Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Był drugi dzień szkoły, a pomimo tego ich wychowawca, Aizawa, zapowiedział sprawdzian. Było to co najmniej niecodzienne. Carmen kompletnie nie wiedziała czego można się po nim spodziewać, ani jaki będzie ten test. Nie miała także jak się przygotować, a zrobiłaby to gdyby tylko miała pojęcie z czego. Wbrew pozorom, w gimnazjum była jedną z lepszy uczennic, zlewały tylko jeden przedmiot, czyli matematykę. To nie tak, że miała z niej okropne wyniki, po prostu nie była z niej najlepsza i wiedziała że tego nie zmieni. Choćby próbowała najbardziej jak się dało, nie umiała.

Gdy przyszła do klasy, była prawie pierwsza, przed nią przybyła tylko Hagakure i ledwo jej znany Todoroki. Był to chłopak o dwu-kolorowych włosach, czerwonych i białych, oraz z wielką blizną na twarzy. Wydawał się być niedostępny, odcięty od innych. Siedział prosto w ławce, tak jakby był tego wyuczony.

-Hej!- powiedziała miło z uśmiechem. Toru od razu do niej podleciała i uściskała. Była ciepła, a to co zrobiła nawet miłe. Carmen oddała dotyk. Irie spojrzała na zegar wiszący na ścianie i westchnęła. Lekcja miała zacząć się dopiero za 20 minut, a jej bardzo nie chciało siedzieć w ławce. Ostatnio cierpiała na straszną nudę, nawet kupiła w sklepie kurs języka hiszpańskiego żeby zabić czas. Todoroki nie zwracał uwagi na dwie rozmawiające dziewczyny. Jedyne co zrobił to się z nimi przywitał i czasami gdy były trochę głośniej, zaszczycał je krótkim spojrzeniem. Powoli Carmen zaczynała się nudzić, pomimo tego, że rozmowa z Hagakure była całkiem interesująca. Miały dużo wspólnych tematów. Nawet okazało się, że obie lubią pewną artystkę.

- Hagakure-chan?- spytała po sekundzie ciszy- Idę kupić sobie wodę z automatu, chciałabyś się przejść?

Nie była pewna czy Toru pokiwała głową, ale słyszała, że niewidzialna dziewczyna mruczy energicznie; Mhm! To dało zielony sygnał do ruszenia i po chwili były już poza klasą.
Korytarz był przestronny, w końcu musiał pomieścić wielu uczniów pędzących w różne strony. Cała jedna ściana była oszklona, a kolorystyka utrzymywała się w bieli i szarościach. Dawało to korytarzowi sterylny i schludny wygląd, a z podłogi można było jeść. Carmen nie do końca wiedziała gdzie jest automat, ale była pewna że już go mijała. Ciszę wypełnioną stukotaniem ich butów przerwała jej niewidzialna kompanka.

- Ale ten Todoroki jest dziwny, nie sądzisz?- w pół myślała na głos, w pół mówiła Toru. Carmen pokiwali głową. Coś w tym było, ale pomimo jego bycia dziwnym, wydawał się być spoko. Powiedziała to dosyć poważnym tonem, ale następnie jej nastawienie zupełnie się zmieniło- Chociaż taki słodki!

Carmen prawie zakrztusiła się powietrzem. Poprawiła nerwowo włosy. To był drugi dzień ich znajomości, a ona wyskoczyła z czymś takim. Dla Irie było to wyznanie godne przyjaciółki. Z trudem nabrała kolejny wdech. Nie wiedziała, czy była gotowa na takie zażyłości, zwłaszcza, że oprócz jej kuzynki, Hatsume nigdy nie miała przyjaciółki. Nie była przyzwyczajona do bliskości wielu osób. Oczywiście, kolegowała się z ogromną ilością ludzi, ale za swoją „barierę" wpuszczała niewielu. Przestała ich przepuszczać wiele lat temu, bo za dużo razy się na czymś takim przejechała. W jej sercu zajmował obecnie miejsce tylko kebab i Mei. Nie była gotowa po poprzednim razie.

-Możliwe, że ma coś w sobie- powiedziała wymijająco patrząc w bok. Nadal była tym przejęta, choć jej reakcja mogła być trochę przesadzona. W końcu Hagakure zaczęła gadać z powrotem, a Carmen zatopiła się w swoich pogmatwanych myślach. To było do niej niepodobne. Powinna uśmiechać się teraz do niej promiennie i powoli odsuwać, żeby nie skrzywdzić jej, ani przede wszystkim siebie. Ale nie mogła. Zaskoczyła samą siebie, ale przywiązała się do Toru. Przeczesała nerwowo włosy i spojrzała niewidzialnej dziewczynie prawdopodobnie w oczy. 

- Carmen, tobie też podoba się Todoroki?- zapytała przejęta Hagakure. Pewnie zauważyła, że dziwnie się zachowuje. Irie znowu zagrała.

- Trochę nad tym pomyślałam, ale chyba nie. To nie mój typ.- szatynka poczuła jak Toru bierze wydech ulgi.- Wolę bardziej... - zamyśliła się. W sumie jakich lubiła chłopców? Oczywiście, czasami rozmawiały o tym z Hatsume, ale teraz nie przychodziło jej nic na myśl. Zwykle odwracała się na ulicy za brunetami i czasami blondynami. Lubiła jak chłopcy mieli słuchawki na uszach, ale nie patrzyli się w telefon. Zwracała uwagę na ich chód i styl ubierania, ale nigdy nie miała odwagi do żadnego zagadać. Raczej miała niską samoocenę.- bardziej wyrażających emocje i... może... bardziej słownych.

-Takich jak Bakugou?- zapytała śmieszno-szyderczym tonem Hagakure. Kolejny raz tego dnia Carmen zachłysnęła się powietrzem. Kaszlała przez dobre kilka sekund, aż się nie uspokoiła. Wzięła głęboki wdech i zaczęła się śmiać jak nigdy jej się nie zdarzało. 

-To żart prawda?- nie czekała na odpowiedź- Bardzo dobry!

Otarła łzy zbierające się w kącikach jej oczu i ruszyła dalej. W końcu dotarły do celu ich dalekiej podróży. Jednak obok niego stała jakaś rudowłosa dziewczyna i blondyn. Wyglądali jakby się znali i byli z rocznika Carmen. Dziewczyny spojrzały po sobie ale się nie zatrzymały. Nagle do głowy szatynki wpadł pomysł, że muszą być z 1-B! Na ich miejscu... nienawidziłaby 1-A . Przez chwilę nawet się wahała, ale podeszła pewnym krokiem do urządzenia.

-No, kogo ja tu widzę!- wykrzyknął blondyn. Widziała go w aktach jej wujka. Był to Neito Monoma. Miał niezwykły quirk, kopiowanie. Nawet mu zazdrościła i zdziwiła się kiedy nie zobaczyła go na liście osób w jej klasie.- Najlepsze na bohaterstwie, pierwsza A!

Carmen wyminęła go z podniesioną głową i wybrała z automatu to, co chciała kupić, czyli butelkę wody. Po wydaniu reszty, stojąca za nią zaniepokojona Hagakure pociągnęła ją za koszulę w stronę z której przybyły.

- Nie bój się ich, nie mogą nam nic zrobić- powiedziałam głośno, tak, aby do nich także dotarło.

-Tak sądzisz?!- znowu zaczął krzyczeć Monoma. Wtedy został zdzielony ogromną dłonią po głowie. Zasyczał z bólu i upadł na podłogę.

-Przepraszam za niego, jest trochę nadpobudliwy- powiedziała ruda dziewczyna. Miała krzywego kucyka, rozwichrzoną grzywkę, szeroki uśmiech i śliczne, zielone oczy. Wydawała się być miła i przyjazna.

-Nic się nie stało- odparła szybko Carmen i wraz z jej znajomą odeszły z miejsca zdarzenia. Czuła się dziwnie spotykając się z nienawiścią osób, których ledwo znała. Odetchnęły dopiero za zakrętem.- Nidy więcej spotkań z 1-B.

Hagakure tylko pokiwała głową.

***

Aizawa przyszedł do klasy dwie minuty po dzwonku. Był zaspany w ręce niosąc śpiwór i ziewając. Carmen nadal nie rozumiała dlaczego taki wybitny bohater, ale beznadziejny człowiek uczy w prestiżowej szkole. Wydawał się być niby normalny, ale gdzieś w głębi siebie szatynka wiedziała, że jest wyszkolony i bardzo niebezpieczny. Siedziało jej to z tyłu głowy od pierwszego spotkania z Shoutą.  Wszystkie jej alarmy głośno biły kiedy pojawiał się w pobliżu. Działo się tak także przy niektórych uczniach i praktycznie wszystkich nauczycielach. Nawet Recovery Girl, którą spotkała na korytarzu emanowała taką aurą. 

- Idziecie po kombinezony, przebieracie się i widzimy się na boisku- oznajmił i wyszedł równie szybko co wszedł. Zatrzasnął drzwi a Carmen niewiele myśląc poszła pierwsza do szatni dziewcząt piętro niżej.

- Ale się ekscytuję!- krzyczała Ashido. Mina była z damskiej strony klasy chyba najbardziej energiczna. Kiedy Irie rozmawiała z nią na osobności dowiedziała się, że różowa jest tancerką, a najlepiej wychodzi jej hip-hop. Podobno zdobywała wiele nagród w tej kategorii. Uwielbiała także dresy. Dla szatynki była ona zupełnie unikalna. Jej wygląd powalał na kolana. Do tego jej quirk był rzadko spotykany . Carmen uważała Ashido za osobę wartą czasu, która wręcz emanowała życzliwością.

- Ciekawe, czy pozwolą nam używać indywidualności, ribbit?- spytała Tsuyu.

- Nie wiem czego spodziewać się po UA, ale czego byśmy nie wymyśliły, zawsze będzie coś lepszego.- odparła Ochako. Carmen jak na razie się nie udzielała, ale słuchała z uwagą. Zgodziła się z tym co powiedziała Uraraka. Nie wiedziała czego się spodziewać.

***

Wszyscy stali na placu i czekali na to, czym zaskoczy ich Aizawa. On stał za to jak gdyby nigdy nic i patrzył się na nich spod zmrużonych powiek. Wyglądał jakby miał ich za chwilę pożreć w całości, a wcześniej zgarnąć swoimi taśmowymi plastrami i pozbawić quirków. Jego umiejętność przeciwko złoczyńcom była idealna, ale zwykłych ludzi i bohaterów mogła przyprawiać o dreszcze. W końcu wielu ludzi już przyzwyczaiło się do swoich indywidualności.

- Mieliście już jakieś testy sprawnościowe w gimnazjum?- zapytał niespodziewanie -Pomiary nie powinny uwzględniać wyników z udziałem mocy. Ministerstwo nie wie co robi. Bakugou, jaki był twój wynik w rzucie piłką?

-67 metrów- odpowiedział zamyślony.

-Teraz spróbuj z indywidualnością- rozkazał Ereaserhead.

Katsuki stanął w wyznaczonym miejscu, wziął ogromny zamach i pchnął piłkę z niezwykłą siłą, wybuchami i głośnym ; Zdychaj! Aizawa przeczytał wynik na komórce i powoli obrócił ją w stronę uczniów. Wynik wynosił 705 metrów. Wszyscy byli porządnie zdziwieni.

-Musicie poznać swoje granice, żeby je przekraczać- dopowiedział Shouta.

Ze wszystkich stron Carmen napłynęły komentarze; "Ale super!" albo "Brawo wydział bohaterstwa". Aizawa mocno się wkurzył.

-Jeśli tak podchodzicie do zostania bohaterem w 3 lata, nie ma sprawy- powiedział z tajemniczym uśmiechem- Osobę z najgorszym wynikiem uznam za beztalencie i zostanie wyrzucona ze szkoły.

.

.

.

-ŻE COOOO?!!!

***

Carmen była dosłownie załamana. Wszyscy zamierzali używać swoich maksymalnych umiejętności, a ona nie mogła. Jedyne co jej przyszło na myśl, to poproszenie kogoś o pomoc. Pierwsze 4 konkurencje spędziła na ostatnim lub przedostatnim miejscu, naprzemiennie z Midoriyą i Ochako. W trójkę stanowili największe beztalencia 1 A. W końcu nadszedł rzut piłką. Pierwsza z ich trójcy była Uraraka. Rzuciła ją używając oczywiście Zero Gravity. Minęły z dwie minuty, ale piłka nadal nie spadała. Aizawa znowu obrócił telefon do uczniów, który wskazywał nieskończoność. 

W tym momencie Carmen wpadła na bardzo ryzykowny plan. Jeśli Ochako podziała na nią swoją mocą, to Irie będzie potrzebować swojej żeby się obronić. Będzie musiała wytworzyć odwrotność Zero Gravity, czyli Max Gravity. Musiałaby jednak skądś pobrać cząstkę grawitacji, aby przygwoździć siebie do ziemi. Mogła ją wziąć od rzuconej piłki, która tak jak u Ochako, mogłaby lecieć nieskończoność. 

Szatynka szybko podbiegła do dziewczyny i poprosiła o pomoc. Ta bez wahania pokiwała ochoczo głową.

***

- Irie Carmen- wypowiedział jej nazwisko beznamiętnie Aizawa.- Twoja kolej.

Carmen wystąpiła z szeregu, a zaraz za nią jej ratowniczka, czyli Ochako.

-Jeszcze raz ci dziękuję- powiedziała przejęta i nieźle przestraszona szatynka. Nie miała pewności, że plan zadziała. Wierzyła gdzieś w sobie w swoje umiejętności. Jednak pomimo tego czuła w sobie niepokój. 

Kiedy tak rozmyślała nad swoim losem, Uraraka dotknęła ją delikatnie opuszkami palców na policzku. Dziewczyna na sekundę się uniosła a później opadła. Czuła łaskotanie w okolicy pępka, zawsze się tak działo, kiedy korzystała ze swojej mocy. Wyczuła także napełniony zbiornik. Było to źródło skąd czerpała swoją indywidualność. Było praktycznie nietknięte, rzadko kiedy z niego korzystała.  W dodatku Irie nie widziała dna. Nie zarejestrowała nigdy swojej granicy. 

To znaczyło, że musiała się odkryć. Musiała dowiedzieć się, do czego była zdolna i jak wiele mogła zrobić. Była tego niezwykle ciekawa. Chciała, aby jej moc był jak największa, ale oczywiście do opanowania.

Irie stąpała lekko po ziemi, jakby nadal pod presją jej znajomej. Odebrała piłkę od jej senseia, który nawet nic nie mruknął. Wiedziała, że nie było to za bardzo zgodne z zasadami, ale musiała wybić się z ostatniego miejsca. Podeszła do wyznaczonego miejsca i wzięła zamach. Liczyła swoje oddechy i miała świadomość, że wzrok zebranych jest skupiony na niej.

Szatynka zmrużyła oczy i wzięła ostatni wdech. Na pełnym wydechu wyrzuciła piłkę wysoko, ale niedaleko. Kiedy muskała ją ostatni raz palcem wskazującym, pomiędzy dwoma ciałami powstała iskra, która posłała rzecz daleko poza horyzont. Aizawa znowu sprawdził coś na swojej komórce i pokazał wokół wynik. Była to nieskończoność.

Carmen nie posiadała się z radości. Skakała, płakała i nie do końca wiedziała co jeszcze robiła. Nie przejmowała się innymi, ich spojrzeniami czy myślami. W głowie miała tylko jeden obraz. Zostanie w UA. Usiadła na ziemi a obok niej kilka osób. Nie zważała kim są, po prostu siedziała i napawała się sukcesem. Nawet nie patrzyła na wyniki innych. To się dla niej nie liczyło, tak jak reszta konkurencji. Dokonała w sobie zmiany. Przełomu. 

Teraz wiedziała, że nigdy nie znała siebie dobrze. Pierwszy raz użyła swojego quirku nie jako defensywy, ale ataku. To był znak, że to nie koniec. To był dopiero początek


***

1970 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro