- 0 -
Rozpoczynające się wakacje w San Francisco sprawiły, że ulice i tak wiecznie żyjącego miasta wypełniały masy studentów, jaki i zwykłych uczniów, którzy nareszcie uwolnili się od denerwujących wykładowców, i nauczycieli oraz swoich znajomych z roku, czy klasy. Słońce świeciło nad całym miastem, wiał lekki wiatr, a mlecznobiałe, całkiem niegroźne chmury wędrowały po niebie wprawiając wszystkich w dobry nastrój.
Red była tylko jedną z wielu osób, które nareszcie mogły odrzucić w kąt wszystkie podręczniki i zeszyty oraz wszystko, to co wiązało się z placówką edukacyjną, do której uczęszczała przez cały, zakończony już rok szkolny. Po wszystkich uroczystościach, z ulgą opuściła szkołę, do której nie miała zamiaru wracać przez cały okres trwania wakacji.
:::
Wchodząc do domu, odrzuciła pęk kluczy na szafkę i westchnęła cicho, pocierając kark. Krzyżując spojrzenie z samą sobą w lustrze, spotkała dziewczynę ubraną w sukienkę i ciemnymi, długimi włosami opadającymi bez ładu i składu na chude, blade ramiona.
- Jestem - oznajmiła w końcu, idąc powoli w kierunku kuchni. Zimne kafelki przyjemnie chłodziły jej stopy. Wchodząc do pomieszczenia, zauważyła dzbanek wypełniony lemoniadą i kilka szklanek stojących obok. Pochwyciła jedną w swoje palce i nalała sobie napoju, przy okazji pozwalając, aby kilka kropel opadło na blat. Zacisnęła usta w wąską linię i po odnalezieniu papierowego ręcznika szybko wytarła plamę.
Paige Davenport, matka dziewczyny siedziała ze skrzyżowanymi nogami na kanapie, obracając w dłoniach pustą filiżankę po kawie. Nie zauważyła, że córka pojawiła się obok.
- Cześć, mamo - brunetka przywitała się, wygładzając dodatkowo czarną sukienkę, w jaką była ubrana. Jeśli kolor, to tylko czarny, jeśli sukienka, tylko czarna.
- Cześć - dyskretnie potrząsnęła głową, otrząsając się z letargu, w jaki popadła i odwróciła ją w kierunku córki. Uśmiech rozjaśnił jej twarz, była piękną kobietą, która niestety była sama od momentu, gdy ojciec Red odszedł, tłumacząc się, że potrzebuje gonić swoje marzenia. - Jak było? - dodała, odkładając filiżankę na stary, drewniany stolik. Obok leżał list, którego dziewczyna wcześniej nie zauważyła.
- Normalnie - wzruszyła w odpowiedzi ramionami. Było tak samo jak rok i dwa lata temu, i jeszcze wcześniej. Nudno, poważnie i uroczyście. - Co to? - dodała, marszcząc brwi. Wskazała na papier i szarą kopertę, w którą włożono list. Paige milczała dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy wyznać córce prawdę. Red kochała swojego ojca, choć odszedł i nie widywali się w ogóle, to ona nadal to robiła. Mając pięć lat nie zrozumiała, dlaczego pewnego razu wyszedł z domu tak po prostu i już nigdy nie wrócił. Obecnie miała osiemnaście lat, a tok jej rozumowania nieco się zmienił, z resztą kilka poważnych rozmów z mamą też zrobiło swoje.
- List od ojca - odchrząknęła cicho i podała nieco chropowatą w dotyku kartkę swojej córce. Nie chciała stawać pomiędzy nią, a Jacobem, ale nie była przekonana, co do jego pomysłu. Red czytając cicho pod nosem treść listu, z każdym kolejnym słowem popadała w coraz to większy zachwyt, ale też zdziwienie.
- Tata ma własny cyrk? - zapytała w końcu, jakby chcąc dostać potwierdzenie, że to prawda. Spojrzała na mamę z przygryzioną bezwiednie wargą.
- Wychodzi na to, że tak i że to właśnie był szczyt jego marzeń - Paige przysunęła się do córki, obejmując ją ramieniem. - Pyta się, czy chciałabyś spędzić z nim te wakacje, podróżując od stanu do stanu, przez całą Amerykę. - dodała, zdradzając dalszą treść listu.
- Mogłabym? - oczy dziewczyny zaświeciły, przez co twarz Paige również rozjaśnił uśmiech. Lubiła, gdy Red była szczęśliwa.
- Jeśli tylko chcesz - wzruszyła ramionami. - Zobaczyłabyś go po tylu latach, a wiem, że nadal go kochasz, w końcu to twój tata... - dodała, nie wiedząc już, co dalej powiedzieć.
- Dziękuje, dziękuje, dziękuje - dziewczyna zaplotła ramiona na szyi matki, uśmiechając się jeszcze szerzej. Kochała zwierzęta, kochała przebywać wokół nich i wszystko, co z nimi związane. Nie miała żadnych planów na te wakacje, oprócz czytania książek i wyprowadzania na wieczorne spacery psów sąsiadów.
A tym czasem miała spędzić cały ten okres w cyrku, obok ojca, którego nie widziała tyle czasu w otoczeniu kolorowych namiotów, artystów i nie tylko.
~*~
Odświeżam pomysł, mam nadzieje, że coś z tego wyjdzie, lmao
all the love, Red
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro