Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02 • dzień 1

°°°

Jungkook jęknął cicho kiedy poczuł promienie słoneczne padające mu na twarz. Powoli otworzył oczy i zaczął szybko mrugać by przystosować się do - jak dla niego - za jasnego światła. Obraz był rozmazany i jedyne co widział to nierówne kształty i zarys czyjeś sylwetki. W jego uszach szumiało, a w głowie czuł tępy ból, który rozchodził się po całym cele.

- Ludzie! Ludzie chyba się budzi! - Krzyknął jakiś głos, a Jeon warknął cicho pod nosem, bo kurde, to było głośne, a on dopiero co w miarę odzyskał przytomność.

Powoli usiadł rozmasowywując obolaly kark. Miał wrażenie, że w jego mózg wbija się milion szpilek, a szyi w ogóle nie czuł.

- Co się stało?- Spytał nieprzytomnie zachrypniętym głosem. Miał sucho w gardle, a jego wargi były wyschnięte i popękane. Marzył tylko o czymś do picia.
W głowie miał kompletną pustkę i liczył na to, że ktoś mu coś wyjaśni.

Zamknął oczy, a po chwili wróciła mu ostrość widzenia i w końcu mógł rozejrzeć się dookoła.

Leżał na piasku na jakieś dzikiej plaży, a przed nim siedział nieznany mu chłopak i patrzył się na niego dużymi zmartwionymi oczami wycierając ranę na jego łuku brwiowym.

- Gdzie jestem? - Spytał wpatrując się w twarz nieznajomego.

Chłopak wyraźnie się spiął, jednak uśmiechnął się lekko, a na jego czerwonym od słońca policzku Jeon zauważył niewielkie zadrapanie i lekko fioletowego siniaka. Tamten przełknął ślinę i zamrugał parę razy powiekami aby nie rozpłakać się przy mężczyźnie. Chciał pokazać, że jest silny i wizja spędzenia dni na bezludnej wyspie wcale go nie przerażała.

- No właśnie nigdzie. - Westchnął chłopak i poprawił brunetowi włosy, które wpadały mu do oczu. Jungkook od razu zabrał jego rękę i odsunął się opierając o pień drzewa. Brązowo włosy zamrugał zaskoczony nagłym ruchem i wydał z siebie ciche "och".

- Nie potrzebuję twojej pomocy. - Stwierdził brunet i skrzywił się, ponieważ ból w głowie był cholernie mocny.

Nie wiedział czy może ufać młodszemu, w końcu go nie znał, i przynajmniej na razie nie ma zamiaru tego zmieniać.

Nagle podbiegła do nich jakaś czarnowłosa dziewczyna i bardzo podobny do niej chłopak. Oboje upadli na kolana rozsypując dookoła piasek, przez co mężczyzna znowu musiał przymknąć powieki.

- Masz jakiś nóż, scyzoryk? Albo cokolwiek ostrego? Nie chcieliśmy cię przeszukiwać gdy byłeś nieprzytomny, ale teraz serio by się coś przydało. - Spytała dziewczyna z nadzieją wpatrując się w niego dużymi brązowymi oczyma.

Była ubrana w niebieską bluzkę z krótkim rękawem, a jej spodenki były lekko poszarpane na nogawkach tak, że wisiały z nich krótkie nitki. Jej ciemne włosy rozwiewał morski wiatr, a rękę miała obowiązaną kawałkiem koszuli tak aby nie krwawiła, ponieważ na przedramieniu rozciągała się średniej wielkości rana. Jednak wydawać się mogło, że dziewczyna wcale się tym nie przejmowała, z cierpliwością wyczekiwała odpowiedzi Jungkooka.

- Tak, czuję się dobrze, dziękuję. - Mruknął, ale wyciągnął z kieszeni czarny, niewielki scyzoryk i podał go dziewczynie, która od razu gdzieś pobiegła zostawiając trójkę samą.

- Możecie mi wyjaśnić co tu się do kurwy stało? I gdzie do cholery jesteśmy? - Zapytał i wstał, ale od razu zakręciło mu się w głowie, więc oparł się ręką o drzewo. Przed jego oczami pojawiły sie mroczki, które jednak po chwili ustały, a on mógł stanąć o własnych siłach. Nie dość, że był cały obolały, to jeszcze zdezorientowany i niesamowicie podirytowany.

- Lepiej usiądź. Mocno dostałeś w głowę. - Powiedział mężczyzna siedzący naprzeciw niego. - Byłeś długo nieprzytomny i twój organizm jest wyczerpany.
Nikomu nie jest na rękę obecność tutaj, więc uspokój się.

- To mi powiedz gdzie jesteśmy! - Zbulwersował się wbijając wzrok w rudowłosego, który przewrócił oczami.

- Dryfowaliśmy na pontonie jeden dzień i trafiliśmy tutaj. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, więc proszę, przestań się drzeć. - Powiedział brązowowłosy chłopak i podał mu rękę. - Jestem Kim Taehyung tak przy okazji.
Uśmiechnął się do niego ukazując rząd bielutkich zębów, a Jeon uniósł brew.

- Jak to dryfowa..Aaaa. No tak. Była katastrofa. - Mruknął czarnowłosy. - Jungkook.  Przedstawił się, ale nie przyjął wyciągniętej dłoni na co chłopak wydął dolną wargę.

- Park Jimin. - Przedstawił się rudowłosy w rozerwanej białej koszuli.  Wyglądała teraz jak kamizelka, która odsłaniała jego umięśnione ramiona. Na jego lewym barku widniał duży ciemno fioletowy siniak, a dolna warga była rozcięta. Wyglądał na nieźle poturbowanego. - Jest nas tu razem osiem osób. Reszta próbuje wymyślić jakiś plan, więc lepiej do nich dołączmy. - Stwierdził i wstał otrzepując swoje jeansy z wilgotnego piasku.

- Chodź, pomogę ci. - Zaproponował Taehyunh ale kiedy chciał złapać bruneta za ramię, tamten odsunął jego dłoń i wstał o własnych siłach.

- Czego nie rozumiesz w słowach "nie potrzebuje pomocy"? - Warknął.

Nie lubił tego jak go tutaj traktowali. Niczym jakiegoś niepełnosprawnego. Może i był chwilę nieprzytomny, ale nie musieli od razu go niańczyć. Kojarzyło mu się to z jego rodzicami, którzy mieli go za chorego, a to była ostatnia rzecz, o której chciał teraz myśleć. Był dorosłym mężczyzną i żaden nastolatek nie będzie się nad nim litować.

- Chciałem być miły, jeny. - Burknął Tae urażony słowami starszego. Naprawdę chciał mu tylko pomóc bo martwił się, że Jeon może zasłabnąć, upaść i zrobić sobie większą krzywdę niż śliwa na głowie i rozwalony łuk brwiowy, jednak najwidoczniej brunet nie chciał przyjąć pomocy, więc nie miał zamiaru go do niczego zmuszać. Nie to nie.

Poszedł powoli w stronę, w którą skierował się Jimin patrząc na swoje nagie stopy by się nie przewrócić.
Jeon odprowadził go czujnym wzrokiem nie pomijając żadnego detalu w jego ubiorze i wyglądzie. Miał na sobie krótkie spodenki, które lekko potargały się na końcach, białą koszulkę na ramiączkach i niebieską flanelową koszulę bez jednego rękawa. Cud, że jeszcze się na nim trzymała. Włosy miał pokołtunione i sklejone, a na kolanie miał zdziarchaną skórę,
która szczypała przy każdym najmniejszym ruchu.

Jungkook wcale nie wyglądał lepiej. Jego jeansy były potargane, a bordowa bluza poszarpana na rękawach i nadal wilgotna od morskiej wody. W dodatku była brudna i śmierdząca.

Westchnął i powoli ruszył w stronę innych ocalałych. Rozglądał się po plaży jednak nie dostrzegł nic innego jak ponton i grupkę ludzi siedzącą parę metrów od niego. Podszedł do nich, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę. On także przeskanował każdego z osobna i oczy prawie wyszły mu z orbit kiedy wśród rozbitków rozpoznał mężczyznę z burzą miętowych włosów.

- Yoongi? - Spytał niedowierzając. - Ty żyjesz? Czy ja śnię?- Klapnął na piasek obok znajomego, a na jego ustach wykwitł lekki uśmiech.

- We własnej osobie. Jak widać wszechświat ma ochotę porobić sobie z nas jaja, Jeon. - Parsknął i poklepał go po obolałych plecach. Zaczął układać spowrotem zamek z piasku, który jednak co chwilę się rozsypywał.

- Kim są ci wszyscy ludzie? - Spytał cicho pokazując na resztę, która na nowo zajęta była sobą. - Ich też uratowaliście? - Zadał pytanie, chociaż było to logiczne, ponieważ skoro się tu znajdują to też zostali wydobyci z oceanu.

- Ten rudzielec to Park Jimin, jakiś tam kelnerzyna z Busan, ta dziewczyna to jego starsza siostra, nie pamiętam imienia. - Wskazał na dziewczynę, która w skupieniu stała i patrzyła się na drzewa analizując coś dokładnie. - Jest jakimś architektem albo inżynierem, jeden kij. Wybuduje nam namioty czy coś w tym rodzaju, w końcu jak ten statek nas nie zatopił to nie wypadałoby zginąć z zimna. To byłoby słabe. - Stwierdził kładąc na szczyt wieży małą połamaną muszelkę.

- Tamta para to Seokjin i Namjoon, biedaki wsiedli na statek by świętować swoją piątą rocznicę, a wylądowali tutaj - Wskazał na parę mężczyzn siedzącą naprzeciwko. - Ale wiesz, teraz mają własny egzotyczny raj - dla rozbitków 100% zniżki i darmowe kokosy, polecam.

Brunet zagryzł wargę i przyjrzał się dokładnie parze. Nie spodziewał się, że spotka jakiś homoseksualnych Koreańczyków bo w końcu ich ojczyzna nie za bardzo akceptował a ludzi innej orientacji, a tu proszę.

Wysoki farbowany blondyn miał opiekuńczo owinięte ramię wokół brązowowłosego chłopaka w potarganym różowym t-shircie. Drugi był zdecydowanie delikatniejszy od swojego partnera i ściskając jego dłoń cicho siąpał nosem.

Jungkook z całego serca im współczuł, jednak z drugiej strony także im zazdrościł. Mieli siebie, kiedy on był tak naprawdę sam. Niby wszyscy mogli się wspierać, jednak świadomość, że masz przy sobie ukochanego dodaje otuchy i poczucie bezpieczeństwa. Coś czego brunetowi w tamtym momencie brakowało.

Z rozmyślań wyrwał go Yoongi, który lekko szturchnął go w ramię.

- Ten co przy tobie cały czas siedział to Taehyung, najmłodszy z nas wszystkich. - Wskazał na Kima, który bawił się piaskiem raz na jakiś czas wycierając łzy z policzków. - A tamten czarnowłosy to Hoseok. - Pokazał palcem na chłopaka, który leżał na plecach z twarzą schowaną w dłoniach. - Jest załamany bo był na rejsie z dziewczyną, ale nigdzie jej nie było, więc prawdopodobnie poszła na dno ze statkiem. Ech.. biedak..

- Dlaczego jesteś taki spokojny? Nie boisz się, że tu utkneliśmy i zginiemy? - Zapytał Jungkook i zaczął rysować w piasku różna wzory patykiem. Był naprawdę ciekawy perspektywy Mina, który siedział sobie na plaży i opowiadał o ich aktualnej sytuacji jak o pogodzie, która nawiasem mówiąc się psuła.

On sam był przejęty jednak nie chciał tego pokazywać nieznanym mu ludziom. Wiedział, że daleko tak nie pociągnie i w końcu się rozklei jednak przynajmniej na początku uda opanowanego.

- Mam wywalone. - Wzruszył ramionami Yoongi. - I tak nie mam po co wracać, więc jest mi to wszystko obojętne. Zginę tu czy w Korei, bez różnicy.

- Mhmm.. - Mruknął tylko i przeniósł wzrok na Taehyunga, który nagle odszedł od grupy i zaczął wrzucać małe kamyki do morza wyzywając przy tym cały świat. Jungkookowi zrobiło się go żal nawet jeśli brązowowłosy był trochę irytujący.

Na pewno było mu ciężko - tak jak każdemu, jednak patrząc na pozostałych to właśnie chłopak przeżywał to wszystko najgorzej. Jungkook od razu zwrócił uwagę na jego zaczerwienione oczy i ślady łez na policzkach.

- Durne morze! - Warknął Kim i się zamachnął rzucając kamieniem jak najmocniej potrafił. - Durny statek! - Wyrzucił kolejny i mocno pociągnął nosem. - Durny cały świat! - Po chwili wywalił wszystkie i upadł na kolana wybuchając głośnym płaczem, przez który zwrócił uwagę reszty ocalałych.

Każdy popatrzył po sobie zastanawiając się co można z nim zrobić. Kim był załamany. Nie chciał zostać na jakiejś przeklętej bezludnej wyspie - o ile była bezludna. Chciał wrócić do domu i przytulić się do swojej ukochanej mamy, która przyrządziłaby mu jego ulubione ciasto czekoladowe i pooglądać z tatą kolejny mecz piłki ręcznej. Nie chciał tu być.

Po chwili dopiero nad płaczącym chłopakiem zlitował się Jimin, który wzdychając powoli do niego podszedł.

- Taehyung, nie płacz. - Powiedział cicho kładąc mu rękę na ramieniu. Chłopak obrócił się i zarzucił mu ręce na szyję wtulając się w niego tak mocno, że mężczyzna upadł tyłkiem na piasek.
Pociągnął nosem, a łzy zaczęły moczyć koszulkę rudowłosego.

- Nie chcę tu umrzeć. - Zapłakał w jego klatkę piersiową, a rudzielec znowu westchnął i zaczął masować go uspokajająco po plecach.

- Nie umrzemy Tae. Są tu owoce, które możemy jeść i zaraz Yoonha pomoże nam zbudować jakieś szałasy. Za parę dni nas znajdą i wrócimy bezpiecznie do domu. - Powiedział cicho i nikt nie wiedział czy powiedział to żeby przekonać młodszego czy samego siebie.

- Chcę do domu. - Wyjęczał cicho nastokatek.

- Jak my wszyscy. - Stwierdził rudowłosy głaszcząc go po głowie. - Jak my wszyscy...

~*~

Dotarli na wyspę i survival się zacznie

Komentujcie i gwiazdkujcie bo chcę wiedzieć co na razie sądzicie o tym ff :)

A poza tym oznajmiam, że zarumieniony Tae to przyczyna mojej śmierci, za dużo słodyczy jak na moje serce

[*]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro