- 7 -
Ranek był słoneczny i ciepły. Virginia Beach przywitała cyrk Benzini dobrą pogodą, przez co wszyscy, odkąd tylko obudzili się z powrotem do życia, mieli dobry humor. Żwawe rozmowy, głośne śmiechy i przyjazna atmosfera otuliły swoimi ramionami plac przy nasypie kolejowym, czekając, aż nabierze on najprzeróżniejszych barw. Namiot powoli powstawał, zwierzęta odpoczywały ukryte w cieniu, a Red wraz z Bellą leżały na hamakach, ciesząc się wolnym czasem.
- Nic mi się nie chce. - jęknęła starsza brunetka, poprawiając okulary na swoim nosie. Wygrzewała się na słońcu ze słuchawkami w uszach i ulubionymi piosenkami, które przez nie płynęły. - Najchętniej nie robiłabym nic przez cały dzień.
- Czy ktoś ci każe? - Red uniosła brew, śmiejąc się cicho. Czytała jedną z książek, które zabrała razem ze sobą i na nic nie narzekała.
- Nie, ale jeśli ja nie będę nic robić, to reszta również. - przyznała, kładąc dłonie pod głową. - To działa w ten sposób, stokrotko. - dodała, puszczając jej oczko spod okularów. Podłapała to pieszczotliwe przezwisko od Michaela i od pewnego czasu wszyscy ją tak nazywali.
Nastolatka zarumieniła się lekko, po czym schowała nos w książce. Wróciła do lektury, szybko kończąc rozdział. Kartki przelatywały przez jej palce, a zapach starej książki pieścił nos. Nie było lepszego zajęcia na ciągnący się dzień, bo czuła gdzieś w środku, że taki będzie. Michael miał od kilku godzin sporo na głowę i nie widziała go od zeszłego wieczora, przez co spędzała czas w towarzystwie nowej przyjaciółki. Nie chciała mu przeszkadzać, ale z drugiej strony bardzo chciała mu pomóc we wszystkich jego obowiązkach, ale w ostateczności dała namówić się na leniuchowanie i wypoczywanie. W końcu miała wakacje.
- Czego tam słuchasz? - zapytała Red, spoglądając na Bellę.
- Tego i owego, głównie starocie. - przyznała, wzruszając ramionami. - Odwróć się, to dam ci jedną słuchawkę. - dodała, opierając się na łokciach, aby spojrzeć na nastolatkę.
Red uśmiechnęła się pod nosem, zmieniając swoją pozycję, po czym włożyła słuchawkę do ucha, wyłączając wszystkie zmysły poza słuchem. Wiatr owiewał jej skórę, a słońce ogrzewało, było bardzo przyjemnie. Brunetka uznała, że Bella ma bardzo dobry gust, nawet podobny do tego, który ona sama miała. Uniosła się lekko na łokciach, obserwując okolicę. Nadal cieszyła się urokiem cyrku, bo z każdym dniem wydawał się być jeszcze piękniejszy. Jej czekoladowe spojrzenie błądziło wszędzie, gdzie się tylko dało. Gdy napotykała czyjś wzrok, uśmiechała się, czasem nawet machała. Cyrkowcy zapałali do niej sympatią, Red - choć w to nie wierzyła - była jedyną z niewielu osób, których nie dało się nie lubić.
Klauni ćwiczyli swoje występy, więc Bella pewnie wystąpi wieczorem, jako magik. Tygrysy leżały w cieniu, a konie pasły się spokojnie, machając od czasu do czasu zadbanymi ogonami. Flagi przytwierdzone do pali, podtrzymujących czerwono - biały namiot falowały na wietrze, uzupełniając ten harmider, który prawdę mówiąc powoli przeradzał się w współgrającą ze sobą harmonię. Wszystko było tu nierzeczywiste, ale tak mocno prawdziwe, że aż sprzeczne. Red westchnęła cicho, dopiero teraz zdając sobie, gdzie tak naprawdę trafiła i jakie ma szczęście tutaj przebywać. Choć tęskniła za mamą, za domem i własnym pokojem, to jednak pociąg przemierzający Amerykę, zwierzęta i weterynarz skutecznie odganiały jej myśli od wcześniejszego powrotu.
:::
Michael zbadał wszystkie zwierzęta, sprawdził, czy aby wszystko z nimi w porządku i nakarmił tygrysy. Wyrobił się ze wszystkim przed południem, co oznaczało, że reszta dnia była dla niego wolna. Cieszył się z tego powodu, bo odkąd tylko się obudził, chciał spędzić parę chwil z nastolatką, która przebywała pod jego i Belli opieką, a nie było mu to dane. Martwił się, że być może coś jej stało, ale z drugiej strony wiedział, że Jacob by do tego nie dopuścił i ktoś stale miał ją na oku. Podniosło go to nieco na duchu, gdy nie mógł jej znaleźć.
- Widziałeś gdzieś może Red? - zapytał, zatrzymując jednego z klaunów, ale ten tylko pokręcił głową i odszedł, naciągając na swoją głowę mocno różową perukę.
Czerwonowłosy westchnął ciężko, a potem przeczesał palcami włosy. Nie miał pojęcia, gdzie mogłaby być nastolatka. Był już u Rosie, w jej wagonie, a na miasto z plakatami podobno poszedł kto inny. Zagryzł wargę, obracając się w miejscu. Czuł się tak, jakby słuchał skarbu. I gdy go znalazł, jego twarz rozjaśnił nieprzeciętny uśmiech. Leżała tam w cieniu, jakby ściągnięta z innego, lepszego wymiaru, by napawać wszystkich spokojem i radością. Była taka piękna. Gęste i długie czekoladowe włosy, pełne usta i ciemniejsza karnacja. Drobna i szczupła figura, ale z kobiecymi kształtami. Będąc przy niej czuł się lepiej, jakby naprawiała mu skrzydła, czy oddawała swoje, aby z powrotem nauczyć go latać. Bez wahania ruszył w ich stronę, biorąc po drodze głębszy oddech. Obiecał sobie, że nie zachowa się, jak skończony idiota.
- Cześć! - pierwsza przywitała się z nim Bella. Red miała przymknięte oczy, oddychała spokojnie słuchając muzyki, przez co go nie zauważyła. Krótkie spodenki i koszulkę, która lekko odsłoniła jej płaski brzuch podziałały na jego myśli w dosyć oczywisty sposób. Skarcił samego siebie, zaciskając za plecami dłoń w pięść.
- O, hej. - otworzyła oczy, uśmiechając się do niego słodko. Uniosła się na łokciach, omiatając go wzrokiem.
- Witam drogie panie. - przywitał się z uśmiechem, opierając o drzewo.
- Co cię sprowadza? - zapytała starsza z brunetek, uśmiechając się dwuznacznie w jego stronę. Gdy Red nie patrzyła wskazał na nią dyskretnie, przez co Bella zachichotała.
- Dawno was nie widziałem. - odpowiedział w końcu, wzruszając ramionami.
- My ciebie też. - przyznała Red, oddając Belli słuchawkę. - Myślałam, że masz dużo na głowę. - dodała, pocierając kark.
- Miałem, bo już ze wszystkim skończyłem. - odpowiedział, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego. Posłał jej kolejny uśmiech, wywołując powrót jej rumieńców na policzki. Była taka urocza, gdy się czegoś lub kogoś wstydziła, albo to owe osoby czy rzeczy wprowadzały ją w ten stan.
- Będę się zmywać, dam wam chwilę prywatności, zakochańce. - zaśmiała się Bella, zeskakując na ziemię. Posłała zdziwionej nastolatce piękny uśmiech i odeszła, przeczesując palcami włosy.
- Masz jakieś plany na popołudnie? - zapytał, kołysząc lekko jej hamakiem. Pokręciła głową, podgryzając wargę. Wciągnął cicho powietrze, maskując swoje zakłopotanie, pod przeczesywaniem palcami włosów. Niewiarygodne było, ile scenariuszy napisała już sprośna część jego osoby na dzisiejszy wieczór i nie tylko.
- A ty? - zapytała, uśmiechając się mimowolnie.
- Też nie. - przyznał otwarcie, przechodząc na drugi hamak. - Chyba ci potowarzyszę, o ile chcesz, oczywiście. - dodał, uśmiechając się niewinnie.
- J-Jasne, że chce. - wydukała nieco speszona, gdy położył się obok. Posłał jej uśmiech, a potem odwrócił swoją twarz w kierunku słońca, rozpoczynając jeden z wielu tematów, które ich łączyły. Dużo rozmawiali, śmiali się i poznawali siebie nawzajem, ze zdumieniem stwierdzając, że podobieństw jest jeszcze więcej niż założyli na samym początku.
~*~
red ma ferie, więc red napisała rozdział woooo
jak się podoba?
lots of love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro