Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Puszysty Pan

~~~

Od rana próbowała wdrożyć się w sprawę, skupić na tym by ją rozwiązać i zabić jakąś bestie. Winchesterowie jednak zdawali się mieć inne plany.  Kręcili się po targu, ze zdrową żywnością, Sam przebierał w jabłkach jakby od tego miało zależeć jego życie. Patrzyła na to z bezpiecznej odległości, paląc papierosa  przy impali stojącej po drugiej stronie drogi. Zrobiła kilka okrążeń dookoła auta z nadzieją, że niedługo do niej dołączą. Oni widzieli jej zniecierpliwienie. Dean spoglądał raz na dziewczynę,  raz na brata szperającego w ekologicznej żywności. 

-Myślę, że powinniśmy ruszyć zanim zorientuje się, że odwlekamy to polowanie.-Powiedział, a Sam podniósł wzrok znad owoców. Spojrzał na brata z pełną irytacją i burknął pod nosem.

-Nie śpieszy mi się jakoś bardzo skoro to udawane polowanie. 

-A może nie jest udawane.-Powiedział starszy Winchester, a Sam zacisnął zęby aż poczuł ich zgrzyt. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Był zły na brata, że ten go oszukał, wmówił mu że nie muszą się szykować na żadne polowanie i nie będą się narażać, podczas gdy podstęp, który miał być stosowany wobec Rene okazał się farsą. Czuł, że jedyną oszukaną osobą był on sam. 

- Coś ty znowu wymyślił?-Westchnął ciężko, a Dean podrapał się nerwowo po karku i zaśmiał się pod nosem. Brakowało mu polowań z bratem, czegoś co by na nowo ich zjednoczyło. 

-Minął rok, polowanie dobrze by nam zrobiło. 

-Od kiedy polowanie robi dobrze komukolwiek?!-Oburzył się unosząc głos, a Dean tylko przewrócił oczami, co wyprowadziło młodszego Winchestera jeszcze bardziej z równowagi. Kręcił na boki głową z niedowierzaniem.- Nie rozumiesz, że ja już tego nie chcę?

-Wolisz przebierać w ekologicznym żarciu zamiast ratować ludzi?

-Dean nie zbawimy całego świata. -Burknął i przerwał, widząc że Rene idzie w ich stronę.  Wyglądała na bardzo zniecierpliwioną. Miała na twarzy grymas, który wprawił ich w dyskomfort. Stanęła obok nich i spoglądając na nich powiedziała zrezygnowana. 

-Znalazłam adres posterunku, na którym mogą nam coś powiedzieć na temat sprawy.-Powiedziała, a oni unikali kontaktu wzrokowego. Rozglądali się dookoła, a ona uniosła wysoko brwi i zapytała.- To jedziemy czy nie ? 

-Ta. Pewnie, że tak.-Odpowiedział jej Dean i ruszył z miejsca w stronę auta. Sam posłał jej zirytowane spojrzenie, na które nie była pewna jak powinna zareagować. Była zdezorientowana. Uniosła delikatnie lewą brew, miała wrażenie że Sam nie darzy jej sympatią, nie rozumiała jednak z czego to wynika.  Czuła napięcie pomiędzy braćmi i wszystko jej mówiło, że  ona może być tego powodem, nie potrafiła jednak odpowiedzieć sobie z czego może to wynikać. 

~~~

- Nie było żadnych nacięć. Ktoś wyrwał mu serce jak pestkę brzoskwini. Obrzydliwe, nie wiemy  kto mógł zrobić coś takiego.-Powiedział posterunkowy wskazując palcem na makabryczne zdjęcia leżące na jego biurku. Rene wpatrywała się w zdjęcie zwłok z wyrwanym sercem i poczuła lęk bo nie było to podobne do niczego co widziała wcześniej. Nie było to wendigo ani wilkołaki. Spojrzała na Sama, który zdawał się dokładnie analizować całe zajście. Pierwszy raz odkąd wyruszyli okazał odrobinę zaangażowania. 

-Motyw rabunkowy? -Zapytał. Posterunkowy jednak pokręcił na boki głową, praktycznie od razu podając gotową odpowiedź. 

-Nie. Klucze, portfel, telefon. Nic nie zniknęło. 

-Jacyś wrogowie ? -Dopytał Dean, a Rene zaczynała czuć, że to wszystko nie ma sensu. Zadawali normalne, nic nie wnoszące pytania i dostawali też nic nie warte odpowiedzi. 

-Był tu na konferencji, nikogo nie znał. -Policjant zdawał się być znudzony sprawą, jeszcze bardziej niż ona. Westchnęła głęboko i postanowiła wziąć sprawy w własne ręce. 

-Pół roku temu mieliście tu podobną sprawę prawda ? -Zapytała skupiając na sobie uwagę Winchesterów jak i mężczyzny w mundurze. Zmarszczył delikatnie brwi, wyglądał jakby właśnie przeszukiwał w swojej głowie wszystkie wspomnienia minionych spraw, aż w końcu dotarł do tego, o które pytała. 

-Tak ale doszliśmy do ściany, żadnych tropów. -Powiedział, a po chwili zmarszczył brwi.-Swoją drogą nie jest pani za młoda na to by pracować w FBI.

-Często to słyszę. Pytali mnie o dowód w sklepie do 24 roku życia.-Zaśmiała się nerwowo, a Dean westchnął głęboko i postanowił sprowadzić rozmowę na inny tor, za nim doszłoby do tragedii. 

-W Parku był jakiś monitoring?- Zapytał, a mężczyzna stracił zainteresowanie Rene, która czuła że serce zaraz wyjdzie jej gardłem. Spuściła wzrok, a policjant pokiwał głową i podszedł do telewizora. 

-Tak się składa, że mamy. -Włączył nagranie, a wszyscy zaczęli mu się dokładnie przyglądać. Dostrzegli dwóch mężczyzn. Ofiarę, oraz wymijającego go z dużą prędkością, grubszego mężczyznę. Rene uniosła delikatnie lewą brew, ponieważ to wszystko nie miało większego sensu. 

-Pulpet widział Denta jako ostatni? -Zapytał Dean, a kobieta spojrzała na niego z niedowierzaniem i zakryła usta dłonią, starając się powstrzymać śmiech.  Sam oraz policjant spojrzeli na nich z pewną dozą rozczarowania. Nie zamierzali tego jednak kontynuować. Mundurowy pokręcił na boki głową i odpowiedział na gorszące pytanie starszego Winchestera. 

-Nie licząc zabójcy. Nazywa się Paul Hyes i już go przesłuchaliśmy. -Powiedział, a na twarzy Deana pojawiło się zażenowanie, brakiem profesjonalizmu mężczyzny. Wszystko mu mówiło, że to ten grubszy mężczyzna był sprawcą. Nie tylko on miał wątpliwości. 

-Skąd wiecie, że jest czysty?-Dopytał Sam. 

-Nie macie pełnego nagrania.-Dodała Rene, a policjant westchnął głęboko. Przetarł zmęczoną twarz i odpowiedział pełen niechęci i pogardy. 

-Wy z FBI zawsze jesteście nieufni i negujecie pracę policji. Ten facet nikomu nie podpadł, twierdzi że widział Denta, minął go i tyle go tam było, nie ma powodów, żeby go podejrzewać.

-Nie padł na kolana i nie przyznał się do wypatroszenia Denta?-Dean zaczął się irytować. Oczywistym było, że nikt nie przyzna się tak po prostu do dokonanej zbrodni. Rene Westchnęła cicho pod nosem i szturchnęła delikatnie Deana łokciem, a ten posłał jej tylko rozgniewane spojrzenie. Nie lubił być uciszany, jednak teraz czuł, że Rene zrobiła dobrze uciszając go, ponieważ zauważył, że poważnie rozgniewał policjanta. Zmarszczył brwi i przez zaciśnięte zęby powiedział.

 -Dokładnie go prześwietliliśmy. Nie ma nawet mandatu za parkowanie.  Z resztą spójrzcie na niego.-Przybliżył sylwetkę mężczyzny na zatrzymanym nagraniu. -Może i biega, ale żaden z niego Thor. Wątpię by powalił mięśniaka i wyrwał mu serce, ale jak chcecie to jedźcie do niego i sami go przesłuchajcie. My swoją robotę już odwaliliśmy, wybaczcie że go nie odstrzeliliśmy. 

-Okej.-Sam przerwał jego wypowiedź czując się nieswojo i zapytał. -Gdzie go znajdziemy? 

-Wszystko musicie sprawdzić sami.-Burknął mundurowy. Sięgnął po samoprzylepną kartkę, otworzył szafkę  w swoim biurku i przez chwilę czegoś szukał. W końcu zanotował coś na karteczce i podał ją Rene, która stała najbliżej.- Proszę bardzo, ale nic już nowego nie odkryjecie. 

-Dziękuje.-Powiedziała, a mężczyzna posłał jej tylko ostatnie gniewne spojrzenie, kiedy opuszczali posterunek. -Przyjemny jegomość.-Zaśmiała się pod nosem kiedy opuszczali budynek. 

-Poczekaj chwilę.-Dean stanął przed nią i przez krótki moment wertował ją wzrokiem. Mrużył oczy, a ona stała zdezorientowana, starając się zrozumieć o co chodzi mężczyźnie, aż w końcu ten powiedział.- Mniej cieni, więcej kredki do oczu i spinaj włosy. Powinno dodać ci to trochę lat. 

-Dzięki?- Powiedziała trochę zirytowana.- Wyminęła go i burknęła.- Mimo wszystko będę ubierała się i malowała tak jak lubię.- Rzuciła podchodząc do samochodu, a on zmarszczył brwi i zirytowany odpowiedział.

-Ja rozumiem twoją silną potrzebę autonomii, ale masz 21 lat a wyglądasz na 16 i może narobić nam to problemów.

-Okej ale mamy teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż mój niedojrzały wiek.-Powiedziała pełna złości i wsiadła do auta pozostawiając po sobie tylko głośny trzask. Dean zacisnął zęby, a Sam uśmiechnął się do niego jakby mówił ,, A nie mówiłem, że tak będzie. " 

-Nawet się nie waż.-Pokazał na niego palcem, a on tylko zmarszczył brwi i pokiwał na boki głową. 

-Sam sobie zgotowałeś taki los.-Powiedział po czym sam wszedł do auta. Dean musiał ukryć swoją irytację i po prostu zdusił negatywne emocje głęboko wewnątrz siebie. Był zły na dziewczynę oraz na brata, ale nie chciał by to zepsuło mu potencjalne polowanie. Wsiadł do auta i włączył radio. 

~~~ 

Kiedy Sam prowadził rozmowę z podejrzanym, Dean z Rene przeszukali jego sypialnię i właśnie weszli do łazienki. Rene otworzyła jedną  z szufladek i znalazła w niej tylko prezerwatywy i żel do włosów. Na jej twarzy zawidniało niezadowolenie. Dean spojrzał jej przez ramię i westchnął cicho. 

-Wygląda na to, że to całkowicie normalny człowiek. 

-Ta.- powiedziała bez entuzjazmu. -Na to wygląda.-Była zawiedziona. Miała nadzieję, że ta sprawa będzie ekscytująca, wprowadzi po raz ostatni coś ciekawego do jej nędznego życia, podczas gdy przypominało jej to nudne śledztwo z serialu pseudokryminalnego dla 13 latek. 

-Wszystko w porządku?-Zapytał mężczyzna, a ona pokiwała twierdząco głową. Spojrzała w jego zielone oczy i mogła się w nich rozpłynąć. Miała ochotę chwycić go za krawat, przyciągnąć go do siebie i wpić się w jego usta tak jakby jutro miało nie nadejść, ale wszystko na co się zdobyła to odwrócenie  wzroku i delikatne przygryzienie dolnej wargi.  Oboje czuli się w swojej obecności niepewnie.

-Tak, wszystko okej. Powinniśmy wrócić do pracy.-Powiedziała, a on podrapał się nerwowo po karku. Wiedział, że dziewczyna nie mówi prawdy. Widział, jak ucieka przed jego spojrzeniem, jak bardzo peszy go jego obecność kiedy są sami i niewiele myśląc powiedział. 

-Na pewno? Bo mam wrażenie, że od tej dziwnej sytuacji kilka tygodni temu, jest nam łyso i zachowujemy się jak nie śmiałe nastolatki.-Rzucił śmiejąc się pod nosem. Dziewczyna wbiła w niego rozgniewane spojrzenie i burknęła pod nosem. 

-Powinniśmy iść do Sama.

-Czyli o tym nie porozmawiamy?-Dopytał z zawadiackim uśmiechem, a dziewczyna po prostu wyszła i ruszyła do kuchni, z której dobiegały rozmowy.  Dean szedł za nią aż do pomieszczenia, gdzie powitali mężczyznę serdecznym uśmiechem . Mężczyzna nawet na moment nie przerwał swojej wypowiedzi. Trzymał w dłoni szklankę z zielonym napojem, który właśnie przełykał, mówiąc.

-Ohydztwo, smakuje okropnie ale pozwala zachować młodość.- Powiedział, a Sam chcąc popchnąć rozmowę dalej, nawiązał do sprawy morderstwa. 

-Paul. Odnotowaliśmy że biegacz, którego pan przegonił był sporo młodszy i..-Zaciął się na moment czując, że słowa o nadwadze nie przejdą mu przez usta. Rene odwróciła wzrok i zaczęła przeglądać książki na półce znajdującej się obok niej. Dean westchnął głęboko i zaczął.

- I mniej... 

-Puszysty? -Dokończył Paul. Nie był urażony uśmiechnął się, a wszystkim w pomieszczaniu zdawało się ulżyć. - Gdybyście widzieli mnie wcześniej. Całe dnie przy biurku, wieczory przed telewizorem, jadłem wszystko smażone. To mnie wykańczało. Rok temu miałem problemy zdrowotne i zmieniłem swoje życie, zacząłem o siebie dbać. 

-Nowe ciało jest pana świątynią ?-Zażartował Dean, a mężczyzna pokiwał twierdząco głową i odpowiedział z szczerym uśmiechem. 

-Składam mu hołd każdego dnia.-Podniósł szklankę z napojem warzywnym, a na twarzy Deana pojawił się grymas. Rene zaśmiała się pod nosem i wiedząc, że niczego już się tutaj nie dowiedzą powiedziała.

-W takim razie proszę dalej o siebie dbać, a my nie będziemy już zawracać panu głowy. 

-Chciałbym pomóc bardziej.-Powiedział odprowadzając ich pod same drzwi, a oni wyszli zażenowani i zirytowani, że nic nie udało im się znaleźć. 

-Teraz my doszliśmy do ściany.- Burknęła Rene, wyciągając papierosa z kieszeni, tym samym skupiając na sobie spojrzenia Winchesterów.-Od tego pierdolenia o zdrowiu muszę zapalić. 

~~~

Od dobrych 40 minut siedzieli w przydrożnym barze.  Sam i Rene przeszukiwali Internet z nadzieją, że coś znajdą. Dean z kolei zdawał się być całkowicie zrezygnowany. Jadł z z apetytem dużego, wołowego burgera, a dziewczyna tylko obserwowała jak sos spływa mu po brodzie. Pokiwała głową na boki i wrócił do ekranu laptopa. 

-W taki właśnie sposób tracicie to co najlepsze.-Powiedział Dean z pełną buzią wskazując dłonią na zimne burgery Rene i Sama. Oni tylko unieśli delikatnie brwi.- Dwa nerdy się dobrały. Ja wiem, że mamy robotę ale to nie znaczy że musimy na ten czas odmawiać sobie wszystkich przyjemności.-Mówił, ale został całkowicie zignorowany ponieważ, Rene właśnie znalazła coś co mogło okazać się przełomowe dla tej sprawy.

-O oo mam.-Powiedziała pełna ekscytacji, a starszemu Winchesterowi opadły ręce. Spojrzał na dziewczynę, a ona powiedziała.- Artur Swenson. 

-Co z nim?-Dopytał Sam, a ona z uśmiechem odpowiedziała mu. 

-Zamordował kilka osób wyrywając im serca i jest gdzieś zamknięty w Ames w Iowa.-Rzuciła, a  bracia spojrzeli na siebie z pewnym niezadowoleniem. 

-Musimy znowu się cofnąć. To 3 godziny drogi.-Powiedział Dean zerkając raz na nią raz na brata, który nie zamierzał nic powiedzieć. Dziewczyna wzruszyła ramionami, nie widziała w tym problemu. 

-Będę miała bliżej do domu.-Zaśmiała się,  Sam pokiwał twierdząco głową. 

-Zróbmy to i tyle.-Powiedział zniecierpliwiony.-Nie ja płace za paliwo.-Mówił chowając laptopa do torby i odszedł od stolika zostawiając nienaruszonego burgera. Rene została sama przy stole z starszym Winchesterem, który wbijał w nią spojrzenie, jakim patrzy zirytowany ojciec.  

-Chyba za mną nie przepada.-Zaśmiała się pod nosem, a on jej nie odpowiedział. Wstał i po prostu poszedł w stronę wyjścia. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro