Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 4 ☾

Nowy rok oznaczał dla obu kolejną falę obowiązków. Niepowtarzanie materiału przez całą przerwę świąteczną odbiło się na Jungkooku, już w pierwszych dniach stycznia zmuszając go do solidnego przysiąścia do książek i powtarzania materiałów do zbliżających się materiałów. Na Taehyunga natomiast zaraz po powrocie do pracy, spłynął nawał zamówień kolejnych bukietów, dostaw nowych kwiatów i dekoracji, a do tego pani Choi - właścicielka sklepu - musiała wziąć kilka dodatkowych dni wolnego, bo złapało ją jakieś choróbsko poświąteczne i praktycznie cała działalność spoczywała na ramionach Kima. Dlatego postanowił zacisnąć zęby na swoje złe samopoczucie, które w końcu ciągnęło się już dwa miesiące i dawać z siebie jak najwięcej.

To wszystko spowodowało, że nie mieli czasu nawet na zwykłe wyjście na kawę, o wspólnym wieczorze nie wspominając.

(O nocy również.)

Jeon miał ogromne szczęście, że miał wyjątkowo rozbudowaną pamięć słuchową. Gdyby nie to, że większość informacji zapamiętywał z lekcji, musiałby jeszcze więcej czasu spędzać w domu na ponownym czytaniu tematów i może nawet nie udałoby mu się napisać egzaminu zadowalająco w pierwszym terminie. A tak w końcu po kilku tygodniach solidnej nauki mógł opuścić budynek uczelni z ulgą na sercu i tęsknotą ogarniającą całe jego ciało.

Praktycznie biegiem przemierzał kolejne uliczki, a pomysł wzięcia taksówki nawet nie wpadł mu do głowy. W końcu kto myślałby sensownie, kiedy serce nie pozwala myśleć o niczym innym, niż tej jedynej osobie?

Po kilku minutach wpadł jak burza do niewielkiej kwiaciarni w centrum miasta, a jego oczy momentalnie pojaśniały żywym blaskiem. Zupełnie jakby ujrzał przed sobą najwspanialszy diament na świecie.

A, no tak, Taehyung.

Ignorując całkowicie klienta, którego właśnie obsługiwała staruszka, blondyn przeskoczył nad blatem, w jednej chwili znajdując się w ramionach swojego mężczyzny.

Przysiągłby, że przez ten cały czas kompletnie zapomniał jak cieplą barwę ma jego głos, jak przyjemnie pachną jego perfumy i jak bardzo działa na niego sam jego dotyk.

- Nie mówiłeś, że przyjdziesz - wymruczał starszy, chowając buzię w eleganckiej koszuli drugiego. Nie widział go tak długo, że nie był w stanie się odkleić.

- Chciałem zrobić ci niespodziankę. Egzaminy zdane, więc jestem cały twój, kruszyno. - Odpowiedział równie cicho, samemu nie będąc w stanie nacieszyć się obecnością swojej drugiej połówki. Nawet sekunda z dala od siebie ciągnęła się w nieskończoność, a co dopiero kilka tygodni, ograniczonych jedynie do kilku sms'ów dziennie?

- Mogłeś chociaż napisać, to ubrałbym się ładnie. Wyglądam przy tobie jak jakiś wieśniak.

Wydęta warga blondyna za bardzo rozczulała Jungkooka. Miał ochotę złożyć na nich pocałunek, jednak w porę się opanował, jedynie uśmiechając radośnie.

- Zabieram Cię do mnie. Kończysz zmianę za pięć minut, więc poczekam chwilkę i w końcu się Tobą nacieszę.

Taehyung szybko spojrzał na wielki zegar wiszący nad drzwiami i faktycznie, była za pięć piętnasta. Wtulił się ostatni raz w klatkę piersiową młodszego i poleciał za ladę, przepraszając po drodze panią Choi, która tylko uśmiechnęła się do niego ciepło. Zbyt dobrze znała już sytuację chłopców z opowieści blondyna, żeby nie przymknąć oka na taką drobną niestosowność.

Następne kilka minut było czystą formalnością, po której mężczyźni w końcu mogli cieszyć się swoją obecnością. I tak dzisiejszej nocy obaj osiągnęli po trzy orgazmy. Po jednym za każdy tydzień braku pieszczot.

ΩΩΩ

Taehyung nie mógł już dłużej lekceważyć tych wszystkich dziwnych dolegliwości. Nudności, mocno wyczulony węch (który nie był zbyt komfortowy, zwłaszcza gdy przechodził obok kontenerów ze śmieciami), a nawet z dnia na dzień puchnący brzuch, mimo że od ponad miesiąca trzymał się ścisłej diety, chcąc być pociągającym dla swojego mężczyzny.

Czekał przed gabinetem, nerwowo zaciskając palce na krawędzi swojej kurtki. Trzymał w dłoni dużą kopertę ze swoimi wynikami krwi, samemu i tak nie będąc w stanie nic odczytać z tych wszystkich cyferek i skrótów, kto te zapisane były na kartce wewnątrz niej, dlatego wolał czekać z otworzeniem koperty do wizyty u lekarza.

W końcu po kilkunastu minutach czekania drzwi otworzyły się i wyszła zza nich młoda kobieta z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Wiedział, że teraz jego kolej, dlatego z grzmocącym sercem wstał z krzesełka i powoli wszedł do gabinetu.

- Pan Kim, mam rozumieć? - zapytał sędziwy mężczyzna, siedzący za szklanym biurkiem, na którym porozkładane były różne papiery, teczki i długopisy. - Proszę usiąść.

Chłopak zagryzł dolną wargę, wykonując polecenie lekarza i podał mu szarą kopertę, po tym chowając dłonie między złączone uda.

- Więc niech pan opowie, co się dzieje - ciepły głos staruszka dodał mu nieco otuchy. Siwowłosy odebrał od niego wyniki i od razu zaczął studiować je wzrokiem, słuchając przy tym uważnie tego, co mówił Taehyung.

- Więc od kilku dobrych tygodni mam straszne mdłości, przeważnie rano... Odżywiam się tak jak zawsze, dlatego nie wiem, od czego może to być... Do tego mam cały czas jakby opuchnięty brzuch, mimo że starałem się to nieco zrzucić, ale i tak przybył mi kolejny kilogram - mówił cicho ze opuszczonym wzrokiem. Nie był hipohondrykiem, ale wystarczyło, żeby raz przeczytał w Internecie, że podobne objawy ma się przy nowotworze układu pokarmowego i już nie był w stanie spać spokojnie.

- Rozumiem... - starszy pokonał głową, marszcząc przy tym brwi. Coś ewidentnie przykuło jego uwagę w wynikach Kima. - Wyniki nie są do końca jednoznaczne, dlatego muszę się upewnić... Proszę przenieść się na leżankę, wykonamy szybkie badanie usg, dobrze?

Myślał, że to niemożliwe, ale jego serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Skinął delikatnie głową i wstał z krzesła, przenosząc się na wyznaczone przez lekarza miejsca.

Już zaczynał wyklinać w głowie swój los. W końcu miał wspaniałego chłopaka, idealną pracę i nagle musiało go dopaść? Jakby nie miało kogo!

- Proszę unieść koszulkę. - Nagłe polecenie wyrwało go z letargu.

Przegryzał wewnętrzną stronę swojego policzka, unosząc materiał do wysokości żeber i aż syknął, kiedy mężczyzna wylał na jego brzuch nieco lodowatej mazi.

- Niech się pan nie stresuje - dodał po chwili spokojnie, uśmiechając się jeszcze pokrzepiająco do Taehyunga, po czym przyłożył już urządzenie do usg do jego brzucha.

Przez jakiś czas jeździł wzdłuż jego podbrzusza, wpatrując się w czarno-biały ekran, a Kim nie miał już pojęcia, co jest na nim pokazane. Wszystko wyglądało jak jakieś plamki i w ogóle nie przypominało wnętrzności.

I nagle lekarz zatrzymał urządzenie w jednym miejscu jego brzucha. Zwrócił monitor nieco bardziej w stronę Taehyunga i wskazał na niewielki, biały punkt praktycznie na środku jego "brzucha" (bo nie mógł nazwać brzuchem kilku czarno-białych falek).

- Widzi pan? - zapytał spokojnie siwowłosy, z nikłym uśmiechem wpatrując się w ekran. Blondyn przełknął głośno ślinę, czując jak łzy napływały mu do oczu.

Czyli się nie mylił.

- To... To rak? - zapytał ledwo słyszalnie, wpatrując się w doktora, który zaraz spojrzał na niego zaskoczony, kompletnie nie spodziewając się takich słów.

- Nie, panie Kim... Serduszko.

A/n: Też czuję się jak Taehyung w ciąży, ale ja po prostu obżarłam się pizzą

Good night 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro