Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 31 ☾

Tego dnia Gahyeon również zasnęła bardzo szybko. Zmiana klimatu (nie tak duża, ale jednak) widocznie miała na nią bardzo dobry wpływ albo to po prostu wynik dziecięcego podekscytowania swoją pierwszą wycieczką.

Drugiej nocy spędzonej nad jeziorem Taehyung i Jungkook kolejny raz odkryli się przed sobą, biorąc wspólnie kąpiel. Od ścian zaparowanego pomieszczenia odbijały się ich wesołe śmiechy, kiedy piana lądowała na brodzie młodszego, imitując brodę. Zachowywali się jak małe dzieci, które odkryły, jak świetna może być zabawa w wannie.

Poranek dnia drugiego wcale nie różnił się dużo od poprzedniego, jednak tym razem to Taehyung przygotowywał śniadanie, kiedy Jeon spał z małą Gahyeon obok, która oglądała poranne bajki na telewizorze.

Kiedy wszystkie potrzebne rzeczy były gotowe, blondyn chwycił za dużą tackę, aby zanieść ją do ich tymczasowej sypialni i ułożyć na stoliku nocnym. Lepiej było nie ryzykować i nie kłaść jej na łóżku, kiedy Jungkook jeszcze nie wstał.

Delikatnie ucałował jego czoło, odgarniając przed tym czarne kosmyki, a uśmiech jak na zawołanie pojawił się na ustach bruneta.

– Mmm... – wymruczał, błądząc gdzieś dłonią, aż w końcu po omacku dotarł nią do uda starszego, które zaczął delikatnie gładzić. – Śniło mi się, że wnosiłem was na Mount Everest na moich ramionach. Ale ta głupia koza mnie zepchnęła...

Taehyung roześmiał się dźwięcznie, widząc powstałą na ustach swojego ukochanego smutną podkówkę. Zła koza.

– Wstawaj, Jungkookie, zrobiłem śniadanie – wymruczał i tyle wystarczyło, żeby ten otworzył oczy w ciągu jednej sekundy.

Jednak kiedy tylko Kim miał sięgnąć z powrotem po tackę i ustawić ją na środku łóżka, aby każdy mógł zjeść tyle, ile tylko by chciał, zauważył, że brakowało jednej miseczki z pokrojonymi owocami. Już miał wrócić się po nią do kuchni, bo zapewne po prostu jej zapomniał, ale śmiejąca się nagle z zabawnej sytuacji z bajce Gahyeon zwróciła na siebie jego uwagę. I już wiedział, że nie musi się nigdzie wracać, bo ta siedziała po turecku na materacu, zajadając się świeżymi owocami.

Rosła im mała ninja.

***

– Tato pada deszcz! – smutny głos szatynki rozniósł się po całej sypialni, kiedy tylko ta do niej wbiegła. Oboje rodziców od razu spojrzeli w okno, aby zauważyć, że faktycznie pogoda diametralnie się pogorszyła, a z tego pięknego słońca, które widniało na niebie przed kilkoma minutami, nie pozostało nic. – I co my teraz zrobimy?

Usiadła z założonymi ramionami na łóżku, wydymając dolną wargę. Jungkook obiecał jej, że pójdą polować na leśne stworzonka, a jak mają to zrobić, kiedy pada?

– Chyba musimy zostać dzisiaj tutaj – westchnął starszy, chowając do szafki koszulkę, którą dopiero co wyciągnął, aby się przebrać. Nie było potrzeby brudzenia nowych ubrań, kiedy nigdzie się nie ruszali.

– Ale co mamy tu robić? – jęknęła. – Przecież nawet nie ma tu cartoon network!

Jungkook usiadł obok niej, zaczesując jej długie włoski za ucho i delikatnie pogładził palcem dalej widoczną, choć już nie tak jak kilka tygodni temu, bliznę na czole. Wyglądała trochę jak Harry Potter, ale nie powie tego głośno, bo może jej się jeszcze zrobić smutno, a przecież Jeon bardzo lubił tego czarodzieja i nie chciał go w żaden sposób narażać na nienawiść swojej córeczki.

– Możemy pograć w różne fajne gry. Kiedyś nie było w ogóle telewizji i nikt się nie nudził, wiesz?

Młodsza spojrzała na niego jak na dziwaka.

– Tata Jungkookie ma rację, Gahyeonnie. – Taehyung usiadł z drugiej strony mniejszej, chwytając za jej plecami dłoń młodszego i splatając ze sobą ich palce. – Możemy się też fajne bawić tutaj. Wiem, kalambury!

Było około trzynastej, kiedy zaczęli omawiać zasady. Stwierdzili, że najlepiej będzie, jeśli każdy będzie grał osobno, bez podziału na drużyny, bo byłoby to niesprawiedliwe. Każda osoba miała wymyślić hasło, a ten, kto je zgadnie, jest następnym pokazującym. Niby proste, jednak podczas pierwszej rundy Jungkook kompletnie się pogubił.

Dopiero po kilkudziesięciu minutach gry zdali sobie sprawę z tego, że nikt nie zapisuje nigdzie punktów i nie wiadomo, kto wygrał (oczywiście Gahyeon upierała się, że ona). Skończyło się na tym, że wszyscy wylądowali zmęczeni na wielkim łóżku, dalej śmiejąc się z pokazania przez małą balona przez nadęcie policzków i przyłożenie palca wskazującego do brody.

W ten sposób przeszli przez kalambury, szarady, zgadywanie bajek Disneya przez pokazywanie wybranych scen, burczenie linii melodycznej piosenki, którą druga osoba musiała zgadnąć, aż w końcu doszli do prawda czy wyzwanie, siedząc w kółku na dywanie z plastikową butelką po soku między nimi.

– Wyzwanie! – powiedział radośnie Jungkook, kiedy nakrętka wskazała tym razem na niego.

– Hm... – najmłodsza zastanowiła się przez chwilę, uważnie przyglądając swojemu tacie. – Masz zatańczyć taniec kury.

Taehyung nie mógł powstrzymać śmiechu, kiedy młodszy wstał i zaczął podskakiwać, machając ramionami niczym najprawdziwszy kogut. Takie widoki były zdecydowanie warte konieczności siedzenia cały dzień w chatce przez deszcz (który swoją drogą przestał padać jakiś czas temu).

***

Zabawa skończyła się około dwudziestej, kiedy to mała zaczęła ziewać aż zbyt często. Nawet zjedzona w między czasie kolacja nie dodała jej sił, dlatego stwierdzili zgodnie, że już na nią czas. Taehyung szybko ją wykąpał, aby nie kładła się spać brudna, a następnie ułożył w łóżku w jej pokoju, całując jeszcze w czółko. Zaraz zawtórował temu i młodszy rodzic, a kiedy wychodzili, gasząc po drodze światło, Gahyeon już spała.

– To był długi dzień... – westchnął starszy, kiedy usiedli razem na kanapie w niedużym salonie, którego przez te trzy dni nawet nie używali. – To wszystko tak szybko minęło... Jutro już wracamy.

Jungkook przytaknął, obejmując ramieniem starszego i kładąc głowę na jego ramieniu. W ciągu tej całej gry to oczywiście on dostawał najgorsze zadania, zmuszające go do skakania, podnoszenia różnych rzeczy i biegania w tę i z powrotem, co wymęczyło go za wszystkie czasy. Ale nie zastąpił by tego niczym innym. Mimo zmęczenia, był szczęśliwy jak nigdy. Ze swoją rodziną u boku nie mogło być inaczej.

– Kąpiel i jakiś film? – brunet rzucił propozycję, na którą Kim zaraz przystał, uśmiechając się delikatnie.

– Z bąbelkami.

Więcej nie trzeba było mu mówić. W jednej sekundzie podniósł się z kanapy i chwycił drugiego jedną ręką pod kolanami, drugą obejmując jego talię, aby bez problemu go unieść i zacząć kierować się do łazienki. Taehyung ledwo powstrzymał się przed piskiem, ograniczając się jedynie do panicznego objęcia go w szyi.

– Jesteś idiotą – sapnął, na co tamten tylko się zaśmiał, otwierając drzwi do łazienki nogą.

– Za to mnie kochasz. – Usadził go na pralce, cmokając jeszcze po tym w czubek nosa i zostawił go tam na moment, aby odkręcić kran w wannie.

Chwila minęła zanim ciepła woda zaczęła się z niego wylewać, ale kiedy tylko to się stało, zakręcił odpływ i wlał dość dużą ilość płynu do kąpieli, aby zaczęła się robić piana. Po tym zostawił wannę samą sobie, wracając do swojego aniołka.

Stanął między lekko rozchylonymi udami starszego, obejmując go w talii, a tamten jak na zawołanie ułożył ramiona na jego ramionach, zniżając się po słodkiego całusa.

– Całym swoim sercem.

Ubrania powoli lądowały na ziemi, aż w końcu Kim musiał zeskoczyć z pralki, żeby pozbyć się swoich spodni i bielizny. Co było okropnie dziwne, w ogóle się nie krępował. Kiedy wchodzili do ciepłej wody, nawet nie przejmował się, czy piana będzie na pewno zasłaniała wszystko, co powinna. Liczył się po prostu Jungkook i bliskość, której całkowicie się oddał.

Mycie sobie nawzajem włosów było jedną z jego ulubionych czynności. Może było to infantylne, ale kochał tworzyć na głowie młodszego różne fryzury za pomocą szamponu (uczył się od Gahyeon). Całe pomieszczenie wypełniały śmiechy i ich ciche szepty, dopóki usta Taehyunga nie odnalazły tych bruneta.

Po omacku przenosił się na jego kolana, zaciskając dłonie na jego ramionach, aby nie poślizgnąć się na śliskiej powierzchni. Zaraz po tym poczuł dwie dłonie, powoli sunące po jego bokach.

W tym momencie Kim nie wiedział, dlaczego wcześniej nie otworzył się przed Jungkookiem, doskonale przecież wiedząc, że mężczyzna jest najlepszym, co mogło mu się przytrafić. Przez te kilka miesięcy, odkąd pojawił się na nowo w jego życiu, nabrał tylko pewności, że może powierzyć mu całego siebie.

Słodkie buziaki przemieniły się w dłuższe pocałunki bardzo szybko, a ciche mlaśnięcia odbijały się od ścian łazienki, wraz z rytmem szybko bijących serc tworząc nową symfonię.

Taehyung mógł mu zaufać całkowicie, oddając nie tylko swoje serce, ale i ciało. Niczym odnowiona przysięga małżeńska.

– Kochaj się ze mną, Jungkookie. Kochaj jak nigdy dotąd. 

A/n: to się dzieje, moi mili

poprawa z matmy poszła mi supi, więc daję wam rozdzialik

i spadła aktywność):

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro