(0) carry on
l u k e lubił myśleć, że ma własne życie pod kontrolą. lubił budzić się rano i wmawiać sobie, że to kolejny dobrze zaplanowany dzień, a on idealnie wie, co powinien zrobić. lubił patrzeć na swoją czteroletnią córeczkę, siedzącą po przeciwnej stronie stolika śniadaniowego i przekonywać samego siebie, że jest dobrym ojcem dla arielle. lubił myśleć, że jego życie odzwierciedla perfekcję. jednak teraz, kiedy o trzeciej nad ranem nie mógł spać, wpatrując się w sufit i obejmując ramieniem śpiącą córkę, wiedział, że jest jednym wielkim bałaganem. miał dwadzieścia siedem lat, a to czego nie miał, to jakiekolwiek pojęcie o tym, jak kierować własnym losem, by w końcu było lepiej.
m i c h a e l był całkowitym przeciwieństwem perfekcji. ze swoimi tatuażami, piercingiem, kolorowymi włosami, cieniami pod oczami. mógł być wszystkim, ale nie ideałem. nie lubił udawać, że jest dobrze, kiedy nie było. perfekcja go nudziła i bawiło go to, jak niektórzy ludzie próbują udowodnić innym, a przede wszystkim samym sobie, że osiągnięcie jej jest w ogóle możliwe. siedząc na parapecie okna na trzynastym piętrze o trzeciej nad ranem i wciągając w płuca dym papierosowy, patrzył w usłane gwiazdami niebo i myślał o tym, jaki bałagan stworzył w ciągu ostatnich dwóch lat, ale nie przeszkadzało mu to. miał dwadzieścia lat i zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy upadamy, wszyscy czasem gubimy się sami w sobie i tak jest dobrze. bo ostatecznie wiedział, że będzie lepiej.
o n i nie wiedzieli o swoim istnieniu, chociaż co noc nieświadomie modlili się, by mogli się spotkać. jeden potrzebował bałaganu, drugi odrobiny idealnego życia. i być może ktoś na górze w końcu postanowił ich wysłuchać. bo być może faktycznie w końcu miało być l e p i e j.
– carry on.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro