali się nawzajem i byli wobec siebie strasznie troskliwi, przez co najmłodszemu roztapiało się serce kiedy tylko na nich patrzył. W jakimś stopniu podziwiał ich relację bo pomimo przeciwieństw dopełniali się zupełnie.
Wszyscy w spokoju jedli skromne śniadanie, a Kim w końcu spojrzał na Jungkooka, który siedział dokładnie naprzeciw niego. Pomimo wczesnej pory - jak podejrzewał Tae nie było nawet jedenastej rano, to Jeon był już cały spocony, a biała koszulka z krótkim rękawem przyklejała się do dobrze zbudowanego torsu.
Prawdopodobnie znowu zmusili go do przynoszenia drewna czy owoców i nie mógł ukryć zachwytu spowodowanego wyglądem starszego, nawet jeśli bardzo się starał, a jego oczy świeciły kiedy skanował dokładnie jego sylwetkę.
Dwudziestodwulatek posłał mu miły uśmiech, który Kim od razu odwzajemnił i spuścił wzrok na mandarynkę w swoich rękach, aby w jakiś sposób ukryć swoją radość spowodowaną tym na pierwszy rzut oka nic nie znaczącym gestem.
- Wyspałeś się? - Usłyszał głos tego, który doprowadzil go do takiego stanu i przytaknął.
- Tak, dziękuję za bluzę. - Odparł spoglądając w końcu na swojego rozmówcę, który całą swoją uwagę skupiał na nim, zupełnie ignorując siedzącą obok Yoonhę, która nieudolnie próbowała jakoś go zagadać.
- Mam nadzieję, że było ci ciepło. - Stwierdził czarnowłosy, a Taehyung mimowolnie uśmiechnął się szerzej.
-Uhm.. było. - Mruknął trochę zmieszany bowiem ich wymianie zdań przysłuchiwała się pozostała czwórka z wielką uwagą. Seokjin nawet zaprzestał jedzenia i wpatrywał się w rozmawiająch z lekkim uśmiechem dokładnie analizując ich poczynania.
- Jungkook pomóż mi proszę z kokosami. Dzisiaj będzie ciepło, więc musimy mieć dużo picia, a sama nie dam rady ich przynieść. - Poprosiła Park łapiąc bruneta za ramię, przez co w końcu przestał wpatrywać się w dziewiętnastolatka.
- Co? - Mruknął. Prawdę powiedziawszy w tamtej chwili nie zwracał uwagi na dziewczynę i pozostałych, a na uroczego chłopca z buzią wypchaną mandarynkami, który wyglądał jak uroczy chomik. To były zdecydowanie lepsze widoki.
- Pomóż mi z kokosami. - Poprosiła raz jeszcze.
- Tak, tak. Już idę. - Stwierdził i wstał. Otrzepał się z piasku i posyłając brązowowłosemu ostatni uśmiech odszedł z siostrą Jimina, a Taehyung miał wrażenie, że przez noc trafił do innej rzeczywistości, z której nie chciał się teraz wydostać.
~*~
- I wtedy ta tego ten i bum! Wszystkie wpadły do wody...
- I co?
- I... umarły. - Oznajmił Yoongi patrząc poważnie na Hoseoka, który nagle wybuchł śmiechem i upadł na plecy tarzając się w piasku.
Wpatrywał się w niego z lekkim uśmiechem dumny z tego, że swoją wymyśloną opowiastką o naćpanych kaczkach doprowadził go do takiego stanu.
Może i nie był osobą zbyt otwartą, ani nie był idealny w kwestii charakteru czy zachowania jednak przez tę parę dni pomógł Jungowi jak nikt inny. I chłopak to niezmiernie doceniał. Min na zewnątrz był opanowany, oschły można było powiedzieć, ale w głębi przejmował się ich teraźniejszą sytuacją i naprawdę starał się umilić rozbitkom czas. Opowiadał pełno sucharów albo zachowywał się jak skończony idiota tylko dlatego aby odciągnąć myśli pozostałych od katastrofy.
Miał wielkie serce - i Hoseok o tym wiedział.
Przez te minione dni to właśnie miętowowłosy był osobą, która pomagała mu najbardziej. Doceniał starania Taehyunga, który wymyślał zabawy by zabić czas, prośby Jimina o jakąś pomoc by odciągnąć myśli od wypadku, jednak to rozmowy z Minem naprawiały go najbardziej.
- Boże Yoongi, gdzieś ty był przez całe moje życie? - Spytał kiedy już uspokoił swój napad śmiechu.
Usiadł prosto spoglądając na twarz towarzysza, która jak zwykle wyrażała stoicki spokój, jednak w jego obecności często była rozbawiona.
- No właśnie nie wiem. - Stwierdził mężczyzna spoglądając na niego. Siedzieli chwilę w ciszy, nie tej niezręcznej a komfortowej i podziwiali ocean, który dzisiejszego dnia falował wyjątkowo mocno.
- Masz ochotę na spacer? - Spytał po paru minutach Hoseok i nawet nie czekając na odpowiedź drugiego,wstał z miejsca i otrzepał się z piasku, który przez wcześn iejsze szaleństwa miał nawet we włosach.
- Nie chce mi się. - Wyjęczał Min i opadł na ziemię, na co czarnowłosy przewrócił oczami.
- Chce tylko o tym nie wiesz. - Stwierdził z uśmiechem i łapiąc go za ręce postawił do pionu. - A teraz chodź. - Nakazał i ruszyli w kierunku przeciwnym do obozowiska.
- Jeny Hoseok... Gdzie ty mnie znowu ciągniesz? - Wymamrotał kiedy czarnowłosy szedł przed siebie nie wiadomo gdzie.
- Jest taka fajna pogoda, więc wypadałoby pozwiedzać. Nie zapuszczaliśmy się nigdy tak daleko w tę stronę, więc możemy odkryć coś naprawdę ciekawego. - Powiedział z zapałem Jung i uśmiechnął się do chłopaka, który wlókł się trzy kroki za nim.
- Wiem gdzie jest siusialnia i mój namiot. To mi w zupełności wystarczy. - Stwierdził robiąc sobie daszek z dłoni bo słońce raziło niemiłosiernie.
Hobi zignorował jego słowa i zaczął rozglądać się po plaży. Z tej strony była węższa i trochę bardziej kamienista co utrudniało im chodzenie, a małe kamyki wbijały się im w stopy. Jednak oni nie poddawali się, ponieważ Jung miał ochotę pozwiedzać wyspę, a miętowowłosy chciał sprawić chłopakowi przyjemność, więc godził się nawet na to aby jego stopy przeżywały katusze.
Szli tak rozmawiając o nieważnych rzeczach, podziwiali drzewa i rośliny, których nie dane im było spotkać w Seulu, a kiedy przystanęli na chwilę by odpocząć i weszli do wody zobaczyli ławice kolorowych jak tęcza rybek i Hoseok żałował, że nie miał przy sobie niczego, czym mógłby je uwiecznić na zdjęciu.
Kiedy tak spacerowali bez celu Yoongi w końcu miał dość. Z reguły był dość leniwą osobą i szybko się męczył, więc tyle ruchu ile miał przez ostatnie parę godzin było dla niego zdecydowanie za dużo i nawet miła obecność Hoseoka nie mogła tego zmienić. Przystanął na chwilę i wytarł ręką mokre czoło, z którego skapywały już pierwsze kropelki potu. Obozowiska już dawno nie było widać, a fale były całkiem duże, przez co wiał coraz silniejszy chłodny wiatr targając im włosy.
- Hobi wracajmy już. - Poprosił, a czarnowłosy uśmiechnął się do niego.
- Wymiękasz Min? - Spytał, a ten przewrócił oczami. Uwielbiał młodszego jednak w tamtym momencie marzył o schowaniu się pod swój daszek i śnie.
- Tak, tak. A teraz wracajmy.
- Pójdziemy tylko zobaczyć tamte skałki i wracamy. Obiecuję. - Stwierdził brunet i spowrotem ruszył przed siebie, a Yoongi mrucząc coś pod nosem poszedł za nim bo najzwyczajniej w świecie nie chciał wracać i zostawić chłopaka samego
Im przybliżali się do celu tym skały wydawały się być coraz dziwniejsze. Były gładkie i błyszczały na słońcu jakby ktoś je wcześniej dokładnie wyszlifował.
A jakie było ich zdziwienie kiedy skały tak naprawdę skałami nie były.
Był to kawałek statku, na pokładzie którego jeszcze parę dni wcześniej płynęli, a teraz leżał przy brzegu oblepiony glonami i innymi śmieciami z wody. Jednak przejęli się najbardziej kiedy między odłamami zobaczyli leżącą, nieprzytomną postać.
- Sooyoung?! - Wykrzyknął Hoseok podbiegając do nieprzytomnej dziewczyny, a Yoongi pogratulował sobie w duchu. Jak widać jednak odkryli coś ciekawego.
~*~
Kto sie tego spodziewał? Dzisiaj dużo Yoonseoków, i powiem Wam, że nowo odnaleziona troszeczkę namiesza w ich relacji :)
Chcę wam też podziękować bo wczoraj stuknęło mi 100 obserwujących i po prostu takie wow, nie spodziewałam się tego, ale bardzo się cieszę, że ktoś uznał, że zostanie ze mną "na dłużej" :)
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i tradycyjnie przesyłam dużo miłości <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro