- 24 -
Resztę tamtego dnia spędzili razem. Wbrew pozorom, bo ciągle ktoś był obok tej drugiej osoby i tak naprawdę nie mieli innego wyjścia. Michael pomógł Red przy Rosie, a ona jemu przy tygrysach. I w ten sposób zorganizowali sobie czas do wczesnego popołudnia, albo prościej rzecz ujmując do obiadu. Po nim weterynarz postanowił mieć nastolatkę tylko dla siebie, poza tym stęsknił się za nią i po prostu chciał ją potrzymać w swoich ramionach przez jakiś czas. A ona temu nie protestowała. Zabrała tylko książkę od siebie, którą w końcu postanowiła skończyć i odpoczywali u niego w namiocie. Brunetka pogrążyła się w lekturze, przewracając się co chwile na brzuch, czy plecy, a on zawijał pasma włosów na swoje palce, czy rysował opuszkami jakieś dziwne wzroki na jej odkrytych ramionach. Po prostu patrzył i zachwycał się nią jeszcze bardziej niż to było możliwe, a ona była tak pochłonięta kryminałem, że nawet nie protestowała i nie rumieniła się.
- Myślałem już, że mi nie wybaczysz, wiesz? - przyznał w pewnej chwili, kiedy przewracała kartki. - I że cię stracę.
- Lubie zaskakiwać. - zachichotała, patrząc się na niego przez moment, po czym skradła mu całusa. - Mówiłam ci, że się nigdzie nie wybieram. A nawet jeśli ktoś postanowi za mnie, to wrócę. Do ciebie. - dodała dobitnie, aby nie drążył dalej tematu i wróciła do książki.
- Do mnie? - uniósł brew. - Przecież za to, co zrobiłem, to nadal nie powinnaś się ze mną zadawać.
- Ale to robię, bo cię kocham. Poza tym miałeś słuszny powód, prawda? Teraz już to rozumiem i to ja powinnam przeprosić, że myślałam tylko o sobie, a nie o nas, czy o tobie. - westchnęła, wkładając zakładkę w miejsce, gdzie skończyła czytać, aby z nim spokojnie porozmawiać.
- Nie musisz mnie przepraszać. Za nic. - przyznał, wzruszając przy tym ramionami. Później założył kosmyk włosów za jej ucho i patrzyli na chwile na siebie. Red chciała coś powiedzieć, ale w zasadzie, to nie wiedziała, co.
- Ty mnie też. - przyznała w końcu i usiadła, a on razem z nią. - Naprawdę, Michael. Teraz już nie będziemy się kłócić przez mojego ojca, bo nie pozwolimy mu wejść między nas, tak?
- Tak, stokrotko. - posłał jej uśmiech. - I nikomu innemu też nie. - obiecał, przyciągając ją do siebie.
- Cieszę się, że się zgadzamy. - zachichotała, przysuwając się bliżej do niego. - I że jest już wszystko dobrze. - dodała, bawiąc się jego nieśmiertelnikiem.
- I będzie. - dorzucił od siebie, trzymając dłonie w dole jej pleców, po tym jak oplótł ją swoimi ramionami. - Masz moje słowo.
- Mam ciebie. - schowała twarz u nasady szyi i odetchnęła z ulgą, a później nastała znowu cisza. Lubili chyba już przebywać ze sobą i nie rozmawiać, a po prostu cieszyć się obecnością tej drugiej osoby. Red jednak ściągnęła brwi w pewnym momencie i wzięła oddech.
- Michael?
- Tak?
- A co będzie, jak te wakacje już się skończą?
- A co ma być? - zaciekawił się.
- No nie wiem, przecież na pewno będziesz chciał wrócić do domu i odpocząć, poza tym...
- Mój dom jest tam, gdzie jesteś ty. - przerwał, a później roześmiał się widząc jej minę. - Nie musisz się martwić na zapas. Jakoś to będzie. Cyrk nie pracuje poza sezonem, a zwierzęta będą miały w tym czasie inną opiekę weterynaryjną, a nie mnie, więc nic mnie tu nie trzyma do następnych wakacji. A co ze mną będzie? Jeszcze zobaczymy. Znajdę jakieś mieszkanie w San Francisco i przedstawisz mnie swojej mamię, a ja postaram się przed nią dobrze wypaść. - dodał, całując powoli jej czoło, później nos, a na końcu usta.
- N-Naprawdę chcesz tam zamieszkać?
- Chciałbym zamieszkać z tobą, ale może nie róbmy biednej Paige takiego szoku na raz. - zaśmiał się, opierając ich czoła o siebie. - Tak, chce. - dodał, posyłając jej uśmiech. - Muszę być blisko swojej dziewczyny i pilnować, czy nikt jej nie podrywa.
- Wątpię, żeby ktoś się mną interesował.
- Bo sobie tak wmawiasz, ale ja widzę, że jest inaczej. Jesteś seksowną dziewczyną, ale już moją i będę zazdrosny. - ostrzegł ją, przez co zaśmiała się cicho.
- Dobrze, możesz sobie być. - przyznała, kręcąc głową. - Ale ja też mam taki zamiar. - dodała, poważniejąc na ten moment, a później zachichotała.
- Nie musisz.
- Ale chce.
- Ja też.
- I wszystko jasne.
- Też mi się tak wydaje. - przyznał, kiedy opadli z powrotem na materac, a później westchnął z ulgą. Red chciała podnieść się, aby sięgnąć po książkę, ale pociągnął ją za ramię do siebie i złączył ich usta w pocałunku, a ona nie protestowała. - Na razie jeszcze trochę czasu tutaj spędzimy, a później wszystko się ułoży.
- Obyś miał rację. - oparła dłoń na jego klatce piersiowej.
- Tym razem tak. - zachichotał całując jej czoło, a później leżeli już przytuleni do siebie dopóki nie przyszła Bella, twierdząc, że chce z nimi spędzić trochę czasu, bo ma wolne, na co chętnie się zgodzili i wyszli, aby posiedzieć przy zachodzącym słońcu na zewnątrz.
Trochę pograli w karty, trochę pogadali, Michael zamówił im pizzę, aby nie zgłodnieli za nim doczekają się kolacji, a później to jakoś zleciało. Dołączyli się clowni, którzy przynieśli swoje planszówki, jakie trzymali w swoich wagonach na specjalną okazję i zasiedzieli się do późna. Było wesoło i bardzo miło, a później śmiesznie, gdy ktoś zaproponował grę w butelkę. Michael był przez cały ten czas obok Red, nie przejmując się już Jacobem, który podobno dalej utrzymywał swoje groźby przy życiu, ale tak naprawdę nikt się nim nie przejmował, a szacunek jaki do niego mieli spadł do zera. Mówiono, że to Bella tak naprawdę była ich szefową, co w zasadzie było prawdą i teraz, kiedy angażowała wszystkich do zabawy było to doskonale widać. Poza tym wszyscy byli z nią zżyci i nie byli to tylko klauni, ale cały zespół cyrkowy, a także para. W szczególności nastolatka, dzięki której poznała nie tylko swojego chłopaka, ale też całe to życie, które miało swoje odcienie i trzeba było niekiedy zmierzyć się z tym gorszym, jakim był Jacob, albo Jade i ich tyrania, która wkrótce miała się nareszcie skończyć, a ich miejsce miał zająć kto inny.
~*~
przedostatni rozdział, co sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro