V. DUSZPASTERZ MŁODZIEŻY (WERSJA PETERA)
ROZDZIAŁ PIĄTY
↳ duszpasterz młodzieży (wersja petera)
Nastąpiła cisza, a Maia zmarszczyła brwi.
– Słucham?
– No cóż, umarłaś...
Maia westchnęła i mocniej przytuliła kotka. Zwierzę miauknęło, a ona podrapała je po główce.
– Słyszałam. Po prostu jestem zaskoczona. – Uniosła dłoń, aby zasłonić nią sobie usta.
Peter miał ochotę jednocześnie się roześmiać i rozpłakać.
MJ westchnęła.
– Czy istnieje jakiś sposób, żebyśmy odesłali ich do odpowiedniego świata, żeby sami mogli rozwiązać swoje problemy? – Wskazała na rodzeństwo ze znużoną miną. – Nie dam rady użerać się z nimi i z naszym Peterem.
Maia szybko uniosła palec, chcąc ją uciszyć.
– Cicho. – Posłała jej uśmiech, przykładając kciuk do jej ust, a następnie odwróciła się do Petera. Wyglądał tak samo, jak jej Peter. Aż nazbyt. – Niby jak to umarłam? Jestem w zaświatach? O Boże, czy to piekło? Kurwa, wiem, że nie powinnam była kraść tego mleka, kiedy miałam siedem lat. O Boże, o Boże...
Kotek się w nią wtulił, jakby próbował ją uspokoić, dlatego Maia go pocałowała.
– Um, po co ci ten kot? – zapytał potulnie Ned.
– Mam zaburzenia przywiązania.
Po tych słowach odłożyła zwierzaka na podłogę. MJ westchnęła, obserwując, jak dziewczyna w mgnieniu oka przestaje panikować, a zaczyna zachwycać się kotem.
– Zdecydowanie jest w jakimś sensie z rodziny Parker.
Maia uśmiechnęła się do kociaka, aż w końcu popatrzyła na drugą dziewczynę.
– Och, hej! – Pomachała jej. – Jak masz na imię?
– MJ?
Szeroko otworzyła oczy.
– Och.
– Och? – MJ zmarszczyła brwi. O co chodziło tej dziewczynie?
– Moja dziewczyna nazywa się MJ – wytłumaczyła Maia, zaciskając wargi. – Czyli istnieje rzeczywistość, w której mój brat umawia się z inną wersją mojej dziewczyny?
– W sensie to ty umawiasz się z inną wersją dziewczyny twojego brata? – poprawił ją Ned.
– Właściwie to wygląda na to, że ja jestem z moją dziewczyną dłużej, kumplu. – Szeroko się uśmiechnęła brunetka. – Maia. Maia Parker.
Chłopak pokazał jej kciuki w górę.
– Ned.
Peter nadal był w szoku.
– Chwila, jesteś Spider-manem? – Patrzył na nią z niedowierzaniem. – Albo raczej Spider-girl?
Maia skrzyżowała ramiona na piersi.
– Wypraszam sobie, nie spodziewałeś się, że w innym świecie dziewczyna może być Spider-manem? – Westchnęła. – I nadal nazywam się Spider-man.
Peter zrobił się cały czerwony.
– Nie, nie. Jestem za uprawieniem, uwielbiam kobiety, po prostu nie jesteś, no cóż, Peterem.
Dziewczyna głęboko westchnęła.
– Ale jestem Maią i jestem Spider-manem bez względu na to, czy ci się to podoba. Kiedy nie ma Spider-mana, czasem lepiej jest udawać, niż powiedzieć prawdę.
Posłał jej skołowane spojrzenie.
– Co masz na myśli?
– Nie żyjesz, Peter. Umarłeś trzy lata temu.
– Co?
– Chwila – wtrącił Ned. – Czyli twój Peter nie żyje? Więc udawałaś, że jesteś Spider-manem, bo ty też zostałaś ugryziona? – Maia przytaknęła na oba pytania. – Zajebiście.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Lubię cię.
– Możemy wrócić do rozmowy o tym, że nie żyję?
– Och, racja. Zastrzelili cię.
– Nie owija w bawełnę – mruknął Ned, a Maia jedynie się szeroko uśmiechnęła.
Przetarła oczy, ponieważ wzruszył ją sam widok brata. Nie widziała go żywego od trzech lat, a to nagłe spotkanie nie było zbyt przyjemne. Ale przynajmniej mogła go znowu zobaczyć. Mogła zobaczyć brata, którego straciła, który może nie był jej bratem, ale był bratem innej Mai.
Mogła zobaczyć Petera. I to jej wystarczyło.
Chłopak pokazał jej kciuki w górę.
– Dzięki.
– Nie dziękuj mi. Raczej nie byłam na to przygotowana. Potrzebuję uprzedzenia trzy dni robocze wcześniej. Chyba oszaleję. MJ miała rację, powinnam wrócić na terapię, ale teraz równie dobrze mogę trafić do psychiatryka. O Boże. – Przerażona zasłoniła usta dłonią. – Kurwa. MJ mnie zabije.
– Wiesz, strasznie dziwnie jest słyszeć, jak jakaś laska mamrocze coś o MJ. Bo w końcu ja jestem MJ.
Maia głośno westchnęła.
– O mój Boże, nadal mi się to nie podoba. Przepraszam. – Wytarła swój nos. – Maggie mnie zabije. Kurwa mać.
Wtedy zaczęła mamrotać pod nosem coś w stylu „Maggie nie spodoba się ten kot".
– I znowu wpadła w trans – mruknęła MJ, po czym odwróciła się do Neda. – Myślisz, że teraz dasz radę znaleźć prawdziwego Petera?
– To nadal boli – zawołał bez entuzjazmu Peter. Wyglądał, jakby ktoś pomylił jego zamówioną pizzę i próbował wynagrodzić mu to kuponem. W końcu to najbardziej urażający gest.
Maia w tym czasie była zajęta siedzeniem na podłodze i bujaniem się do przodu i do tyłu, podczas gdy kot bawił się obok jej stóp.
Wtedy kot zaczął sikać.
– Przynajmniej wiemy, że to dziewczynka – mruknęła. – Macie mop? Twoja Lola nie zasługuje na to, żeby sprzątać siki Amy.
Ned kiwnął głową i przyniósł Mai przyrządy do sprzątania, których ona od razu użyła. Jego Lola coś powiedziała, dlatego szybko przetłumaczył jej słowa.
– Babcia ci dziękuje.
Starsza kobieta się uśmiechnęła.
– Okej, możemy wrócić do szukania naszego Petera?
Maia i Peter wymienili skołowane spojrzenia, obserwując interakcję pozostałej dwójki.
– Znajdź Petera Parkera – wymamrotał Ned, po raz kolejny machając dłońmi. – Znajdź Petera Parkera.
Za nim otworzył się portal. MJ powoli odwróciła się w tamtą stronę, a w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna z oszołomioną miną.
– Świetnie, to jakiś przypadkowy gość – sapnął brunet.
Z jakiegoś powodu wyglądał jak duszpasterz młodzieży. Maia szybko zerknęła na Petera, kiedy oboje zmarszczyli nos. Ten dziwny duchowny im pomachał.
– Cześć. Mam nadzieję, że mogłem przejść przez ten... – Odwrócił się, ale portalu już nie było, przez co wyglądał na zawiedzionego. – Zamknął się.
– Jesteś Peter?
Maia westchnęła. Przynajmniej ani trochę nie przypominał jej Petera. Inny Peter był do niego wręcz identyczny, co tylko przywoływało nieprzyjemne wspomnienia.
– Tak. Peter Parker? – Peter Parker 2 (jak to nazwała go Maia) przez chwilę się rozglądał. – Widziałem was...
Zamilkł, kiedy Lola do niego pomachała, a on nieśmiało odwzajemnił ten gest.
Wtedy zobaczył Petera, który wyglądał jak Peter Mai. Przez chwilę panowała cisza, aż w końcu Maia sięgnęła po jedną z bułeczek i ją ugryzła.
– Chwila, to nie jest wasz przyjaciel?
Ned i MJ wymienili spojrzenia, a następnie przenieśli wzrok na Maię, która tylko wzruszyła ramionami.
Nie oczekiwała, że zaatakują siebie nawzajem. Odskoczyli do tyłu, wyciągając nadgarstki. Patrzyli na siebie skołowani, aż w końcu sieci pojawiły się na ich twarzach.
Peter niemal się zaśmiał.
Zdecydowanie był podobny do tego Mai.
Drugi Peter w tym czasie odruchowo zdjął pajęczynę.
– Rozumiemy, jesteście alternatywnymi wersjami siebie. Lećmy dalej! – zbeształa ich Maia. – Mamy ważniejsze rzeczy na głowie.
– Co to do cholery jest? – zapytał Peter-Pastor, ewidentnie zaskoczony tym, jak bardzo sieć różniła się od tej jego.
– Sama ją stworzyłam – odpowiedziała mu Maia. – Wiesz, że te sieci są organiczne?
– Raczej to ja je stworzyłem – poprawił ją sobowtór Petera.
Maia jedynie pokręciła głową.
– Raczej planowałeś. – Przechyliła głowę na bok i wyciągnęła język, próbując zasugerować jego śmierć. Peter wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna go ubiegła. – Prawo autorskie wygasło.
– Mogłabyś ją zdjąć? – poprosił ją Peter Pastor Młodzieży, a ona jedynie pokręciła głową. Mężczyzna próbował ściągnąć sieć, jednak przykleiła się ona do jego dłoni, dlatego z westchnieniem wytarł ręce o spodnie. – Dlaczego się tak klei?
– Podwójna dawka receptury, plus jakieś gówno do pielęgnacji skóry.
– Receptury?
– No oczywiście... – Westchnął sobowtór Petera, z irytacją zasłaniając oczy dłonią. – Następnym razem już ci nie powiem, gdzie chowam składniki.
– Za późno. – Szeroko się uśmiechnęła. – No dobra, Ned wygląda, jakby miał wybuchnąć, jeśli czegoś nie powie.
Chłopak kiwnął głową.
– Tak. Czyli ty też jesteś Spider-manem?
– Zbytnio się z tym nie obnoszę – odparł Pastor Peter.
– Powiedział tak samo.
– Powiedziałem tak samo.
– Czyli to dlatego jesteś ubrany jak duszpasterz młodzieży? – palnęła Maia, ani trochę nie wstydząc się tego pytania. W końcu taka była prawda i zastanawiała się tylko, czy to było celowe.
– Duszpasterz młodzieży? – upewnił się. Wtedy kot otarł się o jego nogę, przez co się wzdrygnął. – Um, czyj to kot?
– Jej. – MJ wskazała na drugą dziewczynę, która zagruchała, aby zwierzak do niej podszedł. Amy od razu podbiegła, a dziewczyna podniosła ją jak małe dziecko i ucałowała jej sierść. – Na twoim miejscu nawet bym nie pytała.
– Chwila, Maia?
Brunetka niemalże krzyknęła.
– Nie mów mi, że w twoim świecie też umarłam. – Sfrustrowana głośno odetchnęła. Czy istniało jakieś uniwersum, w którym spokojnie sobie żyła?
– Tak? – Peter Pastor odwrócił się do Petera Sobowtóra. – Chwila, w twoim świecie umarła?
Chłopak kiwnął głową i zmarszczył nos, wymuszając uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro