Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10; Ciepłe Kakao

     Siedziała na łóżku z założonymi ramionami. Była wściekła, jej policzki były nadęte jak u chomika. Wiedziała, że może obwiniać tylko siebie za to, że została w hotelu.  Nie potrafiła jednak im wybaczyć, że już tyle zrobili bez niej. Chciała się czuć tego częścią, a zaczynała być dodatkiem do ich misji. Nie chciała tak skończyć.  Kiedy usłyszała pukanie do drzwi jej serce mocniej zabiło. Zbliżał się wieczór, a ona przeleżała większość dnia. Marzyła o jakiejkolwiek interakcji społecznej. Zerwała się do pozycji stojącej. Poprawiła dłonią swoje włosy i naciągnęła koszulkę bardziej eksponując dekolt. Pewnym krokiem  podeszła i otworzyła drzwi. Gdy tylko napotkała spojrzenie starszego Winchestera, nie pozwoliła mu nawet dojść do głosu. 

- Byłam zła bo poczułam, że wykluczacie mnie z mojego własnego polowania. Wiem, że moje zachowanie jest nieracjonalne, bo strzelając focha i zostając w domu jeszcze bardziej oddaliłam się od tego co miało być moje, przez co stało się bardziej wasze. -Zacięła się na moment łapiąc odrobinę powietrza, mówiła na tyle szybko, że zdążyła się zmęczyć. Mężczyzna spoglądał na nią z pewnym rozbawieniem, a jego usta były delikatnie rozchylone, ponieważ czekał cierpliwie, żeby móc coś wtrącić jednak ona nie skończyła.-Chodzi mi po prostu o to, że...

-Wiem o co ci chodzi.-Przerwał jej, widząc jak bardzo jest w tym wszystkim pogubiona.-Musimy znaleźć osobę, która dostała serce Bricka, żeby to wszystko zakończyć. Zniszczymy serce, zdejmiemy klątwę. Wchodzisz w to ? Czy mamy to sami załatwić?-Powiedział i zobaczył błysk w jej oczach. Pokiwała twierdząco głową i rzuciła.

-Dajcie mi 2 minuty.-Zamknęła mu drzwi przed nosem, a on westchnął ciężko. 

-Idzie z nami ?-Usłyszał głos Sama wychodzącego z ich pokoju. Miał cichą nadzieje, że dziewczyna nie będzie im wadzić, więc gdy jego starszy brat pokiwał twierdząco głową poczuł pewien zawód. Nie dał jednak tego po sobie poznać i ruszył w stronę impali. Drzwi od apartamentu dziewczyny otworzyły się szeroko, a ona wyszła gotowa do walki, ubrana w jej ulubioną ramoneskę i obcisłe dżinsy.  Dean westchnął ciężko, zatrzymując wzrok na jej biuście, a ona uniosła delikatnie brwi i burknęła. 

-Oczy mam wyżej.

-Wiem.-Powiedział nie odrywając wzroku od jej dekoltu, aż w końcu uśmiechnął się delikatnie pod nosem i podniósł wzrok, napotykając jej zaskoczone spojrzenie.-Możemy iść. 

~~~

Dean zatrzymał impale pod klubem go go, którego nazwa rozbawiła nie tylko Rene ale też Sama Winchestera. Pierwszy raz widziała szczery uśmiech na jego twarzy. 

-Królicza nora Brandy Fox. Jakże oryginalnie.-Zaśmiała się pod nosem, a Dean zgasił auto. 

-Serio ? Nasz potwór to striptizerka?-Burknął spoglądając raz po raz na swojego brata i na odbicie dziewczyny w lusterku. Na jego twarzy malował się widoczny zawód, który wprawił ją w jeszcze większe rozbawienie.  Zaśmiała się cicho pod nosem, wyobrażając sobie walkę z kobietą na róże.

-To zadziała ? Prawda?-Z zamyślenia wyrwał ją głos młodszego Winchestera. Jego obawy były uzasadnione. Nie było żadnej gwarancji, że zniszczenie serca przerwie cały ciąg i ściągnie klątwę z  wszystkich osób, które otrzymały przeszczep od Bricka. 

-O ile Eleonor wie co mówi.-Odpowiedział Dean, sięgając po torbę leżąco na tylnym siedzeniu obok Rene. Posłał jej delikatny uśmiech, chwytając torbę, a ona odwzajemniła go, czując że coś się pomiędzy nimi tworzy. Coś dziwnego i potwornie kuszącego. Spuściła wzrok na swoje kolana i delikatnie potarła je dłońmi. Dean wyciągnął z torby nóż, a Sam, będący zupełnie niepewny tej sprawy zaczął mówić. 

-Czyżby Brick uznał, że spłonie w rozbitym aucie ?

-Nie spłonął, więc tu jesteśmy.- Rzuciła Rene i wysiadła z auta czując, że bracia przekładają w czasie to co nie uniknione.  Ruszyła w stronę budynku a mężczyźni wysiedli i poszli za nią. Szli w milczeniu, rozumieli się bez słów i poszli na tyły w celu znalezienia innego wejścia. Dean przejął inicjatywę tylko gdy zobaczył zablokowane drzwi. Szybko je otworzył i rozchylił delikatnie. Rozejrzał się i wszedł pierwszy do budynku po obskurnych schodach prowadzących w dół. Rene szła za Deanem, a Sam dbał o jej bezpieczeństwo z tyłu. Dean rozświetlał latarką, kręte korytarze, a ona zasłaniała nos, uciekając przed zapachem  stęchlizny i wilgoci. Słyszała tylko kapanie z rur. Pierwszy raz od dawna czuła, że jej serce bije szybciej, czuła strach, ale taki który napędzał ją do działania. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym były szafki, a ściany oblepione były plakatami z sylwetkami nagich kobiet.  Na twarz Deana wdarł się dwuznaczny uśmiech.

-Czujecie ?-Zapytał, a uśmiech nie schodził mu z ust. Rene zmarszczyła brwi i wygięła usta w geście obrzydzenia, ale to Sam powiedział to, na co ona już nie chciała marnować sił.

-Nie bądź obleśny.-Burknął, a Rene zaczynała się zastanawiać czy oby na pewno odpowiada jej męskie środowisko. Szybko ruszyli dalej, aż w końcu weszli do głównej sali klubowej. Przyciemnione światła dyskotekowy neon, który kiedyś migotał w rytm muzyki, teraz przygasał w bezruchu, rzucając migoczące cienie na stłumione wnętrze. Na podłodze leżały rozsypane butelki, Puste sceny taneczne, na których kiedyś błyszczały gorące tancerki, teraz odbijały jedynie blask światła lamp. Ściany były obite ciemną tapicerką, pokrytą plamami i zadrapaniami, a lustra przy barze były zaparowane. Szmer starego wentylatora, kołyszące się powoli wiszące liny świateł oraz szelest pozostawionego przy barze papieru wszystko to dodawało sali nieopisanego mroku, który przyprawił Rene o dreszcze.  Nagle jedna ze scen na środku pomieszczenia rozświetliła się, a rura do tańca zaczęła się świecić na niebiesko. Zobaczyli cień kobiety za kurtynami i przyjęli pozycję bojową. Stanęła przed nimi zwykła, atrakcyjna kobieta w beżowej koszulce i dżinsowych spodniach. Miała krótkie brązowe włosy i kolczyki z piór, które od razu rzuciły się w oczy Rene.

-Eleonor was przysłała?-Burknęła niezadowolona kobieta. Dean schował nóż do kieszeni, a kobieta podeszła bliżej.-Wiedziałam, że kiedyś mnie wsypie. Źle się to dla niej skończy.-Mówiła, gładząc dłonią rurę taneczną. -Dla was z resztą też. - Sam szybko wyciągnął nóż, Rene również nie zamierzała zwlekać i wyciągnęła swój nóż, który otrzymała kiedyś od ojca. -Chyba nie sądzicie, że na to pozwolimy? 

-My ?-Zapytała zdezorientowana Rene, a kobieta tylko uśmiechnęła się pod nosem kiedy nagle ktoś ich zaatakował. Grubszy mężczyzna ogłuszył Sama i rzucił nim na drugi koniec sali. Rene poczuła przerażenie, zwłaszcza kiedy nawet Dean nie zdążył wyciągnąć pistoletu, a już oberwał po twarzy i był w walce dwa na jeden.  Chciała zareagować ale nie mogła nic zrobić, ponieważ poczuła tępy ból w głowie i opadła bez sił na ziemię. Straciła przytomność. Dean widział, jak jeden z mężczyzn uderza ją twardym przedmiotem w tył głowy, ale nie mógł jej pomóc, będąc trzymanym przez dwójkę silnych mężczyzn. Minęła chwila nim Rene otworzyła oczy i dostrzegła kobietę siedzącą na Deanie. Widziała jak gładzi go po twarzy i mówi.

-Składanie ofiar bogu kakao.. lepsze niż seks. Jeśli zamiast się śpieszyć, będę się rozkoszować chwilą.-Kreśliła palcem po jego piersi. Rene ogarniała wściekłość, starała się znaleźć w sobie siłę by wstać i go uratować, zwłaszcza gdy odnalazła wzrokiem Sama, całkiem nieprzytomnego. Miała ochotę krzyczeć z bezsilności a ból rozdzierał jej głowę. Dostrzegła szansę pod postacią szklanej butelki leżącej nieopodal. -Pokaże ci twoje bijące serce nim umrzesz.-Wbiła pazury w jego klatkę piersiową, a Rene w końcu dosięgnęła butelki. Słysząc stęki bólu mężczyzny, którego darzyła uczuciem, znalazła w sobie siłę by wstać. Podbiegła i rozbiła butelkę na głowie jednego z mężczyzn, który trzymał prawą rękę Deana. Szkło rozsypało się po całym pomieszczeniu, a ogłuszony mężczyzna przez chwilę nie widział co się dzieje. Ogarnęła go wściekłość, rzucił się na Rene i zacisnął silne dłonie na jej szyi. Ogarnął ją ból, nie mogła złapać powietrza. Starała się wierzgać, ale nie miała wystarczająco siły. Wiedziała, że nie miała dużo czasu nim pociemnieje jej przed oczami i straci przytomność.  Dean widząc to wszystko, nie czekając wbił bogini kakao nóż w serce, a ona krzyknęła. Oczy zabłysnęły jej na czerwono, a z rany zaczęło wydobywać się światło. Zdezorientowany mężczyzna puścił Rene, a Sam w tej chwili otworzył oczy i zaczął zbierać się z ziemi. Kakao jak i jej poddani opadli martwi na ziemię, a Sam podpierając się o krzesła i stoły zapytał.

-Dużo mnie chyba ominęło.- Rene i Dean spojrzeli na niego ciężko dysząc. Wciąż czuła ból głowy jak i ściśnięte gardło, nie miała głowy do żartów. Dean jeszcze przez chwilę leżał na ziemi, trzymając się za klatkę piersiową. Rene podeszła do niego niepewnie by sprawdzić czy wszystko w porządku. Podniósł się z ziemi, zszedł ze sceny i przez chwilę patrzył jej prosto w oczy, czując wdzięczność. Wiedział, że gdyby nie ona, to byłoby jego ostatnie polowanie. Nie wiele myśląc podszedł do niej, chwycił jej drobną twarz w dłonie i skradł jej krótki pocałunek. Na tyle szybki, by nie zdążyła zareagować i na tyle długi by zdążyła sobie przypomnieć smak i strukturę jego ust. Był wystarczający by ugięły jej się kolana a serce zabiło szybciej. Przez chwilę spoglądał w jej zielone oczy, a jej rozbiegane spojrzenie wracało z powrotem na jego ciepłe wargi. On jednak puścił jej twarz i wyminął ją bez najmniejszego wyjaśnienia. Stała w otępieniu, nie rozumiejąc co właściwie się wydarzyło. Spojrzała w bok dostrzegając równie zaskoczonego Sama, który tylko wzruszył ramionami i również wyszedł z pomieszczenia. 

~~~

Dojechali do domu Eleonor. Winchesterowie weszli do środka, ona jednak nie chciała. Tak jak zazwyczaj została na zewnątrz paląc papierosa, który z jakiegoś powodu przestał jej smakować. Gardło wciąż ją bolało,  a  w głowie kotliło jej się od wspomnień tego niewinnego całusa. Nie był to namiętny, zmysłowy pocałunek tylko szybki skradziony całus jak u dzieci w podstawówce. Nie potrafiła sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Miała wrażenie, że tylko ona tyle o tym myśli, ponieważ Dean przez całą drogę do domu Eleonor, mówił o wszystkim tylko nie o tym. 

-Nigdy nie wchodzisz porozmawiać z ludźmi , którym pomogłaś? -Usłyszała śmiech Sama. Odwróciła się do niego z uśmiechem i gasząc papierosa powiedziała.

-Jestem tylko wykonawcą, nie lubię się angażować i nie nadaję się do tych wszystkich ckliwych rozmów.- Powiedziała z udawanym obrzydzeniem na jej twarzy. Dean pokręcił głową na boki i wsiadł bez słowa do auta. Wzięła z niego przykład i usiadła w aucie, wlepiając się w wygodny fotel. Zamknęła oczy czując, że to już koniec, że może w końcu odpocząć. Założyła słuchawki na uszy, włączyła muzykę i leżała tak już z dobre pół godziny, aż w końcu muzyka przestała grać, a ona słyszała rozmowę. 

-Wow wróciliśmy do gry.-Ciepły, rozweselony głos Deana dotarł do jej ucha. -Odnieśliśmy sukces. Fajne uczucie co nie ? Myślałem o słowach Randy o tym jak czuje się wojownik. Rozumiem to. 

-Wiem, ale ja nie rozumiem. Już nie. Może nigdy nie rozumiałem- Odpowiedział Sam, a ją aż skręcało od środka. Leżała jednak w bez ruchu udając, że śpi słuchając muzyki. 

-Sam nie psuj mi nastroju. 

-Posłuchaj, kiedy to się skończy. Załatwimy sprawę Kevina i tabliczki... Zrezygnuje. Mówię serio, na prawdę.- Słowa Sama zadudniły w jej głowie. Sprawiły, że zaczęła współczuć Deanowi, ale też otworzyły jej jedną furtkę. Pomyślała o tym, że mogłaby zająć miejsce młodszego Winchestera, zwłaszcza gdy Dean będzie potrzebował pocieszenia. Widziała jak bardzo mu zależało na tych polowaniach i jak bardzo nie pozwalał by to do niego dotarło, mówiąc.

-Nie prawda.

-Dean podczas rocznej przerwy po raz pierwszy doświadczyłem czegoś czego nigdy nie miałem. Normalnego życia. Już wiem jakie to uczucie. Właśnie tego chcę. Miałem to i znów tego chcę.

-Przejdzie ci .-Burknął w odpowiedzi na słowa młodszego brata i już przez resztę niedługiej drogi siedzieli w milczeniu. Kiedy wjechali na podjazd Sam tak szybko opuścił auto i zostawił po sobie trzask drzwi, że Rene nie mogła wymarzyć sobie lepszego momentu by udać przebudzenie. Zerwała się do pozycji siedzącej i zapytała. 

-A temu co?

-Chciałbym wiedzieć.-Powiedział niepocieszony i sięgnął dłonią do klamki.  Chciał opuścić pojazd, ale ona położyła dłoń na jego ramieniu  zatrzymując go. 

-Możemy porozmawiać ?-Zapytała trochę speszona a on odwrócił się do niej i zdezorientowany zapytał.

-O czym?-Widziała ciekawość w jego oczach, oczach przez które kręciło jej się w głowie. Była speszona. Nie potrafiła wprost mu tego powiedzieć. Kręciła się w miejscu i otwierała usta raz po raz nie potrafiąc po prostu zapytać o ten pocałunek. Tak długo się zastanawiała bawiąc dłońmi, że on zdążył zauważyć siniaki na jej szyi.-Nie dobrze to wygląda.

-Co ?-Zapytała skonfundowana, a on wskazał palcem na jej szyję. Nie miała świadomości, że coś na niej jest. Chwyciła się za nią i zaczęła przeglądać w lusterku. Dopiero wtedy dostrzegła czerwono-fioletowe siniaki na jej szyi. -Kurcze faktycznie.-Wychrypiała, a on westchnął ciężko i dopytał.

-O co chciałaś zapytać?-Po jego słowach przyszedł czas by wrócić do rzeczywistości. Spojrzała na niego i po prostu zapytała.

-Co to właściwie było? Ten pocałunek.-Patrzyła mu prosto w oczy, a on nie uciekał wzrokiem. Nie był zawstydzony, nie było mu głupio. Po prostu myślał co jej odpowiedzieć. Uśmiechnął się delikatnie. 

-Nic. Chyba po prostu nagły przypływ wdzięczności za uratowanie mi dupska.  

-No tak.-Zawiedziona spuściła wzrok, a on uśmiechnął się do niej i wysiadł z auta, a ona zanim. Obserwowała jak odchodzi do swojego pokoju i czuła się jak najbardziej naiwna istota na ziemi. Jak idiotka, która zakochała się w nieosiągalnym i perfekcyjnym Deanie Winchesterze, skazując się na katusze. Wyciągnęła z kieszeni papierosa i zapaliła go, kręcąc na boki głową. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo i nieodwracalnie wpadła po uszy. 

~~~~

Się porobiło. O to kolejny rozdział. Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro