Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(19) so sick of the tug of war

kotahi tekau ma iwa.

– luke, mógłbym prosić cię do swojego biura? – spytał dziekan, jednak l u k e wyczuł, że nie była to prośba. blondyn wziął głęboki oddech i pozbierał swoje rzeczy z biurka, następnie opuszczając audytorium po dwugodzinnych zajęciach z matematyki. idąc za mężczyzną, luke dyskretnie sprawdził telefon, gdzie czekała na niego wiadomość od michaela z informacją, że arielle czuje się dobrze. to nieco poprawiło mu humor, ale nie mogło sprawić, że poczuł się pewniej. nerwy zaczynały dawać o sobie znać z każdym krokiem, który przybliżał go do biura dziekana.

– o co chodzi? – spytał, gdy usiadł naprzeciwko pana spears. postawił teczkę przy nodze krzesła i odruchowo poprawił podwinięte rękawy granatowej koszuli, którą miał na sobie. po dwóch godzinach snu zapewne i tak nie wyglądał imponująco, ale na nic lepszego nie było go dzisiaj stać.

– w ciągu ostatniego tygodnia otrzymaliśmy kilka niepokojących informacji, dotyczących pańskich relacji z jednym z uczniów – zaczął spears, najwyraźniej czując się dość niezręcznie. luke momentalnie się wyprostował, starając się nie zdradzać niczego wyrazem twarzy. dlaczego to musiało się stać akurat teraz? – jaki stosunek ma pan do niejakiego michaela clifforda?

luke przełknął ślinę, splatając dłonie na udach i nie przerywając kontaktu wzrokowego.

– taki sam, jak do reszty moich studentów, ponieważ tym właśnie jest pan clifford – odparł spokojnie, unosząc lekko brwi ku górze. – jak konkretnie brzmiały te niepokojące informacje?

luke wiedział, że nie będzie mógł wiecznie ukrywać swojego związku z michaelem, ale nie sądził, że ktoś tak szybko pozna prawdę, bo niby w jaki sposób? na zajęciach luke traktował michaela tak, jak wszystkich innych, a clifford zachowywał się tak samo, jak podczas pierwszych zajęć luke'a. byli dyskretni, nie pokazywali się razem na mieście, nie rozmawiali zbyt długo przy innych studentach. po prostu nie było szans, by ktoś z wykładów luke'a mógł o nich wiedzieć.

– oczywiście pan clifford jest pełnoletni, jednak na pewno rozumiesz, że związki pomiędzy studentami i profesorami są nie tylko nieprofesjonalne, ale również zabronione – kontynuował dziekan, trochę uspokojony odpowiedzią swojego pracownika. luke był dobrym wykładowcą, który mimo młodego wieku potrafił zaciekawić studentów na tyle, by wciąż posiadać stuprocentową frekwencję na swoich zajęciach. spears nie chciał już szukać kolejnego zastępstwa za anthony'ego, lecz nie mógł też ignorować tego, co było mu przekazywane.

– zapewniam, że mnie i michaela nie łączy żaden związek. zależy mi na tej pracy i nie naraziłbym jej przez coś takiego, jak głupi romans. nie mam dwudziestu lat – odpowiedział luke, zaciskając nieco mocniej dłonie. czuł się źle przez to, że musiał powiedzieć coś podobnego. michael był dla niego czymś o wiele poważniejszym niż "głupi romans," ale luke znał konsekwencje łamania praw uczelni. w najlepszym wypadku zostałby zawieszony i wysłany na bezpłatny urlop, a w najgorszym by go zwolniono. gdyby michael upierał się, że nie został wmanipulowany w ten związek, mógłby zostać wyrzucony z uczelni, a przecież tego luke również nie chciał. może faktycznie za bardzo ryzykował? może ich przyszłość nie była tego warta?

– wybacz, ale musiałem spytać – westchnął mężczyzna, poprawiając ołówki, leżące na blacie. – jeśli nie przestanę otrzymywać podobnych doniesień, będę zmuszony głębiej przyjrzeć się tej sprawie – oznajmił po kilku chwilach ciszy, zaś luke mógł jedynie kiwnąć głową, nie będąc w stanie się odezwać. – możesz już odejść.

– oczywiście – mruknął profesor, szybko wstając ze swojego miejsca. zatrzymał się jeszcze w drzwiach, oglądając się przez ramię. – czy mogę spytać, kto jest źródłem tych informacji?

– mogę tylko powiedzieć, że nie był to nikt z twoich studentów – rzucił dziekan, posyłając luke'owi przepraszający uśmiech. blondyn skinął głową i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

do kolejnych zajęć zostało mu jeszcze pół godziny, dlatego opuścił budynek i usiadł w samochodzie, próbując zebrać myśli. nie był to nikt z twoich studentów. czyli nie zrobił tego calum, chociaż luke i tak by go nie podejrzewał. dwudziestolatek nie był taki i nie doniósłby na niego, nawet jeśli nie ze względu na luke'a, to przez wzgląd na michaela. nie zrobiła tego też żadna z zazdrosnych studentek, w co luke już prędzej by uwierzył.

więc to musiała być malikoa. luke nie miał pojęcia, jak to zrobiła i skąd właściwie wiedziała, że luke i michael są razem, ale innej możliwości nie było. może odzywała się w nim paranoja, lecz po tym jak była żona zatrudniła jego ojca jako swojego adwokata w sprawie przeciwko niemu, luke miał pewność, że nie cofnie się przed niczym, byle tylko go pogrążyć.

blondyn spojrzał na swoje drżące dłonie, by następnie otworzyć schowek w samochodzie. pod stertą dokumentów i mandatów znalazł starą paczkę papierosów, która leżała tam nietknięta "na wszelki wypadek." luke nie był w stanie poradzić sobie ze stresem i nie miał pojęcia, co powinien teraz zrobić.

właśnie dlatego zapalił po raz pierwszy od niemal pięciu lat.

()*:・゚

m a l i k o a przeszła przez szpitalny korytarz i stanęła przed drzwiami sali, w której znajdowała się jej córka. przez niewielkie okienko w drzwiach widziała chłopaka o liliowych włosach, siedzącego przy łóżku dziewczynki. przewróciła teatralnie oczami i uchyliła nieco drzwi, starając się być jak najciszej.

rozumiała, dlaczego luke nie poprosił jej, by to ona została przy arielle, ale dlaczego bardziej ufał jakiemuś studencikowi, który zapewne nawet nie potrafił zrobić sobie kanapki? to, że ze sobą sypiali, nie czyniło z michaela drugiego ojca arielle, a ten tak właśnie się zachowywał.

malikoa oczywiście wiedziała o biseksualizmie swojego byłego męża, chociaż w sądzie utrzymywała zupełnie co innego. nie miała problemu z jego orientacją, ale była skłonna wykorzystać ją do tego, by przyznano jej więcej praw do arielle. nie zgodziłaby się, żeby jej córkę wychowywała dwójka mężczyzn. dziewczynka potrzebowała w swoim życiu kobiety, która zrozumie sprawy, o jakich faceci nie mieli pojęcia. to nie tak, że malikoa chciała całkowicie odciąć luke'a od arielle, po prostu sądziła, że ona również ma prawo uczestniczyć w rozwoju ich córki.

brunetka oparła się o framugę i obserwowała, jak młody chłopak gra z czterolatką w łapki. dziewczynka ciągle chichotała, nie odrywając wzroku od studenta, zupełnie jakby był kolejnym cudem świata. michael delikatnie uderzał dłonie ellie, a kiedy to ona biła jego udawał, że faktycznie go to boli i krzyczał, że znowu go pokonała. malikoa poczuła, jak kącik jej ust mimowolnie podnosi się o kilka milimetrów i odruchowo przygryzła dolną wargę. przy niej arielle nigdy nie była tak szczęśliwa, a przecież michael nie robił niczego nadzwyczajnego. po prostu przy niej był i to jej wystarczało.

serce malikoi nieco się ścisnęło, kiedy uświadomiła sobie, że jest zazdrosna. co ona najlepszego wyrabiała? próbowała naprawić szkodę wyrządzoną arielle, ale tak naprawdę pogarszała sprawę, zabierając się do tego od złej strony. wycofała się z sali, zamykając drzwi i opierając się o nie.

zaszła już za daleko, by mogła się teraz wycofać. czas na sentymenty dawno minął. a przynajmniej to właśnie sobie wmawiała.

()*:・゚

– więc na czym skończyliśmy? – spytał m i c h a e l, kiedy wrócił z bufetu z drożdżówką dla ellie. dziewczynka podniosła się nieco, opierając się o poduszkę. wyglądała lepiej niż wczoraj, jej twarz nie była już tak blada i wróciła jej większa część energii. michael cieszył się, mogąc informować o tym luke'a i miał nadzieję, że blondyn za bardzo się nie martwi.

– na tym, że kapitan ameryka to frajer i oboje jesteśmy w drużynie iron mana – przypomniała wesoło czterolatka, sięgając po jedzenie. mike usiadł na skraju łóżka i w namyśle pokiwał głową, upewniając się, że arielle nie pozrywała kabli, podłączonych do monitora.

– racja. mówiliśmy też o tym, że kapitan ameryka jest gejem i kocha bucky'ego, tak? – spytał michael, śmiejąc się wesoło. arielle obudziła się trzy godziny temu i od tamtej pory buzia jej się nie zamykała. jak na czteroletnie dziecko wiedziała bardzo dużo i michael poznał wiele ciekawych historii, dotyczących luke'a, ashtona i bliźniaków. ellie lubiła mówić, zaś michael okazał się być bardzo dobrym słuchaczem.

– jak ty i tatuś – zauważyła arielle, po czym ziewnęła, zasłaniając usta dłonią, by mike czasem nie zobaczył, że jest zmęczona. michael wiedział, że za kilka minut pojawi się tutaj lekarz z dzienną porcją lekarstw dziewczynki, a po nich arielka zapewne uśnie i być może on też mógłby się trochę przespać.

– nie do końca, skarbie. ja i twój tatuś nie jesteśmy gejami. właśnie dlatego tata ma ciebie – odparł clifford, dźgając lekko jej brzuch. ellie zachichotała, odpychając jego rękę.

– a ty co masz? – spytała zaciekawiona. dzieci były męczące, to jedno michael mógł śmiało powiedzieć. już wiedział dlaczego nigdy nie chciał bawić się ze swoim młodszym kuzynostwem, kiedy przyjeżdżali na święta do ich rodziny.

– byłą dziewczynę, której bardzo nie lubi wujek calum. mówi, że jej chrapanie nie dawało mu spać, ale tak naprawdę to calum chrapie najgłośniej – wyznał michael konspiracyjnym szeptem i puścił ellie oczko. – ale teraz mam twojego tatę, który wciąż zmusza mnie do odrabiania zadania domowego.

– szkoła jest do bani – stwierdziła arielle, układając się wygodniej na łóżku.

– otóż to, arielko. tylko nie mów twojemu tacie, że uczę cię bojkotować – poprosił mężczyzna, czochrając ciemne włosy dziecka. arielle potarła oczy piąstką i zamrugała, próbując odgonić senność.

– co to znaczy bojko... tować?

– to znaczy buntować się przeciwko czemuś, nie zgadzać się – wyjaśnił cierpliwie. przykrył ellie kołdrą i przesiadł się na krzesło, by zrobić jej więcej miejsca na łóżku. jeszcze przez chwilę próbowała do niego mówić, ale ostatecznie zmęczenie wzięło górę i zasnęła z rączkami ułożonymi pod policzkiem. michael uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając się na jak wielkiego pedofila wygląda, obserwując w ten sposób śpiące dziecko.

telefon michaela zawibrował dwa razy, więc chłopak wyjął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. pierwsza wiadomość przyszła od luke'a i brzmiała niezwykle niepokojąco: jadę do szpitala, musimy porozmawiać. michael od razu spytał, co znów zrobił nie tak, ale nie otrzymał odpowiedzi, dlatego z rezygnacją sprawdził drugą wiadomość.

od: tata clifford
dlaczego twoja matka dopiero teraz powiedziała mi, że zostałem dziadkiem??
√ 13:11

do: tata clifford
nie mam zielonego pojęcia, bo nie przypominam sobie, żebym miał dzieci
√ 13:13

od: tata clifford
ten twój ma dwójkę synów, tak?
√ 13:14

do: tata clifford
omg nie, mama pomyliła luke'a z ashtonem. luke ma córkę
√ 13:14

od: tata clifford
MAM TRÓJKĘ WNUCZĄT?
√ 13:15

do: tata clifford
nie mogę wziąć ślubu z jednym i z drugim, tato. nie zakładam haremu
√ 13:15

od: tata clifford
jesteś beznadziejny
√ 13:16

do: tata clifford
nie ma to jak usłyszeć komplement od rodziny, kc
√ 13:17

od: tata clifford
to ile tych wnuków? chcę być dziadkiem, bardzo dobrze sprawię się w tej roli rotfl
√ 13:18

do: tata clifford
jesteś starym zrzędą, ssałbyś jako dziadek i jeśli zaraz użyjesz "rotfl" to wyrzucę telefon przez okno
√ 13:20

od: tata clifford
wypraszam sobie :/
√ 13:21

do: tata clifford
jedna wnuczka, która aktualnie leży w szpitalu. moglibyście ją odwiedzić? nie ma innych dziadków, więc będzie musiała zadowolić się wami
13:22

od: tata clifford
napisz mi który szpital i kawaleria przybędzie za pół godziny
√ 13:23

do: tata clifford
tato weź
√ 13:23

michael pokręcił głową z dezaprobatą, ale wysłał ojcu adres. uznał, że arielka na pewno ucieszy się na ich wizytę. karen i daryl cliffordowie marzyli o wnukach i michael chyba miał szczęście, zakochując się w mężczyźnie, który miał dziecko. arielle zasługiwała na wspaniałych dziadków i mike miał pewność, że jego rodzice sprawdzą się w tej roli, nawet jeśli nie mieliby faktycznie zostać dziadkami ellie.

dwudziestolatek nawet nie zauważył przybycia luke'a, dopóki blondyn nie poklepał lekko ramienia michaela, prosząc go o wyjście na korytarz. michael był zmęczony i prawie usypiał, ale posłusznie ruszył za lukiem, mając cholernie złe przeczucia.

– co się stało? – spytał, gdy blondyn zaczął nerwowo chodzić po korytarzu, co jakiś czas przeczesując dłońmi swoje jasne włosy, które i tak już były rozczochrane. – luke, przestań mnie denerwować i po prostu powiedz, o co ci chodzi.

– musimy przestać się spotykać – wyrzucił z siebie hemmings, bezradnie rozkładając ręce. nawet nie patrzył w stronę michaela, nie mogąc się do tego zmusić. – to jedyne wyjście.

– wyjście z czego? – zdziwił się mike, mocno łapiąc luke'a za nadgarstek i przyciągając go bliżej siebie, by ten choć na moment przestał wydeptywać dziurę w podłodze.

– jest tu malikoa? – spytał nagle blondyn, oglądając się za siebie. michael zmarszczył brwi, kiwając głową i zaciskając usta w wąską linię. – ktoś doniósł o nas dziekanowi. na razie go uspokoiłem, ale jeżeli to faktycznie była malikoa, czego jestem pewien, to spears wkrótce pozna prawdę, a wtedy oboje będziemy mieli przesrane. musimy przestać się widywać, wtedy malikoa nie będzie mogła powiedzieć dziekanowi, bo musiałaby kłamać – wyjaśnił luke, patrząc z góry na swojego chłopaka, który wyglądał na coraz bardziej poirytowanego.

– czy wyjściem z każdego twojego problemu musi być nasze rozstanie? mam zacząć zapisywać ile razy mówisz mi coś takiego? – prychnął mike, następnie krzyżując ramiona na klatce piersiowej i robiąc krok w tył.

– to nie jest tylko mój problem, michael! – krzyknął luke, lecz uspokoił się, gdy przechodząca obok pielęgniarka posłała mu karcące spojrzenie. – ciebie też mogą wyrzucić, ale ty masz to gdzieś, bo rodzice mogą za wszystko zapłacić, prawda?

– to nie fair, luke – powiedział michael cicho. wyraz twarzy luke'a momentalnie się zmienił, ponieważ musiał uświadomić sobie, że przesadził. – to nie moja wina, że mam bogatych rodziców i to nie moja wina, że ty nie masz wystarczającej ilości pieniędzy. gdybyś tylko mi pozwolił, to bym ci pomógł, ponieważ cię kocham, ale może to ty masz to gdzieś?

luke przetarł twarz dłonią, wzdychając głośno.

– michael, to nie tak...

– a jak? – przerwał mu student, szturchając go lekko w klatkę piersiową. – nie jest tak, że uważasz mnie za bogatego gnojka, który nie ma pojęcia o prawdziwym życiu, problemach "dorosłych" i dzieciach? nie uważasz, że nie mam zielonego pojęcia, w co się pakuję? nie uważasz, że ucieknę przy pierwszej lepszej okazji? masz mnie za idiotę, luke? – spytał urażony, przy każdym pytaniu nieco mocniej popychając wysokiego blondyna. luke mu na to pozwalał, ponieważ michael miał trochę racji i luke czuł się przez to fatalnie. potrafił zepsuć dosłownie każdą dobrą rzecz w swoim życiu, a nie musiał nawet nic mówić. wystarczyło, że o czymś pomyślał.

luke w końcu złapał dłoń michaela i przyłożył ją do swojego policzka, nie pozwalając studentowi się wyrwać.

– zostawili mnie wszyscy poza ashtonem. wszyscy, których kochałem i którym ufałem. zostawili nie tylko mnie, ale też arielle. i może faktycznie tak właśnie o tobie myślałem, ale skąd mogę wiedzieć, że nie postąpisz tak, jak cała reszta? – spytał cicho, pochylając się nieco do przodu, by jego oczy znalazły się na równi z oczami michaela.

– nie możesz tego wiedzieć – stwierdził clifford, uspokajając się. mógł zrozumieć obawy luke'a i wiedział, że jeśli chce, by ten związek wypalił, musi mieć dużo cierpliwości, ponieważ malikoa i rodzina luke'a tak bardzo go poharatali, że powrót do zdrowia wymaga trochę więcej niż kilka zapewnień o miłości. – będziesz musiał mi zaufać, bo nigdy cię nie okłamałem, luke. kiedy mówię, że jesteśmy w tym razem, naprawdę mam to na myśli. damy sobie radę, tak? – mruknął, wolną rękę zaciskając na talii luke'a i przyciągając go do siebie.

– tak – potwierdził luke zmęczonym tonem. jego usta same odnalazły drogę do warg michaela, łącząc się w powolnym pocałunku, mającym potwierdzić to, co oboje wiedzieli.

naprawdę byli w tym razem i nie mieli innego wyjścia, jak tylko stawić czoła temu, co zgotowało dla nich życie.

—carry on.

{cześć dzieciaczki
boo, słabe to jest, ale przynajmniej jest. już za niedługo koniec mojego męczenia was tą historią, kto się cieszy?

jak myślicie: to naprawdę malikoa doniosła na luke'a?

luke i michael powinni zerwać? byłoby im wtedy łatwiej?

piszcie, co myślicie
ily}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro