☽ 30 ☾
Gayeon była bezlitosna. Jakie normalne dziecko już o ósmej rano pod czas urlopu lata po całym domu, piszcząc w niebogłosy? Taehyung próbował osłaniać swoje ciało przed skaczącą po łóżku czterolatką, marząc o choć kilku minutach snu więcej, jednak przy jej zaciętości nie miał takiej szansy.
– Tato, włącz mi bajki! Proszę! – piszczała, co chwilę skacząc pupą na miękki materac, aż w końcu blondyn uległ, ale tylko ze względu na strach, że łóżko się połamie i będą musieli za nie płacić.
Wychylił się zza pościeli z nadzieją, że na jedynym kanale, który odbierał, będą jeszcze poranne bajki dla dzieci. Przeniósł się ociężale do siadu, sięgając po pilota, którego widocznie były to już ostatnie dni, bo guziki ledwo chciały się wciskać. W końcu jednak się udało i na całe szczęście na niewielkim odbiorniku wyświetliła się jakaś animacja, której mężczyzna do końca nie rozpoznał.
Przeciągnął się, ziewając głośno i o dziwo poczuł się strasznie wyspany. Jednak kiedy kołdra się z niego zsunęła, zauważył, że coś jest nie tak, bo zimne powietrze brutalnie zaatakowało jego ciało.
Wcale się nie zdziwił, że jego koszula od piżamy, nie dość, że zapięta była tylko na dwa guziki, to jeszcze krzywo i nierówno. Tak to się kończy, kiedy pozwala Jungkookowi się ubierać.
No właśnie, Jungkook.
Dopiero teraz dostrzegł, że przecież zasypiali razem, a teraz jego miejsce w łóżku było puste, choć jeszcze ciepłe, co oznaczało, że nie zniknął tak dawno.
O ucieczce raczej nie było mowy, bo to on płacił za wyjazd i niezbyt by mu się to opłacało, więc musiał znaleźć inne wytłumaczenie jego zniknięcia.
– Skarbie, nie wiesz, gdzie jest tata Kook? – zapytał zapatrzoną w telewizor szatynkę, która nawet nie odwróciła się na jego pytanie, zbyt skupiona śpiewaniem czołówki.
– Pleckuje się – odpowiedziała szybko, zaraz powracając do kreskówki.
Taehyung zmarszczył brwi, przez moment zastanawiając się, czy to on źle usłyszał, czy może to mała się przejęzyczyła. To całe „pleckowanie" zaciekawiło go tak bardzo, że szybko podniósł się z materaca, gładząc jeszcze rozczochrane włoski małej i kierując się w stronę wyjścia z sypialni.
Dopiero, kiedy wszedł na korytarz, poczuł ten cudowny zapach dobiegający z kuchni i usłyszał ciche podśpiewywanie. Stanął za framugą drzwi, wysuwając zza nich jedynie głowę, a widok, jaki tam zastał, całkowicie go rozczulił.
Jungkook stał przed kuchenką w samych bokserkach i koszulce, na zmianę mieszając coś w plastikowej misce i obracając na patelni.
– Placki, placuszki, ja wszystkie was pyszności... Usmaaaażyć chcę!
I w tym momencie Taehyung stracił swoją kryjówkę. Wybuchł takim śmiechem, że dalsze utrzymywanie trybu incognito nie miało sensu. Jungkook już go namierzył, odwracając się w jednej chwili w stronę drzwi ze szpatułką do jajek w dłoni.
– Kolejne się ze mnie śmieje! Raz w życiu próbuję zrobić wam pyszne śniadanie, a wy co? Czuję się niedoceniony. – Wydął dolną wargę, obracając się z powrotem do gazówki, aby przewrócić kolejną porcję omlecików.
Kim nie mógł wytrzymać z rozczulenia, ocierając szybko łezkę, która znalazła się w jego kąciku i podbiegając do młodszego, aby przytulić się do jego pleców.
– Oj przepraszam, Kookie. Przecież wiesz, że cię kochamy. Dziękuję za śniadanko, ale musisz mnie po nim ukochać za to, że obudziłem się bez ciebie obok – wymruczał zaraz obok jego ucha, szczelnie przylegając do ciała wyższego.
Nawet nie zauważył, że właśnie całkowicie dopasowali się do jego wyobrażeń z liceum o miłości.
– Dobrze, panie pieszczoch. Ale najpierw śniadanko, mam nadzieję, że was nie potruję.
Taehyung zaśmiał się dźwięcznie, korzystając z okazji, że ten na moment odwraca głowę z jego stronę i kradnąc buziaka z tych słodkich ust.
♦ ♦ ♦
– Tatusiu, ale proszę! Tylko zamoczę nóżki, wcale nie jest tak zimno! – Gahyeon skakała wokół leżącego na leżaku przy brzegu Taehyungu od dobrych kilku minut. Co prawda był maj i temperatury dochodziły do dwudziestu stopni, jednak w dalszym ciągu nie był przekonany, czy puszczenie jej do wody będzie dobrym pomysłem.
W końcu z domku wyszedł i Jungkook, już w pełni ubrany, a widząc jak jego córeczka czegoś bardzo chce, nie był w stanie postąpić inaczej niż dać jej to.
– Wezmę ją na chwilkę, kochanie – powiedział tylko do starszego, aby ten zaraz na niego nie nakrzyczał za nieodpowiednie zachowanie i posłał mu tak piękny uśmiech, że nie mógł nie ulec.
– Tylko nie za głęboko, patrzę na was. – Wykonał ten charakterystyczny ruch palcami wskazującym i środkowym od swoich oczu do tych młodszego, aby jeszcze dosadniej zasygnalizować mu, że ma nie przekraczać bezpiecznej strefy, bo będzie z nim krucho.
– Taak! – młodsza pisnęła, zaraz pakując się na ręce Jungkooka, który uniósł ją z dumą, kierując się prosto w stronę wody.
Jednak wystarczyło, żeby fala dosięgnęła jego stóp, a ten zaczął uciekać w odwrotnym kierunku, nie dając nawet Gahyeon szansy na zabawę.
– To jest zimniejsze niż serce tej laski z serialu, Hyeonnie, siedzimy na piasku.
♦ ♦ ♦
Słońce było już w zenicie, przyjemnie ogrzewając łydki Taehyunga, które jako jedyne wystawały spod wielkiego parasola. Mieli ogromne szczęście, że wynajęta chatka była wyposażona w liczne akcesoria typu leżaki i koce, bo dzięki temu nie musieli leżeć na piasku, który mimo tego był już wszędzie. We włosach każdego z osobna, w butach, a Jungkook się skarżył, że miał nawet w bokserkach.
– Jest idealnie, hm? – spokojny głos młodszego wyrwał Kima z półsnu, sprawiając, że uśmiechnął się delikatnie, przytakując mu skinieniem głowy.
Dookoła było tak cicho, że jedynym słyszalnym dźwiękiem było skrzeczenie ptaków i uderzanie fal o brzeg. Co prawda taką samą scenerie mogli zobaczyć w Busan, jednak to było coś kompletnie innego. Tutaj byli sami, bez zbędnych ludzi dookoła, bez hałasu, szumu ulic, które były zaledwie kilkanaście metrów od brzegu w ich mieście. A tutaj? Żeby dostać się na autostradę, musieli pokonać kilometry polnych dróg. Obaj się w tym zakochali.
Dłoń Taehyunga gładziła brązowe włoski małej, która spała między nimi na wielkim kocu, całkowicie wymęczona ganianiem się z obojgiem rodziców po plaży. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu spała w dzień, więc to było naprawdę ogromnym osiągnięciem.
– Mógłbym tu zamieszkać, serio – wymruczał Taehyung, przekręcając się na bok, aby mieć przed sobą swojego mężczyznę. Lepszych widoków nie mógł mieć.
– Jak zostaniesz ze mną już na zawsze, obiecuję, że na starość przeprowadzimy się do małego domku przy jeziorze. Tylko my i nasze własne miejsce.
Kolejny raz serce Kima zabiło mocniej, a to wszystko przez, zdawałoby się, zwykłe słowa.
– Z tobą wszędzie jest mi idealnie, Jungkookie.
Ten moment, kiedy patrzyli w swoje oczy, uśmiechając w ten piękny, najszczerszy sposób, był wart każdych wyrzeczeń, chwil samotności i trudności. Dla tego, co mieli teraz, byli w stanie poświęcić wszystko.
Słońce było świadkiem kolejnych niewypowiedzianych obietnic zawartych między warkoczem pocałunków. Mimo że starali się przed nim ukryć w cieniu, aby ich słodki sekret pozostał tylko między nimi, ono już doskonale wiedziało.
A leżąca między nimi Gahyeon nie obudziła się nawet na momencik, na całe szczęście nie wiedząc, co też jej rodzice wyrabiali nad jej głową.
A/n: chyba możemy odliczać idk
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro