Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(13) i got one foot in the golden life +

kotahi tekau ma toru. +

głowa l u k e ' a stawała się coraz cięższa, dlatego oparł ramię na podłokietniku, a głowę na dłoni, starając się utrzymać wzrok na ekranie telewizora. właśnie kończyło się przebudzenie mocy i gdyby luke nie oglądał tego filmu już milion razy, to na pewno byłby bardziej zainteresowany. leniwie powiódł spojrzeniem po pozostałych osobach w salonie. obok niego siedział michael, który jako jedyny skupiał się na filmie; dalej był theo, spał skulony z głową na kolanach michaela, który bez większego udziału świadomości głaskał włosy chłopca dłonią. na ten widok serce luke'a wykonało dziwny fikołek, dlatego szybko spojrzał na dylana, siedzącego obok brata z głową odchyloną do tyłu i zamkniętymi oczami. calum siedział na fotelu i cicho pochrapywał, natomiast arielle znalazła sobie wygodne miejsce na kolanach wujka i również spała, zadowolona jak nigdy, że mogła spędzić tak dużo czasu z michaelem i calumem.

nie mogło być aż tak późno, ale przez zasłonięte okna i ciepłą atmosferę zmęczenie się nasiliło, dlatego luke również odczuwał senność. wiedział, że powinien obudzić dzieci i zabrać je do domu, nim wróci ashton i rozpęta trzecią wojnę światową, ale sam nie bardzo miał ochotę się ruszać. zrobił to dopiero wtedy, gdy jego telefon zaczął wibrować w kieszeni jeansów. blondyn powoli wstał i wycofał się do kuchni, by odebrać. dzwonił ashton, zupełnie jakby wyczuł myśli swojego przyjaciela.

– hej lu, jak tam dzieci? – spytał ash, jak gdyby nigdy nic. luke słyszał w tle odgłosy uderzających o siebie naczyń i doszedł do wniosku, że mężczyzna wciąż znajdował się w restauracji.

– theo właśnie podpala dylanowi włosy pochodnią, a arielle stoi na parapecie za oknem i odstawia tytanik – odpowiedział luke zwyczajnym tonem, opierając się o blat kuchenny i rozglądając się po pomieszczeniu. mimo tego, iż mieszkała tu dwójka studentów, było zadziwiająco czysto, co nie poprawiło mężczyźnie samopoczucia, ponieważ jego kuchnia wyglądała jak pobojowisko. – kiedy będziesz w domu? – spytał, gdy ashton wydał z siebie poirytowane westchnienie. luke rozumiał dlaczego wszyscy myśleli, że on i ashton są parą.

– późno. może dopiero rano. mam tu kompletny chaos, luke. nic nie było przygotowane, mamy opóźnienie, a goście już zaczynają się schodzić i nie wiem, co powinienem ogarnąć najpierw. przepraszam, nie chciałem cię tak zostawiać. poradzisz sobie? bo jeśli nie... – paplał ashton, a luke pomyślał, że dokładnie tak psy przepraszałyby za zniszczenie butów właściciela, gdyby oczywiście umiały mówić.

– nie przepraszaj, nie masz za co. chociaż jeden z nas ma stabilną pracę, a to oznacza obowiązki. poradzimy sobie. słuchaj... zabrałem dzieci do caluma, bo chciałem z nim porozmawiać o malikoi, ale trochę nam zeszło i wszystkie zasnęły. mam je obudzić i zabrać do domu? – luke czuł się dość głupio, pytając ashtona o coś takiego, ale dylan i theo byli jego synami, więc luke mimo wszystko nie chciał wychowywać ich na swój sposób, jeśli ashton mógł sobie tego nie życzyć.

irwin krzyknął coś do jednego ze swoich kucharzy, by po chwili wrócić uwagą do słów luke'a.

– uch, jutro jest szkoła, a ty też idziesz do pracy – przypomniał mu ash, zupełnie jakby luke mógł o tym zapomnieć. zupełnie jakby luke nie był cholernie dumny z tego, że ma pracę.

– wiem, ale naprawdę nie chcę ich budzić. mógłbym sam objechać do nas po ubrania i książki, a rano odwiozę ich stąd – zasugerował, zerkając w stronę ciemnego salonu. film musiał się już skończyć. doszedł do wniosku, że ani michael, ani calum nie będą mieli nic przeciwko.

– w porządku, może być. muszę kończyć, bo ci idioci za moment wysadzą moją pięciogwiazdkową kuchnię – lamentował dwudziestodziewięciolatek. – czekaj, czy calum czasem nie mieszka z michaelem?

– powodzenia, ash. na razie! – rzucił luke szybko i rozłączył się, nie słuchając protestów ashtona. jasne, michael był problemem, szczególnie po tej całej kwestii z czekaniem, ale luke od tygodnia nie spędził z nim czasu i zastanawiał się, czy dom michaela nie mógłby być taką... ziemią niczyją? to znaczy, luke i tak już tu był, prawda? a malikoa przecież nie wynajęła detektywa, który miałby śledzić luke'a i sprawdzać, gdzie ten jest. w razie czego zawsze mógł powiedzieć, że odwiedzał caluma i nie byłoby to kłamstwem. luke był na swój sposób samotny i czy ktoś mógł go winić, jeśli chciał przez chwilę o tym zapomnieć?

– luke? – na dźwięk głosu michaela luke prawie upuścił komórkę i uświadomił sobie, że wpatrywał się w nią, jakby oczekiwał, że ashton wyjdzie z ekranu i fizycznie zaciągnie go do domu, żeby ten nie był z michaelem. westchnął i odwrócił się w stronę studenta, który niepewnie stanął w progu swojej kuchni. – jeśli chcesz, to chłopcy mogą przespać się w sypialni caluma. z doświadczenia wiem, że hood nie wstanie z tego fotela, dopóki ktoś go nie obudzi, a arielce chyba też jest wygodnie... – mówił, niepewnie pocierając kark dłonią. dlaczego wszystko, co robił, musiało być w oczach luke'a tak fascynujące? dzieciak po prostu stał w miejscu, nie ma w tym nic fascynującego. – to znaczy... wiem, że nie chcesz...

– michael, w porządku – przerwał mu luke, uśmiechając się lekko. mimo całej swojej pewności siebie michael czasem potrafił być taki nieśmiały. – muszę po prostu pojechać po kilka rzeczy. chciałbyś pojechać ze mną?

i tyle jeśli chodzi o dyskrecję, hemmings.

wydawało mu się, że twarz michaela nieco się rozjaśniła, kiedy pokiwał głową.

– ale, uch, chcesz zostawić tutaj dzieci? – zapytał logicznie, zaś luke wyminął go, by zajrzeć do salonu, gdzie wszyscy dalej spali przy cicho grającym telewizorze.

– nie będzie nas przez góra pół godziny, na pewno się nie obudzą – stwierdził, ponieważ wiedział jak trudno byłoby mu obudzić tę trójkę, nawet gdyby faktycznie chciał. wyłączył telewizor i spojrzał na zegarek w telefonie. dochodziła dziewiąta wieczór, więc było później niż myślał, ale nie za późno. – chodźmy – rzucił, kierując się do wyjścia.

kiedy tylko zamknęli za sobą drzwi, luke już wiedział, że to zły pomysł.

()*:・゚

m i c h a e l nie do końca rozumiał sprzeczne zachowanie luke'a, ale dopóki mógł przebywać w jego towarzystwie, nie przeszkadzało mu to ani trochę. dlatego teraz chodził po salonie blondyna, podczas gdy ten pakował rzeczy potrzebne dzieciom i jemu samemu na jutrzejsze zajęcia. mike podszedł do wieży i przycisnął guzik, by po chwili usłyszeć pacify her.

– melanie martinez, huh? – spytał, gdy luke wrócił do pomieszczenia i uniósł brwi ku górze w nieco drwiącym wyrazie. michael również ją lubił, ale to nie oznaczało, że odpuści sobie okazję do naśmiewania się z blondyna.

– nie mów, że tobie się nie podoba. możesz sobie być gejem, a ona to dziewczyna, ale twój gust muzyczny chyba jest w porządku, prawda? – spytał luke, odstawiając sportową torbę na podłogę i podchodząc nieco bliżej. pacify her zawsze przywodziło mu na myśl malikoę, co nie było zbyt przyjemne.

luke był tak szczerze zainteresowany, że michael odpuścił sobie żarty i wzruszył ramionami. lubił swój gust muzyczny, ale zdawał sobie sprawę, że ludzie mogą nie podzielać jego zdania odnośnie tego, co jest dobrą muzyką. zielonooki podniósł wzrok i dostrzegł, że luke patrzy na niego jakoś inaczej, przygryzając dolną wargę i nieco bujając się na piętach. melanie dochodziła właśnie do refrenu, natomiast michael zbliżył się do luke'a, starając się oddychać normalnie. luke zaskoczył go, robiąc jeden krok do przodu i niemal uderzając swoimi ustami o jego wargi. michael westchnął z zaskoczenia, dając językowi blondyna łatwy dostęp do środka, zaś luke ujął twarz michaela w dłonie, jakby chciał go przytrzymać. jednak i bez tego dwudziestolatek nie miał zamiaru się ruszać.

luke chciał być łagodny, jednak tydzień bez michaela odbił się na nim bardziej niż myślał, więc nim mógł naprawdę to przemyśleć zaczął ciągnąć za zamek bluzy michaela, by ją rozpiąć i zrzucić z ramion chłopaka. dwudziestolatek jęknął, kiedy luke dość mocno przygryzł jego dolną wargę i pociągnął ją w swoją stronę, ale ten ból zdecydowanie był przyjemny. blondyn nie tracił czasu w pozbywaniu się koszulki mike'a i swojej własnej, a ten drugi dopiero wtedy zaczął zastanawiać się dokąd to właściwie prowadzi, ponieważ nie chciał po raz kolejny zostać na lodzie bez... cóż, bez loda, kolokwialnie rzecz ujmując.

odsunął się, łapiąc oddech, natomiast luke pochylił się w dół, całując jego szyję i obojczyk. i, cholera, michael clifford musiał być najpiękniejszym mężczyzną jakiego luke kiedykolwiek widział. jego skóra była tak blada i gładka pod palcami mężczyzny, jakby była zrobiona z jedwabiu, czarne tatuaże wyglądały jak małe dzieła sztuki, tworząc zakrzywione linie i wzory, które miały sens jedynie dla michaela.

– luke, co ty robisz? – spytał mike, gdy dłonie blondyna zsunęły się na jego pośladki i zacisnęły, jednocześnie przyciągając go bliżej. luke trącił nosem nos michaela i musnął lekko jego usta.

– chciałbym... uch – westchnął. miał dwadzieścia siedem lat, nie powinien wciąż wstydzić się o tym mówić. przecież już wcześniej bywał z mężczyznami, nie często, bo zawsze uważał, że woli kobiety, ale teraz pierwszy raz naprawdę się denerwował, jakby... jakby to faktycznie coś znaczyło. – chciałbym uprawiać z tobą seks, michael. to znaczy... jeśli ty też tego chcesz – dodał szybko, nie wyobrażając sobie, że zrobiłby cokolwiek bez zgody młodszego chłopaka.

michael zamrugał kilka razy, zaskoczony tak dosłownym przedstawieniem sprawy, ale nie mógł powstrzymać uśmieszku, który po części miał zamaskować poddenerwowanie.

– cóż, skoro tak ładnie to ująłeś, staruszku – wymamrotał, zaś luke przewrócił teatralnie oczami.

– pieprz się.

– och, chętnie. chociaż podejrzewam, że to ty odwalisz całą robotę.

– taki mam zamiar, ale jeśli się nie zamkniesz, to mogę się rozmyślić – prychnął luke, robiąc krok w tył i obrzucając michaela długim spojrzeniem. – za chwilę naprawdę zacznę się ślinić. jak... to żenujące, bo jesteś praktycznie dzieciakiem i... o boże, to chyba zły pomysł.

michael wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i ze zniecierpliwieniem machnął ręką.

– jestem dorosły, luke, i chciałbym, żebyś mnie przeleciał, w porządku? masz moje błogosławieństwo. ale co z tą całą kwestią czekania i malikoą? – spytał, chociaż wcale nie chciał poruszać tego tematu. jednak wolał, żeby luke był w pełni świadomy tego, co robi i był w stanie później spojrzeć mu w oczy bez żałowania tego momentu.

blondyn przetarł twarz dłonią, myśląc chwilę nad odpowiedzią. erekcja raczej nie sprzyjała głębokim rozmowom.

– to mój problem, mike. dam sobie z tym radę, a naprawdę... zależy mi na tobie, okej? nie chcę, żeby malikoa zabrała mi jeszcze to, bo zabrała już zbyt wiele i mam dość. nie mówię, że będę mógł się ujawnić, a my będziemy szczęśliwą parą, bo zapewne tak się nie stanie, ale gdybyś chciał trochę poczekać, aż będę na pewniejszym gruncie, to byłoby naprawdę świetnie – przyznał, wzruszając bezradnie ramionami. nie miał pojęcia kiedy zaczęło mu zależeć, ale ten raz nie miał zamiaru walczyć z tym, co czuł. w całym życiu kochał tak tylko jedną osobę, która zdeptała jego serce obcasami i teraz miał zamiar być ostrożniejszy, bo następny człowiek, któremu luke odda to, co zostało po malikoi miał być jego człowiekiem, tym ostatnim. w tej chwili luke nie wykluczał, że to mógłby być michael, ale on miał dopiero dwadzieścia lat. jakie było prawdopodobieństwo, że wybierze luke'a?

z kolei serce michaela niemal wyskoczyło z piersi wprost do luke'a, ponieważ on jeszcze nigdy nikogo nie kochał i nie chciał być ostrożny. jedyne co się liczyło to to, że luke go chciał. naprawdę chciał. jego uczucie nie było jednostronne i michael był cholernie szczęśliwy.

– możesz mi pokazać, że warto czekać – zasugerował z uniesioną brwią. przecież nie mógł powiedzieć, że zgodziłby się za niego wyjść, gdyby luke go o to poprosił. nie był aż tak zdesperowany.

luke w mig pojął aluzję i uśmiechnął się tak, jak anioł mógłby uśmiechać się podczas kłótni z bogiem.

– rozbierz się dla mnie, za moment wrócę – szepnął i ostatni raz mocno pocałował michaela, następne szybko znikając na schodach prowadzących na piętro.

michael głośno wypuścił powietrze z płuc i rozpiął spodnie. nie wstydził się, bo niby czego? to był luke, a michael naprawdę chciał zostać dzisiaj zaliczony. poza tym był beznadziejnie zakochany, a to właściwie oznaczało koniec wahania się, dlatego też mike kilka sekund później opuszczał jeansy na podłogę. dość żałosne było to, że już miał erekcję, chociaż tak naprawdę niczego jeszcze nie zrobili. to sprawiało, że czuł się jak nastolatek na pierwszej randce.

melanie była w połowie śpiewania mrs. potato head, kiedy luke wrócił z butelką lubrykantu w jednej i paczką prezerwatyw w drugiej ręce. michael nie zdjął jeszcze bokserek, a luke wciąż miał na sobie jeansy, co mike chciał szybko naprawić.

– robiłem wszystkie badania i nie jestem na nic chory, ale pomyślałem, że moglibyśmy ich użyć, żeby uniknąć... hm, bałaganu – rzucił luke nieśmiało, uśmiechając się do młodszego chłopaka. nie był fanem prezerwatyw, przynajmniej podczas stosunku z mężczyznami, ale nie bardzo mieli czas na sprzątanie, a ashton raczej nie byłby zachwycony, widząc efekty ich... wspólnie spędzonego czasu.

– ja też nie jestem chory, ale to chyba dobry pomysł – odparł zielonooki i przyciągnął luke'a za szlufkę czarnych spodni, które następnie rozpiął i zsunął do kostek, czekając aż ten z nich wyjdzie. luke rzucił lubrykant i kondomy na kanapę, by zdjąć bokserki w tym samym czasie, w którym michael zajmował się swoimi. byli niecierpliwi i niedokładni, kiedy ponownie złączyli usta w mokrym pocałunku, chcąc tylko być jak najbliżej. zielonooki zsunął dłoń po klatce piersiowej wyższego mężczyzny, żeby po chwili objąć nią jego twardniejącego już penisa. luke mocniej wpił się w usta michaela, a dwudziestolatek zaczął poruszać ręką, stopniowo zwiększając ucisk.

– uch, w porządku. przestań, bo skończę w twojej ręce, a nie taki mam plan – rzucił luke, chwytając nadgarstek michaela i stanowczo odsuwając jego dłoń. – odwróć się tyłem, kochanie, i pochyl się na kanapie – poprosił, popychając go lekko do przodu. michael bez protestów uklęknął na kanapie i ułożył łokcie na oparciu, zerkając do tyłu, by zobaczyć, co robi luke. jego oddech z każdą chwilą stawał się coraz szybszy, odczuwał zniecierpliwienie wymieszane z ekscytacją, kiedy blondyn otworzył lubrykant i obficie nałożył go na swoje palce. – mogę? – spytał cicho, lecz michael nie ufał swojemu głosowi, dlatego tylko słabo kiwnął głową.

luke ścisnął prawy pośladek michaela i odsunął go nieco, przytrzymując tak, by miał lepszy dostęp, po czym powoli wsunął jeden palec w otwór, chcąc oswoić młodszego chłopaka z tym uczuciem. michael jęknął głośno, szybko zaciskając powieki, a blondyn uśmiechnął się pod nosem, masując lekko tyłek studenta i poruszając palcem.

– jest dobrze? – mruknął, a gdy michael jęknął w odpowiedzi, dodał drugi palec, rozluźniając nieco ciasne wejście.

michael nie był w stanie opisać sensacji, które odczuwał. nie był prawiczkiem, wcześniej robił to z dwójką mężczyzn, ale nie pamiętał, by któryś z nich był tak delikatny i dbał, by michael faktycznie również czerpał z tego przyjemność. oddychał przez nos, starając się nie zaciskać mięśni. lewa dłoń hemmingsa zacisnęła się na jego pośladku, a palce poruszyły się szybciej, by po kilku minutach zniknąć. mike jęknął przez nagle uczucie pustki.

– w porządku, teraz... po prostu powiedz mi, jeśli coś będzie nie tak, dobrze? – poprosił blondyn. michael usłyszał rozrywanie opakowania prezerwatywy i mógłby przysiąc, że teraz byłby w stanie chodzić po ścianach. czuł się taki potrzebujący, każda część jego ciała drżała, pragnąc dotyku luke'a, a blondyn nie kazał mu długo czekać, ponieważ myślał dokładnie o tym samym. poza tym, jakby nie patrzeć, planował tylko półgodzinną podróż, nie mogli spędzić tu zbyt dużo czasu.

– kurwa, po prostu to zrób, luke – prychnął michael, opuszczając głowę w dół i biorąc głębszy oddech.

dwudziestosiedmiolatek powoli wszedł w michaela, przytrzymując jego biodra i wbijając palce w bladą skórę, na której na pewno zostaną ślady. ta myśl w perwersyjny sposób spodobała się luke'owi. nie był typem, który naznaczałby swoich partnerów, ale – cholera – ciało michaela tak idealnie się do tego nadawało. luke się nie ruszył, dopóki michael nie sięgnął ręką w tył i uderzył go lekko w ramię, nie będąc w stanie się odezwać. luke wycofał się i znów pchnął, obierając powolne tempo, by pozwolić michaelowi i sobie samemu się przyzwyczaić. blondyn był przekonany, że jeszcze nigdy nie czuł czegoś tak wspaniałego.

– luke, cholera – wysapał chłopak o granatowych włosach, odchylając głowę w tył i instynktownie poruszając ciałem, by dopasować się do luke'a. sposób, w jaki wypowiedział jego imię byłby wystarczający, by wywołać u luke'a orgazm. powstrzymał się jednak, poruszając szybciej biodrami i pochylając się nad ciałem michaela.

– jak się czujesz, kochanie? – wymruczał luke z ustami przy gorącej skórze studenta. michael dosłownie załkał, wyciągając do tyłu rękę, którą luke złapał i splótł razem ich palce, pozwalając michaelowi ją ścisnąć, podczas gdy sam poruszał się coraz szybciej i mocniej, chcąc udowodnić mu, że warto na niego poczekać. – powiedz mi – rzucił głośniej, na moment przestając robić cokolwiek.

– cholera, cholera, proszę, luke – jęknął granatowowłosy. luke był pewien, że spocony i dyszący michael, wymawiający jego imię niemal jak modlitwę, musiał być kolejnym cudem świata. czuł te fenomenalne skurcze w dole brzucha, kiedy dwudziestolatek poruszył ciałem w tył, by wyjść na spotkanie jego biodrom. luke przejechał dłonią wzdłuż boku młodszego chłopaka, wystarczająco mocno, by jego krótko obcięte paznokcie zostawiły różowe ślady. michael był blisko, zdradzało go drżenie ciała i coraz głośniejsze sapanie, co tylko bardziej podniecało luke'a.

– czy sprawiam, że czujesz się dobrze? warto na mnie czekać? – spytał nieco ostrzejszym tonem, naprawdę chcąc znać odpowiedź. fakt, że on czuł się jak w niebie nie znaczył, że michael musi uzyskiwać od niego to samo, a w seksie zawsze chodziło o zadowolenie obu stron. przynajmniej według luke'a i poważnie chciał, żeby michael poczuł się dobrze.

– o boże, tak. tak, czekałbym... – zaczął student, ale wtedy luke zjechał dłonią w dół i objął nią penis michaela, kciukiem robiąc kółko wokół czubka. michael wzdrygnął się i wydał z siebie dźwięk podobny do pisku, czując gorący oddech luke'a na swoich plecach. – całe życie – dokończył z trudem, nie mając pojęcia jak długo jeszcze wytrzyma. – luke, ja...

– w porządku, kochanie. możesz skończyć, dla mnie – szepnął, nie zaprzestając poruszania niemal całym swoim ciałem. uniósł nogę i oparł ją na kanapie, by łatwiej było mu wycofywać się i ponownie wchodzić w michaela całą swoją długością.

student uniósł się nieco w górę, nie wiedząc na czym się skupić. jego członek pulsował w dużej i ciepłej dłoni luke'a, która zaciskała się i rozluźniała. czuł rozpierające uczucie w swoim wejściu i wszystkie te czynniki połączone sprawiały, że michael czuł się przyjemnie przytłoczony. pot spływał po jego czole, docierały do niego tłumione przez jego skórę jęki luke'a i gdyby mike mógł wypowiedzieć więcej niż "o boże, luke," to powiedziałby, że mógłby czekać i milion lat, nawet jeśli chodziło tylko o dobry seks, w co michael szczerze wątpił.

w pewnej chwili luke dotknął w nim punktu, o którym michael słyszał, ale którego żaden z jego wcześniejszych partnerów nawet nie wyczuł. luke był tak idealnym kochankiem, że zdawało się, jakby nie robił niczego innego przez całe życie. luke chyba rozpoznał reakcję ciała dwudziestolatka, ponieważ znów ruszył się w ten sam sposób, na moment zatrzymując dłoń.

– tak jest dobrze? – spytał, chcąc się upewnić i według michaela była to najbardziej urocza rzecz na świecie.

– mmmhm, właśnie tu – mruknął mike i przyciągnął trzymaną dłoń luke'a do swoich ust, by złożyć na jej wierzchu pocałunek. to sprawiło, że blondyn nieco bardziej się o niego oparł i michael mógł poczuć, jak szybko bije jego serce. wystarczyło jeszcze jedno boleśnie powolne pchnięcie bioder i mike czuł się tak, jakby rozpadł się na kawałki, a każdy kolejny ruch mężczyzny budował go na nowo.

jednak tym, co pozwoliło mu osiągnąć orgazm był sposób, w jaki luke wymówił jego imię, następnie przygryzając lekko jego ramię i przejeżdżając językiem po bolącym miejscu. michael krzyknął i kompletnie zapomniał o "nie bałaganieniu." spuścił głowę, by zobaczyć jak jego własna sperma wystrzeliwuje w dłoń luke'a, która zatrzymała większość płynu, lecz mimo tego kanapa ucierpiała. mięśnie michaela zadrżały i gdyby luke go nie podtrzymał, zapewne przewróciłby się na bok. blondyn skończył kilka sekund później, zasysając bladą skórę na plecach partnera, by powstrzymać się od głośniejszych rewelacji. wtedy luke wysunął się ze studenta i zdjął prezerwatywę, zawiązując ją. podciągnął wciąż dyszącego michaela, całując go w szyję i włosy.

– wow – wyszeptał mike, klęcząc na kanapie i próbując ogarnąć umysłem to, czego przed chwilą doświadczył. dosłownie poleciał do księżyca i z powrotem.

– więc jak... mój kutas jest magiczny? – zapytał luke rozbawionym, lekko zdławionym tonem i michael momentalnie poczuł irytację.

– odpieprz się, byłeś przeciętny – niezbyt przekonująco prychnął w odpowiedzi, odpychając blondyna i ostrożnie schodząc z kanapy, przy okazji pomijając plamę, którą sam zrobił.

– twoje krzyki mówiły coś innego, kochanie – zamruczał mężczyzna sugestywnie, zaś michael zmierzył go krytycznym spojrzeniem.

– stary, masz na ręce moją spermę. nie będziemy teraz rozmawiać. masz mokre chusteczki? – spytał, ale niemal od razu dostrzegł je na szafce w kącie pokoju. przy małych dzieciach pewnie było ich tu pełno.

– nie mów na mnie "stary," właśnie dałem ci najlepszy orgazm w życiu. i poplamiłeś moją kanapę! – zauważył luke, biorąc od chłopaka chusteczki i dokładnie wycierając ręce.

michael ubrał bieliznę po wcześniejszym doprowadzeniu się do porządku i spojrzał na kilka plam na jasnej narzucie.

– ta, przepraszam za to. trochę mnie poniosło – mruknął, wciągając spodnie i uśmiechając się jak kompletny idiota. luke przewrócił teatralnie oczami i szybko założył swoje ubrania, zerkając na zegarek. cóż, zeszło im trochę dłużej niż planował.

– wyczyszczę to jutro. rozumiem, że byłem zbyt niesamowity, żebyś mógł się powstrzymać – westchnął blondyn, jednak kiedy wyrzucił zużytą prezerwatywę i wrócił do salonu, wyglądał dość niepewnie. podrapał się po karku i spojrzał na michaela spod rzęs. – było dobrze? to znaczy... dla ciebie. czułeś się dobrze? – spytał całkiem szczerze, z dziwną troską w głosie, która rozczuliła clifforda.

podszedł do wysokiego mężczyzny i ujął jego twarz w dłonie, przez moment słuchając dźwięków cake. wiedział, że teraz już nigdy nie będzie mógł przesłuchać cry baby bez myślenia o tym wieczorze. patrząc w niepewne, błękitne oczy, michael uśmiechnął się uspokajająco i powiedział:

– luke, przysięgam, że wszedłem jedną nogą w złote życie.

—carry on.

{cześć dzieciaczki
PRZEPRASZAM TEN ROZDZIAŁ W OGÓLE NIE MIAŁ TAK SIĘ POTOCZYĆ I TO BYŁA MOJA PIERWSZA TAKA SCENA W ŻYCIU NIE SKREŚLAJCIE MNIE OD RAZU

a tak poważnie, to jakoś samo wyszło i nadal czuję się głupio, publikując to, bo nigdy w życiu nie pisałam poprawnego smutu i djdjskehaksbd nie będę czytać komentarzy przepraszam jezu

więc jak - luke bardzo spieprzył w kwestii michaela, czy zasłużył na trochę szczęścia? za bardzo ryzykuje? co myślicie?

i czy bardzo przesadziłam z długością rozdziału? bo zostało ich 15, a jeszcze trochę mam do opisania i chciałabym się zmieścić. znudziłam was w połowie, czy jest w miarę okej?}

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro