02 • dzień 1
°°°
Jungkook jęknął cicho kiedy poczuł promienie słoneczne padające mu na twarz. Powoli otworzył oczy i zaczął szybko mrugać by przystosować się do - jak dla niego - za jasnego światła. Obraz był rozmazany i jedyne co widział to nierówne kształty i zarys czyjeś sylwetki. W jego uszach szumiało, a w głowie czuł tępy ból, który rozchodził się po całym cele.
- Ludzie! Ludzie chyba się budzi! - Krzyknął jakiś głos, a Jeon warknął cicho pod nosem, bo kurde, to było głośne, a on dopiero co w miarę odzyskał przytomność.
Powoli usiadł rozmasowywując obolaly kark. Miał wrażenie, że w jego mózg wbija się milion szpilek, a szyi w ogóle nie czuł.
- Co się stało?- Spytał nieprzytomnie zachrypniętym głosem. Miał sucho w gardle, a jego wargi były wyschnięte i popękane. Marzył tylko o czymś do picia.
W głowie miał kompletną pustkę i liczył na to, że ktoś mu coś wyjaśni.
Zamknął oczy, a po chwili wróciła mu ostrość widzenia i w końcu mógł rozejrzeć się dookoła.
Leżał na piasku na jakieś dzikiej plaży, a przed nim siedział nieznany mu chłopak i patrzył się na niego dużymi zmartwionymi oczami wycierając ranę na jego łuku brwiowym.
- Gdzie jestem? - Spytał wpatrując się w twarz nieznajomego.
Chłopak wyraźnie się spiął, jednak uśmiechnął się lekko, a na jego czerwonym od słońca policzku Jeon zauważył niewielkie zadrapanie i lekko fioletowego siniaka. Tamten przełknął ślinę i zamrugał parę razy powiekami aby nie rozpłakać się przy mężczyźnie. Chciał pokazać, że jest silny i wizja spędzenia dni na bezludnej wyspie wcale go nie przerażała.
- No właśnie nigdzie. - Westchnął chłopak i poprawił brunetowi włosy, które wpadały mu do oczu. Jungkook od razu zabrał jego rękę i odsunął się opierając o pień drzewa. Brązowo włosy zamrugał zaskoczony nagłym ruchem i wydał z siebie ciche "och".
- Nie potrzebuję twojej pomocy. - Stwierdził brunet i skrzywił się, ponieważ ból w głowie był cholernie mocny.
Nie wiedział czy może ufać młodszemu, w końcu go nie znał, i przynajmniej na razie nie ma zamiaru tego zmieniać.
Nagle podbiegła do nich jakaś czarnowłosa dziewczyna i bardzo podobny do niej chłopak. Oboje upadli na kolana rozsypując dookoła piasek, przez co mężczyzna znowu musiał przymknąć powieki.
- Masz jakiś nóż, scyzoryk? Albo cokolwiek ostrego? Nie chcieliśmy cię przeszukiwać gdy byłeś nieprzytomny, ale teraz serio by się coś przydało. - Spytała dziewczyna z nadzieją wpatrując się w niego dużymi brązowymi oczyma.
Była ubrana w niebieską bluzkę z krótkim rękawem, a jej spodenki były lekko poszarpane na nogawkach tak, że wisiały z nich krótkie nitki. Jej ciemne włosy rozwiewał morski wiatr, a rękę miała obowiązaną kawałkiem koszuli tak aby nie krwawiła, ponieważ na przedramieniu rozciągała się średniej wielkości rana. Jednak wydawać się mogło, że dziewczyna wcale się tym nie przejmowała, z cierpliwością wyczekiwała odpowiedzi Jungkooka.
- Tak, czuję się dobrze, dziękuję. - Mruknął, ale wyciągnął z kieszeni czarny, niewielki scyzoryk i podał go dziewczynie, która od razu gdzieś pobiegła zostawiając trójkę samą.
- Możecie mi wyjaśnić co tu się do kurwy stało? I gdzie do cholery jesteśmy? - Zapytał i wstał, ale od razu zakręciło mu się w głowie, więc oparł się ręką o drzewo. Przed jego oczami pojawiły sie mroczki, które jednak po chwili ustały, a on mógł stanąć o własnych siłach. Nie dość, że był cały obolały, to jeszcze zdezorientowany i niesamowicie podirytowany.
- Lepiej usiądź. Mocno dostałeś w głowę. - Powiedział mężczyzna siedzący naprzeciw niego. - Byłeś długo nieprzytomny i twój organizm jest wyczerpany.
Nikomu nie jest na rękę obecność tutaj, więc uspokój się.
- To mi powiedz gdzie jesteśmy! - Zbulwersował się wbijając wzrok w rudowłosego, który przewrócił oczami.
- Dryfowaliśmy na pontonie jeden dzień i trafiliśmy tutaj. Nie mam pojęcia gdzie jesteśmy, więc proszę, przestań się drzeć. - Powiedział brązowowłosy chłopak i podał mu rękę. - Jestem Kim Taehyung tak przy okazji.
Uśmiechnął się do niego ukazując rząd bielutkich zębów, a Jeon uniósł brew.
- Jak to dryfowa..Aaaa. No tak. Była katastrofa. - Mruknął czarnowłosy. - Jungkook. Przedstawił się, ale nie przyjął wyciągniętej dłoni na co chłopak wydął dolną wargę.
- Park Jimin. - Przedstawił się rudowłosy w rozerwanej białej koszuli. Wyglądała teraz jak kamizelka, która odsłaniała jego umięśnione ramiona. Na jego lewym barku widniał duży ciemno fioletowy siniak, a dolna warga była rozcięta. Wyglądał na nieźle poturbowanego. - Jest nas tu razem osiem osób. Reszta próbuje wymyślić jakiś plan, więc lepiej do nich dołączmy. - Stwierdził i wstał otrzepując swoje jeansy z wilgotnego piasku.
- Chodź, pomogę ci. - Zaproponował Taehyunh ale kiedy chciał złapać bruneta za ramię, tamten odsunął jego dłoń i wstał o własnych siłach.
- Czego nie rozumiesz w słowach "nie potrzebuje pomocy"? - Warknął.
Nie lubił tego jak go tutaj traktowali. Niczym jakiegoś niepełnosprawnego. Może i był chwilę nieprzytomny, ale nie musieli od razu go niańczyć. Kojarzyło mu się to z jego rodzicami, którzy mieli go za chorego, a to była ostatnia rzecz, o której chciał teraz myśleć. Był dorosłym mężczyzną i żaden nastolatek nie będzie się nad nim litować.
- Chciałem być miły, jeny. - Burknął Tae urażony słowami starszego. Naprawdę chciał mu tylko pomóc bo martwił się, że Jeon może zasłabnąć, upaść i zrobić sobie większą krzywdę niż śliwa na głowie i rozwalony łuk brwiowy, jednak najwidoczniej brunet nie chciał przyjąć pomocy, więc nie miał zamiaru go do niczego zmuszać. Nie to nie.
Poszedł powoli w stronę, w którą skierował się Jimin patrząc na swoje nagie stopy by się nie przewrócić.
Jeon odprowadził go czujnym wzrokiem nie pomijając żadnego detalu w jego ubiorze i wyglądzie. Miał na sobie krótkie spodenki, które lekko potargały się na końcach, białą koszulkę na ramiączkach i niebieską flanelową koszulę bez jednego rękawa. Cud, że jeszcze się na nim trzymała. Włosy miał pokołtunione i sklejone, a na kolanie miał zdziarchaną skórę,
która szczypała przy każdym najmniejszym ruchu.
Jungkook wcale nie wyglądał lepiej. Jego jeansy były potargane, a bordowa bluza poszarpana na rękawach i nadal wilgotna od morskiej wody. W dodatku była brudna i śmierdząca.
Westchnął i powoli ruszył w stronę innych ocalałych. Rozglądał się po plaży jednak nie dostrzegł nic innego jak ponton i grupkę ludzi siedzącą parę metrów od niego. Podszedł do nich, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę. On także przeskanował każdego z osobna i oczy prawie wyszły mu z orbit kiedy wśród rozbitków rozpoznał mężczyznę z burzą miętowych włosów.
- Yoongi? - Spytał niedowierzając. - Ty żyjesz? Czy ja śnię?- Klapnął na piasek obok znajomego, a na jego ustach wykwitł lekki uśmiech.
- We własnej osobie. Jak widać wszechświat ma ochotę porobić sobie z nas jaja, Jeon. - Parsknął i poklepał go po obolałych plecach. Zaczął układać spowrotem zamek z piasku, który jednak co chwilę się rozsypywał.
- Kim są ci wszyscy ludzie? - Spytał cicho pokazując na resztę, która na nowo zajęta była sobą. - Ich też uratowaliście? - Zadał pytanie, chociaż było to logiczne, ponieważ skoro się tu znajdują to też zostali wydobyci z oceanu.
- Ten rudzielec to Park Jimin, jakiś tam kelnerzyna z Busan, ta dziewczyna to jego starsza siostra, nie pamiętam imienia. - Wskazał na dziewczynę, która w skupieniu stała i patrzyła się na drzewa analizując coś dokładnie. - Jest jakimś architektem albo inżynierem, jeden kij. Wybuduje nam namioty czy coś w tym rodzaju, w końcu jak ten statek nas nie zatopił to nie wypadałoby zginąć z zimna. To byłoby słabe. - Stwierdził kładąc na szczyt wieży małą połamaną muszelkę.
- Tamta para to Seokjin i Namjoon, biedaki wsiedli na statek by świętować swoją piątą rocznicę, a wylądowali tutaj - Wskazał na parę mężczyzn siedzącą naprzeciwko. - Ale wiesz, teraz mają własny egzotyczny raj - dla rozbitków 100% zniżki i darmowe kokosy, polecam.
Brunet zagryzł wargę i przyjrzał się dokładnie parze. Nie spodziewał się, że spotka jakiś homoseksualnych Koreańczyków bo w końcu ich ojczyzna nie za bardzo akceptował a ludzi innej orientacji, a tu proszę.
Wysoki farbowany blondyn miał opiekuńczo owinięte ramię wokół brązowowłosego chłopaka w potarganym różowym t-shircie. Drugi był zdecydowanie delikatniejszy od swojego partnera i ściskając jego dłoń cicho siąpał nosem.
Jungkook z całego serca im współczuł, jednak z drugiej strony także im zazdrościł. Mieli siebie, kiedy on był tak naprawdę sam. Niby wszyscy mogli się wspierać, jednak świadomość, że masz przy sobie ukochanego dodaje otuchy i poczucie bezpieczeństwa. Coś czego brunetowi w tamtym momencie brakowało.
Z rozmyślań wyrwał go Yoongi, który lekko szturchnął go w ramię.
- Ten co przy tobie cały czas siedział to Taehyung, najmłodszy z nas wszystkich. - Wskazał na Kima, który bawił się piaskiem raz na jakiś czas wycierając łzy z policzków. - A tamten czarnowłosy to Hoseok. - Pokazał palcem na chłopaka, który leżał na plecach z twarzą schowaną w dłoniach. - Jest załamany bo był na rejsie z dziewczyną, ale nigdzie jej nie było, więc prawdopodobnie poszła na dno ze statkiem. Ech.. biedak..
- Dlaczego jesteś taki spokojny? Nie boisz się, że tu utkneliśmy i zginiemy? - Zapytał Jungkook i zaczął rysować w piasku różna wzory patykiem. Był naprawdę ciekawy perspektywy Mina, który siedział sobie na plaży i opowiadał o ich aktualnej sytuacji jak o pogodzie, która nawiasem mówiąc się psuła.
On sam był przejęty jednak nie chciał tego pokazywać nieznanym mu ludziom. Wiedział, że daleko tak nie pociągnie i w końcu się rozklei jednak przynajmniej na początku uda opanowanego.
- Mam wywalone. - Wzruszył ramionami Yoongi. - I tak nie mam po co wracać, więc jest mi to wszystko obojętne. Zginę tu czy w Korei, bez różnicy.
- Mhmm.. - Mruknął tylko i przeniósł wzrok na Taehyunga, który nagle odszedł od grupy i zaczął wrzucać małe kamyki do morza wyzywając przy tym cały świat. Jungkookowi zrobiło się go żal nawet jeśli brązowowłosy był trochę irytujący.
Na pewno było mu ciężko - tak jak każdemu, jednak patrząc na pozostałych to właśnie chłopak przeżywał to wszystko najgorzej. Jungkook od razu zwrócił uwagę na jego zaczerwienione oczy i ślady łez na policzkach.
- Durne morze! - Warknął Kim i się zamachnął rzucając kamieniem jak najmocniej potrafił. - Durny statek! - Wyrzucił kolejny i mocno pociągnął nosem. - Durny cały świat! - Po chwili wywalił wszystkie i upadł na kolana wybuchając głośnym płaczem, przez który zwrócił uwagę reszty ocalałych.
Każdy popatrzył po sobie zastanawiając się co można z nim zrobić. Kim był załamany. Nie chciał zostać na jakiejś przeklętej bezludnej wyspie - o ile była bezludna. Chciał wrócić do domu i przytulić się do swojej ukochanej mamy, która przyrządziłaby mu jego ulubione ciasto czekoladowe i pooglądać z tatą kolejny mecz piłki ręcznej. Nie chciał tu być.
Po chwili dopiero nad płaczącym chłopakiem zlitował się Jimin, który wzdychając powoli do niego podszedł.
- Taehyung, nie płacz. - Powiedział cicho kładąc mu rękę na ramieniu. Chłopak obrócił się i zarzucił mu ręce na szyję wtulając się w niego tak mocno, że mężczyzna upadł tyłkiem na piasek.
Pociągnął nosem, a łzy zaczęły moczyć koszulkę rudowłosego.
- Nie chcę tu umrzeć. - Zapłakał w jego klatkę piersiową, a rudzielec znowu westchnął i zaczął masować go uspokajająco po plecach.
- Nie umrzemy Tae. Są tu owoce, które możemy jeść i zaraz Yoonha pomoże nam zbudować jakieś szałasy. Za parę dni nas znajdą i wrócimy bezpiecznie do domu. - Powiedział cicho i nikt nie wiedział czy powiedział to żeby przekonać młodszego czy samego siebie.
- Chcę do domu. - Wyjęczał cicho nastokatek.
- Jak my wszyscy. - Stwierdził rudowłosy głaszcząc go po głowie. - Jak my wszyscy...
~*~
Dotarli na wyspę i survival się zacznie
Komentujcie i gwiazdkujcie bo chcę wiedzieć co na razie sądzicie o tym ff :)
A poza tym oznajmiam, że zarumieniony Tae to przyczyna mojej śmierci, za dużo słodyczy jak na moje serce
[*]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro