Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(5) you know it's gonna get better

e rima.

l u k e był spóźniony. był piątek, kończył się jego "okres próbny," a on był spóźniony. wiedział, że siedzenie z ashtonem i picie alkoholu w środku tygodnia jest nieodpowiedzialne, ale czasami człowiek chciał po prostu się zrelaksować, a po długich próbach uśpienia arielle luke był wykończony, natomiast ash czasami potrafił być przekonujący. 

właśnie dlatego luke biegł teraz korytarzem dwadzieścia minut po ósmej, mając na sobie czarne dopasowane do ciała jeansy z dziurami na kolanach, białą koszulkę i skórzaną kurtkę, ponieważ zasnął we wczorajszych ubraniach i nie miał czasu się przebrać. dodatkowo na jego szyi znajdowała się malinka, bo nawet dwudziestodziewięcioletni ashton irwin robił głupie rzeczy. blondyn miał tylko nadzieję, że żaden inny profesor go nie zobaczy, ponieważ nie byłoby to dla niego zbyt dobre. 

kiedy wpadł do klasy był zaskoczony, widząc niemal wszystkich swoich studentów. najwyraźniej australijczycy nie znali pojęcia "kwadrans studencki," co może nawet było lepsze. luke poprawił kurtkę, próbując znaleźć resztki swojej godności i szybko przeszedł do podium, rozkładając notatki na biurku. 

– przepraszam za spóźnienie, miałem pewną... – zaczął, jednak zamilkł, kiedy zobaczył stroje swoich uczniów. każdy chłopak miał na sobie garnitur, bądź białą koszulę i krawat, zaś dziewczyny pojawiły się w najróżniejszych sukienkach i spódnicach. – dlaczego się tak ubraliście? – zapytał z żałosną miną, czując, że powinien to wiedzieć. 

jedna ze studentek wpatrywała się w ślad na jego szyi z ironicznym uśmieszkiem, zakręcając na palcach swoje jasne włosy. 

– dzisiaj przyjeżdża jakiś naukowiec na wykład. dyrektor też tam będzie, to wielka sprawa i pan też powinien inaczej się ubrać, ale wygląda pan tak gorąco, że na pewno panu to wybaczą – zaświergotała, zaś jej koleżanki skwapliwie pokiwały głowami. luke'owi wydawało się, że usłyszał nawet kilka westchnięć. spoliczkował się mentalnie i nerwowo przeczesał dłonią rozczochrane włosy. 

– ktoś w nocy zaliczył – rzucił od niechcenia michael, opierając policzek na dłoni i posyłając luke'owi swój najbardziej uroczy uśmiech. blondyn spojrzał na niego z miną typu "litości" i podniósł notatki, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji. może wcale nie będzie musiał pokazać się na wykładzie? jeżeli dyrektor zobaczy go w takim stroju, dodatkowo z piercingiem w dolnej wardze... chociaż kolczyk mógł wyjąć, ale to nie załatwiało sprawy potarganych spodni. dwudziestosiedmiolatek nie powinien wciąż chcieć być punk rockowy, ale kto mógł mu zabronić? arielle była jeszcze za mała, by wstydzić się za ojca. 

– a wiesz kto w najbliższym czasie nie zaliczy? – odpowiedział mu brian, za co oberwał uderzenie w głowę i wybuchnął śmiechem. 

– clifford, dales, uciszcie się – odezwał się luke, następnie starając się przejść do lekcji. jemu trudno było się skupić przez myślenie o wykładzie, zaś studentom trudno było się skupić przez to, że ich profesor nie wyglądał jak podstarzały nerd, tylko jak członek punkowego zespołu, a luke nie mógł ich winić. winił ashtona i miał zamiar za karę zepsuć ich nowy toster, jak dojrzały mężczyzna, którym był.

w końcu jednak dotrwali do dzwonka i wszyscy zaczęli wychodzić, rzucając w stronę nauczyciela głupimi komentarzami odnośnie malinki na jego szyi. blondyn tylko przewracał oczami, bo za bardzo ich polubił, żeby się złościć. poza tym o co? każdemu mogło się to zdarzyć. luke już miał zabrać swoją teczkę i wyjść, kiedy dostrzegł, że michael został w audytorium i właśnie zamykał drzwi za ostatnim wychodzącym studentem. 

– jest jakiś problem? – spytał niepewnie starszy mężczyzna. na dzisiejszych zajęciach clifford wyjątkowo nie przeszkadzał, co mogło być jego sposobem na wynagrodzenie luke'owi tego, że pomógł mu w windzie, chociaż blondyn nie oczekiwał niczego w zamian. 

– rozbieraj się – powiedział michael, wracając do podium między ławkami dla studentów i rzucając po drodze na ziemię swój plecak. luke otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale chyba pierwszy raz w życiu był tak bardzo zaskoczony. mike wybuchnął śmiechem, zdejmując swoją marynarkę. luke musiał przyznać, że w garniturze michael wyglądał świetnie i może zbyt często zerkał na niego podczas zajęć z chemii, ale miał nadzieję, że dwudziestolatek tego nie zauważył, gdyż byłoby to co najmniej nieprofesjonalne. 

m i c h a e l w tym momencie nienawidził luke'a. nienawidził go, bo luke wyglądał lepiej niż jakikolwiek mężczyzna na świecie, a problem tkwił w tym, że michael mógł mieć jakiegokolwiek mężczyznę, ale nie mógł mieć luke'a i wiedział o tym. nie tylko dlatego, że luke miał córkę i (sądząc po malince na szyi) partnerkę, bądź partnera (michael nie lubił ograniczać ludzi nawet w swoich myślach), ale również dlatego, że calum by go zabił i nigdy by się do niego nie odezwał (niekoniecznie w tej kolejności). poza tym luke hemmings był zdecydowanie poza jego ligą. 

– podczas naszej rozmowy w windzie powiedziałeś, że dyrektor już ma wątpliwości co do tego, czy powinieneś tutaj pracować, a jeżeli zobaczy cię na wykładzie wyglądającego tak, jakbyś dopiero co uprawiał seks, to na pewno cię wyrzuci. spears lubi uważać, że nasz uniwersytet to poważna uczelnia, chociaż sam ma nazwisko jak britney spears, no przepraszam bardzo – paplał mike, zaś brwi luke'a coraz bardziej marszczyły się z dezorientacji. – ty naprawdę zdałeś swoje studia? nie wyglądasz na zbyt inteligentnego, przynajmniej w tej chwili. a mówią, że żarty o blondynkach nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości...

– michael! – krzyknął luke, chcąc mu przerwać. podziałało, ponieważ student się uciszył, trzymając w dłoniach swoją czarną marynarkę od garnituru. – co ty robisz? 

– ratuję ci tyłek. zdejmuj ubranie, zamienimy się. jesteś wyższy, więc spodnie mogą być trochę za krótkie, ale przynajmniej nie są dziurawe. chociaż nie mówię, że twój image mi się nie podoba. wyglądasz tak na co dzień? i masz kolczyk w wardze. no proszę, sir, nie spodziewałem się tego po panu – mówił michael, znów przybierając ten sarkastyczny ton. luke przewrócił teatralnie oczami i szybko wyjął piercing, wsuwając srebrne kółko do kieszeni jeansów. michael być może zbyt oczywiście wyrażał swoje zauroczenie nauczycielem, ale w końcu był fanboy'em, więc nie mógł tego kontrolować i czasami zapominał, że nie znajduje się na portalu tumblr, gdzie mógł pisać eseje o urodzie troya sivana. 

l u k e nie bardzo nadążał z ogarnianiem wszystkiego, co wychodziło z ust michaela. miał cholernego kaca, a właśnie przez czterdzieści minut mówił o reakcjach chemicznych, odczynnikach i roztworach, więc jego mózg miał prawo nie działać tak, jak należy. 

– chcesz mi pomóc, milward? ty chcesz pomóc mnie? dlaczego? – spytał, patrząc w szmaragdowe oczy michaela, który wciąż się uśmiechał. ten chłopak był zbyt zmienny, by luke był w stanie go ogarnąć. wiedział jedynie tyle, że potrzebuje tej pracy, więc automatycznie potrzebował pomocy michaela, chociaż była to ostatnia rzecz jakiej się spodziewał. może za bardzo wszystko wyolbrzymiał. może dyrektor wcale by go nie wyrzucił, a jedynie udzielił reprymendy, ale wierzcie mi, że luke nie miał najmniejszego zamiaru ryzykować. 

– bo pierwszy raz pokazałeś, że faktycznie tej pomocy potrzebujesz. stary, jesteś człowiekiem, a nie robotem i nie możesz tak się wkurzać, kiedy ktoś oferuje ci wsparcie. czasem lepiej jest przyznać, że sobie nie radzisz, zamiast być niewdzięcznym dupkiem – stwierdził student, wzruszając przy tym ramionami. – a teraz bierz tę cholerną marynarkę, bo boli mnie ręka i nigdy więcej nie mów na mnie milward  – dodał po chwili, ponieważ wciąż trzymał rozprostowane ramię, na końcu którego zwisało ubranie. luke się otrząsnął i wziął górną część garnituru, następnie kładąc ją na blacie biurka i zdejmując swoją skórzaną kurtkę. 

michael szybko rozpinał guziki białej koszuli, a luke nie mógł się powstrzymać od patrzenia na jego ruchy. kiedy dwudziestolatek zdjął ubranie, luke ujrzał tatuaże na jego klatce piersiowej i odruchowo przygryzł dolną wargę, czując nagły ucisk w spodniach. gorąco napłynęło mu do policzków, gdy mike zatrzepotał rzęsami i podniósł wzrok, przyłapując luke'a na gapieniu się. 

– przepraszam – mruknął nauczyciel, przeciągając przez głowę białą koszulkę i wymieniając się z michaelem, który szybko założył na siebie własność luke'a. była ona trochę zbyt długa, ale poza tym pasowała, tak samo jak nieco przydługie spodnie. luke ubrał się w to, co dał mu michael. na szczęście spodnie nie były aż tak krótkie, co przy stu dziewięćdziesięciu centymetrach luke'a było wyczynem. przynajmniej wyglądał przyzwoicie. – a ty nie będziesz miał kłopotów przez swój ubiór? – spytał po chwili, żałując, że nie pomyślał o tym wcześniej. to, co zrobił michael było bardzo miłe, ale luke nie miał w zwyczaju pakować innych w problemy, które powinny spotkać jego. 

mike uśmiechnął się, wzruszając ramionami. luke'owi podobało się to, jak wyglądał w jego ciuchach, chociaż od razu skarcił się za to, że tak myśli. co takiego miał w sobie ten student, że potrafił tak go onieśmielić? 

– i tak nie miałem zamiaru iść na ten wykład, nawet nie wiem dlaczego ubrałem ten garnitur – stwierdził zielonooki, zakładając skórzaną kurtkę. 

– cóż, w każdym razie cieszę się, że go założyłeś. dziękuję, michael, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. 

– nie rozklejaj się, staruszku. daj mi swój numer, żebyśmy mogli później się umówić i oddać sobie te rzeczy – zaproponował dwudziestolatek, podając wyższemu blondynowi komórkę, którą wyjął ze swoich spodni przed oddaniem ich luke'owi. tamten sięgnął po telefon, jednak zmarszczył lekko nos.

– a nie moglibyśmy po prostu spotkać się po wykładzie? – zdziwił się luke. to nie tak, że nie chciał spotkać się z michaelem. po prostu nie uważał, by umawianie się po lekcjach z własnym studentem było odpowiednie. kiedy chodziło o pracę, luke traktował swoją dość poważnie, bo jedną już stracił i naprawdę nie chciał tego powtarzać. 

– a gdzie w tym zabawa? – zaśmiał się clifford, zaś luke zapisał swój numer na urządzeniu, dając sobie po prostu nazwę luke. – w porządku, wykład zaczyna się za piętnaście minut, więc ja już pójdę, żebyś się nie spóźnił... znowu. 

luke wydał z siebie sarkastyczny śmiech i machnął ręką, wracając do biurka. student opuścił audytorium, pozostawiając po sobie echo swojego śmiechu, czyli bardzo przyjemny dźwięk. już kiedy luke po raz drugi miał opuścić salę, pojawił się w niej sam calum hood. blondyn zastanawiał się, co jeszcze może dzisiaj pójść nie tak, ale kiedy lista zaczęła się wydłużać, dał sobie spokój.

– stwierdziłeś, że jednak chciałbyś zaliczyć moje zajęcia? – spytał ironicznie, siadając za biurkiem. z calumem ostatni raz widział się pół roku temu i nie rozstali się w zbyt przyjaznych stosunkach. ani jeden, ani drugi nigdy nie zadzwonił, by przeprosić, chociaż prawdopodobnie jeden powinien być mądrzejszy i to zrobić. nie ciągnęło ich do tego, nawet jeśli wiedzieli, że w końcu będą musieli się pogodzić.

brunet z niechęcią stanął naprzeciwko luke'a, opierając dłonie na krawędzi blatu. luke zatrzymał wzrok na tatuażu caluma w miejscu między kciukiem, a palcem wskazującym. 

– co mam zrobić, żeby nadrobić materiał? myślałem, że mogę zmienić zajęcia, ale okazuje się, że to nie takie łatwe, więc będę musiał cię znosić, bo nie mam zamiaru zawalić studiów tylko dlatego, że ty nie możesz beze mnie żyć i przywlokłeś się aż tutaj, by uprzykrzać mi życie – oznajmił hood, zaś luke miał ochotę się roześmiać. nie złośliwie, wręcz przeciwnie. zawsze lubił poczucie humoru caluma, nawet po tym wszystkim, co między nimi zaszło. 

– zapisz mi na kartce swój e-mail, wieczorem prześlę ci wszystko, co musisz zrobić – rzucił luke po prostu, wzruszając ramionami i podsuwając studentowi żółte przylepiane karteczki. calum zmarszczył brwi, patrząc na dwudziestosiedmiolatka. 

– i to tyle? nie będziesz robił mi problemów przez to, że prawie przez miesiąc mnie nie było? – zdziwił się brunet, przeczesując dłonią swoje czarne włosy. jego ciemne oczy skanowały twarz luke'a, jakby szukał oznak drwiny, ale nie mógł ich znaleźć. luke westchnął i wstał, chowając resztę notatek do czarnej teczki. 

– nie jestem tobą, calum. nie robię problemów ze wszystkiego, nawet jeśli nie mam racji i nie wiem, co się działo. zapewne miałeś powód, dla którego cię nie było, choćby tym powodem miał być sam fakt, że nie chciałeś mnie widzieć. to uniwersytet, nie podstawówka. płacisz za semestr, więc jesteś tu kiedy ci się podoba – odpowiedział spokojnie blondyn, a calum zacisnął usta w wąską linię i zapisał na karteczce to, czego luke oczekiwał i oderwał ją, następnie podając luke'owi, który przykleił papierek na wierzchu teczki, żeby o nim nie zapomnieć. – do zobaczenia na następnych zajęciach, panie hood – dodał chłodno, następnie wymijając dwudziestolatka i w końcu wychodząc z audytorium.

mimo wszystko czuł się świetnie. dzisiejszy dzień był lepszy, luke to wiedział.

—carry on.

{cześć dzieciaczki
okej, to chyba nie jest takie najgorsze, prawda? bo mi się podoba, a przeważnie jeśli mi się podoba, to jest złe fdkfksdkdsf

i jak wam się podoba rozwój relacji michaela i luke'a? myślicie, że to prowadzi w dobrym kierunku? i jakieś przemyślenia odnośnie caluma i luke'a? dlaczego mają do siebie taki stosunek? chcę znać wasze pomysły, miśki

na razie !!}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro