☽ 27 ☾
– Gahyeonnie, wstawaj, rybko – powtarzał od dobrych kilku minut, jednak ta dalej tylko coś stękała, przewracając się z boku na bok. Niby była sobota i zwykle mogła sobie wtedy trochę pospać, jednak tym razem blondyn musiał odebrać jej tę przyjemność.
Słońce ledwo wzeszło, kiedy budzik rozbrzmiał w sypialni rodziców, budząc jednak tylko jednego z nich (Jungkook naciskał na pilota od telewizora, myśląc, że ustawia drzemkę i poszedł spać dalej). Hany już nie było w mieszkaniu, bo zawieźli ją poprzedniego dnia do Jimina, aby zajął się nią przez te kilka dni. W końcu nie mogli zabrać jej ze sobą. Pogoda na najbliższe dni zapowiadała się wyśmienicie, dlatego lepszego terminu na krótki wyjazd nie mogli wybrać. Jednak aby można było o nim mówić, trzeba było dobudzić te małą kulkę z potarganymi włosami i w pogniecionej piżamce w księżniczki (nie, tym razem nie chodzi o Jungkooka).
– Budzimy się, skarbie, szybciutko – powiedział znowu, gilgocząc ją po stopach, co na nic się nie zdawało, bo ta jak na złość nie miała tak silnych łaskotek. Mimo to w końcu mu się udało, a szatynka przeniosła się do siadu, przecierając oczy zaciśniętymi w piąstki dłońmi.
– Ale tato, miałam taki fajny sen... Poznałam księcia i tańczyłam z nim na balu! – odezwała się niemrawo, wyrażając dosadnie swoje niezadowolenie.
– Czyli nie chcesz jechać na przygodę? Okej, twoja spra-
– Przygoda?! Chcę! Mogę wziąć mój plecak w jednorożce? Proszę! A gdzie jedziemy? Znowu do lasu? Tam były przecież te straszne pająki! A będziemy spać w namiocie czy hotelu? Chcę pokój z dużym łóżkiem, żeby pan Miś się ze mną zmieścił! Właśnie, mogę zabrać pana Misia? Będzie samotny beze mnie. I pani Wróżka też... I pan Włochatek... Tato, one wszystkie będą samotne, co ja mam zrobić?!
Mógł nic nie mówić. Znacznie łatwiej było okiełznać śpiącą Gahyeon niż Gahyeon o-kurczę-ale-się-ekscytuję-muszę-skakać-po-całym-pokoju.
Choć tym razem na szczęście nie biegała po domu, piszcząc z podekscytowania, a jedynie wręcz telepotała w swoim łóżku. Sen najwidoczniej odszedł w niepamięć.
Taehyung musiał wziąć głęboki oddech, starając się przyswoić wszystkie jej słowa do głowy, a było to nie lada wyzwaniem, bo ta mówiła tak szybko, że ledwo dało się wyłapać, gdzie jest przerwa pomiędzy wyrazami.
– Spokojnie, kochanie. Nie będą samotne, mówię ci, wujek Jimin będzie przychodził codziennie i je przytulał, żeby nie były smutne. Możesz wybrać jedną, ale małą, dobrze? Póki co musimy się ubrać, zjeść śniadanko, więc hop, do łazienki myć rączki.
– Tak jest! – pisnęła i wyskoczyła spod pościeli niczym z procy. Kim otarł czoło, w końcu mogąc wstać z jej materaca i iść, aby tym razem obudzić swoje drugie szczęście.
Na całe szczęście Jungkook był o wiele prostszy w obsłudze, bo wystarczyło jedynie przez kilkanaście sekund gładzić go po włosach, składając w tym czasie pocałunki na policzku, a kiedy zacząłby mruczeć z przyjemności, odsunąć się i czekać, aż sam wstanie, dopraszając się o więcej.
Taka była jego taktyka każdego dnia, również dzisiaj.
– Hyung, czemu przestałeś? – mruknął zaspany brunet, przenosząc się do siadu, z zamkniętymi oczami poszukując blondyna. W końcu natrafił dłonią na jego udo, od razu przyciągając go do siebie niczym dziecko potrzebujące czułości.
– Już późno, a o dziesiątej mamy być na miejscu, pamiętasz? – zapytał, mimo pośpiechu wtulając się w jego klatkę piersiową, aby choć jeszcze przez moment móc rozkoszować się bliskością. Chwilę po tym jak słowa starszego rozbrzmiały w pokoju, Jungkooka momentalnie olśniło.
– No tak! – praktycznie krzyknął, jeszcze mocniej przyciskając ciało mężczyzny do siebie. Zaraz jednak go puścił, ruszając biegiem w stronę drzwi. – Siku, siku, siku!
Taehyung zaśmiał się na to dźwięcznie, obserwując jak ten znika za framugą, jednak dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że przecież ich mała dopiero sama szła załatwić poranną toaletę.
– Gahyeon jest w łazience! – Dlatego odkrzyknął, widząc zaraz jak młodszy zawraca i idzie w drugą stronę.
– Jest jeszcze zlew w kuchni! – Jednak kiedy usłyszał taką odpowiedź, momentalnie spoważniał.
– A tylko spróbuj, zwyrolu!
+++
Droga z Busan do małej wioski położonej przy jeziorze we wschodniej części Korei zajęła im mniej więcej dwie godziny (trwałoby to krócej, gdyby Taehyung ciągle nie krzyczał na Jungkooka, że ten jeździ za szybko, mimo że wcale nie przekraczał dozwolonej prędkości). Jako że był maj, sezon na wypady nad jezioro jeszcze się nie rozpoczął, więc wynajęcie niewielkiego domku przy zbiorniku wodnym nie było żadnym problemem, a i cena była zdecydowanie bardziej atrakcyjna niż w lato na przykład. Gospodarze, którymi okazała się być para starszych ludzi, przywitali ich z wielkimi uśmiechami, sprawnie tłumacząc, gdzie mają toalety, pokazując pokoje, a także informując ich o atrakcjach turystycznych i najbliższych sklepach. Po tym krótkim poradniku „jak nie umrzeć na urlopie" mogli w końcu się zrelaksować i odpocząć po podróży.
Gahyeon od razu pobiegła ze swoją walizeczką do pokoju, który miała tylko dla siebie, aby urządzić go całkowicie po swojemu. Nie było możliwości, żeby zrobiła sobie tam krzywdę, dlatego korzystając z okazji, że ta jest zajęta, rodzice zaczęli rozpakowywać i swoje walizki w sypialni, która była po drugiej stronie parterowego domku.
Przyzwyczajeni do tego specyficznego, słonego zapachu w Busan, teraz mogli rozkoszować się zupełnie inną wonią. Nie potrafili jej za bardzo zidentyfikować ani przypisać do konkretnego źródła, ale mały, drewniany domek obok lasu i jeziora był kopalnią najróżniejszych aromatów.
– Nie byłem na takich wakacjach chyba od liceum – odezwał się Jungkook, wypakowując swoją bieliznę do jednej z szuflad w komodzie. Było tak cicho, a jednocześnie tak przyjemnie i spokojnie. Nie było słychać klaksonów co sekundę, krzyczących ludzi czy za głośno puszczanej muzyki. Mógłby wyjechać tu na zawsze.
– Ja też, brakowało mi czegoś takiego – odpowiedział Taehyung, nagle pojawiając się za młodszym i wtulając w jego plecy. – Chwili sam na sam tylko z tobą w miejscu, gdzie nikt nas nie znajdzie... – dodał szeptem, przymykając oczy, żeby następnie złożyć delikatny pocałunek na jego karku.
Narządy wewnętrzne Jeona wywróciły się do góry nogami, jak zresztą podczas każdego ich kontaktu. Wątroba widocznie postanowiła pobawić się z żołądkiem w berka, ganiając nawzajem w jego brzuchu. Wyprostował się, wtulając bardziej w klatkę piersiową starszego i naprawdę myślał, że nic nie byłoby w stanie zepsuć tej chwili.
No właśnie, myślał.
– Ja was znalazłam! – Usłyszeli krzyk, a następnie oczy Jungkooka powiększyły się do rozmiarów dużych monet, kiedy rozpędzona pięciolatka wpadła na niego, niefortunnie uderzając głową prosto w jego krocze.
Zacisnął wargi, wpatrując się gdzieś w przestrzeń, kiedy szatynka zatoczyła się, sama zdziwiona siłą zderzenia. Starał się nie płakać, naprawdę bardzo się starał.
– Ał – pisnął tylko, osłaniając dłońmi swoje klejnoty, jakby miało to dać jakikolwiek rezultat. Taehyung z początku spojrzał na niego pytająco, jednak kiedy tylko zobaczył, co było źródłem jego „ał", aż sam poczuł jakby to jego bolało.
– Jejku, przepraszam, tato! – powiedziała Gahyeon głośno z wyraźną skruchą. – Daj, pocałuję!
– Nie! – odkrzyknęli oboje, powstrzymując dziewczynkę przed czymś, czego z pewnością musiałaby się wstydzić co roku, kiedy byłaby już nastolatką, a jej rodzice przytaczaliby tę sytuację podczas każdych świąt.
A/n: wakacje z taekookiem czas zacząć
A teraz ważne informacje!
Jutro na moim snapchacie odbędzie się losowanie, o którym była mowa w poprzednim rozdziale! A przynajmniej mam taką nadzieję, bo od wczoraj coś mnie łapie, więc jeśli będę wyglądała jak człowiek, odezwę się do was!
i może ktoś pamięta, miałam kiedyś na moim profilu ff z jungkookiem kosmitą i tak ciekawi mnie, czy chcielibyście, żeby powróciło w formie one shota, bo mam na nie nowy pomysł? miałam na fizyce lekcje o kosmosie i mnie natchnęło ciut
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro