Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 19 ☾

– Boże, Jimin, nawet nie wiesz, jak nas wystraszyłeś! – praktycznie wykrzyczał Taehyung, kiedy leżący na ziemi mężczyzna w końcu zaczął się przebudzać. Przeniósł się powoli do siadu, otrzymując po tym szklankę zimnej wody z rąk swojej babci i przetarł oczy, próbując zrozumieć, co właśnie się stało.

– Zemdlałem? – zapytał słabym głosem, zaraz czując lekki ból w okolicach kości ogonowej, na którą musiał niefortunnie upaść.

– Masz szczęście, że Jungkook jest po medycynie, bo już jechałbyś karetką, Jiminnie – wtrąciła starsza kobieta, która przez te kilka minut najadła się strachu. Park był jej jedyną bliższą rodziną, a że była lekko przewrażliwiona, bała się, że mogło stać się coś znacznie gorszego. – Taki doktor w rodzinie to skarb.

Po tych słowach Jeon tylko uśmiechnął się zawstydzony, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Nie dość, że go pochwaliła, to jeszcze słowa „w rodzinie" odbiły się w jego głowie z echem. Powoli faktycznie zaczynał się do niej przywiązywać jak do prawdziwej babci.

– Ale nie ma co się przejmować – wtrącił w końcu Jungkook, kiedy rudowłosy powoli podnosił się z niewygodnej ziemi, chwytając się przy tym ręki Taehyunga. – Osłabienie organizmu i szok często działają w ten sposób. A Jimin o tym wie, dlatego będzie na siebie uważał, prawda?

Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Park doskonale wiedział, że młodszemu nie chodzi już tylko o to, co mogła zrozumieć jego babcia i Kim. Sam doskonale o tym wiedział, dlatego przytaknął, uśmiechając się zaraz po tym, bo przypomniał sobie o słowach, które padły chwilę po tym, jak przed jego oczami zrobiło się ciemno, a w głowie zapanowała pustka.

– Czyli rodzice, tak? – zapytał, na co na ustach obu pojawił się nieco zawstydzony wyraz. Jungkook powoli przysunął się do Taehyunga, który opierał jedną dłoń na swoim biodrze i wsunął delikatnie swoją rękę w dziurę, która powstała między tą starszego i jego ciałem, delikatnie go obejmując, czym zaskoczył nie tylko Kima, ale i siebie.

– Rodzice – odpowiedział nieco ciszej, patrząc przy tym w oczy blondyna, który po chwili spuścił głowę.

A patrząc na ten uroczy obrazek, z jednej strony Jimin okropnie cieszył się ich szczęściem, pamiętając zarówno rozpacz Jungkooka, kiedy opowiadał mu podczas studiów o tajemniczym chłopaku, który tak nagle zniknął, jak i wszystko, co przeżywał Taehyung, z którym poznał się kilka lat temu, kiedy odwiedzał babcię w kwiaciarni. A z drugiej strony... Z drugiej strony marzył o kimś, kto będzie patrzył na niego tak, jak oni patrzą na siebie.

– No to może teraz państwo rodzice pójdą po swoje dziecko, bo już najwyższy czas?

Po wypowiedzeniu tych słów przez starszą, Taehyung spojrzał szybko na zegar wiszący nad drzwiami i aż pisnął, widząc, że przedszkole zamykają za pół godziny.

Nieco niechętnie wyrwał się z objęcia Jungkooka, żeby pobiec na zaplecze i zdjąć fartuszek, a zamiast niego narzucić na siebie zwiewną kurtkę. A kiedy wrócił już do głównego pomieszczenia kwiaciarni, spojrzał na Jeona wyczekująco.

– To jak, panie tato, idziemy po nasze dziecko?

A serce bruneta nagle jakby mocniej zabiło. Połączenie słów „nasze" i „dziecko" w ustach Taehyunga brzmiało najpiękniej na świecie i nie był w stanie zrobić nic innego jak pokiwać żywo głową.

– To do potem, Jimin! – rzucił jeszcze blondyn, ale rudowłosy nie był w stanie w żaden sposób mu odpowiedzieć, bo praktycznie wybiegli z kwiaciarni.

©©©


– Oppa! – Pisk Gahyeon było z pewnością słychać nawet na sąsiedniej ulicy. Rozpędziła się, zbiegając z podjazdu przedszkola i wręcz wpadła w jego ramiona. A jak na porządnego tatę przystało, był na to przygotowany, podnosząc ją nad swoją głowę i robiąc kilka obrotów wokół własnej osi.

– Boże, upuścisz ją!

Jungkook zaśmiał się na reakcję Taehyunga, który zaraz pojawił się obok nich. Postanowił jednak nie sprawiać dłużej, że blondyn będzie się martwił o małą i ułożył ją normalnie na swoich ramionach. Zresztą jak zawsze, kiedy się widzieli.

– Tato, co ty. Jungkook ma muły jak jakiś zapaśnik – mówiąc to, przeniosła jedną rączkę na ramię Jeona, i kilkakrotnie zacisnęła na nim palce, wydając z siebie głośne „łał". – Nawet ciebie by uniósł!

I to wcale nie tak, że oboje zdawali sobie z tego sprawę, pamiętając jeszcze upojne noce sprzed pięciu lat, kiedy to młodszy transportował Kima do łóżka, trzymając go w swoich ramionach.

– No co ty, skarbie. Jestem za ciężki. – Może i po ciąży odrobinę mu się przytyło i nie był w stanie zrzucić kilku zbędnych kilogramów, ale w dalszym ciągu było to okropne kłamstwo. A Jungkook złapał nitkę.

– Jeszcze się przekonamy.

©©©


Jungkook już nawet nie myślał o powrocie do szpitala tego dnia, mimo że wcześniej planował zawitać tam po godzinach i posegregować teczki w swoim biurku. Jednak wystarczyła mu ciepła herbata, bajki, ciepły koc na kolanach i jego rodzina u boku, aby zapomniał o czymkolwiek innym.

– Oppa, a ty bardziej lubisz Arielkę czy Jasminę? Bo tata mówi, że on woli syrenkę, a mi się bardziej podobało, jak ona leciała na tym dywanie – zapytała nagle młodsza, a Jeon musiał się chwilę zastanowić, bo szczerze to ledwo znał imiona najbardziej znanych księżniczek Disneya.

– Hm... – Odłożył kubek w kolorowe kropki na stolik przed nimi. – Ja chyba wolę Roszpunkę. Miała ładne, długie blond włosy. – Przez moment obserwował reakcję Gahyeon, bo nie był do końca pewny, czy dobrał odpowiednie imię do długowłosej.

Jednak widząc jak ta analizuje coś w głowie, nie podważając jego słów, zaczął myśleć, że mógł się nie pomylić.

– Tata Tae ma blond włosy. Jakby trochę je zapuścił, byłby twoją Roszpunką? – Jednak takiego pytania z jej ust się nie spodziewał. Niemniej jednak zaśmiał się perliście w przeciwieństwie do starszego, który zaczął krztusić się pitą herbatą.

Przez moment rozważał, jakiej odpowiedzi udzielić, aby nie tylko ona była zadowolona, ale i żeby zapulsować sobie u Kima. Kochał zawstydzać go swoimi słowami.

– Tata Tae już jest moją Roszpunką i nie musi zapuszczać włosów, bo w tych jest mu ślicznie. – I może było to aż zbyt przesłodzone, jednak rumieńce pojawiające się na policzkach Hyunga były znakiem, że mu się udało.

– Głupek.

©©©


Spędzili przed telewizorem kilka godzin, później oglądając „Zaplątanych", czego Jeon nie potrafił wykorzystywać inaczej niż co chwila mówić Taehyungowi, że „ładnie wygląda na ekranie".

Było chwilę po dwudziestej, kiedy mała usnęła z pianką w buzi, rozczulając przy tym swoich rodziców. Starszy podniósł się z kanapy delikatnie, aby jej nie obudzić, a następnie zaczął zbierać naczynia ze stolika przed nimi, wynosząc je do kuchni.

Jeon również ostrożnie wstał z sofy, idąc w ślady blondyna, jednak nie wszedł całkowicie do pomieszczenia, w którym ten się znajdował, tylko oparł się ramieniem o futrynę.

Kiedy starszy odwrócił się w jego stronę, praktycznie podskoczył w miejscu, nie spodziewając się, że przyjdzie tu za nim.

– Wystraszyłeś mnie, Kook – mruknął, chwytając się za serce, które nagle zaczęło nieco szybciej bić, jednak mimo to powoli do niego podszedł.

– Za ciężki, hm? – zapytał Jeon, przez co Taehyung na początku zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, jednak zaraz przypomniał sobie o sytuacji sprzed przedszkola. A dokładniej w momencie, kiedy młodszy chwycił go pod pośladkami, unosząc do góry.

– Jungkook, naprawdę, upuścisz mnie – pisnął, kiedy duże dłonie zacisnęły się mocniej pod jego udami, a on sam objął go w szyi, aby zapewnić sobie odrobinę stabilności.

– Będę cię nosił już zawsze. – Uśmiechnął się do niego szeroko, jednak widząc nieco przerażone spojrzenie Taehyunga, powoli opuścił go na ziemię, a kiedy dłonie miał już wolne, wskazał jedną z nich na środek swojej klatki piersiowej. – O tutaj.

A/n: W końcu się udało! Wattpad dzisiaj<<<

zmieniłam okładki, ale chyba wracam do starych

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro