Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 2 ☾

Naleśniki. 

To było pierwsze, o czym pomyślał Taehyung, kiedy otworzył szeroko swoje zaspane oczy. I to nie dlatego, że po prostu miał na nie dziką ochotę. No dobra, może i miał, ale bardziej chodziło w tym wszystkim o ten wspaniały zapach, który pochłaniał każdym centymetrem kwadratowym swojej skóry. Wystarczyło jedno spojrzenie na drugą stronę wielkiego łóżka, aby wiedział, kto jest sprawcą tak pięknych zapachów. 

Po tej jednej, pamiętnej nocy ich miesięcznicy, wykorzystywali praktycznie każdą wolną chwilę na przesiadywanie w swoim towarzystwie. Co prawda wcześniej też tak było, jednak po tamtej chwili dzielili ze sobą nie tylko sferę uczuciową, ale i tę intymną, erotyczną, zupełnie nie widząc ku temu przeciwwskazań. 

Czy świat faktycznie był w stanie rzucić w swoje ramiona dwójkę ludzi zapisanych sobie w gwiazdach? Dobranych tak idealnie, że potrafili rozumieć się bez słów, odgadnąć swoje potrzeby samym spojrzeniem? Do tej pory dla obojga wydawało się to nierealne, jakby wyciągnięte z komedii romantycznej. A jednak żaden z nich przecież nie był aktorem

Blondyn owinął swoje nagie ciało w satynową pościel i na palcach wyszedł z pokoju, kierując się za cudownym zapachem, niczym wąż za zwodzącym go dźwiękiem fletu. 

I widok półnagiego mężczyzny przy kuchence wcale go nie zaskoczył. 

- Co tam pichcisz, doktorku? - rzucił zalotnie, opierając się o framugę drzwi kuchennych i zaśmiał się dźwięcznie, kiedy wyrwany z letargu Jeon prawie upuścił jedno z jajek. 

- Wstałeś już, hyung? - zapytał, odwracając się na moment w jego stronę, udając, że jajeczna wpadka wcale nie miała miejsca. - Usiądź, zaraz skończę - posłał jeszcze szczery uśmiech w stronę Taehyunga, następnie powracając do przerwanej czynności.

To było naprawdę zabawne. Jeszcze kilkadziesiąt dni temu trzeba było siłą zwlekać go z łóżka, żeby w ogóle wziął prysznic, a teraz sam, z własnej woli budził się wcześnie, nawet jak nie miał tego dnia żadnych wykładów, aby zrobić naleśniki. W dodatku nie dla siebie! Dla kogoś, kto w tak krótkim czasie zdołał zająć tak znaczące miejsce w jego sercu. 

Kim pokiwał radośnie głową, zasiadając przy niewielkim stoliku umieszczonym w centralnej części nowoczesnej kuchni młodszego. Zawinął sobie pościel pod pachami, żeby oplatała go ciasno ze wszystkich stron. Co prawda nie wstydził się już nagości przy szatynie, ale przez listopadową pogodę w mieszkaniu było ciut chłodno, a Tae uwielbiał ciepło. A najlepiej pochodzące z otulających go ramion swojego chłopaka. 

Uśmiech nie był w stanie zejść z jego zaspanej buźki. Oparł się łokciami o blat i ułożył brodę na złączonych dłoniach, wpatrując się w młodszego jak w obrazek. Swoje najpiękniejsze dzieło sztuki przyozdobione dziesiątkami śladów przechodzących kolorami od bladoróżowych, zrobionych jakiś czas temu, po burgundowe, które powstały poprzedniej nocy.

- Mus truskawkowo-czereśniowy? - zapytał nagle starszy, wytężając swój węch. Chociaż tak naprawdę nie musiał specjalnie się trudzić, silna woń owocu roznosiła się po całym pomieszczeniu, mieszając razem z zapachem ciasta na naleśniki, przez co kubki smakowe Kima szalały. Tamten tylko przytaknął cicho, przewracając kolejnego naleśnika na drugą stronę. Uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc wyjść spod wrażenia, że chłopak zdołał rozróżnić te dwa owoce po samym ledwo wyczuwalnym zapachu. 

Po niespełna trzech minutach pusta miska po masie stała w zlewie do połowy wypełniona wodą, a Jungkook w białym fartuszku z kotem w czapce kucharskiej przenosił pysznie pachnące placki na stół, przy którym siedział starszy.

Kubki smakowe automatycznie zaczęły szybciej pracować i dosłownie nie mógł się powstrzymać przed zanurzeniem palca w miseczce z musem, aby zaraz umieścić go w swoich ustach i rozkoszować się jego słodyczą. 

- Powinieneś iść na gastronomię, a nie medycynę, Jungkookie. Co prawda nie wiem jeszcze jak wycinasz narządy, ale gotujesz wspaniale - wielki uśmiech zagościł na twarzy i jednego, i drugiego, a u Jeona połączony z soczystym rumieńcem. Lubił komplementy, a te usłyszane od ukochanej osoby były jeszcze bardziej wartościowe.

- Zjadaj już, hyung, bo wystygną - wymamrotał, polewając pierwszego naleśnika dość dużą ilością musu owocowego i odrobiną bitej śmietany. Ułożył go zadowolony na talerzyku blondyna i wykorzystując jego nagłe zainteresowanie jedzeniem, namoczył palca w białej piance i maźnął nim taehyungowy nos.

- Ej! - obruszył się, postanawiając zemścić się na swoim chłopaku. Zamiast bitej śmietany jednak wetknął palca do musu i również skierował go w stronę nosa przeciwnika. Ale on był szybszy i zanim choćby kropla zdołała znaleźć się na jego twarzy, chwycił zmierzającego w jego stronę palca między wargi, dokładnie oblizując całą truskawkowo-czereśniową masę. 

- Hm... - zamlaskał kilkakrotnie, przybierając zamyślony wyraz twarzy, kiedy Kim zabrał już dłoń z wydętą wargą. - Nie mam pojęcia, czy słodsze były te owoce, czy właśnie ty.

Ale doskonale wiedział, że policzki Taehyunga były równie czerwone, co one. 

- Głupek... - podsumował, wkładając naleśnika między wargi swojego chłopaka, żeby ten nie mógł powiedzieć już nic, co wywoła jego zawstydzenie. 

  ☄ ☄☄ 

Taehyung zdecydowanie nie lubił zimna. Kiedy tylko temperatura spadała poniżej dwudziestu stopni, zakładał na siebie bluzy, zakryte buty i wszystko, co sprawiłoby, że uczucie chłodu odejdzie daleko. Jednak jesienno-zimowy okres miał też swoje dobre strony. Na przykład takie, że mógł swobodnie chodzić w nieco za dużych na siebie bluzach swojego chłopaka, owijać się dookoła grubym szalem, czy nawet tak po prostu rzucać się w ramiona Jungkooka, zwalając winę na zimno. Oczywiście tamten mógłby go przytulać nawet przy czterdziestostopniowych upałach, więc absolutnie nie narzekał. Tak samo na to, że co jakiś czas jakaś część jego garderoby w magiczny sposób ginęła, a następnego dnia Kim przychodził w niej na ich spotkanie.

Zupełnie tak samo jak teraz. Blondyn ubrany w szeroką, jungkookową bluzę i szary płaszcz uśmiechał się do niego spod bramy uczelni. Musiał czekać na niego już jakiś czas, bo nawet z daleka był w stanie dostrzec lekko zaróżowiony nos swojego kochania. Nawet nie myślał długo, tylko szybko podbiegł do starszego, w międzyczasie zdejmując swój szal i opatulił nim jego szyję. Kiedy upewnił się, że wszystko już leży na swoim miejscu, uśmiechnął się radośnie i złożył delikatny pocałunek na czubku nosa Taehyunga. 

- Na szczęście już koniec egzaminów. Tęskniłem - powiedział cicho, w jednej sekundzie odnajdując dłoń drugiego, aby spleść ich palce ze sobą. I nagle całe zimno odeszło. Listopad zmienił się w maj, kwiaty znowu pojawiły się na gałęziach wiśniowych drzew, a Kim poczuł, jak pustka, która towarzyszyła mu od samego rana, nagle się wypełniła.

- A ja dopiero wstałem, więc nawet nie miałem kiedy tęsknić - skłamał, nie chcąc się przyznać, że tak naprawdę od rana siedział jak na szpilkach, co chwila zerkając na zegarek w telefonie. Tak bardzo bał się o to, jak pójdzie jego chłopakowi na testach, że tylko odliczał minuty do ich spotkania. Poprawka, nie bał się o to, jak mu pójdzie, bo wiedział, że Jeon był najlepszym z najlepszych i musiał zaliczyć. Ale mimo to stresował się z niewiadomych przyczyn.  - A jak ci poszło?

- Nie było tak źle, raczej zaliczę ten rok. - Jungkook uśmiechnął się szeroko, wolną dłonią zaczesując blond kosmyki swojego chłopaka.

- W takim razie idziemy świętować! Rok zaliczony, to teraz kolej na mnie. - Szybko cmoknął zaskoczonego taką śmiałością Jeona w sam środek jego lekko rozchylonych ust, a następnie zaczął ciągnąć go w stronę najbliższego postoju taksówek.

Przetwarzanie słów Kima zajęło chłopakowi dobrą chwilę, ale w końcu uśmiechnął się znacząco, chętnie podążając za starszym. 

- Od kiedy jesteś taki bezpośredni?

- Nie wiem - przeciągnął wesoło Taehyung. - Możliwe, że pociągają mnie przystojni lekarze. A teraz chodźmy szybciej, bo na szesnastą zaczynam zmianę w kwiaciarni. 

    ☄ ☄ ☄    

Było kilka ważnych dat dla osób w związku. Pierwsza miesięcznica, pół-rocznica, rocznica i kolejne, a dla niektórych także studnica była czymś wartym świętowania. Ale przecież komu chciałoby się odliczać samemu całe sto dni? Otóż Taehyungowi.

Dlatego też kilka dni po świętach Bożego Narodzenia (które swoją drogą spędzili również razem, bo rodzina każdego z nich była w tym czasie poza krajem), Kim skrupulatnie przygotowywał wszystko, aby ten dzień był jak najbardziej udany. 

Biały puch pokrywał wszystkie chodniki, a szron malował lodowe kwiaty na oknach. Może i wyglądały pięknie, jednak dla blondyna wcale nie były symbolem czegoś wspaniałego. Dlatego postarał się, aby wystrój mieszkania był znacznie cieplejszy i przytulniejszy niż widok za oknami. 

Czerwony obrus na okrągłym stole stojącym w centralnej części salonu, dwie podłużne świece na jego środku, aby zwiększyć romantyzm całej sytuacji. Czerwone wino w podłużnych kieliszkach już na nich czekało razem z dopiero ułożonymi na śnieżnobiałych talerzach potrawami. Chciał udowodnić, że też potrafi co nieco gotować, a nie tylko Jungkook. 

Dochodziła ustalona wcześniej godzina ich randki. Kim stał jeszcze przed lustrem, chcąc upewnić się, że będzie wyglądał jak najlepiej. Od rana nie czuł się zbyt dobrze, okropnie go mdliło, ale miał nadzieję, że to tylko przez cały ten stres, który towarzyszył mu od kilku dni. Nie zadowalał go też fakt, że po świętach lekko przytył, przez co jego ulubione, eleganckie spodnie nie układały się na jego kształtnych biodrach tak dobrze, jak by tego chciał. Może i dla osoby postronnej nie byłaby to żadna różnica, jednak on widział to aż za bardzo. Miał jednak nadzieję, że Jungkook aż tak bardzo nie zwróci na to uwagi. 

Zdążył poprawić jeszcze lawendową koszulę, a po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. Uśmiechnął się do swojego odbicia, biorąc głęboki oddech i poszedł otworzyć drzwi swojemu mężczyźnie. 

Jednak w połowie drogi znowu poczuł narastające nudności, które starał się za wszelką cenę ignorować, zwłaszcza kiedy już otworzył drzwi, zapraszając młodszego do środka. 

Niewielka doniczka z różowym wrzosem wylądowała w dłoniach zaskoczonego blondyna, który w jednej chwili rozczulił się przez tak uroczy prezent. 

- Stwierdziłem, że bukiet róż byłby zbyt oklepany. - Głęboki głos Jungkooka zdawał się przenikać do najgłębszych sfer jego duszy. Doprawdy przygruchał sobie ideał. 

Rozanielony wtulił się w klatkę piersiową szatyna, uprzednio zamknąwszy drzwi, jednak od razu poczuł, że coś jest nie tak. Perfumy chłopaka, które do tej pory wywoływały same przyjemne wibracje, teraz wywołał nawrót mdłości, których tym razem nie mógł powstrzymać. 

Wyrwał się z objęć Jeona i wcisnąwszy doniczkę w jego dłonie, rzucił się biegiem w stronę toalety. Ledwo opadł na kolana przy muszli i zwymiotował całą zawartość swojego żołądka.

Tego dnia kolacja wystygła nienaruszona. Jak to mówią "w zdrowiu i w chorobie" i mimo że niczego takiego sobie nie przysięgali przed ołtarzem, Jungkook nie mógł postąpić inaczej, niż trwać u boku swojego chłopca do samego rana. 

A/n: Nawet nie wiecie, jak bolało mnie serduszko, kiedy wyszedł rozdział innego fika, ale nie mogłam go przeczytać, bo chciałam skończyć szybciutko to

I i know, że dziś jest strasznie słodko i fluffowo, ale musiałam zrobić takie mocne wprowadzenie

W końcu zawsze na początku związków jest taka wielka miłość, prawda?

(i ten wrzos to nie przypadkiem, ok)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro