Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☽ 16 ☾

Jungkook nigdy nie przypuszczał, że zwykły obiad będzie potrafił wywołać w nim tyle różnych emocji. Od podekscytowania, bo w końcu pozna osobę, która zajmowała ważne miejsce w życiu Taehyunga, kiedy go przy nim nie było, aż po stres wywołany strachem przed możliwością niezostania zaakceptowanym.

Niedzielę miał wolną od pracy, dlatego specjalnie zbudził się o świcie, żeby szybciej wziąć się za papiery potrzebne na poniedziałek. W końcu resztę dnia chciał przeznaczyć dla ważniejszej części swojego życia.

Było już po dziewiątej, a o jedenastej umówił się z Taehyungiem pod jego domem. Jeon nie wiedział, gdzie mieszkała starsza Park, dlatego blondyn wraz z Gayeon musieli go tam zaprowadzić. Skończył uzupełniać ostatnią rubrykę w karcie, która jako jedyna pozostała na jego kupce „do zrobienia" i odłożył wszystko na bok, żeby zacząć się w końcu szykować.

Nie wiedział kompletnie, w co może się ubrać, a ostatecznie nie zapytał się Kima, czy będzie to luźny obiadek rodzinny, czy coś bardziej oficjalnego. Jednak patrząc na wczorajszy strój pani Park, który składał się z luźnej sukienki w kwiaty, mógł wnioskować, że nie musi przywiązywać do tego tak wielkiej wagi i ubrać się tak, jak ubrałby się na zwykłe spotkanie w gronie rodziny.

Właśnie w taki sposób skończył w przyległych jeansach i luźnym, granatowym sweterku, zatrzymując swój motor na wolnym miejscu przy budynku, w którym mieszka jego były chłopak. Nawet nie zdążył dojść do drzwi wejściowych, bo wybiegająca z nich czterolatka, wpadająca w jego ramiona, skutecznie go zatrzymała.

– Jungkook! – Mężczyzna automatycznie roześmiał się radośnie, kiedy drobne ciało jego córki objęło go za szyję (pomińmy fakt, ze musiał kucnąć, aby była w stanie to zrobić).

– Kiedy tylko zobaczyła cię przez okno, stwierdziła, że musi już iść. – Jungkook nigdy nie wiedział, że jest różnica w głosie osoby, która się uśmiecha, a która nie, ale teraz, słysząc kilka kroków od siebie Taehyunga, był pewien, że te piękny wyraz gości na jego buzi. I kiedy tylko na niego spojrzał, przekonał się, że tak było. – Dzień dobry.

– Bardzo dobry, hyung – odpowiedział cicho, wstając już z niewygodnej pozycji, jednak nie puścił przy tym Gahyeon, która dalej przyklejona była do jego klatki piersiowej, przez co ta skończyła na jego rękach, śmiejąc się przy tym zadowolona.

– To jak, gdzie idziemy, Hyeonnie? – zapytał jeszcze mniejszej blondyn, stając na równi z nimi i poprawił jeszcze jej czerwony szalik, który w trakcie biegu zsunął się nieco z jej szyi.

– Kierunek babcia! – Ta krzyknęła radośnie w odpowiedzi, czym wywołała kolejny raz to dziwne uczucie w sercu Jeona. Obca kobieta stała się dla niej bliższa niż biologiczny ojciec.

Nic jednak nie powiedział, utrzymując dalej uśmiech na swoich ustach, aby nie budzić podejrzeń.

Jak się okazało po chwili spaceru, dom pani Park znajdował się zaraz nad mała kwiaciarnią, którą Jungkook odwiedzał zaledwie wczoraj. Z tą różnicą, że wejście do mieszkania znajdowało się z drugiej strony budynku i minęła chwila, zanim znaleźli się na klatce schodowej.

Do nosów całej trójki od razu doleciał piękny zapach ramenu. Nie wiedzieli, czy to zasługa babci, jednak z każdym kolejnym schodkiem nabierali pewności, którą mieli już całkowitą, kiedy po zapukaniu do pewnych drzwi, otworzyła je niska kobieta w błękitnym fartuszku, a woń stała się jeszcze intensywniejsza.

– Pięknie pachnie, babciu – powiedziała na wstępie szatynka, zeskakując już na ziemię, aby rozebrać się z kurtki i różowych kozaków. Rodzice od razu potwierdzili je słowa, a kiedy wszyscy założyli już przygotowane przez kobietę bambosze, ta zaczęła witać się z każdym z osobna przytuleniem i kilkoma pocałunkami w policzki.

I jakie było zdziwienie Jungkooka, kiedy i jego nie ominął ten rytuał.

Wtedy przypomniał sobie jej wczorajsze słowa, przez które kolejny raz nie mógł powstrzymać uśmiechu.

„Hyeon cię lubi, więc jesteś częścią także mojej rodziny."

– Idźcie do salonu, dzieciaczki, ja już przynoszę miseczki. – Brunet nie był w stanie zbyt długo myśleć o zwrocie, jaki ta użył a w stosunku do nich, bo już był ciągnięty w nieznanym sobie kierunku przez pewną małą osóbkę. I nie zdziwił się, kiedy po chwili został usadzony na jednym z krzeseł przy stole w niewielkim saloniku, a zaraz obok niego usiadła Gahyeon.

– Będziesz siedział obok mnie, oppa. I wcale nie dlatego, że liczę na to, ze oddasz mi swój makaronik. – Zachichotała radośnie, ukazując wszystkie swoje ząbki, które jak się okazało, były naprawdę bardzo proste i białe, co było rzadkością wśród dzieci w jej wieku. Taehyung bardzo o nią dbał.

– Jeśli tylko będziesz chciała, to mów. Moja miska to twoja miska, kruszynko – starał się powiedzieć cicho, jednak te słowa i tak doleciały do uszu Taehyunga.

– Nie, bo się przeje, Jungkook! Babcia i tak zawsze daje jej aż za dużo. – Obszedł stół dookoła, tylko po to, żeby zająć miejsce po drugiej stronie Jeona.

I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie przejechał dłonią po jego karku, kiedy przechodził za jego plecami. I nie, nie przeszkadzało to brunetowi, po prostu nagle przez jego ciało przeszedł dreszcz, a plecy wygięły się w łuk, przez co aż Gahyeon się z niego zaśmiała. Każdy człowiek ma takie wrażliwe miejsce, a u Jungkooka był to właśnie kark i Taehyung doskonale o tym wiedział, wykorzystując to przeciwko niemu. Zapewne odgryzłby się na nim, odpowiadając pięknym za nadobne, gdyby nie nagłe pojawienie się w pomieszczeniu pani Park z wielką wazą pełną parującej zupy w dłoniach. Przy niej nie wypadało łaskotać Taehyunga po żebrach.

Nuciła coś pod nosem, rozlewając danie do miseczek i nie wiedzieć czemu, Jungkook poczuł się w obcym sobie miejscu jak w domu. Kobieta wydzielała dookoła siebie taką aurę, że nie sposób było nie poczuć się w jej otoczeniu swobodnie.

– Dziękuję, babciu! – powiedziała młodsza, nawet nie czekając, aż każdy dostanie swoją porcję i zaczęła wciągać długi makaron, którego faktycznie dostała aż za dużo jak na jej małe ciało.

– Mam nadzieję, że będzie ci smakować, Jungkook – powiedziała z ciepłym uśmiechem, podając naczynie do bruneta.

– A tylko spróbowałby powiedzieć, że niedobre – dodał Taehyung, na co wszyscy zaśmiali się cicho.

Pierwsze kilka minut po tym, jak każdy dostał swoją porcję, nikt nic nie mówił, a jedynym dźwiękiem, jaki odbijał się od ścian pomieszczenia, był odgłos wciągania makaronu.

Ale nie dlatego, że jedzenie było tak dobre, że wszyscy woleli już nic nie mówić. Jeon przysiągłby, że nawet jego mama nie robiła równie dobrego ramenu, co ten, którego miał okazję teraz kosztować. Dlatego jedyne, o czym teraz myślał, to jedzenie, jedzenie i tylko jedzenie.

– Chyba mu smakuje. – Usłyszał nagle, przez co od razu podniósł wzrok na patrzącego na niego Taehyunga. Żywo pokiwał głową, przełykając to, co miał w ustach.

– Jest przepyszny, proszę pani – powiedział, jednak widząc na sobie srogie spojrzenie starszej, dodał: – Znaczy się babciu.

A ta od razu uśmiechnęła się ciepło. Zdecydowanie za bardzo uwielbiała ten zwrot.

▁▂▃▂▁

Obiad minął im tak szybko, że nim się obejrzeli, była czternasta, a oni dalej siedzieli przy stole, żywo dyskutując o wszystkim i niczym. Jungkook już wiedział, dlaczego Gahyeon tak bardzo lubiła panią Park. Była naprawdę tak wspaniałą i pozytywną kobietą, że nie sposób było jej nie poczuć do niej sympatii.

– Lekarz to bardzo ciężki zawód, chłopcze. Dajesz sobie radę? Mój wnuk też był na medycynie i ledwo dawał radę. – Temat rozmów nagle zbiegł na to, czym brunet obecnie się zajmuje. Można by nazwać to czymś w rodzaju wywiadu, jaki przeprowadzają rodzice nastolatek na ich chłopakach, ale o dziwo mężczyźnie wcale to nie przeszkadzało i chętnie odpowiadał na każde z zadanych mu pytań.

– To prawda, nie jest najłatwiej, ale jakoś daję sobie radę. – Uśmiechnął się delikatnie, a przez jego głowę przeszła jedna myśl. Nie wiedział, czy jest ona najodpowiedniejsza, ale nie mógł powstrzymać się przed podzieleniem nią ze staruszką, patrząc przy tym prosto w oczy siedzącego przy nim blondyna. – A ostatnio jest nawet lepiej, bo wiem, że mam do kogo wracać.

Serce Taehyunga zabiło mocniej. Całej rozmowie towarzyszył do tej pory głównie duchem, bardziej przyglądając się szatynce, która siedziała już przed telewizorem i oglądała bajki, jednak kiedy tylko usłyszał to jedno zdanie, przeniósł swoje spojrzenie na Jeona, krzyżując ze sobą ich spojrzenia.

A stara Park widząc to, jak na siebie patrzą, straciła wszelkie wątpliwości co do słuszności powrotu do siebie tej dwójki. Bo jeśli do tej pory myślała, że po tym, co działo się pięć lat temu, nie powinni rozdrapywać ran, tak teraz miała już pewność, że nawet jeśli Kim znowu okazałby się skończonym debilem, Jungkook nie pozwoli mu odejść drugi raz.

A/n: obiecałam i mamy, a ja się biorę za pisanie drugiego, bo nagle mam tyle weny, że hoho

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro