- 25 -
Ludzie podobno wierzą w różne rzeczy, jeśli chodzi o sprawiedliwość. Czy to wymierzające ją organy władzy, robienie tego na własną rękę, ewentualnie karma. Całe mnóstwo czynników, a im więcej ludzi, tym więcej opinii na ten temat, jaki i podzielonych zdań. A po co ta wstawka? Otóż każdemu, kto igra z losem i myśli, że jest panem wyższym niż śmierć, czy los podwija się noga. Prędzej, czy później, to bez znaczenia, bo i tak w końcu w końcu to się stanie. O kim mowa? Oczywiście, że o Jacobie.
Otóż tamtego pamiętnego poranka, kiedy to nastolatka pogodziła się z weterynarzem nie potrafił znowu wepchnąć w nich nikogo, tym bardziej niczego. A z cyrkiem było coraz gorzej. Klauni buntowali się, twierdząc, że nie będą występować, dopóki nie zapłaci im za to. Przynajmniej za zaległy miesiąc, bo i tak czekało na niego jeszcze sporo długów u nich. Jacob jednak tego nie zrobił. Liczył, że to tylko takie straszenie, bo przecież co trupa cyrkowa może zrobić. Pójść na policję? Wolne żarty.
Ale tak się stało. Zgłosili wszystko w odpowiednie miejsce, uzupełniając o znęcanie się nad zwierzętami, ponieważ jego furii nie padała tylko Rosie. Jeszcze wcześniej wyżywał się na koniach, z resztą nie tylko on, bo Jade również, a później dopadł tygrysicę, która jednak obroniła się przed właścicielem i do tej pory miał potwornie gojącą się ranę na karku. Red i Bella, które wszystko widziały i pomimo szantażu, do jakiego skłoniła się Jade, potwierdziły wszystko i teraz cały zespół patrzył, jak wyprowadzają ich z wagonu zakutych w kajdankach. Kobieta odgrywała chyba najlepszą, ale ostatnią rolę w swoim życiu, gdzie wcieliła się w histeryczkę i płakała, a Jacob po prostu szedł bez słowa, czasem jeszcze szarpiąc się i próbując wyrwać policjantom.
- Wszystko w porządku? - zapytał Michael, gdy zatrzymał się przy Red. Brunetka obserwowała wszystko z bezpiecznej odległości, czując dziwnego rodzaju ulgę.
- Chyba tak. - westchnęła, a później spojrzała na niego. Za kilka dni kończyły się wakacje i mieli wracać do San Francisco, ale przez ten czas obiecali sobie razem z Bellą doprowadzić cyrk Benzini do porządku. - Na pewno damy sobie radę? - dodała, kiedy objął ją ramieniem i pocałował w skroń, a radiowozy odjechały z placu.
- Musimy. - szepnął, a później posłał jej uśmiech. - Najważniejsze, że nikomu nie stanie się już krzywda. - dodał.
- A co z pieniędzmi? - wsunęła dłonie do kieszeni spodni, gdy szli pomiędzy namiotami, które w zasadzie już się zwijały. Wieczorem mieli ruszać w dalszą drogę.
- Okazało się, że trzymał je wszystkie w swoim sejfie i okłamywał nas wszystkich. - powiedział, bo jeden z funkcjonariuszy wyjaśnił mu wszystko razem ze swoją partnerką, po czym pożegnali się i wrócili na komisariat. - Bella się tym zajmie i wszystko powinno wkrótce być w porządku. - dodał, posyłając jej uśmiech.
- Hej, chodźcie tutaj! - owa brunetka stała na stoliku w części, gdzie najczęściej jedli, a w dłoni trzymała tanie wino owocowe. - Mamy co świętować! - dodała, a para zaśmiała się i podreptała w jej stronę.
Dookoła starszej brunetki zebrali się wszyscy, czekając, aż coś powie. Ona najpierw porozdawała wino, bo jak się okazało sporo zostało po rozdaniu wypłat i mogła sobie pozwolić na coś takiego. Później upiła porządny łyk ze swojej butelki i rozejrzała się dookoła.
- Kiedy tu trafiłam nie liczyłam, że to się dobrze skończy. Jacob od początku był skończonym skurwielem, co przyznamy wszyscy. - zaczęła, a dookoła rozbrzmiał pomruk aprobaty na jej słowa. - Później było już tylko gorzej, część z nas niestety już nigdy z nami nie zapracuje na sukces, część pewnie zdecyduje się po tym wszystkim odejść, ale obiecuje, że jeśli pozwolicie zając mi się Benzini, to wkrótce będzie znała nas cała Ameryka! - dodała, unosząc butelkę do góry, a śmiechy wypełniły powietrze i wypito później toast w postaci zgody na szefostwo panny Arabelli. - Wasze zdrowie!
- Zdrówko, Bells. - Michael stuknął się z nią butelką, gdy zeskoczyła do nich ze stołu. - Dobrze wypadłaś.
- Dzięki. - zaśmiała się. - Będę za wami tęsknić. - dodała, przytulając się mocno do nastolatki, a później do weterynarza.
- Będziemy cię odwiedzać. - obiecała jej Red. - Prawda? - spojrzała na Michaela, a ten przytaknął tylko głową.
- Poza tym ty też możesz wpadać, gdy już coś sobie znajdę. - zaoferował.
- Jeśli tylko kupisz wygodną kanapę, to chętnie. - zaśmiała się, upijając kolejny łyk wina, a później podsunęła butelkę Red. Michael nic nie powiedział, ale ostatnio gdy rozmawiali, to wyznał jej, że się martwi, kiedy Bella namawia ją do picia. A już w szczególności, jeśli chodzi o jakieś duże ilości. Nastolatka jednak upiła tylko małego łyka i oddała butelkę właścicielce, nie chcąc, aby coś się popsuło pomiędzy nią i weterynarzem i po prostu przytuliła się do niego. - Rozumiem, miłość i te sprawy. - dodała, biorąc oddech. - Ale trzymajcie się, idę dalej. Obiecałam, że tu dzisiaj z każdym wypije i chce to już mieć za sobą. - dodała, machając im i odeszła do klaunów.
- Nie chce wiedzieć, co będzie działo się potem, naprawdę. - przyznał, gdy usiedli przy stoliku, aby było im wygodniej i pokręcił głową.
- Ja chyba też nie. - przyznała, rozglądając się dookoła. Wszyscy byli szczęśliwi i gawędzili wesoło, a śmiechy co jakiś czas rozbrzmiewały wokół niej, przez co nie potrafiła się nie uśmiechać.
- O czym tak myślisz? - spytał, obejmując ją ramieniem.
- W zasadzie, to o wszystkim i o niczym. - przyznała, wtulając się w niego. - Widzę, jacy wszyscy są tu szczęśliwi i sama też jestem. Poza tym dalej myślę o powrocie do domu i kolacji z mamą. Dużo pyta o ciebie i chce cię nareszcie poznać. - dodała, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
- Ja też już chce poznać rodzicielkę mojej pięknej dziewczyny. - przyznał, całując jej czoło, a nastolatka jak zawsze zarumieniła się i pokręciła głową.
- Michael...
- No co? To tylko prawda. - wzruszył niewinnie ramionami, jakby to nie było nic takiego. - Poza tym dobrze to wiesz, jak i to, że będzie dobrze, cokolwiek będzie się działo, prawda?
- Prawda.
- I wiesz, co?
- Hm?
- Bardzo cię kocham.
- Wiem. Ale ja ciebie jeszcze bardziej.
~*~
no to mamy ostatni rozdział, za chwilkę dodam epilog x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro