Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 9 ☾

─ Jungkook, proszę, zaczekaj! ─ Nie zdążył powiedzieć nic więcej, słysząc jedynie trzask drzwi.

Bezsilnie osunął się po ścianie, chowając mokrą od łez twarz w dłoniach i dosłownie miał ochotę ryknąć z bezsilności, ale miał świadomość, że wtedy obudziłby śpiącą czterolatkę. Myślał, że zrobił dobrze, wyjawiając w końcu młodszemu sekret, który trzymał w sercu ostatnie lata, ale widocznie się pomylił. Mógł dalej milczeć, dając brunetowi żyć własnym życiem bez zmartwień o swoją córkę. Która mimo wszystko potrzebowała dwójki rodziców.

Jeon nawet nie dał sobie nic wytłumaczyć, momentalnie odsuwając się od niego z szokiem wymalowanym na twarzy. A potem wszystko działo się już szybko, doprowadzając Taehyunga do obecnego stanu.

Gdyby tylko mu dzisiaj tego nie powiedział, gdyby nie zobaczył, jak Jeon dobrze dogaduje się z Gahyeon, gdyby nie poszli właśnie do tego jednego szpitala, gdyby odpowiednio przypilnował małą i nie stała się jej żadna krzywda, gdyby tylko... Gdyby tylko nie uciekł, myśląc, że postępuje dobrze. Teraz najprawdopodobniej leżałby w ramionach młodszego, wspólnie oglądając jakiś tandetny serial w telewizji, a szatynka spałaby słodko obok nich, wtulając się w bok jednego z ojców.

Nieumyślnie odebrał szczęście wszystkim, na których mu zależało, łącznie z samym sobą.

A co, jak Jungkook uciekł, będąc za bardzo przywiązanym do swojego dotychczasowego życia? A jeśli już sobie kogoś znalazł, a dobroć względem Gahyeon wywodzi się z doświadczenia na własnych dzieciach? Już sam nie wiedział, co byłoby gorsze.

Głowa bolała go od płaczu i rozsadzających go myśli. Potrzebował już tylko snu i dużych ramion, które oplatałyby jego talię, zapewniając, że wszystko będzie w porządku.


¿ ¿ ¿


Dłonie trzęsły mu się niemiłosiernie, kiedy przemierzał kolejne kilometry na swoim motorze. Prowadzenie w tym stanie było cholernie lekkomyślne, ale nie był w stanie zostawić maszyny pod blokiem Taehyunga. Dlatego cyfry na liczniku zmieniały się z zawrotną prędkością, a kolejne znaki na pustej autostradzie znikały za jego plecami szybciej, niż zdołałby je zobaczyć.

Czy to, co Taehyung mówił, było prawdą? A może skłamał, szukając łatwego źródła utrzymania? Różne myśli latały po jego głowie, a te coraz nowsze całkowicie zaprzeczały poprzednim. A nawet jeśli miałaby to być prawda, dlaczego uciekł? Dlaczego zdecydował się na samotne wychowanie dziecka? Dlaczego nawet nie powiedział Jeonowi, że będzie ojcem?

Może i teraz był odpowiedzialnym mężczyzną przed trzydziestką, ale wtedy faktycznie - był praktycznie dzieciakiem. Z tego powodu Taehyung odszedł? Nie chciał zakładać rodziny z gówniarzem? Cholera, przecież mimo tego, że nie był gotowy na dziecko, cieszyłby się jak nikt inny! Kochałby swoją fasolkę jak nikt inny, zarywając nocki na nauce, w dzień zajmując się zmienianiem pieluszek i karmieniem córeczki. Dlaczego Kim go tego pozbawił?

─ Cholera... ─ warknął sam do siebie, w końcu ogarniając szalejące emocje i zwolnił odrobinę, czując, że deszcz pada coraz gęściej, a w takich warunkach i przy praktycznie dwukrotnym przekroczeniu dozwolonej prędkości, mógłby skończyć w najbliższym rowie.

A musiał być odpowiedzialny.

W końcu został tatą.


¿ ¿ ¿


Po powrocie do domu czuł się już znacznie lepiej. Wściekłość spowodowana dezorientacją mniej więcej zdążyła minąć, ale przemyślenia pozostały w jego głowie, kłębiąc się coraz bardziej. Wszystko zaczęło składać się w jedną, logiczną całość. Z jego obliczeń wynikało, że blondyn musiał zajść w ciążę na początku listopada, czyli praktycznie zaraz po tym, jak zaczęli współżyć ze sobą regularnie. Wszystkie te razy, kiedy Taehyung wyglądał blado, był słaby, mówił mu, że ma mdłości, migreny. Poranne, wieczorne i często nocne zachcianki, lekkie przytycie (o którym nawet nie wspominał Kimowi, bo dla niego cały czas był idealny), a także nagłe zniknięcie... Dlaczego wcześniej nie zauważył tego wszystkiego? Studiował cholerną medycynę i nie potrafił wychwycić standardowych objawów ciąży?

Zalał kubek wrzącą wodą i wrzucił do niego torebkę herbaty malinowej. Po dzisiejszych wrażeniach i tak czekała go bezsenna noc, więc nie musiał w żaden sposób wspomagać się kawą.

Czuł je całym sobą. To cholerne poczucie winy, że nie było go przy jego własnej córce całe cztery lata. Nie ważne było nawet to, że nie miał pojęcia o swoim ojcostwie, wystarczyła mu świadomość, że zawiódł. Może nie ją, ale przede wszystkim samego siebie.

Przeniósł się z kuchni na kanapę w salonie, a przez to, że jego mieszkanie należało do skromniejszych, nie zajęło mu to wiele czasu. Niewielki korytarz, kuchnia przedzielona blatem z salonem, łazienka i sypialnia, niczego więcej nie było mu potrzeba do szczęścia przez poprzednie trzy lata, przez które cały czas pomieszkiwał tutaj po przeniesieniu z Seulu. Choć to szpital można było nazwać jego właściwym domem, spędzał tam większość swojego czasu, nie marnując go za bardzo na wypady z przyjaciółmi, czy spotkania towarzyskie. Raz w życiu spróbował udać się na randkę w ciemno, która okazała się kompletnym niewypałem. Bo jak miałaby się udać, kiedy zamiast twarzy szczupłej blondynki widział tę należącą do Taehyunga?

Potrzebował chwili odprężenia, ale praca była jednak pracą i nie znosiła żadnych wymówek. Z zamiarem sprawdzenia poczty sięgnął do kieszeni spodni po telefon i jęknął żałośnie, orientując się, że musiał zostać w kurtce, która wisiała aż na korytarzu. Niechętnie, ale wstał z miękkiej sofy i ociężałymi ruchami poszedł do pomieszczenia obok, już po chwili grzebiąc w kieszeniach swojej skóry.

I jakie było jego zaskoczenie, kiedy oprócz telefonu wyczuł pod palcami coś dziwnie miękkiego. Nie domyślając się, co to może być, wyciągnął całą zawartość kieszeni i aż zrobiło mu się słabo, kiedy okazało się, że tajemniczym przedmiotem był mały, pluszowy miś rozmiarów połowy jego dłoni. Nie widział możliwości, żeby zostawił mu go kto inny jak mała szatynka, najpewniej, kiedy był zbyt zajęty wybieraniem odpowiedniego ubranka dla jednej z lalek.

A łzy kolejny raz przesłoniły mu obraz, kiedy na głowie maskotki zamiast korony dostrzegł pierścionek. Pierścionek, którego bliźniaczkę do tej pory trzymał w portfelu.

I właśnie ta jedna, zdawałoby się, że malutka rzecz, spowodowała, że po kilku minutach wykręcał numer do przełożonego, prosząc o dzień wolnego. Potrzebował odpoczynku.


¿ ¿ ¿


Było kilka minut przed południem, a on kolejny raz stał zestresowany przed tymi samymi drzwiami, wahając się, czy zapukać, czy nie. Kolejny raz serce zdawało się zaraz wyskoczyć z jego piersi i kolejny raz miał wrażenie, jakby miał zemdleć. A przecież to tylko Taehyung, dlaczego tak bardzo się stresował? Ścisnął w dłoni zabawkę, która była teraz jakby jego talizmanem na szczęście i w końcu się odważył.

Dzwonek zdawał się być sto razy głośniejszy, niż by przypuszczał, a jego echo wryło się w jego głowie, odbijając w niej na długi czas po tym, jak dźwięk ucichł.

Przymknął oczy dosłownie na moment, a kiedy je otworzył, drzwi zaczęły się powoli otwierać.

─ Ju-jungkook? ─ Cichy, choć głęboki głos uderzył do jego uszu, wywołując falę zimnego potu oblewającą jego ciało. A przecież to Kim powinien się stresować, a nie on.

Chwilę zajęło im wpatrywanie w swoje oczy, z których niestety Jungkook nie potrafił nic wyczytać, aż w końcu uchylił wargi i powiedział:

─ Mogę wejść?

I o dziwo nawet się nie zająknął, czym aż sam siebie zaskoczył. Chociaż znacznie większym zaskoczeniem było to, że Taehyung praktycznie od razu odsunął się na bok, niemo udzielając pozwolenia na jego prośbę. Dlatego nie wahając się dłużej (albo i wahając, ale tylko przez moment), wszedł do środka, od razu wyczuwając przyjemną woń kwiatów i owoców.

─ Tylko zdejmij buty, myłem podłogi, a na dworze mokro. ─ Brunet nawet nie śmiał protestować, od razu wykonując jego polecenie z delikatnym uśmiechem pod nosem. Brzmiał całkowicie jak prawdziwy pani domu, choć w wersji męskiej, bo „pan domu" nie brzmi już tak fajnie.

─ Gdzie jest Gahyeon? ─ zapytał, kiedy przeszedł już za starszym do kuchni, pluszową zabawkę chowając do kieszeni spodni. Taehyung odwrócił się do niego zdziwiony, wskazując miejsce przy niewielkim stoliku - tym samym, przy którym siedzieli jeszcze wczoraj.

─ W przedszkolu. ─ Jungkook pokiwał głową, przegryzając wargę. Nie przemyślał tego, że mała faktycznie może być gdzieś zapisana. ─ Dlaczego pytasz? ─ dodał nieco mniej śmiało, odchrząkując, bo jego dotychczas niski głos nagle przybrał dziwnie piskliwą wargę.

A Jungkook? Nawet nie wiedział, co miałby mu odpowiedzieć. „Chciałem ją zobaczyć"? „W końcu jestem jej tatą"? Przecież jakby powiedział, że ma tylko jej zabawkę, Taehyung powiedziałby, że może przecież ją zostawić i wyjść. A skoro zebrał się na przyjście tutaj, nie miał zamiaru tak łatwo odpuszczać. Z dozą niepewności wyjął z kieszeni misia i położył go na stole.

─ Musiała mi go wczoraj potajemnie włożyć do kurtki, więc chciałem oddać.

─ Ach, możesz go zostawić, a ja-

Nie zdołał jednak dokończyć, kiedy stanowczy, ale i ciepły głos Jeona przerwał mu w pół słowa.

─ Chciałbym oddać go jej sam, jeśli to nie problem.

Usta Taehyunga ułożyły się na kształt literki „o", ale po chwili szybko je zamknął i oblizał spierzchnięte wargi.

─ Nie, to nie problem. ─ Z pewnością będzie tego później żałował. ─ Możesz... Możesz ją ze mną odebrać za godzinę... A w tym czasie... kawy?

Ledwo opanowywał drżenie swojego głosu, kiedy oczy Jungkooka nawet na moment nie odrywały się od tych jego.

─ Herbaty, jeśli można. ─ Uśmiechnął się w tak piękny sposób, że Taehyung miał wrażenie, że jego głośne przełknięcie śliny usłyszeli nawet sąsiedzi z piętra wyżej.

─ Nie mam tej o smaków owoców leśnych, może być zielona?

─ Tylko z trzema ły-

─ Wiem. ─ Po prostu rozumieli się bez słów.


¿ ¿ ¿


Piszczenie czajnika uratowało ich od przeszywającej ciszy. Ani jeden nie wiedział, co powiedzieć, ani drugi nie wiedział, czy zacząć się tłumaczyć. A przecież Jeon przed przyjściem tutaj obmyślał w swojej głowie masę scenariuszy, aby nie pogubić się miedzy swoimi myślami, a teraz była tam kompletna pustka.

Blondyn przeniósł powoli kubek z blatu na stolik, uważając, aby się nie poparzyć, a w tym samym momencie Jungkook przypomniał sobie o jeszcze jednej rzeczy, którą miał dzisiejszego dnia komuś zwrócić. Niepewność ogarniała go całego i kompletnie nie wiedział, czy postępuje słusznie, ale w głębi serca czuł, że postępuje tak, jak powinien.

Wyciągnął powoli z kieszeni pierścionek, na którym napisane były dwie literki, po czym położył go zaraz przed Kimem, którego oczy praktycznie zaświeciły się na jego widok.

─ Skąd ty... Myślałem, że go zgubiłem miesiąc temu... ─ zaczął, jednak zaraz zamknął usta, zdając sobie sprawę, że w tym momencie powiedział Jeonowi, że trzymał go cały czas przy sobie. Ale ten nie wydawał się jakoś bardzo tym faktem zaskoczony.

─ Mam nadzieję, że tym razem będziesz go dobrze pilnował, Taehyungie. ─ Sam nawet nie dostrzegł tego, że zdrobnił jego imię w zupełnie ten sam sposób, co pięć lat temu. To było tak naturalne, że nawet nie odnotował tego w swojej pamięci. Ale blondyn wręcz przeciwnie. To słodkie zdrobnienie na nowo odbiło się w jego pamięci, dotychczas pojawiając w niej jedynie w formie wspomnień, które miały nigdy nie wrócić. Roztapiał się.

Cały drżał, ale nie powstrzymało go to przed ponownym sięgnięciem po pierścionek. Tym razem nie uwięził go w swojej kieszeni, tylko uprzednio chwytając lekko szorstką przez detergenty dłoń Kima, nasunął go na jego palec serdeczny. Mimo lat nadal pasował jak ulał, co wywołało tylko jego delikatny uśmiech.

─ Będę.

A/n: Pewnie nikt się nie spodziewał tak szybko. Ja też, elo

Ale dostałam słodyczki, to mogłam pisać

Serio, za słodyczki wszystko wam napiszę

I mam pomysł na cool angstowego vmina z jiminem na wózku, ale nikt by nie czytał, więc pewnie byłby niewypał XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro