Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- 9 -

Minęło kilka dni. Jacob nawet nie zauważył braku jednej ze swoich klacz. Ellie raczej nie występowała, potrzebna im była tylko do reprodukcji, czy w sytuacjach awaryjnych, kiedy główne gwiazdy z jakiegoś powodu nie mogły wystąpić. Michael odetchnął z ulgą, uznając przy tym, że chyba nic mu nie grozi i dalej może pełnić swoje obowiązki. Pomimo to, jednak unikał szefa. Czy to w pracy, czy po, albo w trakcie w posiłków. Nie chciał się narażać, a tym bardziej jakoś wygadać. I tak czuł się źle z tym, co się stało i za każdym razem, gdy usypiał jakieś zwierze, niemiłosiernie bolało go serce. Tak też było tym razem. Tylko, że teraz ból był o wiele większy. Ucierpiał na tym ktoś jeszcze. Red. Ta drobna brunetka nie odzywała się do niego, odkąd była świadkiem tamtej, jakże ciężkiej i smutnej sytuacji. Clifford próbował nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, ale albo odchodziła bez słowa, albo po prostu była obojętna. Słyszał od Belli, że podobno płacze po nocach, co było dla niego dodatkowym ciosem. Obiecywał sobie, że do tego nie dopuści, odkąd zamienili te pierwsze kilka słów. Wyszło zupełnie inaczej, a on nie potrafił sobie tego wybaczyć.

- Red, możemy porozmawiać? Proszę. - zaczął kolejny raz, w ten sam sposób, gdy brunetka mijała go, idąc wzdłuż wagonów. Pewnie wracała od Rosie.

- N-Nie wiem. - odezwała się w końcu, zatrzymując się wpół kroku. Czuła się nieswojo i bała się, że znowu stanie się coś, co rzuci ją na kolana i podepcze serce. - Jestem zmęczona, chciałabym się położyć. - dodała, ruszając z powrotem przed siebie. 

- Proszę. - złapał ją za łokieć, za nim zdążyła się oddalić. - Zajmę ci tylko chwilkę, w porządku? - dodał przekonująco, łapiąc z nią kontakt wzrokowy.

- N-No dobrze. - odpowiedziała nieśmiało, podświadomie potrzebując jakiś wyjaśnień. Była rozdarta i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. 

- Chodźmy stąd, nie chce, aby ktoś nas usłyszał. - westchnął, łapiąc jej dłoń w swoją. Ruszyli powolnym krokiem w przeciwnym kierunku, niż ten, w którym zmierzała nastolatka i gdy znaleźli się poza Benzini, Clifford zaczął się zastanawiać, co powiedzieć najpierw.

- Słucham. - wzruszyła ramionami, chowając dłonie do kieszeni bluzy. Zmierzyła wzrokiem weterynarza, nie wiedząc, czego tak naprawdę może się spodziewać. Z kolei Michael wyjął z tylnej kieszeni spodni papierosy razem z zapalniczką, aby zebrać myśli i się uspokoić. Szlugi może i były złe, a także uzależniały, ale pomagały przemyśleć pewne sprawy. 

- Naprawdę nie chciałem, abyś to zobaczyła. - powiedział, gdy nastolatka postanowiła się poczęstować i odpalała jednego, przytrzymując go ustami. - Obiecałem sobie, że będę cię przed tym chronił. Ale nie daje rady, przed czymś, co tak naprawdę jest oczywiste. Zwierzęta żyją i umierają, tak samo, jak my, ale nie wiedząc dlaczego, to wszystko boli. Czy to czworonogi, czy my. A ja od samego początku właśnie przed tym próbowałem cię przed tym uchronić, wiesz? - dodał, zaciągając się mocno dymem. - Naprawdę źle się czuje z tym, że musiałem zakończyć jej życie. Powinienem był rozpoznać ochwat o wiele wcześniej. - dodał, a później strzepał popiół z papierosa na ziemię.

Brunetka w miarę jego słów, walczyła coraz mocniej ze sobą, aby się nie popłakać. Próbowała zając myśli papierosem, którego paliła, ale pod koniec już nie wytrzymała. Strumienie łez zaczęły spływać w dół po jej policzkach i zaczęła szlochać cicho, nie chcąc się zdradzić, ale weterynarz i tak się domyślił.

- P-przepraszam, ale to mnie tak b-bardzo boli. - westchnęła, wtulając się w niego. Był taki ciepły, a jego ramiona były takie bezpieczne i zapewniały względny spokój. - Myślałam, że to wszystko będzie wyglądać inaczej, ale się p-pomyliłam.

- Nie przepraszaj, stokrotko. - powiedział, upuszczając papierosa. Przydreptał go butem i zaczął gładzić ją uspokajająco po włosach. - Chciałem, abyś nie musiała poznawać tej chorej rzeczywistości, ale stało się zupełnie na odwrót. To ja powinienem cię przeprosić.

- Nie musisz. - otarła wierzchem dłoni policzki. Postanowiła tutaj jednak zostać. Pomimo tego wszystkiego. Dla Michaela. Chciała, aby był bezpieczny i Jacob nic mu nie zrobił. - Przynajmniej już wiem, że muszę was bardziej chronić przed ojcem. - dodała, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. - Razem sobie damy radę. 

- Damy, obiecuję. - założył kosmyk włosów za jej ucho, przy okazji przesuwając kciukiem po policzku nastolatki. Zarumieniła się na ten gest, nakrywając jego dłoń swoją. 

- Zostanę tutaj z tobą. - powiedziała mu, gdy splótł ich dłonie ze sobą i posłał uśmiech.

- Cieszę się, zobaczysz, teraz będzie już tylko lepiej. - przyznał, pocierając kciukiem wierzch jej skóry. - Podobno byłaś zmęczona, chcesz się położyć? - dodał, widząc, jak nieśmiało ziewa, przez co jej nosek się marszczy. 

- A zostaniesz ze mną? - zapytała, gdy wziął ją na ręce, nawet nie pytając o zgodę.

- Jeśli tylko chcesz, to oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem, kierując się w takim razie do swojego namiotu, w którym mogli być sami. - Nie zwracaj uwagi na bałagan. - dodał, rumieniąc się lekko. Na ziemi, wokół łóżka walało się pełno ubrań. 

- Nic nie szkodzi, mam z Bellą podobnie. - zachichotała, gdy położył ją na materacu i przesunęła się dalej, aby zrobić mu miejsce. - Gdybym coś mówiła przez sen, to po prostu tu zignoruj. - poprosiła, rumieniąc się lekko. Starsza brunetka mówiła jej już, to co usłyszała od niej pewnej nocy. Nadal Red było za siebie wstyd, chodź była to raczej śmieszna, a nie żenująca sytuacja. 

- W porządku, stokrotko. - zachichotał pod nosem, przyciągając ją do siebie. Na zewnątrz nie było zimno i nie potrzebowali żadnej kołdry, na dodatek dawali sobie nawzajem ciepło, którego tak czy siak, chyba żadne nie potrzebowało. - Jutro spędzimy trochę czasu razem z końmi, co ty na to? Albo z Rosie, hm? - dodał, łapiąc z nią kontakt wzrokowy.

- Chętnie. - zgodziła się, zaciskając piąstkę na jego koszulce. Wtuliła się mocniej w weterynarza, ciesząc się, że ma go tak blisko. Potrzebowała teraz bliskości, a on jej ją dawał. - Dobranoc, Michael. - dodała, a raczej wymruczała sennie, zamykając już oczy.

- Dobranoc, Red. - wyszeptał jej do ucha, a później ułożył się wygodnie, opierając brodę o czubek jej głowy. Nie minęło wiele czasu, kiedy spali już, tuląc się do siebie, jakby byli parą od lat. 

~*~

siemaneczkoooo, co sądzicie o 9?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro