Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 26 ☾

Jungkook nie był w stanie wyobrazić sobie piękniejszego poranka. Obudził go nie budzik, nie telefon od szefa, nie alarm przeciwpożarowy, a słodkie usta, składające pocałunki na jego policzkach, nosie i czole. Mruknął, uśmiechając się sennie, aby zaraz zarzucić rękę na leżącego obok niego blondyna.

Zdziwił się jednak, kiedy nie poczuł obok siebie jego ciała, a zamiast tego do jego uszu doleciał głośny śmiech.

Momentalnie poderwał się z miejsca, a kiedy tylko otworzył w końcu oczy, zobaczył coś, czego zdecydowanie nie spodziewał się ujrzeć na poduszce obok niego małego kotka. Szybko przekalkulowując w swojej głowie, doszedł do wniosku, że Taehyung nigdy nie wspominał mu nic o zwierzęciu, więc skąd ono się tam wzięło?

Zaraz dostrzegł również źródło śmiechu, który wybudził go całkowicie ze snu – była to stojąca pry drzwiach od sypialni Gahyeon, a zaraz za nią i Taehyung, którzy patrzyli na niego, nie mogąc pohamować szerokich uśmiechów.

– Ktoś tu się bardzo polubił z naszym gościem – powiedział blondyn, podchodząc do łóżka i usiadłszy na jego krawędzi, sięgnął do kotka o pomarańczowo-brązowo-białej barwie futerka, gładząc go po grzbiecie.

Jungkookowi jeszcze chwilę zajęło, zanim zorientował się, co się w tym momencie działo. A kiedy tylko doszło do niego, że to nie jego Taehyung całował go po twarzy, a jakiś kot, zaczął wycierać policzki o podwiniętą koszulkę. Oczywiście wywołując tym kolejną falę śmiechu ich małej córeczki, która wskoczyła obok nich na posłanie, przytulając się do torsu Jeona.

– Ładna, prawda, tatku? Byliśmy z tatą w piekarni po ciepłe bułeczki i znaleźliśmy ją w drodze powrotnej. – Wyjaśniła mu wszystko, wywołując tym ciche „aaa" dalej zaspanego mężczyzny. Jednak to bardziej informacja, że zdążyli już pójść do piekarni, kiedy on dalej spał, wzbudziła jego większe zainteresowanie.

– Chwila, która godzina? – zapytał, przecierając jeszcze oko, które dalej zalepione było tak zwanymi śpioszkami.

– Około 11? Chyba tak – odpowiedział mu Taehyung. – Byłeś bardzo zmęczony, więc nie chcieliśmy cię budzić. Zdążyliśmy pójść po śniadanie, choć już niedługo powinien być obiad i zaszliśmy do weterynarza, żeby powiedział nam, czy nasza kicia nie jest na coś chora. Na całe szczęście wszystko z nią w porządku, czyli musiała od kogoś uciec albo zabłądzić. Póki co zostanie u nas, co ty na to?

Mówił to wszystko tak szybko, że do zamroczonego umysłu Jeongguka niewiele z tego doleciało. Dopiero fragment, że „zostanie u nich" nieco go ożywił.

– A-ale że zwierzątko u nas? – zapytał, doskonale pamiętając każdą swoją przygodę z pupilami. Cóż... nie były one zbyt udane. – Przecież ja nawet rybkę uśmierciłem, hyung...

– Ale tatoooo – przeciągnęła szatynka, skacząc po udach mężczyzny. – Zawsze chciałam kotka! A ten jest taki śliiiiczny!

Obaj już wiedzieli, że nie mają wyboru.

– Um... – Jungkook westchnął, spoglądając na zwierzątko łaszące się do ręki Taehyunga. Może faktycznie? – Macie już imię?

– Hana! – Gahyeon pisnęła jak na zawołanie.

– Prawie jak Montana? – zaśmiał się brunet, jedynie z serialem ze swojej młodości kojarząc to imię. To były czasy... Chociaż gdyby teraz w bajkach dla dzieci wystarczył jeden szczegół, typy zmiana włosów, żeby osoba była nie do poznania, straciłby wiarę w ludzi. Oh, no tak, już za późno...

– Tato, co ty! Przecież to są kwiaty po japońsku!

– A skąd ty to wiesz, maluchu?

– Tata Tae jest baaaardzo mądry.

Witaj w rodzinie, Hana.


$$$


Zwierzątko wiąże się z obowiązkami, a obowiązki z koniecznością karmienia i dbania o swojego pupila. Choć Jungkook kochał zakupy, tak na tych w dziale zwierzęcym nie znał się ani trochę. Te wszystkie karmy wyglądały tak samo i kompletnie nie rozumiał różnicy między tą w puszce za tysiąc won, a tą w słoiczku za dwa tysiące. Na całe szczęście Taehyung dał mu odpowiednie instrukcje, zanim puścił go z Gahyeon na podbój supermarketu, samemu wywijając się koniecznością zrobienia obiadu. Okej, obiad ważniejszy.

– A kupimy mu też zabawki? A może taką ładną miseczkę? Patrz, tam jest różowa! O jej, tato, czy na niej są diamenciki? Patrz, na tej karmie jest prawie taki sam kotek jak Hana! A może to ona? Nigdy nie mówiła, że była modelką...

Już wiedział, dlaczego Taehyung wysłał go tu z nią samego.

– Kupimy tylko to, co napisał na liście tata Tae, dobrze, kruszynko? – zapytał, pchając wózek, w którym siedziała czterolatka.

– Ale tatusiu!

Odnalazła jego słaby punkt. Wydęta warga i oczy jak u szczeniaczka pokonywały go za każdym razem.

Westchnął głośno, spoglądając ostatni raz na listę, aby upewnić się, że w koszyku jest wszystko, co wypisał mu starczy, aby następnie schować ją do kurtki i przejechać odrobinę dalej – do działu z zabawkami dla zwierząt.

– Kocham cię, tato! – pisnęła, o mało nie wyskakując z wózka, żeby przyjrzeć się z bliska wszystkim akcesoriom. 

Jak miał jej nie ulec?


$$$


Kiedy wrócili do domu, było już popołudnie. Spędzili w sklepie zdecydowanie zbyt wiele czasu, zastanawiając się, jaki kolor zabawek będzie najlepszy i jakimi ich kicia będzie się najchętniej bawiła.

Jungkook rozpakował wszystko na korytarzu, nieco obawiając się reakcji Taehyunga na nieco zbyt dużą torbę w stosunku do tego, co napisał na liście, jednak kiedy tylko poczuł piękne zapachy wydobywające się z kuchni, rozebrał siebie i Gahyeon z ubrań wierzchnich tak szybko, jak się dało, po chwili już znajdując się w progu.

Kim akurat wykładał obiad na talerze, więc kiedy tylko zobaczył stojącego obok Jeona i ich małą córeczkę, którym aż ślinka ciekła, uśmiechnął się do nich szeroko.

– Idealnie na obiad – powiedział i właśnie te słowa były sygnałem do zajęcia miejsc przy stole.

Jungkook był już tak głodny, że nie zauważył siedzącego na jego miejscu kota, o mało na niego nie siadając. Ten jednak szybko uciekł nie wiadomo gdzie, dzięki czemu wszyscy mogli już spokojnie zasiąść do pysznego obiadu, który przygotował najstarszy.

– Kupiliście wszystko? – zapytał, nakładając sobie do małej miseczki porcję ryżu, na którą zaczął układać kolejne składniki.

Oboje mu na to przytaknęli, uśmiechając się do siebie nawzajem. Póki jeszcze kupione zabawki były ich sekretem, chcieli cieszyć się z niego jak najdłużej. Jungkook już nie mógł doczekać się momentu, kiedy ta będzie zwierzała mu się z pewnych rzeczy, prosząc, aby nie mówił nic Taehyungowi. (Zapewne będzie na odwrót, ale nie psujmy mu marzeń).

Jednak nie zdążyli nacieszyć się tajemnicą zbyt długo. Wchodzący do kuchni kot z piłeczką na sznurku w pyszczku całkowicie ich zdemaskował.

– A co to jest? – zapytał Taehyung, odkładając na moment sztućce i obrócił się w stronę kota, który jak na zawołanie wskoczył na jego kolana. Blondyn spojrzał najpierw na Gahyeon, potem na Jungkooka, a kiedy zobaczył tylko jak ci wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, westchnął, uśmiechając się pod nosem.

– Oj, ciekawe, skąd ona to wzięła? Chyba jakaś czarownica wrzuciła nam przez szparę w drzwiach!

– Nie mamy szpary w drzwiach, Jungkook.

– O, popatrz! Nie dość, że podrzuca zabawki dla kotów, to jeszcze szpary w drzwiach robi!

Taehyung kochał tego idiotę na zabój.

A/n: Wybaczcie za dwa tygodnie postoju, ale potrzebowałam chwili przerwy + szkoła mnie wymęczyła od razu po feriach.

Staram się wracać do regularnego dodawania i potrzebuję dużo miłości [najlepiej w formie fioletowych serduszek]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro