Rozdział 14
Siedziała w hotelowym pokoju zastanawiając się jak do tego doszło, że znów polowała z Winchesterami. Co gorsza zdecydowali się zatrzymać w tym samym motelu. Była zmęczona i czuła gniew. Z jednej strony wciąż tęskniła i pożądała Deana Winchestera. Nie potrafiła mu jednak wybaczyć. Bała się ponownego skrzywdzenia, a czuła że dopiero udało jej się pozlepiać. Po śmierci rodziców miała dużo czasu by przemyśleć swoje życie. Z początku próbowała zająć się hotelem. Czuła jednak, że to nie jest to czego potrzebowała. Znalazła sprawę i tak się zaczęło. Wróciła do polowań. Nie polowała jednak często, przez ostatnie tygodnie miała tylko dwie sprawy, a ta była jej trzecią. Nie potrafiła żyć normalnie, wynajmować mieszkania albo siedzieć za hotelową ladą. Potrzebowała adrenaliny, poczucia że nie umrze jak zwykły człowiek z powodu chorób krążenia czy na raka płuc. Swój koniec wyobrażała sobie w walce, a kiedy pojawił się Dean, była gotowa zginąć jeśli to oznaczałoby jego przeżycie. Siedziała przy stoliku w rogu pokoju. Sączyła ciepłą kawę i starała się czytać gazetę. Nie potrafiła się jednak skupić. Wpatrywała się bez celu w skrawek papieru. Tak bardzo próbowała się na tym skupić, że kiedy usłyszała pukanie do drzwi, cała podskoczyła. Położyła dłoń na broni, którą trzymała przy pasku. Podeszła nie pewnie do drzwi i przykładając do nich lufę, rozchyliła je. Dostrzegła w progu Deana. Uśmiechał się zawadiacko i trzymał w dłoni dwie butelki piwa.
-Mogę wejść ?-Zapytał, a ona schowała broń do kieszeni i uniosła wysoko brwi. Wpuściła go, od razu biorąc z jego dłoni jedną butelkę. Od razu otworzył napój, zapalniczką i zaczęła przyglądać się mężczyźnie, który rozsiadł się na jej łóżku, biorąc łyka zimnego napoju. -Powonieniem zbić cię na kwaśne jabłko. - Powiedział wskazując na nią dłonią. Ona uniosła brwi jeszcze wyżej.
-Masz tupet.-Zauważyła.-Przychodzisz do mnie z piwem. Wpraszasz się a potem myślisz, że jakby nigdy nic możesz mi moralizować.
-Miałaś nie polować.-Burknął. Nie był jednak zły, to byłe zwykłe niezadowolenie. Martwił się o nią. Była młoda, niedoświadczona i miała życie przed sobą. Chciał wierzyć, że kiedyś to wykorzysta, kiedy jeszcze nie jest na to za późno.
-Zaciąłeś się jak stara płyta.-Powiedziała niezadowolona, przewracając oczami. Słyszała to już tyle razy, że przestało to do niej docierać. Przyglądała się Winchesterowi, miała nadzieję, że coś się w nim zmieniło. Był jednak tym samym, przystojnym i opiekuńczym mężczyzną, w którym się zakochała a to sprawiło jej zawód. Miała nadzieję, że różowe okulary w końcu spadną z jej nosa, a było na odwrót. Westchnęła ciężko i postanowiła odwrócić kota ogonem.-Może zmienimy temat i zaczniemy rozmawiać o tobie.
-O mnie ?-Zapytał zaskoczony. Ona zmarszczyła brwi i podeszła bliżej do mężczyzny. Wyglądał na zaskoczonego. Nie wiedział co dzieje się w głowie dziewczyny i o czym będzie chciała rozmawiać. Wzięła dużego łyka napoju i westchnęła.
-Tak o tobie. Porozmawiajmy o tym jak traktujesz kobiety.- Burknęła, a on uniósł brwi jeszcze wyżej. Chwilę zajęło mu nim zrozumiał, o co jej chodzi. Nie sądził, że wciąż będzie mu wypominać ostatnie wydarzenia. Już miał otworzyć usta by coś jej odpowiedzieć, ale ona podeszła jeszcze bliżej i gestykulując powiedziała.- Serio Dean? Serio? Buzi w czółko na pożegnanie po wspólnej nocy ? Masz ty w ogóle jaja czy boisz się co pomyśli twój brat?
-Serio chodzi ci o to, że pocałowałem cię czoło ? -Powiedział skonfundowany.-Myślałem, że wytykasz mi to, że nie zostałem do rana?
-To też było kutasiarskie zagranie. No ale dobrze, rozumiem, boisz się przywiązania i dobrej zabawy. Bo w twoim świecie albo sypia się z przypadkowymi kobietami albo się cierpi. Tak czy inaczej zachowałeś się jak pajac.-Mówiła, a on cały czas wpatrywał się w jej wściekłą twarz. Starał się nabrać trochę powietrza w płuca, by odeprzeć atak.
-Nie sądziłem, że będziesz tak to przeżywać.-Powiedział, a ona zamarła na moment. Nie mogła przyznać, że coś do niego czuje. Zaczęła intensywnie myśleć.
-Nie przeżywam, po prostu powinieneś wiedzieć, że tak się nie robi. Kiedy już się z kimś prześpisz to nie dawaj mu buziaka w czółko tylko...
-Mam się zrekompensować teraz?-Zapytał wstając i skracając dystans pomiędzy nimi. Uśmiechnął się dwuznacznie, a ona prawie zakrztusiła się piwem. Przełknęła głośno ślinę, a on patrzył na jej usta. Doskonale wiedziała, że chce ją pocałować. Chciała tego, ale bała się że znów zawróci jej w głowie.-Bo jak chcesz to możemy to teraz załatwić tak jak trzeba i zapomnieć o sprawie.- Powiedział, zaczesując palcem jej włosy za ucho. Bardzo podobała mu się w czarnych włosach. Wyglądała dojrzalej i seksowniej. Przyglądał jej się. Widział, jak szybko oddycha. Jak niespokojnie unosi się jej pierś.
-Niby można.-Powiedziała szeptem. Jej oczy stały się mętne od pożądania. Prawie rozpłynęła się pod jego dotykiem, kiedy pogładził ją po ramieniu opuszkiem palca. Zbliżył się do niej, i kiedy już miał musnąć jej stęsknione wargi, usłyszeli pukanie do drzwi i odskoczyli od siebie jak poparzeni.-Tak?-Krzyknęła zirytowana Rene, pocierając palcami swoje zatoki. Dean położył tylko dłonie na biodrach i starał się wyrzucić z głowy wyuzdane myśli. Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Sam. Uśmiechnął się do nich niepewnie i zapytał.
-Idziecie do baru na przeciwko?
-Ta chętnie się napije.-Powiedziała spoglądając na starszego Winchestera. Przy nim ciężko było jej oddychać. Zapominała o swojej złości i stawała się naiwnym dzieckiem, a to oznaczało dla niej więcej niepotrzebnego cierpienia. Lepiej więc było schować się wśród ludzi. Nie czekając wyszła z pokoju zarzucając na ramię swoją skórzaną ramoneskę.
~~~
Nie była pewna, który to już drink. Nie miało to większego znaczenia. Pierwszy raz od dawna nie piła na smutno. Śmiała się z swoimi przyjaciółmi. Tak chciała ich postrzegać i nie mogła pozwolić by śnieżnobiały uśmiech Deana coś zmienił. Zdarzało się jej zaciskać dłoń na jego gdy powiedział coś bardzo śmiesznego. W pubie było słychać głównie ich, a było ich tylko czworo. Brakowało jej kobiecej energii, jednak gdy tylko jakąś wyczuła w pobliżu Deana, zaczynała wariować. Zaciskała zęby i swoim wyrazem twarzy nieświadomie odstraszała inne kobiety. Mierzyła nawet kobietę stojącą za barem. Była bardzo na tym skupiona, aż w końcu usłyszała głos Sama.
-Rene co ostatecznie z hotelem?-Zapytał trochę bez kontekstu, a ona sprowadziła się z powrotem na ziemię. Przypomniała sobie o czymś co chciała zostawić za sobą. Nie chciała myśleć o tym miejscu, marzyła o tym by pójść dalej, poświęcić się polowaniom. Uśmiechnęła się jednak do mężczyzny i powiedziała.
-Za pieniądze w spadku zrobiłam remont i przedłużyłam umowy ze starymi pracownikami. Kazałam im zrobić stronę internetową, żeby nie był to hotel tylko dla łowców. Teraz mam nadzieję, że nie zbankrutuje.-Zaśmiała się, a Winczesterowie na to przytaknęli. Zauważyła jednak coś w spojrzeniu Deana, co mówiło jej że nie jest zadowolony z tego co usłyszał.
-Nie boisz się otwierać tego miejsca na resztę świata ? Zawsze to było miejsce dla łowców.
-Dean.-Westchnęła ciężko.-Dla jakich łowców to ma być miejsce ? Wasi rodzice, moi rodzice, wujkowie, Bobby, Rufus, Ellen, Jo wszyscy nie żyją. Kto ma odwiedzać to miejsce ? Jody i wy raz na kilka lat ?-Powiedziała i zapadła cisza tak wymowna, że nie było potrzeby nic dopowiadać.
-Więc wypijmy za tych, których już z nami nie ma.-Powiedział dopijając swojego drinka. Dziewczyna wzięła z niego przykład, a on widząc jej pustą szklankę powiedział.-Załatwię po jeszcze jednym. Sam pomóż mi bo nie wezmę czterech.-Powiedział i oboje podeszli do baru. Rene została sama z Castielem, który zadawał się być nie poruszony wypitą ilością alkoholu. Uśmiechnęła się do niego niepewnie.
-Niemożność upicia się jest kolejną z twoich dziwacznych mocy ?-Zapytała śmiejąc się pod nosem, a mężczyzna zmarszczył delikatnie brwi pytając.
-A jaka była pierwsza?-Przyglądał się z zainteresowaniem dziewczynie. Było w niej coś wyjątkowego i dojrzałego. Widział, że przeżyła wiele cierpienia i równie wiele jest przed nią.
- Śmieję się z tego jak zdiagnozowałeś zwłoki wąchając je.-Zaśmiała się, a on widząc jej szczere rozbawienie uśmiechnął się do niej. Czuł do niej sympatię, a jej śmiech bywał zaraźliwy.
-No tak dla was to może być całkiem niecodzienne.
-Możesz na mnie wykorzystać tą swoja sztuczkę i powiedzieć mi co jest ze mną nie tak?-Zaśmiała się. Był to jednak śmiech przez zły. Już od kilku miesięcy wszystko mówiło jej, że z jej zdrowiem nie jest najlepiej. Bała się jednak pójść do lekarza, nie miała ubezpieczenia. Funkcjonowała głównie na fałszywych tożsamościach, a to nie ułatwiało sprawy. Uśmiech Castiela gdzieś zniknął po jej pytaniu. Zobaczyła troskę w jego oczach i zmartwienie, że dziewczyna nie ma świadomości swojego stanu.
-Nie trzeba wąchać, to czuć z daleka.-Powiedział pełen powagi, a jej te głowa zadudniły w głowie jako potwierdzenie najgorszego. Uniosła wysoko brwi i zapytała.
-Co masz na myśli?-Wpatrywała się w Castiela, czując że jej serce zaraz opuści jej klatkę piersiową. Miał już otworzyć usta by jej odpowiedzieć, kiedy nagle dłoń Deana położyła na stole zimną szklankę Jacka Danielsa. Castiel wycofał się i podrapał nerwowo po karku.
~~~
Przez resztę wieczoru nie potrafiła się już dobrze bawić. Zalewały ją myśli na temat tego co powiedział jej Castiel. Jej nastój szybko się pogorszył i ruszyła w stronę hotelu, a wraz z nią zatroskany Dean. Przez chwilę szli w milczeniu, jednak dziewczyna nie potrafiła tak długo funkcjonować.
-Naprawdę nie musisz mnie odprowadzać. Nic mi się nie stanie na przestrzeni 200 metrów.
-Nie muszę, ale chcę.-Powiedział, a ona pokiwała na boki głową. -No i coś nam przerwano zanim poszliśmy do baru.-Powiedział z tym uśmieszkiem na twarzy, którym doprowadzał ją do szewskiej pasji. Westchnęła ciężko i założyła ramię na ramię. Przez chwilę mierzyła go gniewnym spojrzeniem.
-Nie dam się znowu poniżyć.-Burknęła i zatrzymała się przed drzwiami swojego apartamentu. Kiedy odwróciła się, by pożegnać natarczywego Winchestera, stykali się praktycznie nosami. Jej tętno niebezpiecznie przyśpieszyło, a cała stanowczość gdzieś uciekła. Opierał rękę na drzwiach zaraz obok jej głowy. Zacisnęła ciasno powieki, ponieważ nie była w stanie patrzeć w jego zielone tęczówki, bez utraty kontroli nad sobą.
-Przepraszałem cię już.-Wyszeptał w jej usta, a ona nie wytrzymała i otworzyła oczy. Miała ochotę go okrzyczeć. Odepchnąć i kopnąć w dupsko. Jednak kiedy napotkała jego oczy, całkowicie zapomniała co ma zrobić.
-Nie chcę znów przez ciebie płakać.-Powiedziała smutno, a on oparł czoło o jej. Przez chwilę tkwili w tej pozycji. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna realnie przez niego cierpiała, otrzeźwiał. Odsunął się od niej i przetarł wolną dłonią zmęczoną twarz. Druga cały czas opierała się blisko jej twarzy.
-Przepraszam. Jestem idiotą, a ty na to nie zasługujesz.-Powiedział a ona wbijała w niego przeszklone spojrzenie. Coś zmieniło się w Deanie, odkąd ostatni raz się widzieli. W niej z resztą też. Czuła całą sobą, że jej życie będzie krótkie. Nie mogła więc sobie pozwolić, na to by okazje uciekały jej między palcami.
-Jebać to.-Burknęła, a gdy on podniósł wzrok by na nią spojrzeć, chwyciła go za materiał czarnej koszulki. Przyciągnęła go do siebie i dostała to o czym cały czas myślała. Znów czuła idealne usta Deana Winchestera, a wszystkie kelnerki mogły jej naskoczyć. Tego wieczoru był tylko jej. Zaczęła gładzić jego policzki, całowała go zachłannie, robiąc jedynie przerwy by łyknąć trochę chłodnego powietrza. Mężczyzna wyciągnął klucze z jej kieszeni w kurtce i szybko otworzył drzwi nie odrywając się od dziewczyny. Zamknął za nimi drzwi, a ona przyparła go do nich. Szybko zaczęła podwijać jego koszulkę, a on nie pozostawał jej dłużny. Ściągnął jej cieniutką koszulkę i rzucił ją na podłogę. Gładził jej brzuch i plecy. Czuł pod palcami jej wystające żebra, zauważył że bardzo wyszczuplała.
-Jesz coś w ogóle ? -Zapytał zmartwiony, przerywając pocałunki. Spojrzała na niego zniecierpliwiona i burknęła.
-Cicho.-Znów wpiła się w jego usta nie dając mu okazji do tego by coś powiedzieć. Podniósł ją praktycznie bez wysiłku i posadził na stole, stojącym obok. Zsunął spodnie z jej szczupłych nóg, które ona szybko owinęła dookoła jego bioder, przyciągając go jeszcze bliżej. Zacisnął dłoń na jej pośladku, kiedy ona przygryzła skórę na jego karku. Wplątał palce w jej włosy i pociągnął ją za nie, odchylając jej głowę do tyłu tak by na niego spojrzała. Wolną dłoń zacinał na jej szczęce i policzkach. Wpatrywał się w jej pełne pożądania oczy. Jej spojrzenie było dla niego hipnotyzujące. Była jak zakazany owoc, a on nie potrafił się jej oprzeć. Przyglądała mu się, widziała, że jego oczy nie potrafią zatrzymać się na jednym miejscu. Biegały od jej oczu do ust. Rozchyliła je delikatnie, a on wsunął w nie kciuk. Zassała go delikatnie powodując uśmiech na jego twarzy. Pocałował ją, rozpinając klamrę swoich spodni. Słyszała jak uderzyła twardo o ziemię i aż cała zadrżała. Nie zamierzał czekać. Pozbawił ją bielizny i wszedł w nią bez ostrzeżenia. Jęknęła cicho w jego usta, a on zaczął się w niej poruszać. Całkowicie zapomniał o wszystkim dookoła w tym o zabezpieczeniu, o którym przypomniał sobie kilka ruchów później, kiedy było mu przyjemniej niż zazwyczaj.
-Kurwa.-Burknął i zatrzymał się. Spojrzała na niego zaniepokojona i pogładziła go po policzku pytając.
-Co jest ?
-Nie wiem co ze mną nie tak? Wlazłem bez gumy. Przepraszam.-Chciał się z niej wysunąć, ale ona zatrzymała go nogami. Spojrzał na nią zdezorientowany, a ona uśmiechnęła się i powiedziała.
-Jestem na pigułkach. Mam je w torebce jeśli potrzebujesz się upewnić.-Powiedziała, a on przez chwilę stał w bezruchu i myślał nad tym co powinien zrobić. Ufał jej, nie bał się też by mogła ona zarazić go chorobą weneryczną. On sam często się badał. W seksie bez prezerwatywy było jednak coś nad wyraz intymnego. Do tej pory uprawiał go tylko z jedną kobietą, którą była Lisa. To wszystko wzbudziło w nim lęk przed przywiązaniem. Nie potrafił się jej jednak oprzeć. Był w niej, czuł jak jej ciasne wnętrze zaciska się na jego męskości i nie potrafił myśleć.
-Okej.-Wyszeptał i wpił się w jej usta, całkowicie zapominając o wszystkich obawach. Zaczął się w niej poruszać, przypominając sobie jak dobry może być seks bez kawałka gumy na prąciu. Zaciskał dłonie na jej biodrach, a ona gładziła go po plecach, czując że jest coraz bliżej orgazmu. Gdy ten nadszedł, zacisnęła się na nim tak mocno, że on stracił nad sobą panowanie i sam doszedł. Dyszał głośno, opierając się czołem o jej. -Tego się nie spodziewałem.-Powiedział zaskoczony. Nie sądził, że doznania dziewczyny będą na tyle silne by doprowadzić również jego.
-Widocznie miałeś dużo nijakiego seksu w swoim życiu.-Zaśmiała się ,a on spojrzał na nią z pewnym niezrozumieniem. Wysunął się z niej, a ona zeskoczyła ze stolika i kręcąc biodrami poszła naga do łazienki. Schylił się po swoje ubrania. Zastanawiał się co powinien zrobić. Po raz kolejny poczuł lęk, ale też nie chciał znów bawić się jej uczuciami. Mieli przed sobą sprawę do rozwiązania. Ubierał się więc powoli, a kiedy dziewczyna wyszła z łazienki ubrana w szlafrok spojrzał na nią niepewnie. Uniosła delikatnie lewą brew.-Jeszcze nie zwiałeś? Czyżby dotarło do ciebie, że możemy po prostu ze sobą sypiać?
-Chyba możemy spróbować wpleść to jako dodatek do przyjaźni.-Powiedział drapiąc się nerwowo po karku. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i siadając na łóżku zaśmiała się, mówiąc.
-Chcesz mi powiedzieć, że możesz zostać do rana i nie zmienisz się w dynie ?
-Chyba nic mi nie będzie.-Zaśmiał się.-Ale brudny się nie kładę.-Powiedział znikając za drzwiami łazienki. Oparł się o nie czując, że popełnia błąd. Nie chciał być jednak gołosłowny, więc wyciągnął telefon i napisał smsa do Sama. ,,Idę jeszcze w miasto. Nie czekaj na mnie." Wysłał go mając poczucie winy. Nie czuł się jednak na tyle pewnie by wtajemniczać w tą relację swojego brata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro